Reklama

Niedziela Małopolska

By polszczyzna była różna

Prof. Walery Pisarek jest językoznawcą i prasoznawcą, specjalistą w dziedzinie komunikowania się, mistrzem kolejnych pokoleń dziennikarzy i polonistów, autorytetem w sprawach polszczyzny, honorowym prezesem Rady Języka Polskiego, autorem słowników ortograficznych oraz wielu artykułów i książek poświęconych m.in. językowi i dziennikarstwu.

Niedziela małopolska 6/2013, str. 5

[ TEMATY ]

polszczyzna

Adam Wojnar

Prof. Walery Pisarek

Prof. Walery Pisarek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MARIA FORTUNA-SUDOR: - Panie profesorze, czy Pan słyszy język, którym posługuje się współczesny Polak?

PROF. WALERY PISAREK: - Rozmawiający ze mną dziennikarze od razu podchodzą do spraw językowych podobnie jak do wszystkich innych. Uważają za interesujące to, co jest brzydkie, niedobre w języku. Ale trzeba też dostrzec jego piękno. Gdy słyszę, jaki straszny jest język w mediach, to pytam, czy na pewno. Przecież na przykład Hanna Krall pisze tak pięknie, wzbogacając współczesną polszczyznę. Cały arsenał polszczyzny, rozwijając się, staje się coraz bogatszy w środki ładne i brzydkie, a że niektórzy ludzie wybierają z niego niekiedy rzeczy niewłaściwe w danych okolicznościach, to już inna sprawa. To nie polszczyzna parszywieje nam, ale niektórzy ludzie czasem paskudnie mówią lub piszą.
A wracając do pytania. No więc przysłuchuję się nie tylko temu, co ludzie mówią, ale i temu, jak mówią. Słucham ich wymowy. Odnoszę wrażenie, że jest ona ograniczona głównie do samogłosek. Spółgłoski gdzieś umykają. Tymczasem w niestaranności wymowy można się dopatrzyć braku szacunku do drugiego człowieka. Jeśli nie zależy mi na rozmówcy, to mogę mówić byle jak, czemu towarzyszy bylejakość doboru wyrazów i budowy zdań. Brak szacunku do człowieka przejawia się także w lekceważącym stosunku do ortografii, do interpunkcji. Brak dbałości o język w rodzinie i w kontaktach z rówieśnikami przenosi się na polszczyznę publiczną, demonstrując lekceważący stosunek do słuchaczy i czytelników. Myślę, że bylejakość wymowy wynikająca z lekceważenia słuchacza sprzyja bylejakości słuchania i lekceważeniu mówiącego.

- Kto ma na to największy wpływ?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Z całą pewnością - jeśli chodzi o wymowę - największy wpływ wywiera radio i telewizja. Zwłaszcza w programach na żywo ludzie nie dbają o to, jak mówią. Trzeba też pamiętać, że czasem rozmawiają z dziennikarzem bardzo wzburzeni. W niektórych programach te emocje są nie tylko akceptowane, ale nawet rozbudzane. Dziennikarz stara się dostosować do rozmówcy. Dba, żeby jego rozmówca nie wyczuł bariery. W ten sposób do polszczyzny publicznej wdziera się język potoczny z jego niekiedy bardzo grubymi kolokwializmami. Zdaję sobie sprawę z tego, że taki styl uliczny wielu radiosłuchaczom i telewidzom bardzo się podoba. Dziennikarze to wiedzą i tak się nakręca koniunktura dla niekulturalnych zachowań. Moim zdaniem naśladowanie w mediach, w programach dla dorosłych, zachowań i stylu mówienia typowego dla nieopierzonych podrostków jest wysoce niestosowne.

- W jednym z wywiadów Pan profesor powiedział, powołując się na przykłady z publicystyki międzywojennej, że nasz język już wtedy obfitował w wulgaryzmy. Czy to znaczy, że powinniśmy je zaakceptować?

- Wulgaryzmy zawsze istniały, ale to była cecha języka mężczyzn. To, co jest nowe, powiedziałbym, że nie ogólnoświatowe, ale nasze, polskie, to pojawienie się wulgaryzmów w języku kobiet. Tu warto zwrócić uwagę na nadal zauważalne różnice między nami a krajami anglosaskimi. Tam, podobnie jak u nas, obecność pewnych wulgaryzmów i przekleństw w języku mężczyzn jest przyjęta, natomiast z kobiecością kojarzy się coś miłego, przyjemnego, pięknego. Tak też była postrzegana polska kobiecość.

Reklama

- To co się z nią stało?

- Dziewczęta chcą być takie jak chłopcy, jak mężczyźni. To nie jest dobre, a dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Pamiętam siebie jako nastolatka; też bawiły mnie wulgaryzmy tak samo jak chłopców, w których towarzystwie się obracałem. Ale dziewczęta takiego języka nie aprobowały, słysząc przekleństwa, odchodziły. Dzisiaj czasem starają się przewyższyć chłopców grubością i oryginalnością używanych wulgaryzmów. To bardzo przykre. Przecież kobiety powinny dodawać naszemu życiu miękkości, delikatności, o te elementy je wzbogacać.

- Niestaranność językowa objawia się także w powszechnym niedouczeniu w zakresie ortografii i interpunkcji. Skąd taka tendencja?

- Co do szkoły to istnieją dwie możliwości; albo nauczyciele tego nie uczą, ponieważ sami nie umieją, albo nie uczą, ponieważ uważają, że to nie jest istotne. Nieznajomości ortografii sprzyja również to, że młodzi ludzie czytają coraz mniej starannie redagowanych tekstów drukowanych. Trudno w to uwierzyć, ale nawet studenci dziennikarstwa niemal w ogóle nie czytają dzienników, nad czym boleję. Oni odpowiedzi na interesujące ich pytania szukają na różnych portalach informacyjnych, społecznościowych, panuje spontaniczność w pisaniu.

- Może więc nie warto sobie zawracać głowy tymi regułami?

- Kiedy dobra są rzadsze, to tym samym zyskują na wartości. Zapewne tysiące, a może i miliony Polaków, którzy sami popełniają najpotworniejsze błędy ortograficzne, podnieca się ogromnie, kiedy osoba będąca na świeczniku błędnie napisze jakiś wyraz. To trochę na zasadzie, że cieszą się, iż ten człowiek nie umie tego, co zna nawet mój mały Jaś.

- W jaki sposób powinniśmy rozwijać język, ubogacać go?

- Myślę, że zawsze należy zdawać sobie sprawę z tego, gdzie, kiedy, do kogo, z kim i o czym się mówi. Warto o tym pamiętać, żeby rozmawiać rozmaicie, tak jak tego wymagają okoliczności. Jeśli już musimy przeklinać, to najlepiej wtedy, kiedy nas nikt nie słyszy. Stylu urzędowego używajmy, kiedy jest na to czas i miejsce, a naukowego - na przykład odpowiadając na pytanie profesora na uniwersytecie. Chodzi o to, żeby polszczyzna była różna i mogła zaspokajać różne potrzeby. Rozmaitość środków stanowi o jej bogactwie. A bogactwo języka pomaga nam dostrzec i opisać zróżnicowaną rzeczywistość. Materialną i duchową.

2013-02-06 11:38

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co łączy imię i słowo

Niedziela Ogólnopolska 5/2024, str. 59

[ TEMATY ]

polszczyzna

Adobe Stock/Studio Graficzne "Niedzieli"

Czytania z dzisiejszej Liturgii wiele mówią o słabości, chorobie, udręce. Pokrzepienie niesie refren psalmu: „Panie, Ty leczysz złamanych na duchu”. Obok otuchy pojawia się w nim także… imiesłów przymiotnikowy.

Imiesłów (czyli łacińskie participium) kryje w swojej nazwie elementy, które tłumaczą jego naturę. Dawniej pod określeniem imion (łacińskie nomina) kryły się rzeczowniki i przymiotniki, a więc części mowy, które odmieniają się przez przypadki (nominalne). Jeśli zastanawialiśmy się kiedyś, skąd się wzięły nazwy przyimek albo zaimek, to tu właśnie prowadzi trop. Są to wyrazy, które bądź to stoją przy imieniu (np. tworzą związki z rzeczownikiem: po południu, nad rzeką, przez las), bądź zastępują imię (stąd mamy zaimki rzeczowne, przymiotne itd.). Zaimek to zresztą kalka łacińskiego określenia pronomen. Stąd mamy też w gramatyce tzw. orzeczenie imienne: jest lekarzem czy była głodna.

CZYTAJ DALEJ

Historia według Kossaka

2024-03-28 10:54

[ TEMATY ]

Materiał sponsorowany

fot. Armando Alvarado

Mało która postać historyczna odcisnęła tak mocno swój ślad w dziejach świata, i tak bardzo wpływa na wyobraźnię współczesnych ludzi, jak Napoleon. Pisano o nim książki, wiersze, kręcono filmy, ale bodaj żadne z tych dzieł nie jest tak wymowne jak obraz Wojciecha Kossaka poświęcone temu geniuszowi wojny.

Mowa, oczywiście, o powstałym w 1900 r. dziele „Bitwa pod piramidami”. Obraz mimo upływu lat nadal wywiera ogromne wrażenie na widzach, pobudzając nie tylko ich „estetyczne synapsy”, ale i zmuszając do głębszej refleksji nad dziejami okresu, który został przedstawiony na płótnie i tego, jak wpłynął Napoleon na ukształtowanie się świata. Malowidło Kossaka intryguje nie tylko widzów, ale i ekspertów, od dawna jest obiektem wnikliwych analiz wielu badaczy. Bank Pekao S.A. zaprasza do obejrzenia krótkiego filmu pt. „Okiem liryka”, który przybliża fascynującą historię tego monumentalnego płótna.

CZYTAJ DALEJ

Inauguracja Kongresu Eucharystycznego w Archidiecezji Krakowskiej

2024-03-28 15:27

[ TEMATY ]

archidiecezja krakowska

kongres eucharystyczny

Msza Krzyżma

Archidiecezja Krakowska

Mszą Świętą Krzyżma w sanktuarium św. Jana Pawła II na Białych Morzach został dziś zainaugurowany Kongres Eucharystyczny Archidiecezji Krakowskiej, którego zwieńczeniem będzie beatyfikacja ks. Michała Rapacza 15 czerwca 2024 r.

- Bardzo pragnąłem sprawować tę dzisiejszą Mszę Świętą Krzyżma razem z wami. Poprzez nią bowiem rozpoczynamy Kongres Eucharystyczny Archidiecezji Krakowskiej - mówił na początku homilii abp Marek Jędraszewski nawiązując do słów Jezusa wypowiedzianych do Apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy. Metropolita krakowski zwrócił uwagę, że wyjątkowy charakter tej Mszy św. podkreśliło poświęcenie kapłańskich stuł z symbolami kongresu. - Przez jednakowy kształt tych stuł pragniemy wyrazić naszą jedność - jedność prezbiterium Świętego Kościoła Krakowskiego - dodał arcybiskup, zaznaczając, że nie chodzi przede wszystkim o zewnętrzny i estetyczny, ale eklezjalny wymiar jedności.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję