Reklama

Ludzie Rady Duszpasterskiej (CZ. 9)

Profesor od obrazów

Gdy kilkanaście lat temu Stanisław Baj zaczął malować swoją mamę, jego profesor nie krył zdumienia i zachwytu. Powiedział mu, że nikt tak dotychczas nie malował matki! - Kontynuuję to malowanie do dziś - mówi Baj. Miesiąc po miesiącu, rok po roku, obraz po obrazie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Matka to najnaturalniejszy - jak sam mówi - motyw, jaki może obrać artysta. Najbliższy i obecny od tysięcy lat w twórczości, mitologii, religii. Matka Ziemia, Matka Boża, własna matka. Ta najbliżej obecna osoba jest głównym motywem cyklu tworzonego od lat przez Stanisława Baja, znanego malarza, prorektora warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
To prof. Ludwik Maciąg, wykładowca ASP, malarz i jego mistrz, stwierdził, że nikt tak jeszcze nie malował. - Maluję mamę do dziś, choć teraz jest w trudnym stanie po kilku udarach - mówi Baj.
Ale maluje też z pasją portrety mieszkańców rodzinnej okolicy. Zna ich doskonale, na modeli wybiera zwykle prostych, spracowanych ludzi, przedstawiając ich w naturalnym otoczeniu i przy codziennych czynnościach. Takimi, jakimi są albo byli.

Domowy dom kultury

Są albo byli, bo dawny chłopski świat odchodzi coraz bardziej w przeszłość. I odchodzi bardzo ciekawa, unikatowa kultura chłopska, tak ważna dla Stanisława Baja. Kultura ta została, jak mówi, zamknięta definitywnie. Znikło to, co ją warunkowało, to, że była samowystarczalna pod każdym względem. Chłop był zasiedziały, wszystko, począwszy od narzędzi do uprawy roli musiał na swój użytek stworzyć.
Tej kultury już nie ma, pozostały tylko jej elementy - ocenia Stanisław Baj. - Jako odprysk tej kultury, bo mam chłopskie pochodzenie, stałem się jej malarskim zapisywaczem. Miałem łatwo, bo zapoznawałem się z nią intuicyjnie, żyjąc z nią na co dzień. Mój dom rodzinny był jak dom kultury. Uczyłem się od sąsiadów, którzy przychodzili, nasiąkałem tym wszystkim.
Dzieciństwo spędził w podlaskiej wsi Dołhobrody, nad Bugiem, między Włodawą a Sławatyczami, nazywanej wsią artystów. Tam skończył szkołę podstawową, ale do liceum - sztuk plastycznych - zawędrował do Zamościa.
Potem zdał do warszawskiej ASP. Początkowo myślał o rzeźbie, ale w końcu wybrał malarstwo. - Jestem niespełnionym rzeźbiarzem, co podobno widać w mojej twórczości - mówi.
Od 1982 r., gdy jako asystent Stanisław Baj rozpoczął pracę na warszawskiej ASP, przeszedł w niej wszystkie szczeble kariery akademickiej od asystenta do profesora. Gdy jednak przed czterema laty został prorektorem uczelni, był przerażony. Ale dziś może ocenić, że sporo mu to dało. Wprowadziło dyscyplinę także w pracy twórczej. Wcześniej jego dzień pracy wyglądał różnie. Funkcja, konieczność podejmowania decyzji wymusiły wprowadzenie większego ładu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Tchnienie sacrum

Po studiach malował portrety na zamówienie. To był trudny czas dla niego i jego rodziny po przedwczesnej śmierci ojca. Jak mówi, pomogli ojcowie kapucyni i obecny biskup Antoni Dydycz, zamawiając obrazy. - Dzięki tej pomocy przeżyliśmy, można było utrzymać gospodarstwo - podkreśla.
Wtedy powstał obraz, którym profesor, jak mówi, chwali się - Świętych Apostołów Piotra i Pawła, znajdujący się w ołtarzu kościoła w Serpelicach nad Bugiem. - Ważny był dla mnie obraz bł. Honorata Koźmińskiego namalowany dla kościoła kapucynów przy Miodowej w Warszawie i obraz przedstawiający 108 męczenników, znajdujący się dziś w kaplicy bazyliki w Licheniu.
„Twórczość Stanisława Baja można przypisać do dwóch rodzajów dzieł, do portretów i pejzaży. Ale szczególnie ważne miejsce przypada znakomitym portretom, które składają się na pewien świat, fenomen o wielkim ładunku moralnym” - pisał krytyk Janusz Jaremowicz. Profesor malując - zwrócił uwagę - nie uciekł z ojcowizny.
- Od zawsze pociągała mnie w postaci twarz ludzka. Widziałem w niej tajemniczą moc, siłę. Im więcej maluję twarzy, tym większa tajemnica przede mną, a to wciąga - mówi artysta. Choć mieszka w Warszawie i jest profesorem wyższej uczelni, wciąż jest stamtąd, wciąż maluje portrety matki i kolegów z okolicy, Adama, Stasia. Maluje z wewnątrz tego świata, którego był i jest częścią, a nie z zewnątrz.
Natomiast w pejzażach, w rzece, wracającej jak obsesja czy raczej - fascynacja, krytyk wprost dostrzegł pierwiastek cudowności, tchnienie sacrum. - To prawda, malując pejzaże, portrety, malując moją matkę, czuję dotyk sacrum - potwierdza artysta.

Z Warszawy do Dołhobrodów

Mieszka w Warszawie, ale do Dołhobrodów wraca często. Tam jest jego źródło, tam jest matka wraz z opiekującą się nią siostrą malarza, tam są najbliższe mu krajobrazy. Tam, jak mówi, ładuje akumulatory. Tam również, w dawnej stodole, ma pracownię.
Światło, tak istotne w malarstwie, jest w niej dokładnie takie, jakie powinno być. - Często zaczynam malować w Dołhobrodach, tam powstają zręby obrazu, który potem kończę w Warszawie - mówi.
Do Warszawy też ma gdzie wracać. To nie tylko dom, ale także niezwykła uczelnia. ASP to szkoła nieprawdopodobnie ciekawa, zbiorowisko dużych indywidualności. Pomaga rozwijać to, co dostaliśmy od Pana Boga za młodu. - Nasza szkoła nie tyle uczy, lecz pomaga rozwijać talent. I ma nie zmarnować talentu, który tkwi w człowieku. Tu dostaje się warsztat do rozwijania zdolności - mówi prof. Baj.
Obrazy pokazuje w różnych miejscach. Często w takich, w których na ogół obrazów się nie wystawia. Na przykład w małych domach kultury. Wszędzie są ludzie - podkreśla. - A w miejscach zapomnianych, także w małych wiejskich szkołach, tym bardziej warto wystawiać. Bo dociera się ze sztuką tam, gdzie pewnie ona jest najbardziej potrzebna i oczekiwana - mówi.

2009-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Obchody święta 3 maja w Toruniu

2024-05-03 15:53

Renata Czerwińska

Ogromny grzech zaciąga ten, kto jest agresorem. Nie ma takiej sytuacji, która usprawiedliwia agresję i napaść na inne państwo czy na drugiego człowieka - mówił bp Wiesław Śmigiel podczas obchodów uroczystości Matki Bożej Królowej Polski i kolejnej rocznicy ustalenia Konstytucji 3 Maja.

Podczas Mszy św. na toruńskim Rynku Staromiejskim zgromadzili się m.in. przedstawiciele władz samorządowych, kombatantów, harcerze, służby mundurowe, poczty sztandarowe szkół i instytucji, siostry zakonne i klerycy WSD, przedstawiciele bratnich kościołów, a także liczni torunianie. Oprawę muzyczną zapewnił chór Perpetuo Soccorso z parafii św. Józefa w Toruniu oraz orkiestra wojskowa.

CZYTAJ DALEJ

Watykan: papież będzie przewodniczył procesji Bożego Ciała na tradycyjnej trasie

2024-05-04 12:54

[ TEMATY ]

Watykan

Grzegorz Gałązka

2 czerwca b.r. w niedzielą po uroczystości Bożego Ciała Ojciec Święty będzie o godzinie 17.00 przewodniczył Mszy św. w bazylice św. Jana na Lateranie, a następnie procesja przejdzie do bazyliki Santa Maria Maggiore, zaś Ojciec Święty udzieli tam błogosławieństwa eucharystycznego - poinformowało Biuro Papieskich Ceremonii Liturgicznych.

O ile wcześniej papieże przewodniczyli procesjom Bożego Ciała na placu św. Piotra, to Paweł VI przewodniczył im w poszczególnych parafiach Rzymu. Natomiast św. Jan Paweł II wprowadził zwyczaj ich odbywania w czwartek Bożego Ciała na trasie między bazylikami św. Jana na Lateranie i Matki Bożej Większej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję