Reklama

Polityka

„Szczególna troska” o najważniejszy samolot

Niedziela Ogólnopolska 22/2013, str. 34-35

[ TEMATY ]

katastrofa

katastrofa smoleńska

Domink Różański

Marcin Gugulski - dziennikarz, analityk, radny, rzecznik prasowy rządu Jana Olszewskiego, członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, w latach 2006-2010 pracownik Służby Kontrwywiadu Wojskowego

Marcin Gugulski - dziennikarz, analityk, radny, rzecznik prasowy rządu Jana Olszewskiego, członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, w latach 2006-2010 pracownik Służby Kontrwywiadu Wojskowego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Wydaje się, że opracowany przez Parlamentarny Zespół pod kierunkiem Antoniego Macierewicza tzw. trzeci raport smoleński przeszedł bez echa, nie wywołał polemik, a co najwyżej drobne uszczypliwości. Jak Pan sądzi, dlaczego?

MARCIN GUGULSKI: – Być może dlatego, że kolejne wyniki badań Zespołu są coraz trudniejsze do podważenia.

– I coraz lepiej udokumentowane?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Tak. Maciej Lasek, przewodniczący zespołu powołanego w przeddzień ogłoszenia naszego raportu przez premiera specjalnie do wyjaśniania opinii publicznej materiałów dotyczących katastrofy smoleńskiej, początkowo pozwolił sobie tylko na ogólnikową konkluzję, że wszystko poza raportem Millera jest nic niewarte... Nie podjął rzeczowej polemiki, jedynie ją zapowiedział.

– Tymczasem mija miesiąc (rozmawiamy na początku maja) i nic się nie dzieje...

– Jestem przekonany, że gdyby w naszym dokumencie były istotne nieścisłości lub błędne interpretacje faktów, to natychmiast zostałoby to z całą brutalnością wytknięte. Nie mam wątpliwości, że w otoczeniu p. Laska nie brak ludzi, którzy potrafiliby to zręcznie zrobić. Nikt do tej pory tego nie spróbował.

– Szczególnie zastanawiający jest brak polemiki z treścią przygotowanego przez Pana rozdziału o nieprawidłowościach związanych z remontem Tu-154M nr 101, który niemal tuż po remoncie rozbija się w katastrofie pod Smoleńskiem. Dlaczego krytycy zignorowali ten nowy, dość szczegółowo rozbudowany wątek?

– To mnie nie dziwi. Wskazane nieprawidłowości w związku z remontem samolotu – a jest ich sporo – są dokładnie udokumentowane, o czym świadczy choćby liczba szczegółowych przypisów źródłowych. W moim rozdziale na każde 60 wyrazów przypada średnio jeden przypis. Niezbyt poważnie brzmi tłumaczenie się p. Laska, że jego zespół nie może podjąć polemiki z tezami naszego raportu z powodu braku dostępu do dokumentów i źródeł, na które się powołujemy. Jak dotąd jedyną próbą polemiki była podana przez PAP wypowiedź wiceprezesa Bumaru, p. Marcina Idzika, który jest niewątpliwie osobą kompetentną w tej sprawie, ponieważ wtedy, kiedy przygotowywano i rozstrzygano przetarg na remont samolotu, był ważnym urzędnikiem w resorcie obrony narodowej, a potem także wiceministrem odpowiedzialnym za uzbrojenie i modernizację. Jego wypowiedź można by więc potraktować także jako próbę samoobrony.

– Tylko próbę, a nie skuteczne odparcie konkretnych zarzutów?

– Tak sądzę. Gdy np. wiceminister Idzik mówi, że zakres remontu był dokładnie taki, jaki uzgodniono z Dowództwem Sił Powietrznych, to mija się z prawdą albo usiłuje ją ukryć. W raporcie przytaczam przecież konkretne pisma (z datami), świadczące o tym, że DSP (i śp. gen. Andrzej Błasik osobiście) występowało do MON o wykonanie w ramach planowanego remontu m.in. „systemu obrony biernej samolotu, tzn. wyrzutników środków zakłóceń pasywnych...”, który by mógł zabezpieczać przed rażeniem „kierowanymi pociskami rakietowymi z termicznymi oraz radiolokacyjnymi głowicami samonaprowadzającymi, w szczególności podczas jego startu lub lądowania”. Minister Bogdan Klich kategorycznie odrzucił te wnioski, więc każdy, kto mówi o ich uzgodnieniu z DSP, manipuluje opinią publiczną. Są konkretne dokumenty potwierdzające te fakty i wiadomo, że znał je również pan Idzik.

– Jakim cudem Pan do nich dotarł?

– Posłowie i senatorowie z Zespołu Parlamentarnego mają swoje źródła informacji. Ja też przeprowadziłem pewne czynności informacyjno-analityczne, polegające na uzyskiwaniu, gromadzeniu, analizowaniu, przetwarzaniu i przekazywaniu Zespołowi uzyskanych informacji... Każdy dziennikarz codziennie wykonuje takie czynności. Niejeden raz na tej drodze do prawdy stawałem przed barierą nie do przekroczenia. Cytuję pisma, w których MON zwraca się do pewnych instytucji (np. Służby Wywiadu Wojskowego) o pilne przekazanie informacji dotyczących rosyjskiej firmy, której ma być powierzony remont samolotu. I dalej ani rusz... Odpowiedzi na te pisma nie znam, nie dlatego, że ich nie było, lecz zapewne dlatego, że miały klauzulę niejawności.

– W swym opracowaniu cytuje Pan także niełatwo dostępne dokumenty rosyjskie.

– Tak. Przywołuję kilka rosyjskich dokumentów niecytowanych dotychczas w powszechnie dostępnym piśmiennictwie polskim, choć fragmenty kluczowego z nich są i były dostępne w Internecie. Chodzi o Dekret nr 64s prezydenta Federacji Rosyjskiej, który był podstawą prawną działań zmierzających do tego, żeby polsko-rosyjskie relacje dotyczące kwestii uzbrojenia oraz remontów i modernizacji sprzętu odbywały się pod ściślejszą niż dotąd kontrolą Federalnej Służby Współpracy Wojskowo-Technicznej (instytucji przykrywkowej dla rosyjskiego wywiadu). Efektem było powierzenie remontu samolotu tym, a nie innym firmom...

– Stąd wniosek, że rosyjskie tajne służby precyzyjnie sterowały polskim przetargiem?

– Na to wygląda. Dekret nr 64s ma tę właściwość, że jego publikowane fragmenty składają się tylko z art. 1, 3, 4 i 5, a literka „s” świadczy o tym, że zawiera także niejawną treść. Nie wiem, jak brzmi art. 2, ale sądząc po skutkach, można przypuszczać, że zapisano w nim m.in. „czarną listę” państw, które ze względu na swą współpracę wojskowo-techniczną z Gruzją są przedmiotem szczególnej „troski” rosyjskich ministerstw i służb. Tyle można dziś na ten temat powiedzieć.

– Można? A wie Pan więcej?

– Nie twierdzę, że dysponowałem kompletnym materiałem dowodowym. Tylko Pan Bóg zawsze wie wszystko o wszystkim. Może jakiś młody adept matematyki mógłby naiwnie powiedzieć, że o obiekcie swych analiz wie „wszystko”. Badaczom bytów realnych zdarza się to rzadziej. Historyk lub dziennikarz często musi wstrzymać dalsze poszukiwania i opublikować dotychczasowe wyniki oraz wnioski, by umożliwić poddanie ich fachowej krytyce...

– Czy może Pan powiedzieć, że o tej badanej przez siebie sprawie wie Pan wystarczająco dużo, by formułować pewne wnioski i sugestie dotyczące nieczystej gry politycznej stanowiącej tło katastrofy smoleńskiej?

– W moim opracowaniu nie analizuję gier politycznych, lecz te działania i zaniechania przedstawicieli władz Polski i Rosji, których świadectwem są przytaczane w raporcie dokumenty. Poczynionych ustaleń faktograficznych nikt nie podważa, natomiast analiza i interpretacja zebranego materiału podlega, rzecz jasna, ocenom. Z położonych na stole dokumentów każdy może wyciągnąć własne wnioski. Chętnie się z nimi zapoznam. Jeżeli kiedyś pojawią się gdzieś dokumenty stawiające te zdarzenia w zupełnie innym świetle, to z pokorą zrewiduję swoje dzisiejsze konkluzje. To oczywiste.

– A tymczasem na podstawie przedstawionej przez Pana analizy dokumentów można dojść do wniosku, że przetarg na remont tego najważniejszego w Polsce samolotu był ustawiony?

– Można to tak streścić. Tyle że taka ocena pomniejsza wagę zdarzenia. O ustawionych przetargach mówi się wtedy, gdy w grę wchodzą jedynie czyjeś nieczyste interesy ekonomiczne.

– Tu raczej wykluczone?

– W raporcie mamy analizę pułkowników Andrzeja Kowalskiego i Jerzego Kicińskiego, którzy w swojej kontrwywiadowczej ocenie działań służb specjalnych w związku z remontem Tu-154M także tę wersję rozpatrują, jako jedną z dwu tzw. hipotez głównych. Tak, być może wchodziły tu w grę także pewne interesy biznesowe, zmowa urzędników i firm w celu przechwycenia kontraktu. Po polskiej stronie była rywalizacja między Bumarem – który do tej pory realizował podobne remonty przy pomocy współpracujących z nim rosyjskich firm – a m.in. konsorcjum firm MAW Telecom i Polit Elektronik, które ten przetarg wygrało dla zakładów „Aviakor” z Samary. Należy też analizować fakty pozwalające ocenić drugą z hipotez głównych: motywem działań było umożliwienie rosyjskim służbom specjalnym dostępu w trakcie remontu do polskiego samolotu przewożącego najważniejsze osoby w państwie.

– A to raczej niewykluczone?

– Tak, choć w tej części opracowania ustalenia faktograficzne są mniej obfite. Wiadomo, że z udziałem MON były podejmowane decyzje określające, ile pieniędzy przeznaczyć na pobyt w Rosji oficerów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, obserwujących przebieg remontu.

– I na to znacząco poskąpiono pieniędzy...?

– Tak. Wyasygnowano ich jedynie tyle, by starczyło na jednorazowy pobyt w Samarze jednego oficera. A samolot nie był przecież remontowany tylko tam, bo silniki wymontowano i remontowano gdzie indziej... Nawet w samej Samarze jeden oficer nie był w stanie wszystkiego dopilnować. Tymczasem wiceminister Idzik w swej próbie polemiki twierdzi, że ten oficer cały czas był przy samolocie...

– Mieszkał w nim i spał?

– Według mojej wiedzy, ten oficer nie spał w samolocie, choć nie wątpię, że w ramach stworzonych mu możliwości starał się zrobić, co mógł. Problem polega na tym, że nie mógł kontrolować, a nawet nie mógł obserwować wszystkiego, co robiono przy samolocie i jego silnikach.

– Z Pana analizy generalnie wynika, że strona polska, czyli MON, najogólniej mówiąc, dość lekko podeszła do kwestii tego remontu.

– Nie tylko lekko i nie tylko MON. W konkluzji pytam też o zakres odpowiedzialności właściwych szefów służb specjalnych i innych osób odpowiedzialnych za rzetelność prowadzonych postępowań oraz za wykrywanie i eliminowanie zagrożeń dla bezpieczeństwa konkretnych ludzi i sprzętu wojskowego.

– Co im Pan zarzuca?

Reklama

– Niemal każdy akapit mógłby się kończyć wnioskiem, że wymienione sprawy oraz ustalone fakty powinny być szczegółowo zbadane przez sejmową Komisję Obrony Narodowej lub Komisję ds. Służb Specjalnych oraz inne kompetentne organa państwa, w tym prokuraturę. Konkluzja może być jedynie taka, że w latach 2008-2010 doszło do rażącego niedopełnienia obowiązków przez przedstawicieli rządu, zwłaszcza przez MON, a być może także przez inne służby państwowe. Prawnicza konkretyzacja tej konkluzji i jej ewentualne przełożenie na język paragrafów kodeksu karnego to już nie moje zadanie.

– Jednak w swym opracowaniu nie unika Pan ostrych i jednoznacznych ocen w rodzaju: „O wyniku polskiego przetargu faktycznie zadecydowały władze państwowe Rosji”.

– Jeżeli w trakcie trwających w Polsce czynności, mających doprowadzić do wyboru wykonawcy remontu polskiego samolotu, prezydent Federacji Rosyjskiej wydaje specjalny dekret, który staje się podstawą prac federalnej służby kontrolującej tego typu remonty, to sprawa jest poważna. Widać, jak istotną dla Rosji sprawą był remont akurat tego polskiego samolotu. Moskwa dopilnowała, by znalazł się on w rękach odpowiedniej firmy. Upoważniono jeden tylko zakład w Rosji do prowadzenia rozmów, negocjacji, udziału w postępowaniu przetargowym i przyjęcia polskiego zlecenia na remont.

– Strona polska stanęła pod murem, bez zapasowego wyjścia?

– Polska komisja przetargowa działająca przy MON mogła wybrać innego wykonawcę, ale on by tego remontu nie wykonał... Wszystkie zainteresowane strony były tego świadome. Wszelkie działania polskich władz były więc tylko żyrowaniem podjętych przez kogoś innego decyzji.

– W ten sposób można niejako uniewinnić stronę polską.

– Nie można. W analizie pułkowników Kowalskiego i Kicińskiego stawia się kropkę nad „i”: skoro wcześniej – zanim pojawiła się konieczność remontu – nie podjęto i nie zrealizowano decyzji o zastąpieniu poradzieckich maszyn flotą samolotów będących poza zasięgiem Rosjan, to już wtedy sprawa była przegrana. Wiadomo było, że te poradzieckie Tu-154M, które można remontować tylko w Rosji, będą dla nas problemem.

– I w końcu samolot został bardzo źle wyremontowany...

– Pan wiceminister Idzik twierdzi, że 36. splt był wyjątkowo zadowolony z jakości remontu. To po prostu nieprawda. Świadczą o tym sporządzane w 36. splt protokoły reklamacyjne oraz m.in. cytowana w naszym raporcie po raz pierwszy notatka dyrektora departamentu kontroli zakładów „Aviakor” w Samarze – Iwana Markowa, wyliczająca liczne usterki, które się pojawiły po remoncie... Wzrost liczby incydentów lotniczych z udziałem Tu-154M w pierwszym kwartale 2010 r. w porównaniu z pierwszym kwartałem 2009 – wyniósł aż 250 proc.

– Krytycy badań Zespołu Parlamentarnego z przekąsem mówią, że skoro usterki, to może jednak nie zamach...

– W swoim opracowaniu nie wypowiadam się na temat przyczyn katastrofy, bo to leżało poza horyzontem czasowym moich badań. Na ten temat trwają szeroko zakrojone prace współpracujących z Zespołem Parlamentarnym wysokiej klasy naukowców, których wyniki są stale weryfikowane, potwierdzane i coraz obficiej udokumentowane. Sporządzony przeze mnie opis wydarzeń towarzyszących remontowi samolotu Tu-154M nr 101 jest tylko małą cząstką tych badań. Małą, ale chyba sporo mówiącą o Polsce i Rosji oraz o tym, co działo i dzieje się między tymi dwoma państwami...

Marcin Gugulski – dziennikarz, analityk, radny, rzecznik prasowy rządu Jana Olszewskiego, członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI, w latach 2006-2010 pracownik Służby Kontrwywiadu Wojskowego

2013-05-27 14:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Obchody 12. rocznicy katastrofy smoleńskiej na Jasnej Górze

[ TEMATY ]

Smoleńsk

katastrofa smoleńska

BPJG

Z udziałem przedstawicieli władz państwowych i samorządowych w przededniu 12. rocznicy na Jasnej Górze sprawowana była Msza św. za dusze śp. pary prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich i wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. oraz za zamordowanych przez Sowietów w Lesie Katyńskim w 1940 r. Złożono kwiaty przed Epitafium Smoleńskim.

W uroczystościach na Jasnej Górze udział wzięli m.in. Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, Szymon Giżyński, wiceminister kultury, wojewoda śląski Jarosław Wieczorek i marszałek województwa Jakub Chełstowski. Organizatorką uroczystości była Jadwiga Wiśniewska, poseł do Parlamentu Europejskiego.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Rycerze Kolumba podsumowali peregrynację ikony św. Józefa i inicjatywę pro-life

2024-04-30 09:21

[ TEMATY ]

Rycerze Kolumba

Rycerze Kolumba

Uroczystą Mszą świętą pod przewodnictwem biskupa kaliskiego Damiana Bryla sprawowaną w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu Rycerze Kolumba podsumowali trwającą niemal dwa lata peregrynację ikon św. Józefa. Inicjatywa ta była jedną z najważniejszych, jaką wspólnota Rycerzy realizowała w Polsce w ostatnim czasie.

„Boże Ojcostwo odkrywamy także przez tego, który ma szczególne miejsce w posłannictwie Jezusa, a mianowicie przez św. Józefa” – powiedział bp Bryl w czasie homilii. Podkreślając szczególną cechę kaliskiego wizerunku Świętej Rodziny, wskazał, jak tę bliskość ukazał jego autor. „Twarz św. Józefa jest taka sama jak twarz Boga Ojca (...): Józef w swoim ojcostwie objawia nam ojcostwo Boga” – dodał i zobowiązał Rycerzy do dojrzałego rodzicielstwa, do którego „zaprasza mężczyzn” łaskami słynący obraz czczony w Sanktuarium w Kaliszu.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję