– Obchodzimy dzisiaj jedno z najpiękniejszych świąt w Kościele: uroczystość wzięcia do nieba Najświętszej Maryi Panny – przypomniał na początku proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie ks. Dariusz Raś. Powitał arcybiskupa i wszystkich zebranych, dziękując zaangażowanym w organizację uroczystości. – Na wzór Panny Maryi, Matki Syna Bożego, naszej Pani Mariackiej, módlmy się, by nasze życie, które przeżywamy „in persona”, a niekiedy w samotności i cierpieniu, przyniosło pełne naręcza owoców, które spodobają się Panu Bogu – mówił.
W homilii arcybiskup powiedział, że po przeistoczeniu lud Boży wyznaje fundamentalne treści wiary, odnoszące się do przeszłości i przyszłości. Zanurzeni w teraźniejszość Eucharystii chrześcijanie wiedzą, że ich życie jest rozpięte między zmartwychwstaniem Jezusa, a Jego przyjściem w chwale. Te prawdy wyraził także św. Paweł w swoich listach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Potwierdzeniem tych słów jest Matka Boża, która żyła dla Pana i dla Niego umierała. Arcybiskup wskazał na jeden z apokryfów „Przejście Maryi”, w którym opisano moment Jej śmierci. Te pobożne historie wyrażały przekonanie, że Przenajświętsza Dziewica po trzech dniach została wyniesiona do chwały niebios. Tą tradycją żył Kościół przez wieki, aż 1 listopada 1950 r. Pius XII orzekł, że Niepokalana Matka Boga po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały nieba. – Maryja jako pierwsza dostąpiła chwały niebios, ale tym samym idąc wiernie za Chrystusem, wskazała drogę chrześcijanom wszystkich pokoleń, całych dziejów Kościoła, aż do skończenia świata. Wskazała drogę jak żyć, by dojść do chwały niebios – zaznaczył arcybiskup.
Przywołał również przykłady ludzi, którzy żyli i umierali dla Pana i zostali przyjęci do Jego chwały. Św. Maksymilian Maria Kolbe w życiu i śmierci należał do Pana. Gdy był dzieckiem, ukazała mu się Maryja z dwoma koronami: biała oznaczała czystość, a czerwona męczeństwo. Chłopiec zdecydował, że chce je przyjąć. Św. Maksymilian nawet w Auschwitz mówił, że należy się bać tylko grzechu. Mówił także, że tylko miłość jest siłą twórczą i podążając konsekwentnie za słowami Chrystusa, oddał dobrowolnie życie za współwięźnia. – Pozostał w nim dla nas wzór, jak dla Pana żyć, jak dla Pana umierać i jak cały swój los pokładać w Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, jak swe życie oddawać Chrystusowi na wzór Jego Przenajświętszej Matki – mówił abp Marek Jędraszewski.
Rotmistrz Witold Pilecki był m.in. członkiem Armii Krajowej i dobrowolnym więźniem Auschwitz, brał udział w Powstaniu Warszawskim, był oficerem Żołnierzy Wyklętych i zmarł, zamordowany przez UB. Gdy po raz ostatni spotkał się ze swą żoną, poprosił by czytała swym dzieciom „O naśladowaniu Chrystusa”. Słowa z tej książki wyrył na ścianie w swej celi śmierci: „Starałem się tak żyć, abym w chwili śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać”.
Rodzina Ulmów prowadziła życie prostych ludzi zaangażowanych społecznie w duchu Ewangelii. W egzemplarzu Pisma Św. który do nich należał, podkreślone były fragmenty mówiące o miłości bliźniego. Zostali zamordowani przez Niemców za ukrywanie Żydów, ginąc śmiercią z miłości dla drugiego człowieka.
Arcybiskup przypomniał, że te postaci wielkich Polaków zostały usunięte z Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, ponieważ nie pasowały do przyjętej narracji. Protest społeczny sprawił, że obiecano znaleźć im poczesne miejsce. – To dla nas wszystkich jest wielkim przypomnieniem chrześcijańskiej zasady: żyć dla Pana, umierać dla Pana i wezwaniem, by ukazywać wszystkim, że tak można żyć, tak można umierać, że wtedy osiąga się szczyt naszego człowieczeństwa, że dzięki temu zwycięża w nas nadzieja mimo nieuchronności śmierci – wskazał metropolita i zakończył homilię modlitwą do Matki Bożej.