Reklama

Kościół

Fundacja Świętego Józefa

Telefon wsparcia "Siostry dla Skrzywdzonych" wykorzystaniem seksualnym

Jak działa telefon "Siostry dla Skrzywdzonych" wykorzystaniem seksualnym w Kościele? Czego potrzebują osoby skrzywdzone? Czy kontakt z nimi zmienia postrzeganie Boga? Na te pytania odpowiada s. Scholastyka Iwańska, albertynka, towarzysząca osobom skrzywdzonym, którzy doświadczyli krzywdy we wspólnocie Kościoła.

2024-11-27 16:23

[ TEMATY ]

Fundacja Świętego Józefa

Siostry dla Skrzywdzonych

Karol Porwich/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Fundacja Świętego Józefa: Czym zajmujesz się na co dzień?

S. Scholastyka Iwańska, albertynka : Moim głównym zajęciem jest praca w Fundacji Po pierwsze CZŁOWIEK, która jest prowadzona przez Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim, do którego należę. Zajmuję się pomocą kobietom, które wychodzą z kryzysu bezdomności i przebywają w tzw. mieszkaniach treningowych, gdzie nabywają umiejętności, sił i poczucia własnej wartości i godności w drodze powrotu do społeczeństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jesteś też zaangażowana we współpracę z Fundacją Świętego Józefa. Czym się zajmujesz?

Reklama

- Angażuję się między innymi w dyżury telefonu wsparcia Siostry dla Skrzywdzonych, spotykam się z tymi, którzy doświadczyli krzywdy we wspólnocie Kościoła, staram się wspierać, być, słuchać. Miałam również okazję wziąć udział w rekolekcjach dla Osób Skrzywdzonych. Moja praca polega na siostrzanym towarzyszeniu. Są w nim elementy psychologii - z racji na to, że jestem psychologiem - jednak nie prowadzę terapii, ale posiadana wiedza i doświadczenie w pracy z ludźmi są bardzo pomocne. Choć niektóre spotkania zdecydowanie wymykają się z obszaru psychologii.

Praca z bezdomnymi wiąże się z charyzmatem albertyńskim. Jak jednak zaczęłaś pomagać osobom skrzywdzonym w Kościele?

- Jakiś czas temu na spotkaniu Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Żeńskich pojawił się temat potrzeby obecności sióstr zakonnych w systemie ochrony dzieci i młodzieży. Z tą inicjatywą wyszła Fundacja Świętego Józefa. Moja przełożona generalna zapytała, czy miałabym gotowość włączyć się w taką pomoc. Potrzebowałam nieco czasu, by przemyśleć to zaproszenie do świata osób dotkniętych. Zdawałam sobie sprawę - na tyle, na ile mogłam w tamtym czasie - że w towarzyszenie Osobom, które doświadczyły takiej krzywdy, wpisana jest szczególna uważności i troska. Gdy czas na podjęcie decyzji się zbliżał - można powiedzieć, że opatrznościowo - przyszła do mnie Osoba Skrzywdzona. Rozmowa z nią, spotkanie z jej bólem, dezorientacją, potrzebą obecności człowieka otworzyły we mnie zgodę na włączenia się w inicjatywę Fundacji św. Józefa. W charyzmat albertyński wpisane jest towarzyszenie osobom, które są marginalizowane, odsuwane i niechciane, odrzucone, czy uciekające ze swoich środowisk (przemocowych, dysfunkcyjnych itp.) w celu ratowania siebie. Ubóstwo to nie tylko brak zasobów materialnych. To także skutek bycia okradzionym z wiary w dobro, z poczucia bezpieczeństwa, z prawa do wsparcia, wysłuchania, z relacji z innymi, z niewinności.

Reklama

Od początku angażowałaś się w telefon wsparcia Siostry dla Skrzywdzonych. Jakie doświadczenie wiążą się z tym zaangażowaniem?

- Od początku były to mocne rozmowy, nie było jakiejś rozgrzewki, gradacji ciężaru tematu. Dzwoniły osoby, które potrzebowały porozmawiać, o tym, co się wydarzyło; i to porozmawiać z kobietą. Może w społeczeństwie siostra zakonna kojarzy się dość wiarygodnie i pozytywnie? Nie wiem. Może dlatego, że w środowisku Kościoła np. w przyjmowaniu zgłoszeń przeważają mężczyźni i Osoba Skrzywdzona potrzebuje takiej „kobiecej równowagi”.

Wracając do telefonu: są to rozmowy, które angażują mnie i emocjonalnie i intelektualnie i duchowo. Wiążą się z poczuciem, że ktoś w zaufaniu opowiada mi historię, która mogła totalnie zdominować jego życie, wpłynąć na wszystko, co wydarzało się później. To dla mnie udział w czymś ważnym. I to, co dla mnie też istotne, w działaniu telefonu nie chodzi o to, ile tych telefonów odbiorę. Ich liczenie, tworzenie statystyk to takie nieco „światowe myślenie”, kalkulacja i pokusa uznania zjawiska za istotne bądź nieistotne statystycznie. Liczy się to, że choćby jedna, dwie czy trzy osoby zadzwoniły i skorzystały z tego, dało im to impuls do zadbania o siebie, a może rozpoczęło drogę zdrowienia.

W telefonie Siostry dla Skrzywdzonych dyżuruje kilka sióstr, co tydzień przy telefonie czeka inna zakonnica.

Reklama

- Ten dyżur ma swoją specyfikę; nie jesteśmy anonimowe. Publicznie podana jest informacja jaka siostra tego wieczoru odbiera telefon. Na stronie Fundacji św. Józefa: fsj.org.pl/siostry-dla-skrzywdzonych/ znajdują się informacje o każdej dyżurującej siostrze. Dlatego osoba, która zmaga się z podjęciem decyzji, czy zadzwonić, ma możliwość sprawdzenia, kto danego dnia odbierze połączenie. To może ułatwić dialog. Dzwoniący nie ma obowiązku przedstawienia się, mówi tyle ile chce i ile może w tym momencie swojego życia. Natomiast my nie jesteśmy anonimowe. Jest podane nasze imię, nazwisko, przynależność do konkretnego zakonu czy zgromadzenia, obszar w jakim pracujemy, czy to, co się wpisuje w nasze kompetencje.

Jakie tematy poruszają dzwoniący? Czy chcą się wygadać? Szukają konkretnej pomocy?

- Z mojego doświadczenia wynika, że większość dzwoniących ma potrzebę wygadania się. Zdarzyło się, że ktoś zadzwonił, powiedział naprawdę niewiele zdań, ale zakończył to stwierdzeniem: „pierwszy raz mówię to na głos”. Po czym się rozłączył. W obliczu takiej sytuacji ja nic więcej nie mogę zrobić, poza zgodą na to, że ktoś postanowił akurat tego dnia zadzwonić i powiedzieć o tym na głos w mojej obecności. Pozornie wydawać się może, że to niewiele, ale dla dzwoniącego to mógł być prawdziwie krok milowy.

Spotkałaś się z jakimiś oskarżeniami lub atakami? Obwinianiem Ciebie za to, czego ktoś doświadczył w Kościele?

- Jeszcze mi się to nie zdarzyło. Może póki co jestem oszczędzana? Ale zdaję sobie sprawę z tego, że i ja kiedyś mogę zostać tą osobą, która usłyszy czyjś ból, słuszną złość, rozpacz i że odczuję ciężar tych emocji.

Czy masz poczucie, że już za dużo mówimy o tym problemie w Kościele?

Reklama

- Pierwsza myśl, jaka mi przychodzi do głowy, to kwestia wrażliwości na temat. My, którzy spotykamy się z Osobami Skrzywdzonymi, czujemy, że trzeba działać. Przeczytanie czy usłyszenie o historii takiej osoby ma duże oddziaływanie, ale spotkanie z tym konkretnym człowiekiem twarzą w twarz naprawdę zmienia perspektywę, wytrąca niektóre narzędzia obronne, kruszy ugruntowane przekonania i mobilizuje do tego, żeby zapobiec takim dramatom, bo tych, które już się wydarzyły nie umiemy cofnąć.

Ktoś, kto w Kościele nie spotkał Osoby Skrzywdzonej, może nie mieć świadomości, jak wielka jest to rana, jak głęboka krzywda, jak mocno zachwiane przekonanie o tym, co prawdziwe, a co nie, co dobre, a co krzywdzące.

Myślę, albo bardziej mam nadzieję, że te grupy w Kościele, które twierdzą, że już za dużo o tym mówimy, nie mają złej woli. Po prostu z różnych powodów nie mają gotowości do wysłuchania osób skrzywdzonych, być może nie doświadczyli „z bliska” tego dramatu. Spotkałam i takie osoby, które chcąc bronić instytucji Kościoła - jako bardzo ważnego odnośnika do ich poczucia tożsamości - nie są gotowi na przyjęcie faktu niedoskonałości wspólnoty przejawiającej się między innymi w stosowaniu przemocy seksualnej. A prawdą jest, że Osoby Skrzywdzone to nasi bracia i siostry, współtworzący Wspólnotę Kościoła. Nie są poza nią. Tworzą mistyczne Ciało Chrystusa wraz z nami.

Reklama

Może też być tak, że osoby, bardzo wrażliwe, nie są w stanie udźwignąć tak trudnych historii. Nie każdy może być ratownikiem medycznym! Ale każdy może reagować, gdy ma miejsce zdarzenie zagrażające życiu lub zdrowiu. Zasadniczym pytaniem staje się to, czy moją reakcją w konfrontacji z historią krzywdy seksualnej we wspólnocie Kościoła będzie zaprzeczenie, wyparcie, czy stwierdzenie, że to wydarzenie mogło mieć miejsce, a może nie miało miejsca, tyle że ja nie mam takich zasobów, aby wspierać, słuchać, rozeznawać. Ale to, co mam to możliwość udzielenia pomocy poprzez skierowanie do ludzi kompetentnych, przygotowanych, zdolnych do udzielania odpowiedniego wsparcia.

Czy masz poczucie, że Twoje zaangażowanie coś zmienia?

- Myślę o konkretnych osobach, konkretnych twarzach i historiach. Staram się po prostu być obecna na tyle na ile umiem i mogę, jeśli ktoś tego potrzebuje. Gdy dostaję komunikat zwrotny, że komuś to pomogło, że ktoś mógł się wygadać, to jest to dla mnie potwierdzenie, że jestem na swoim miejscu.

Nie chodzi o robienie ogromnych rzeczy lub zajmowanie się tym, na czym się nie znam. Chodzi o obecność, poświęcony czas, o towarzyszenie, które jest patrzeniem, w którą stronę ktoś idzie, bycie obok tej osoby, czasami zasugerowanie drobnej korekty, zwrócenie uwagi na niedostrzegany szczegół lub pokazanie osób, które są bardziej kompetentne do pomocy w innych obszarach.

Myślę, że nie zmienimy wszystkiego regulacjami prawnymi i nowymi kodeksami. To też jest ogromnie ważne, ale wszystko zaczyna się od spotkania jeden na jeden. Dzięki temu można troszeczkę wypierać złe doświadczenie Kościoła tym dobrym, jako wspólnoty, w której jest przestrzeń na uzdrowienie. To przypominanie, że Pan Bóg nie zapomina o osobie, która z powodu krzywdy nie uczestniczy w liturgii, nie chodzi do kościoła. Osoby Skrzywdzone nie są poza Wspólnotą Kościoła.

Jak spotkania z osobami skrzywdzonymi wpłynęły na Twoją relację do Boga? Czy miałaś do Niego żal, że dopuścił do takich dramatów w Kościele?

Reklama

- To bardzo trudne pytanie!

Wydaje mi się, że bardziej miałam złość na konkretne osoby, które dopuszczały się krzywd wobec dzieci Kościoła, dzieci Pana Boga. Mam takie przekonanie, że On też cierpi z tymi osobami.

Jestem w stanie mówić o swojej niezgodzie na niektóre utrwalone narracje w Kościele, na wypowiedzi biskupów, prezbiterów, sióstr, osób świeckich, które wpisują się w poczucie bycia celem ataku na Kościół. Nie po to, aby punktować, ale dlatego, że czuję odpowiedzialność za Wspólnotę Kościoła, że tę wspólnotę kocham i współtworzę.

Osoby skrzywdzone uczą mnie, jak one przeżywają Pana Boga po takim doświadczeniem. Ich reakcje są różne, ale ogromnie porusza mnie i wzrusza to, kiedy szukają Boga, nie przypisują Mu złych intencji ani obojętności. I skutecznie uczą dostrzegania Boga w nich.

Trwać przy Bogu mimo takiej dramatu to wielkie świadectwo.

- Zaangażowani w system pomocy są gotowi spotykać się z Osobami Skrzywdzonymi. Są miejsca, gdzie zawsze będziemy na nich czekać. Wiem, że czasem, w małych miejscowościach, trudno znaleźć inny kościół i miejsce do spotkania. Są organizowane rekolekcje dla osób, które doświadczyły krzywdy przemocy seksualnej. Robi je Fundacja Składek w Żarach. Byłam na takich rekolekcjach i doświadczyłam prawdziwego Wieczernika. Były tam osoby, które prawdziwie kochają Kościół, nie są przymuszone do tego. To ludzie, którzy cały czas starają się o relację z Bogiem, choć tak po ludzku patrząc powinni się odwrócić na pięcie i odejść. Ucieka się od miejsca, które jest niebezpieczne. A oni bardzo tęsknią za Panem Bogiem, za wspólnotą, za podważonym poczuciem przynależności.

Rozmawiał Dariusz Dudek, Fundacja Św. Józefa.

Ocena: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Światło dla dzieci w Rwandzie. Siostra Pia o posłudze wśród niewidomych

2024-11-29 19:17

[ TEMATY ]

dzieci

niewidomi

RWANDA

Siostra Pia

Archiwum s. Pii/Vatican News

Siostra Pia Gumińska z Ośrodka szkolno-wychowawczego dla niewidomych dzieci w Rwandzie.

Siostra Pia Gumińska z Ośrodka szkolno-wychowawczego dla niewidomych dzieci w Rwandzie.

"Wdzięczność, ciekawość, otwartość i radość z najdrobniejszych rzeczy" - tak bożą miłość ujawniającą się w podopiecznych opisuje siostra Pia Gumińska z Ośrodka szkolno-wychowawczego dla niewidomych dzieci w Rwandzie.

Zamieszkana przez 14 milionów mieszkańców Rwanda jest miejscem znanym z niezwykłych wydarzeń z początku lat 80. Wtedy młodym dziewczętom w Kibeho objawiła się Matka Boża. Objawienia zostały oficjalnie uznane przez Kościół katolicki. Przybywają tu pielgrzymi z całego świata. Tam też nieopodal, mieści się ośrodek szkolno-wychowawczy dla niewidomych, prowadzony przez polskie Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. Powstał w 2008 roku. W 2009 roku rozpoczęła działalność szkoła podstawowa jako pierwsza dla osób niewidomych w całej Rwandzie. Jest tu też gimnazjum i szkoła średnia profilowana. W tym roku w ośrodku uczy się 185 dzieci. Personel stanowią dwie siostry z Polski, jedna z Kenii, trzy siostry Rwandyjki, a także wielu pracowników świeckich.
CZYTAJ DALEJ

Mucha o organizowaniu religii w szkołach: jesteśmy zdeterminowani do wprowadzenia zmiany

2024-11-29 11:42

[ TEMATY ]

religia

religia w szkołach

Adobe Stock

Badania społeczne pokazują, że ludzie chcą zmniejszenia wymiaru godzin lekcji religii. Jako ministerstwo jesteśmy zdeterminowani do wprowadzenia tej zmiany - powiedziała w piątek wiceszefowa MEN Joanna Mucha. Wyraziła nadzieję, że w tej sprawie uda się osiągnąć porozumienie ze stroną kościelną.

W czwartek w resorcie edukacji odbyło się drugie posiedzenie Podkomisji ds. religii w szkole, powołanej przez Komisję Wspólną Przedstawicieli Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i Konferencji Episkopatu Polski (KEP) ws. zmian w rozporządzeniu MEN w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach.
CZYTAJ DALEJ

Pan Tadeusz na Adwent

2024-11-30 13:14

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Kiedy przechodziłam kilka dni temu obok znanej księgarni w Warszawie, dostrzegłam przez szybę okładkę dużego formatu: na bordowym tle wyryty napis: „PAN TADEUSZ”, i „rzuciłam się na nią”, myśląc, że to nowe wydanie epopei Adama Mickiewicza, które oczywiście przyda mi się do kolekcji w domowej bibliotece. Gdy jednak weszłam do środka, zobaczyłam, że jest to kalendarz na rok 2025 z rysunkami znanego twórcy epoki romantyzmu Michała Elwiro Andriollego, wydany przez Wydawnictwo Biały Kruk w serii: „lektury skreślone”. Pomysł naprawdę doskonały! Dlaczego? Niech Państwo ocenią sami.

Otwieram STYCZEŃ, a tam przepiękna, czarnobiała rycina, na której widać filigranową Zosię w długiej sukni z falbanami oraz „młodego panka” -Tadeusza - wchodzącego do komnaty dworku w Soplicowie. Pod grafiką widnieje podpis - fragment pierwszej Księgi „Pana Tadeusza”: „Nim spostrzegł się, wleciała przez okno, świecąca, /Nagła, cicha i lekka, jak światłość miesiąca. / Nucąc chwyciła suknię, biegła do zwierciadła; /Wtem ujrzała młodzieńca i z rąk jej wypadła/ Suknia, a twarz od strachu i dziwu pobladła”. Czy także „oczami duszy” widzą Państwo tę scenę, tak dobrze znaną też z filmu Andrzeja Wajdy?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję