Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Kolędy to czas, święty to czas

Zacisze góreckich lasów, dachy domów okryte śnieżnymi czapami, z kominów drobną stróżką ulatuje dym… Tu ktoś przemknie mimochodem, a tam dzieci wymieniają razy śnieżkami. Bałwan już jest, sanki przygotowane do drogi. Zapach przyrządzanych potraw zachęca do radości i pewności, że już niebawem przyjdzie na świat Boży Syn. Jeszcze tylko sianko, jeszcze świece, pyszności – na czele ze smażonym karpiem, uszkami i czerwonym barszczykiem. Za chwilę kutia uleci do sufitu, czuwania czas nastąpi. Choinka pachnąca, kolorami rozświetlona, w czerwonych i niebieskich bańkach odbija się świat. Odwiedzam ks. kan. Tadeusza Sochana, proboszcza parafii św. Stanisława w Górecku Kościelnym

Niedziela zamojsko-lubaczowska 51/2013

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Archiwum ks. Tadeusza Sochana

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Łukasz Kot: – Księże Tadeuszu, święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas dla chrześcijan; dzień narodzin Jezusa, ale i przypomnienia początków chrześcijaństwa. Jak Ksiądz przygotował się do narodzin Syna Bożego?

Ks. Tadeusz Sochan: – Narodzenie Jezusa w Betlejem ma znaczenie przełomowe dla świata – odtąd wydarzenia liczone są „przed” i „po” Narodzeniu Chrystusa. Jest to wydarzenie o niepowtarzalnym charakterze, akt największego uniżenia Boga. Nieskończony i Wszechmocny Stwórca stał się jednym ze swych stworzeń. Wielka to tajemnica wywyższenia ludzkiej natury. Narodzenie Chrystusa jest objawieniem radosnej prawdy, że Bóg kieruje się miłością, rodzi się w skrajnym ubóstwie betlejemskiej stajenki jako bezbronne dziecko i bierze na siebie cały dramat ludzkiego życia, cierpienia i śmierci, w tym celu, aby nadać im sens i uczynić z nich drogę zbawienia każdego człowieka. Nie ma na ziemi takiego miejsca, gdzie nie świętowano by Narodzenia Pańskiego. Choć jako chrześcijanie jesteśmy podzieleni, łączy nas wiara we wcielenie Bożego Syna; w tę Świętą Noc jednoczymy się w modlitwie przy żłóbku i dzielimy radość z narodzenia naszego Pana.
Sercem tego zakątka jest Górecko Kościelne. Żyją tu dobrzy ludzie, którzy kochają Boga i wzajemnie żyją w zgodzie. Wszyscy mieszkańcy parafii to katolicy, nie skażeni jeszcze współczesną cywilizacją, w niedzielę czy święta gremialnie przychodzą do kościoła. Rekolekcje, które odbywają się zawsze pod koniec Adwentu jako bezpośrednie przygotowanie do świąt poprzez Słowo Boże i sakrament pokuty, sprawiają, że kościółek jest wypełniony po brzegi, a długie kolejki do spowiedzi są wyrazem pragnienia nawrócenia i wiary w to, że „Bóg narodził się w betlejemskim żłobie”.
Dla księdza czas przygotowania do świąt to czas ogromnego wysiłku. Wyjazdy na spowiedzi do sąsiednich parafii, troska o to, aby jak najlepiej przygotować się samemu do obchodów Bożego Narodzenia i parafianom dać taką możliwość. Wystrój kościoła na święta to sprawa parafian, którzy dbają, aby co roku była inna szopka, inne dekoracje, które zachwycają przybyszów z zewnątrz.

– Pamięta Ksiądz święta młodości, kiedy był Ksiądz jeszcze dzieckiem?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Doskonale pamiętam dzieciństwo i młodość. Z wielką niecierpliwością oczekiwałem świąt Bożego Narodzenia, bo to czas wyjątkowy. W moim domu rodzinnym szczególnie pielęgnowano tradycje związane z Bożym Narodzeniem, które zawsze były wyjątkowe, niepowtarzalne. Mój dom rodzinny miał i do dziś ma ogromny wpływ, na to, kim jestem i jaki jestem. Jego obraz tak głęboko we mnie tkwi, że nie potrafię i nie chcę o nim zapomnieć. Nie wyobrażam sobie Wigilii innej od tamtej z lat dzieciństwa. Nie wyobrażam sobie innego klimatu i innych kolęd. Co prawda moja rola teraz jest inna, ale od lat, choć krótko, przeżywam Wigilię i święta z najbliższą rodziną w Grabowicy. Choć nie ma już mojego taty i mamy, pielęgnujemy te wszystkie tradycje i zwyczaje, których nauczyli nas rodzice, a ja dziękuję Bogu, że ich dzieci i wnuki czynią podobnie.

– W Wigilię każdy starał się „zerwać” z posłania o brzasku, bo pamiętano przysłowie „Kto rano w Wigilię wstaje, ten przez cały rok nie będzie ospały”. Przygotowania do wieczerzy trwały od świtu. Najważniejsze było także, by jako pierwszą osobę zobaczyć mężczyznę – to zwiastowało pomyślność na cały rok.

– Wiele powiedzeń i przysłów związanych jest z obchodami Wigilii i świąt Bożego Narodzenia. Prawdę mówiąc przez cały rok trzeba było rano wstawać, przed pójściem do szkoły był trud pasienia krów, a mama wciąż powtarzała: „kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”. Motyw szczególny, dla którego musiałem wstać o świcie w Wigilię, to tzw. rola połaźnika. W mojej miejscowości „szczodraki” chodziły w Nowy Rok z owsem i życzeniami, a „połaźnik” to oczywiście młody chłopak, mężczyzna, który był mile widziany w Wigilię jako pierwszy gość, który przynosił domowi szczęście. Pamiętam, że jako młody chłopak byłem proszony przez bliższych czy dalszych sąsiadów, abym jako pierwszy przyszedł do ich domu. Taką moją wizytę rezerwowali kilka dni wcześniej. Otrzymałem za to prezenty, parę groszy, a nawet częstowano dobrym winem. Z sentymentem wspominam tamten czas.

– Choinka, choinka cała zielona. Świerkowa, jodłowa lub sosnowa. Z lasu przeniesiona. Białymi płatkami oszroniona. Zaraz stopnieją. Zaraz ozdoby na niej zagoszczą. Wspaniale pachnie żywicą i zapachem dom wypełnia.

– W latach mojego dzieciństwa na poszukiwanie choinki w lesie zabierał mnie tata. Był to zwykle pięknie ukształtowany świerk, zawieszany sznurkiem na suficie, pięknie ustrojony orzechami, ciastkami, jabłkami, cukierkami, anielskim włosem, świeczkami woskowymi, papierowymi aniołkami. Tak zawieszona choinka mogła się obracać. Radość i nastrój przy tak ubranej choince były niezwykłe.

– Do wieczerzy czas zasiąść. Wszyscy zgromadzeni wokół nakrytego stołu białym obrusem, pod nim sianko. Na nim świeca, biały opłatek i Pismo Święte, z którego odczytany zostanie po raz kolejny ten niezwykły fragment o Narodzeniu Pańskim. W rogu snop zboża pszenicy, owsa, żyta lub jęczmienia.

– Przed wieczerzą wigilijną obowiązkowa była kąpiel. Pamiętam jak mama wlewała do tzw. balii ciepłą wodę i po kolei kąpała mnie i moje rodzeństwo. Było wtedy wiele krzyku, bo szare mydło parzyło w oczy, ale mama nie miała litości w tym względzie. Po tej rytualnej kąpieli, każdy z domowników ubierał się świątecznie. Z tatą chodziłem do stodoły po siano, słomę i „króla” – u nas był to owsiany snopek. Siano układała mama z siostrą na stole, „króla” stawiano w kącie izby, a słomę tato rozrzucał po podłodze, którą po wieczerzy wigilijnej, robiąc fikołki, starliśmy jakby wyszła spod kombajnu.

– Dzielimy się opłatkiem. Często ze łzami w oczach. Przebaczamy i prosimy o przebaczenie. Życzymy, by… Te życzenia uzależnione są od czasu historycznego, od epoki, w której żyjemy.

– Przepiękny moment to dzielenie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Na pewno nie w każdym domu była potrzeba przebaczenia i prośby przebaczenia, ale to piękny moment na ewentualne przeprosiny. Przeżywaliśmy jako Polacy różne dzieje, w związku z nimi różna była treść życzeń, inna podczas zaborów, inna w czasie wojny czy w latach pokoju. Uważam, iż dobrą okazją na życzenia dotyczące życia naszego narodu są spotkania opłatkowe różnych grup społecznych, także politycznych.

– Wolne nakrycie... Kogo zaprosiłby Ksiądz do stołu wigilijnego?

– Wolne nakrycie przy stole wigilijnym to nasza, piękna, święta tradycja, zakorzeniona w polskich rodzinach od lat. Wiem od parafian, że tę tradycję gorliwie pielęgnują. Rodziny mają satysfakcję i potrzebę serca, aby nikt z dalszych czy bliższych sąsiadów, żyjąc w samotności nie był w tym dniu sam. Osobiście do stołu wigilijnego zasiądę w domu rodzinnym w Grabowicy, z liczną już rodziną Sochanów. Na plebanii poprawiny Wigilii robię w drugi dzień świąt po południu. Zgodnie już z kilkuletnią tradycją przyjmuję grono wiernych przyjaciół i bliskich. Dla nich wyciągam skrzypce i gitarę, przy choince ubranej po dawnemu, na zaścielonej słomą podłodze, przy kominku, śpiewam i gram kolędy, piosenki o Roztoczu, cygańskie i rosyjskie romanse.

– Dzieciom wydaje się, że nie byłoby świąt bez prezentów. Największym jednak prezentem jest narodzenie Jezusa w każdym ludzkim sercu.

– Rzeczywiście, najlepszy prezent sprawił nam Bóg, dając nam Swojego Syna. Odnośnie prezentów pod choinkę – trzeba pamiętać, że wcześniejsze obdarowywanie bliskich było z okazji św. Mikołaja. Prezenty pod choinkę po zajaśnieniu pierwszej gwiazdki, to nieco późniejszy zwyczaj, który przywędrował z Zachodu i doskonale przyjął się i wrósł w naszą, współczesną już tradycję.

– Najsmaczniejsze, z sercem przyrządzane przez mamy i babcie. Nie mogło zabraknąć żadnej z nich. 12 potraw według tradycji przyrządzanych z „wszystkiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i wodzie”. Każdą z nich trzeba było pokosztować.

Reklama

– W moim domu rodzinnym zawsze było 12 potraw, a nawet i więcej. Przyznam się, że zawsze popełniałem grzech obżarstwa. Uwielbiałem opłatek posmarowany miodem, którym nie łamaliśmy się, ale podawaliśmy przy życzeniach, dając bezpośrednio do ust, wypowiadając najczulsze słowa.

– Porozmawiajmy o kolędach. Według legendy autorem pierwszej z nich był św. Franciszek. Młodsi na pewno nie wiedzą, co to są kantyczki. Niegdyś powszechne. Dziś posiłkujemy się śpiewnikami z kolędami. Ma Ksiądz kantyczki? Którą z kolęd lubi Ksiądz najbardziej?

– Św. Franciszek był także twórcą pierwszej szopki, tak więc od średniowiecza istnieje tradycja urządzania szopek betlejemskich w przeróżnych formach. Kolędy od dawna tworzone są przez prostych ludzi i wielkich kompozytorów, są uwielbieniem Bożego Dzieciątka, w ich tekstach odnajdujemy Ewangelię, Dobrą Nowinę. Wydaje mi się, że polskie kolędy są najpiękniejsze. Od wieków zbierane w tzw. kantyczki. Posiadam bardzo starą kantyczkę, w której znajduję setki kolęd i pastorałek. Nie zawierają one nut. Kilka lat temu wydano współczesną kantyczkę z nutami, ale w niej jest zaledwie wybór niektórych kolęd i pastorałek. Osobiście znam wiele archaicznych kolęd i pastorałek, dzięki mojej babci, która uczyła mnie, przygotowując w ten sposób do kolędowania po domach, aby zarobić kilka groszy na cukierki. Moje ulubione kolędy to: „Dlaczego dzisiaj wśród nocy dnieje”, „Lulajże Jezuniu” i pastorałki: „Stała nam się nowina miła” oraz „Dnia jednego o północy”.

– Już prawie północ. Czas udać się na Pasterkę zwaną także „północką”. Z radością zmierzamy wszyscy do świątyń. Oblegamy szopkę. Za chwilę wybrzmi kolęda „Bóg się rodzi, moc truchleje…”.

– Pasterka to święty obowiązek. W dzieciństwie zawsze saniami jechaliśmy na Pasterkę do Suśca, czasem po wielkich zaspach śnieżnych, ale była to prawdziwa radość z udziału w tym nabożeństwie. Czułem się jak pasterz przy betlejemskim żłóbku. Osobiście nie akceptuję pomysłu, że Pasterki sprawuje się już o godz. 21.00 czy 22.00.

– Czy młody Tadeusz podsłuchiwał zwierzęta mówiące ludzkim głosem w tę Noc Wigilijną?

– Byłem święcie przekonany, że zwierzęta w noc wigilijną przemawiają ludzkim głosem. O tym mówiła mi mama i tato, a co powiedzieli, to było święte. Z tatą chodziłem w Wigilię do obory z opłatkiem dla zwierząt, a potem szedłem do sadu ze słomianymi powrósłami, obwiązywałem nimi drzewa owocowe, pytając np. jabłoń „Będziesz rodzić w tym roku jabłka czy nie? Bo jeśli nie, to cię zetnę”. Przestraszone w ten sposób drzewa w sadzie, zawsze rodziły smaczne owoce.

– Kolędnicy, przebierańcy, gwiazdorzy. Była szopka, diabeł, śmierć, trzej królowie, z gwiazdą betlejemską. Matka Boża z Dzieciątkiem i św. Józef. Żal było wypuszczać takich kolędników z domu.

– Od najmłodszych lat zbierałem grupę kolegów, by chodzić po kolędzie, od domu do domu. Śpiewało się zwykle pod oknami, pytając o zgodę danego gospodarza słowami: „Panie gospodarzu, czy każecie kolędować czy nie? Swój dom rozweselić i sami weseli być?”. Zwykle taką zgodę wyrażano, ale jeśli ktoś nie przyjął, to śpiewaliśmy kolędnicze złorzeczenie „A w tej chałupce...” i czym prędzej uciekaliśmy, by nie otrzymać biczem. Później przyszły czasy, że z kolędą zapraszano do domów, chodziliśmy z gwiazdą, przebrani za pasterzy, królów, aniołów, używając też prostych instrumentów muzycznych. Dla dzieci był to dobry zarobek, na który czekały cały rok.

– Nadchodził czas, by po świętowaniu, choć na chwilę odpocząć. Pod kuchnią ogień pomału dogasał. Każdy szedł do łóżek w wykrochmaloną i pachnącą świeżością pościel. Jeszcze tylko blask światełek z choinki rzucał ostatnie promienie. Jeszcze zapachy potraw unoszące się w domu. Ciepło, przyjemnie i radośnie w sercu z Panem Jezusem zasypiali domownicy.

– W święta szkoda było czasu na odpoczynek, na spanie, gdyż trzeba było cieszyć się z Narodzenia Jezusa, cieszyć się gośćmi, rodziną i całą atmosferą związaną z wydarzeniem Betlejemskiej Nocy. Przed laty ktoś z moich znajomych przysłał mi kartkę: „Nie prześpij Świąt”. Najpierw pomyślałem, że życzenia te są bardzo prozaiczne, rzec by można – nie wysilił się ten, kto je napisał. Potem jednak doszedłem do wniosku, że te słowa oznaczają istotę czasu, który jest nam dany. Życzenie „Nie prześpij Świąt” jest niczym innym, jak życzeniem, aby nie przespać, nie przegapić jedynej i niepowtarzalnej okazji spotkania z Chrystusem w Tajemnicy Jego Narodzenia.

2013-12-18 09:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boże Narodzenie 2022

Niedziela zamojsko-lubaczowska 52/2022, str. I

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Grażyna Kołek

Drodzy Siostry i Bracia w Chrystusie!

CZYTAJ DALEJ

Były lekarz i arcybiskup Paryża: dla biologii zygota to już człowiek

2024-04-15 13:58

[ TEMATY ]

życie

Adobe.Stock

Nauka stale dostarcza nam nowych informacji o początku człowieka i o jego płynnym rozwoju. Powinno nas to wprawiać w zdumienie, my tymczasem kurczowo trzymamy się bezpodstawnych z biologicznego punktu widzenia wyobrażeń o pierwszych dniach naszego życia. Zwrócił na to uwagę były arcybiskup Paryża, który zanim został kapłanem przez 11 lat wykonywał zawód lekarza. Na zaproszenie organizacji Réseau Vie wygłosił wykład na temat ludzkiego embrionu.

Podkreślił, że badania naukowe ciągle poszerzają naszą wiedzę o życiu prenatalnym. Przykład tego stanowi choćby odkrycie komunikacji między matką i zarodkiem zanim jeszcze zagnieździ się w macicy. Zarodek wysyła biochemiczne sygnały, a matka potrafi je odebrać i rozpoznać, że jest w ciąży – mówił abp Aupetit. Podkreślił on, że dla nauki to oczywiste, że od połączenia dwóch gamet, żeńskiej i męskiej, powstaje zarodek i rozpoczyna się nieodwracalny proces. W kategoriach biologicznych zarodek jest istotą ludzką, z własną informacją genetyczną. Nie jest ani ojcem, ani matką, ale oryginalną istotą, produktem ich obojga.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jagodziński nuncjuszem w RPA i Lesotho

2024-04-16 12:44

diecezja.kielce.pl

Ojciec Święty mianował polskiego dyplomatę, abp. Henryka Jagodzińskiego, nuncjuszem apostolskim w RPA i Lesotho. Dotychczas był on papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Abp Jagodziński ma 55 lat, urodził się w Małogoszczy na Kielecczyźnie. Świecenia kapłańskie przyjął w 1995 roku i 6 lat później rozpoczął służbę w dyplomacji watykańskiej. Pracował m.in. na Białorusi, w Chorwacji, Indiach oraz w Bośni i Hercegowinie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję