ANNA WYSZYŃSKA: - W ub. miesiącu, a dokładnie 21 listopada, przypadała 64. rocznica święceń kapłańskich Księdza. Z jaką refleksją łączy się tak wyjątkowa rocznica?
KS. PRAŁ. LUDWIK WARZYBOK: - Starałem się policzyć ile Mszy św. odprawiłem od czasu tej pierwszej, prymicyjnej. Ale rachunek nie jest prosty, bo bywały sytuacje, kiedy odprawiałem nawet trzy Msze św. w ciągu dnia. Zwłaszcza w pierwszych latach kapłaństwa, kiedy byłem w parafii w Osjakowie w rejonie wieluńskim. Wtedy w sąsiednich miejscowościach: Konopnicy, Szynkielowie, Drobnicach księża byli aresztowani. Dojeżdżałem tam, by odprawiać Msze św., a ponieważ post eucharystyczny obowiązywał wtedy od północy, któregoś razu przy trzeciej Mszy św. odprawianej o 14 wypiłem odrobinę wina konsekrowanego i poczułem zawrót głowy, było to oczywiście z głodu. Były to czasy intensywnej walki z Kościołem i pamiętam, że jeździli za mną pracownicy UB, którzy wypytywali, co mówiłem w kościele, czy w domu, kiedy chodziłem po kolędzie.
- Historia tamtych lat to bezwzględna walka z Kościołem, ale i wielka bieda ludzi…
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Bieda była ogromna, ludzie nie mieli na chleb. Trzeba było sobie nawzajem pomagać. Ja z moich skromnych zasobów wspierałem najbiedniejsze rodziny. Z kolei parafianie w Wieluniu złożyli się na stary motocykl, by ułatwić mi dojazdy do parafii. Motocykl zapalało się kilkakrotnym kopnięciem w pedał, ale jakoś się jeździło. Kiedyś miałem wypadek, bo drogę zajechał mi skręcający niespodziewanie wóz konny. Zjechałem do rowu, przewróciłem się, ale na szczęście nic się nie stało.
- Biedy ludzkie mają wymiar materialny, ale i duchowy…
- O tym można by wiele opowiadać. Przytoczę tylko dwie historie. W latach 50. pracowałem jako katecheta w szkole. Dyrektorka, bojąc się donosów, przestrzegała obowiązującej linii politycznej, chociaż w katechizowaniu nie przeszkadzała. Kiedy po latach odwiedziłem ją w szpitalu, powiedziała: Pewnie się ksiądz ucieszy, bo się niedawno wyspowiadałam i przyjęłam Komunię św. Drugi obrazek. Przez kilka lat pracowałem w parafii w Sosnowcu. Kiedyś u kratek konfesjonału klęka starszy mężczyzna i mówi z zażenowaniem: Proszę księdza, ale ja 40 lat u spowiedzi nie byłem. A ja się szczerze ucieszyłem z takiego penitenta i mówię: Bracie kochany, to dobrze, że przyszedłeś; ja ci pomogę zrobić rachunek sumienia… On się popłakał ze wzruszenia, a potem przychodził do spowiedzi w każdy pierwszy piątek. Jak widać Pan Bóg ma swoje drogi, by dotrzeć do człowieka. Od mojej pracy w Sosnowcu minęło już pół wieku, ale dawni uczniowie dzwonią, przysyłają kartki, niedawno odwiedziła mnie moja wychowanka ze swoją wnuczką.
- Jak Ksiądz wspomina lata posługi kapelana wśród niepełnosprawnych dzieci w zakładzie prowadzonym przez Siostry Józefitki w Częstochowie?
Reklama
- To jest niezwykle wdzięczne środowisko, dzieci szczere i serdeczne, spragnione, by ktoś okazał im serce. Niedawno znalazłem zdjęcie z czasów, kiedy na Jasnej Górze nakręcano film „Potop”. Przy jakieś okazji poznałem Daniela Olbrychskiego, który grał rolę Kmicica. Zaprosiłem go z występem dla dzieci z tego zakładu, a ponieważ mieszkałem po sąsiedzku, po występie i pamiątkowych zdjęciach z wychowankami wstąpił do mnie na kawę. Zapytałem go o wrażenia, a on odpowiedział: Te dzieci lepiej mnie słuchały niż warszawskie licealistki.
- Co sprawiło, że podjął się Ksiądz prowadzenia trudnej placówki - Domu Księży Emerytów w Częstochowie?
- Dom miał niewiele pokoi i był w fatalnym stanie technicznym, a potrzeby dla emerytowanych księży były ogromne. Trzeba było zacząć od osuszania fundamentów, a potem przystąpić do remontu i rozbudowy. Czterokrotnie pracowałem w parafiach w Niemczech, by zebrać fundusze na ten cel. W tamtych czasach łatwiej można było kupić materiały budowlane, jeżeli się miało tzw. wkład dewizowy. Np. „akermany” kupiłem w ciągu dwóch tygodni tylko dzięki temu, że kard. Joseph Höffner z Kolonii podarował 500 marek na naszą inwestycję. Ale teraz nasi seniorzy mają godne warunki bytowe i troskliwą opiekę Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego.
- Na drodze posługi kapłańskiej Księdza znalazła się również „Niedziela”. Było to blisko 30 lat współpracy od czasu, kiedy dzięki staraniom ks. inf. Ireneusza Skubisia pismo zostało wznowione…
Reklama
- Bardzo ceniłem sobie to zaproszenie do współpracy. Sam nie wiem, kiedy uzbierało się prawie 1 500 moich felietonów drukowanych co tydzień na łamach „Niedzieli”. Część z nich ukazała się w Bibliotece „Niedzieli” w trzech tomach zatytułowanych: „Homilie niedzielne” - rok A, B i C. Współpracowałem też z „Ateneum Kapłańskim” i „Biblioteką Kaznodziejską”; nadal współpracuję z Radiem Jasna Góra.
- To tylko część wspomnień, bo trudno byłoby wymienić wszystkie funkcje i miejsca, gdzie Ksiądz posługiwał. Był Ksiądz m.in. dyrektorem Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej w Częstochowie i krajowym duszpasterzem nauczycieli powołanym na tę funkcję przez prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego. Chciałabym na koniec zapytać, jaką radę przekazałby Ksiądz tym, którzy dziś rozpoczynają kapłańską drogę?
- Uważam, że w każdym czasie i w każdej sytuacji najważniejsza jest modlitwa. To może być różaniec, psalmy, brewiarz i prośba o łaskę modlitwy, kiedy jest nam szczególnie trudno. Przypomnijmy sobie Pana Jezusa, który przed swoją męką modlił się w Ogrójcu: „Ojcze, jeśli możliwe oddal ode mnie ten kielich, ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Na ścieżkach życia czeka na nas wiele problemów; mocne oparcie w modlitwie pomoże w ich rozwiązywaniu.