Dzień dobry, Sąsiedzie! Co Pana tutaj sprowadza? - ze zdziwioną miną przywitał w przychodni Jasny Niedzielę.
- Widzę, że Pan też tutaj jest... - odparował Niedziela.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Jestem, bo w nocy miałem bóle brzucha i nawet krople na żołądek nie pomagały. Nie wiem, może zjadłem na kolację za dużo chleba ze smalcem? - zastanawiał się Jasny.
- Smalec na noc? W Pana wieku?! Trzeba się szanować, Panie Jasny - ze znawstwem stwierdził Niedziela.
- Pewnie ma Pan rację, ale stało się i już. Trzeba do lekarza i tyle. Co tu dalej mędrkować - odpowiedział Jasny.
- Pewnie! - dosyć głośno powiedział czy też jęknął z bólu Niedziela.
Siedzący obok spojrzeli na dyskutujących - jedni z zainteresowaniem, inni z kwaśną miną, a jeszcze inni oburzeni głośnym zachowaniem obu panów.
- Prosimy trochę ciszej - słabym głosikiem poprosiła starsza pani, siedząca naprzeciwko.
- Proszę wybaczyć, ale coś mnie mocno zakłuło w boku - usprawiedliwił się Niedziela.
Grzeczne zachowanie towarzysza niedoli udobruchało starszą panią, która w rewanżu i z czystej życzliwości wyjęła z torebki jakiś lek, proponując Niedzieli jego zażycie.
- Proszę, niech Pan weźmie jedną tabletkę. Działa rewelacyjnie na ból. W telewizji reklamowali, że lekarstwo to działa natychmiastowo, bo uderza w źródło bólu - żarliwie i z przekonaniem mówiła starsza pani.
Reklama
- No pewnie - z przekąsem odparł Niedziela. - Jak boli, to tylko zażyć tabletkę przeciwbólową i po kłopocie. W reklamach, proszę Pani, w reklamach żrą, za przeproszeniem, dużo, tłusto i niezdrowo. Ale co tam! Jest lek na wątrobę, na trzustkę - można więc ignorować umiarkowanie w jedzeniu i piciu! Tak mówią reklamy: Chociaż ci nie wolno, bo cię potem boli, bo lekarz zabronił, to jednak skuś się. Możesz wchłonąć niezdrową dla ciebie wielką golonkę! Dlaczego? Bo rewelacyjny preparat zniweluje złe skutki, więc…
- Więc grzesz dalej. Jedz, pij i popuszczaj pasa - włączył się solidarnie do perory Niedzieli Pan Jasny.
- Zażywaj coraz mocniejsze przeciwbólowe tabletki i bądź sprawny jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki…
Starsza pani, zaskoczona ponownym wybuchem rozmówcy, umilkła. Inni czekający na lekarza również w milczeniu słuchali diagnozy obu panów.
- Przepraszam panów - wtrąciła się niecierpliwie jeszcze inna osoba. - Chodzi panom o niewłaściwą telewizyjną reklamę, o ludzkie ułomności czy też o niezdrowe jedzenie?
Panowie Niedziela i Jasny spojrzeli na siebie i w tym momencie nadeszła kolej na następnego pacjenta. Okazał się nim być Niedziela. Jasny został więc sam i nie wiedział, czy na postawione pytania ma odpowiadać za sąsiada. Wszyscy jednak jakby zapomnieli o pytaniach i chcieli wrócić do cichego kolejkowego czekania. Nagle drzwi gabinetu lekarskiego otworzyły się i wychynęła z nich głowa Pana Niedzieli, który szybko powiedział:
- Chodzi mi o ludzkie ułomności, na których żerują inni, reklamując cudowne rozgrzeszenie, a kara i tak nie minie…
Wszyscy czekający zaczęli się zastanawiać nad słowami człowieka, który zniknął za drzwiami lekarskiego gabinetu. Pan Jasny czuł się jednak usprawiedliwiony, bo wierzył tylko w mądrość i umiejętności lekarza, a nie farmaceutycznych naciągaczy. A w tyle głowy majaczył mu chleb ze smalcem.