Reklama

Niedziela w Warszawie

Na każdy temat

Trzeba umieć rysować na każdy temat. Pęknięta rura na Żoliborzu, radny zatrzymany za jazdę po spożyciu? Bardzo proszę. Ale zaraz potem trzeba pomyśleć, jak pokazać kryzys koalicji PO-PSL, wizytę Tuska w Nigerii i jądrowe pogróżki Kim Dzong Una

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kiedyś w rysunkach używał dwóch kolorów: czerni i… bieli. I taki - pozornie dwukolorowy, bez szarości - był pokazywany przez niego świat. - Było to związane z możliwościami druku - zastrzega. - Teraz w prasie obowiązuje pełny kolor i mogę sobie pozwolić na subtelności - mówi.

Jest jednym z najbardziej znanych rysowników prasowych, których nie ma zresztą w Polsce tak wielu - liczy się może kilkunastu - a jego styl jest łatwo rozpoznawalny. Terminował i zdobywał rozpoznawalność w kolejnych tytułach, a z niejednego pieca chleb jadł, więc nazbierało się tytułów przez 20 lat. „Życie Warszawy”, „Życie”, Sztandar Młodych, Stolica, Kulisy, dawny Newsweek, „Rzeczpospolita”, „Uważam Rze”, „W Sieci”, „Gazeta Polska” i „Gazeta Polska Codziennie”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Plon pracy z ostatnich lat, już z akwarelowymi subtelnościami, można obejrzeć na otwartej przed Wielkanocą i już stałej wystawie Rafała Zawistowskiego w warszawskiej Galerii Freta przy Rynku Nowego Miasta.

Uczeń Szymona

Pierwszym nauczycielem Zawistowskiego był nestor polskiego rysunku prasowego Szymon Kobyliński. - Zajął się mną, bo uznał, że mam talent, a że miałem wtedy 14 lat, musiało coś w tym być - mówi. Gdy w 1987 r., po maturze, wyjechał do Anglii, wakacje przedłużyły mu się do trzech lat, bo zapisał się do Saint Martins School of Art.

Reklama

- Wróciłem do Polski w 1990 r. Czułem, że tu jest moje miejsce, tu chcę żyć i pracować. I nadal tak jest - mówi Zawistowski. Do trzech lat studiów w Londynie dołożył dyplom - z rysunku prasowego, rzecz jasna, na wydziale grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Dlaczego akurat prasowy? - Może dlatego, że daje twórcy sporo satysfakcji i adrenaliny? - zastanawia się. - Rysowanie na gorąco gorących tematów jest szczególnie fascynujące. Ale to ciężki kawałek chleba. To duże, ale fantastyczne wyzwanie, dla artysty.

Szczególnym wyzwaniem jest praca dla dziennika, bo jest się pod presją czasu. Tygodnik nie jest tak wymagający, choć niekiedy rysunki powstają w ostatniej chwili. Daje komfort, można przemyśleć temat, spokojnie poszukać „rozwiązań”, trafić na pomysł. Z tematem do przemyślenia chodzi się kilkadziesiąt minut, albo jak ma się czas, kilka godzin. Przygotowuje się niekiedy kilka „rozwiązań”, a potem wybiera.

Pogotowie rysunkowe

Co prawda debiutował w prasie, gdy był jeszcze w liceum, ale prawdziwym wyzwaniem było regularne rysowanie dla „Życia Warszawy” jeszcze w czasie studiów na ASP. - Rysowało się na każdy temat. Od pękniętej rury na Żoliborzu po kampanię wyborczą. Siedziało się w redakcji sześć dni w tygodniu, na tzw. dyżurach rysunkowych - opowiada. - Było też pogotowie rysunkowe. Rysowało się często w domu, podjeżdżała taksówka, brała oryginał i wiozła do redakcji, gdzie czekał już skanerzysta.

Reklama

Jaki musi być dobry rysownik prasowy? Trzeba być spostrzegawczym, mieć emocjonalny stosunek do ilustrowanej rzeczywistości. Zawistowski bierze ołówek i szkicuje - pierwszy, drugi piąty, szuka klucza do tematu. Wreszcie za którymś razem wszystko zdaje się pasować. Czasem klucz znajduje się od razu, czasem trzeba szukać. Nie ma reguły.

- Rysunek musi być komunikatywny. Sam z siebie, ale musi wnosić coś do tekstu, który ma ilustrować. Najpierw widzimy rysunek, dopiero potem czytamy tekst. Dobrze, żeby po przeczytaniu rysunek miała drugą odsłonę, wzmacniał go, intrygował, zmuszał do zastanowienia. niekiedy wywoływać uśmiech, czy nawet śmiech - opowiada. Ale uśmiech nie jest celem, może być efektem. Bo to spłaszczałoby przekaz. Rysunek prasowy - samodzielny lub nie - ilustruje jakąś rzeczywistość, coś, co dzieje się w rzeczywistości, lub tez rzeczywistość symbolizuje. Rysunek prasowy żywi się i żyje tematem, konkretem, a nie czymś abstrakcyjnym. rozważaniami filozoficznymi. Czytelnika interesuje konkret, dlatego sięga po pismo. Chce przeczytać o czymś co było, dzieje się, czy po prostu jest.

Bliski kontakt z reżyserem

Reklama

Rysunek prasowy dociera do wielu osób i z niego Zawistowski jest znany. Ale jest człowiekiem orkiestra, który nie spala się tylko w rysunkowych komentarzach świata. Ilustruje książki, sporo maluje. A malarstwo otworzyło mu także drogę do teatru. Konkretnie - Teatru Witkacego w Zakopanem. Współpracuje z nim regularnie, zajmując się scenografią. - Kiedyś dyrektor Andrzej Dziuk zaprosił mnie do wystawienia w teatrze obrazów, a po wystawie zaproponował mi przygotowanie scenografii do jednej ze sztuk - mówi Zawistowski. - Pomyślałem, że to nie dla mnie. Jednak Dziuk przekonał mnie. Wcześniej w jego teatrze scenografie robił malarz Jerzy Duda-Gracz. I to ze znakomitym skutkiem.

Po pierwszej pracy („Pomroczność jasna” Davida Lindsaya-Abaire) przyszły następne i tak już od 10 lat, regularnie, mniej więcej raz na rok, pracuje w teatrze. - „Witkacy” daje dużo swobody, scenografia jest autorska, przygotowuje się ją od a do z, także kostiumy i charakteryzację, co jest wyjątkowe w polskim teatrze. Jestem w teatrze od lektury scenariusza do premiery, mam bliski kontakt z reżyserem i aktorami - zaznacza.

Z niezłym skutkiem - kto widział ten wie - skoro posypały się też nagrody m.in. za „Dzień dobry Państwu-Witkacy” na podstawie „Bezimiennego dzieła” Witkacego, czy „Barabasza” Pära Lagerkvista.

Zawistowski przedstawia

Zawistowski dał się poznać również z rysowania i malowania na żywo. Kiedyś w TVP, w programie „Jerzy Petersburski przedstawia”, potem… „Bronisław Wildstein przedstawia”. Dowiedział się wtedy, że niełatwe jest nie tylko mówienie, ale także rysowanie na żywo.

Dziś maluje i rysuje na żywo „w realu”, m.in. podczas koncertów zespołu „Teuta” braci Steczkowskich. Powstają wtedy - to robocza nazwa - obrazy koncertowe. Najczęściej, w plastyczny sposób przedstawia, opowiadane w pieśniach historie. Namalowany niedawno podczas koncertu pieśni wielkopostnych „Teuty” obraz ukrzyżowania Chrystusa pozostał, tam gdzie powstał, w jednym z kościołów na Podkarpaciu.

Co jest najtrudniejsze w dość urozmaiconej twórczości Rafała Zawistowskiego? - Terminowe otrzymanie honorarium - mówi półżartem. - A serio najbardziej skomplikowanym, czasochłonnym i największym przedsięwzięciem jest scenografia teatralna. Jej przygotowanie, zaprojektowanie kostiumów itp. trwa wiele tygodni. Elementów, które muszą ze sobą współgrać jest sporo. W porównaniu z teatrem satyra, rysunek prasowy to czysta przyjemność.

2013-04-23 14:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Ekstaza św. Franciszka” El Greco od poniedziałku na Zamku Królewskim w Warszawie

[ TEMATY ]

sztuka

malarstwo

pl.wikipedia.org

Od 16 września do 31 października br. dzieło hiszpańskiego malarza El Greco „Ekstaza św. Franciszka”, znajdujące się z zbiorach Muzeum Diecezjalnego w Siedlcach będzie prezentowane na Zamku Królewskim w Warszawie w ramach wystawy „Galeria jednego obrazu”. 11 września w asyście policji i pod nadzorem konserwatorów, obraz po raz pierwszy po dziesięciu latach od udostępnienia go zwiedzającym, opuścił siedleckie Muzeum Diecezjalne.

Przed wyjazdem z Siedlec obraz został poddany został ekspertyzie, której dokonali konserwatorzy dzieł sztuki: Magdalena Rogowska oraz Tomasz Buźniak - główny konserwator dzieł sztuki Zamku Królewskiego w Warszawie. – Jesteśmy w Siedlcach, aby dopełnić wszystkich formalności związanych z transportem dzieła sztuki. Musieliśmy dokonać opisu „zachowania” obrazu oraz wykonać zdjęcia dokumentujące stan dzieła. W takich sytuacjach należy także nadzorować pakowanie i transport - wyjaśniali konserwatorzy.
CZYTAJ DALEJ

Św. Andrzej Dung-Lac

[ TEMATY ]

święci

pl.wikipedia.org

Pierwsi misjonarze przybyli do Wietnamu w XVI wieku. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh Manga w latach 1820-40. Andrzej Dung-Lac, który reprezentuje wietnamskich męczenników, urodził się jako Dung An Tran około 1795 r. w biednej pogańskiej rodzinie na północy Wietnamu. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Przez trzy lata uczył się od niego chrześcijańskiej wiary. Wkrótce przyjął chrzest i imię Andrzej. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Został wysłany także na studia teologiczne. 15 marca 1823 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jako kapłan w parafii Ke-Dam nieustannie głosił słowo Boże. W 1835 r. został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano, tym razem wspólnie z innym kapłanem Piotrem Thi. Obaj zostali zwolnieni z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Po raz trzeci aresztowano ich po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi.Tam przeszli okrutne tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Oprac. na podstawie: www.brewiarz.pl
CZYTAJ DALEJ

Króluj nam Chryste!

2024-11-24 20:12

Małgorzata Pabis

    W bazylice Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach w niedzielę 24 listopada uroczyście wspominano 8. rocznicę proklamacji Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, która miała miejsce w tym miejscu 19 listopada 2016 roku, na zakończenie Roku Miłosierdzia.

    Mszy świętej sprawowanej w samo południe przewodniczył i homilię wygłosił bp Jan Zając, kustosz honorowy Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję