Reklama

Niedziela Kielecka

Sanktuarium w Młodzawach

Młodzawska Pani Bolejąca

„Czy jest w dyecezji kieleckiej drugi kościół, któryby swoim obszarem dorównał młodzawskiemu?” - pytał na początku ubiegłego wieku ks. Stefan Stuczeń, szybko dodając, iż żadna świątynia ówczesnej diecezji sięgającej aż do Dąbrowy Górniczej nie może się równać z urodą młodzowskiego sanktuarium. Zauroczony kościołem z Młodzaw Małych biadał nad tym, że „Różni turyści i kuracyusze w Busku corocznie zwiedzają kościół w Wiślicy (…) młodzawskiego zaś kościoła nikt z dalszych jak rok długi nie zwiedzi”. Słowa kapłana są i dzisiaj aktualne i niewielu mieszkańców diecezji wie, jaki skarb kryje nadnidziańska kraina

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kościół w Młodzawach urodą przypomina XVII-wieczne rzymskie świątynie. Skąd pomysł, aby w tej małej miejscowości wybudować tak okazały kościół, zadziwiający swoim architektonicznym pięknem? Aby to zrozumieć, trzeba się cofnąć do wydarzeń, które miały miejsce ponad trzysta lat temu.

Młodzawskie kościoły

Pierwszy kościół w Młodzawach istniał, według Theinera, już przed rokiem 1326. Prawdopodobnie był zbudowany z drewna. Nie wiadomo, kto go zbudował i jak wyglądał, i pod jakim wezwaniem była świątynia. Kościół nie przetrwał próby czasu. Na jego miejscu stanęła w latach późniejszych mała murowana świątynia pw. św. Małgorzaty Męczenniczki. W 1657 r. został wraz z plebanią i przyległymi wioskami zrabowany przez Kozaków oraz spalony. Bp Mikołaj Oborski wizytując Młodzawy w 1663 r., widział po spaleniu kościoła „wielki ołtarz pięknej struktury odnowiony. Dzwonnicy nie było, a dzwon jeden potłuczony”. Z ruiny świątynię podniósł nowy proboszcz ks. Wojciech Domicki, który „dach świątyni pokrył gontem, a kopułę na kościele blachą”. Zapobiegliwy kapłan wybudował także murowaną zakrystię i drewnianą dzwonnicę, odrestaurował ołtarze i odlał nowe trzy dzwony. Właściciele okolicznych dóbr ziemskich wspomagali parafię, fundując sprzęty kościelne i łożąc na upiększanie świątyni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Cudowny obraz Matki Boskiej Bolesnej

Obraz Maryi znajdujący się w głównym ołtarzu pierwotnie należał do księcia Korybuta Wiśniowieckiego, wojewody bełzkiego. Żona księcia miała do tego obrazu szczególne nabożeństwo „i we wszystkich frasunkach się do niego uciekała”. Przyjaciółką księżnej była Zofia Komorowska, córka Mikołaja Dębickiego, żona Jerzego Komorowskiego, sędziego grodzkiego. Oboje byli urodzeni i wychowani w wierze kalwińskiej, jednak według o. Wolskiego, mimo iż błądzili w kwestiach wiary, byli ludźmi uczciwymi, zacnymi i religijnymi, a „Pan Jerzy młody jeszcze będąc, dawał księżom katolickim na Msze święte skrycie przed ojcem”. Jego zaś małżonka mając dobre serce, dawała jałmużnę biednym i potrzebującym. Komorowscy bywając w pałacu księcia Wiśniowieckiego, często wpatrywali się w obraz Maryi Bolejącej. Podczas szwedzkiego potopu pan Jerzy przebywając w obozie pod Bieżanowem, nie mówiąc nikomu, pojechał do Stopnicy i tam u Ojców Reformatów wyrzekł się herezji i został katolikiem. O zmianie wiary nie powiedział nawet swojej żonie. Jednak fakt ten po jakimś czasie wyszedł na jaw. Z początku Komorowska była niezadowolona, lecz z czasem dzięki przykładowi męża i zachętach ks. Mrożka, proboszcza z Krzcięcic, około 1661 r. udała się do Krakowa i w kościele Ojców Reformatów wyznała wiarę katolicką przed ks. Franciszkiem Wolskim i wyspowiadała się. Dowiedziawszy się o tym, księżna Wiśniowiecka podarowała neofitce oprócz licznych prezentów, najcenniejszy dar - obraz Matki Boskiej Bolesnej. Obraz ten w 1662 r. zobaczył przebywający u Komorowskich ks. Wojciech Dominicki. Poprosił właścicielkę o pożyczenie go do kościoła w Młodzawach. Komorowska zgodziła się, lecz po jakimś czasie zażądała zwrotu. Proboszcz prosił jednak właścicielkę, aby obraz został w świątyni, na co ta w końcu się zgodziła. Kilka lat później, w 1670 r., w  nocy okoliczni mieszkańcy zobaczyli w oknach świątyni „światło i jasność jakby od płomienia, który zdawał się przez okna wybuchać”. Myśląc, że w koście wybuchł pożar, zbiegli się, by ratować świątynię. Po otwarciu kościoła okazało się, że nic się nie pali, ale źródła światła nie odnaleziono. Fakt ten powtórzył się w kolejnych dniach trzykrotnie. Wieść o tajemniczej światłości w młodzawskim kościele szybko rozeszła się po świecie. „Odtąd gromadzili się wierni ze wszystkich stron i doznawali rozmaitych łask w cierpieniach i udręczeniach duszy i ciała”.

Reklama

Cuda i łaski

Fakty te spowodowały, że do Młodzaw z każdym dniem przybywało wiernych, którzy modląc się, doznawali pociechy i uzdrowień. Wszystkie cudowne przypadki były spisywane, aby mogła się z nimi zapoznać specjalna komisja. W dokumentach w/w komisji czytamy: „Celeryna Sarbiewska, wojewodzianka mazowiecka, wyzdrowiawszy z ciężkiej choroby, a modliła się do Matki Bożej Młodzawskiej, z tak dalekich stron przyjechała w tym samym roku we wrześniu”; „Ks. Paweł Tumliński, wikary u Panny Maryji w rynku krakowskim, półtrzecia roku w chorobie ciężkiej na łóżku leżąc, żadnej nie mając nadziei zdrowia i życia, od doktorów odstąpiony, uczyniwszy ślub nawiedzić to miejsce Młodzawskiej Maryi, niespodziewanie przyszedł do zdrowia. Spełniając ślub, przyszedł do Młodzaw z Krakowa piechotą, wraz ze swoim bratem Baltazarem Tumlińskim, doktorem i profesorem Akademii Krakowskiej”; „Jakiś pan Kowalkowski na nogę ciężko chory aż tutaj przybył z Województwa Lubelskiego w r. 1750 i zdrów został. Za co dziękując Matce Bożej, złożył w ofierze srebrną nogę wielką”; „Dziecko niewidome pewnej kobiety Anny z Kuchar, dziecię niewidome z Ujazdowa, dziecko niewidome Agnieszki Dorczyny z Młodzaw zostało uzdrowione”; „Syn Jana Rzepeckiego z Pińczowa od bólu na ręce i nogi kaleka uzdrowiony został”; „Dziecię w Młodzawach na głowę do studni upadło, utonęło i umarło, gdy go matka do obrazu Młodzawskiego ofiarowała, ożyło”; „Dziecię w Korytnicy, które utonęło w rzec, za ofiarowaniem do tego obrazu ożyło”.

Reklama

Informacje o cudach były zapisywane nie tylko w parafialnej księdze, liczni pielgrzymi przez wieki na murach świątyni umieszczali napisy, daty i symbole, które możemy oglądać po dzień dzisiejszy. Łaski i cuda zostały przebadane przez trzy komisje biskupie w latach: 1678, 1679 i 1680 z bp. Mikołajem Oborskim, sufraganem krakowskim na czele. Po stwierdzeniu wielu cudów biskup jako administrator diecezji uznał 8 lipca 1680 r. obraz Matki Bożej Bolesnej za cudowny. W 1713 roku przyjechał do Młodzaw niewidomy mieszczanin z Pilicy, Stanisław Dobrakowski. Ociemniały pielgrzym, przed obrazem Matki Bożej odzyskał wzrok. Wzruszony tym cudem jego syn ks. Józef, prebendarz z pobliskiego Michałowa prosił u władz kościelnych o probostwo w Młodzawach i je otrzymał w 1715 r. Ponieważ z roku na rok zwiększała się liczba pielgrzymów, a mały kościółek nie mógł ich pomieścić, zaczęto myśleć o budowie większej świątyni.

Reklama

Skarb znaleziony w roli

Fundatorami nowego kościoła byli Michał i Teresa Kępscy, bogaci dzierżawcy Kozubowa. Według legendy, na budowę świątyni przeznaczyli złoto i klejnoty odnalezione w zakopanej skrzyni. Podanie mówi, że służący Kępskiego Jan Sobota, orząc pańskie pole, zawadził lemieszem o coś twardego, zaciekawiony, zatrzymał się i odkopał żelazną skrzynię z dowiązanym kluczem. Otworzywszy wieko, znalazł złoto i klejnoty. Wziął jeden sygnet i kilka sztuk złota. Skrzynię zakopał i nikomu o znalezisku nie powiedział. Sygnet podarował swojej ukochanej Kasi - służącej u państwa Kępskich. Obdarowana klejnotem panna, założyła pierścień na palec i w niedzielę poszła na wiejską zabawę. Koleżanki szybko zaczęły dociekać, co to za pierścień i kto go jej ofiarował. Wieść o klejnocie służącej szybko dotarła do pańskiego dworu. Kasia rychło przyznała się od kogo ma pierścionek, zaś Janek opowiedział o znalezionej skrzyni i wskazał miejsce, w którym była zakopana. W wydobytej skrzyni Kępscy odnaleźli kartkę z nakazem, by znalazca skarbu wybudował za to kościół.

Nowy kościół

Legenda o skarbie nie jest prawdziwa, pewnym jest natomiast, że nowy, okazały kościół został częściowo sfinansowany przez Michała Kępskiego. Gdy mury były już wzniesione na kilka metrów, fundator zmarł, zostawiając proboszcza Dobrakowskiego w trudnej sytuacji. Dzielny kapłan nie poddawał się ogromnym trudnościom i budowę świątyni zakończył.

Reklama

Twórcą projektu kościoła był znakomity architekt epoki baroku Kacper Bażanka, który studiował w Rzymie i brał udział w II konkursie klementyńskim, w którym zdobył pierwszą nagrodę. Świątynia wzniesiona w latach 1716-1740 na planie krzyża ma układ bazyliki. Fronton kościoła zdobi pięć figur wyobrażających Chrystusa i świętych polskich.

Wewnątrz kościoła przy filarach znajdują się figury dwunastu apostołów naturalnej wielkości. W głównym barokowym ołtarzu cudowny obraz Matki Boskiej Bolesnej. Maryja lewą rękę trzyma na sercu przebitym mieczem, a prawą na stole z narzędziami męki Chrystusa. Nad obrazem napis: „Matko, coś pod krzyżem stała, Coś nam życie wypłakała Proś niech Syn Twój się zlituje Serce Swoje nam daruje”. Kościół konsekrował sufragan chełmski Dominik Kiełczowski w 1769 r.

W uroczystym przeniesieniu Cudownego Wizerunku Maryi wzięło udział kilkanaście tysięcy osób, ogromna liczba kapłanów - „samych zakonników było przeszło 80”.

Odzyskuje dawny blask

Wiele miejsca zabrałoby szczegółowe opisywanie tej niezwykłej świątyni, w której pochowani są członkowie znakomitych rodów, między innymi Wielopolskich i Myszkowskich. W podziemiach pochowany został hr. Aleksander Wielopolski - naczelnik rządu cywilnego Królestwa Polskiego i ks. Dobrakowski. W zakrystii zobaczyć można żelazną skrzynię, w której miał być ukryty skarb, a w prezbiterium starą skarbonkę z zagadkowej treści obrazkiem: Na tle górskiego krajobrazu szlachcic trzymający worek z pieniędzmi drugą ręką podaje klęczącemu starcowi monetę.

Od kilku lat świątynia odzyskuje dawny blask. Nowy dach, liczne remonty kościelnych murów, odnowione stalle i konfesjonały dają pojęcie jak młodzawskie sanktuarium wyglądało w czasach dawnej świetności. Wiele prac zostało wykonanych - jak podkreśla ks. proboszcz Zbigniew Chajski - w ciągu ostatnich dziewięciu lat, na remonty przeznaczono 1mln 600 tys. zł.

Reklama

Pieniądze pochodziły od różnych donatorów: z ministerstw, wojewódzkiego konserwatora zabytków, funduszu kościelnego, od marszałka województwa oraz od władz Pińczowa. Remont wspomogli i wspomagają swoimi środkami także mieszkańcy młodzawskiej parafii. Prace konserwatorskie nadal są kontynuowane.

Zwiedzając młodzawskie sanktuarium, nie zauważymy licznych wot, które przez lata przynosili cudownie uzdrowieni. Nie ma także srebrnych i złotych sprzętów liturgicznych, które zaginęły podczas zawieruch wojennych. Jednak największym i najpiękniejszym z wot, który trwa, jest młodzawski kościół, nie mający sobie równych w naszej diecezji.

2014-04-11 14:14

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pani Rzeszowa – pocieszycielka utrapionych

Obecność Matki Bożej zwanej Rzeszowską u Ojców Bernardynów rozpoczęła się od Jej prośby: „Chcę na tym miejscu chwałę Syna mego widzieć i nieść pociechę utrapionym”

W 1513 r., 15 sierpnia Jakub Ado doświadczył cudownego widzenia Maryi i usłyszał powyższe słowa, a na drzewie gruszy, które wybrała sobie Najświętsza Pani, odnalazł figurę Matki z Dzieciątkiem na ręce. Od tego czasu ponad 500 lat wierni zanoszą do Niej modlitwy i prośby na co dzień, także od święta, i są tego efekty. Łask i cudów proszący otrzymali wiele, a niektórzy obdarowani poczuwali się do obowiązku wyrażenia swego podziękowania w formie konkretnej, materialnej, uznawanej w Kościele katolickim jako wota. Dokąd wzrok sięga w kaplicy, a nawet poza nią, umieszczono różne precjoza, klejnoty, serca, wyobrażenia uzdrowionych części ciała, a przed pierwszą koronacją figury ponad 250 lat temu namalowane zostały potężne obrazy wotywne ukazujące konkretne przykłady boskiej interwencji. Wiszą one nadal po lewej i prawej stronie kaplicy.

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas do księży: Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą

2024-04-20 08:50

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

archidiecezja katowicka

Karol Porwich/Niedziela

Śpiący i półsenni nikogo nie obudzą, a nieprzekonani nikogo nie przekonają! ‒ pisze do księży abp Adrian Galbas. Metropolita katowicki wystosował List do Księży z okazji Światowego Dnia Modlitwy o Powołania. Ten przypada w najbliższą niedzielę (21 kwietnia).

W liście hierarcha zwraca uwagę na orędzie papieża Franciszka. Przypomniał, że „bycie pielgrzymami nadziei i budowniczymi pokoju oznacza budowanie swojego życia na skale zmartwychwstania Chrystusa”, a naszym ostatecznym celem jest „spotkanie z Chrystusem i radość życia w braterstwie ze sobą na wieczność.” ‒ To ostateczne powołanie musimy antycypować każdego dnia: relacja miłości z Bogiem i z naszymi braćmi oraz siostrami zaczyna się już teraz, aby urzeczywistnić marzenie Boga, marzenie o jedności, pokoju i braterstwie ‒ wskazuje. Zachęca, za Ojcem Świętym, by nikt nie czuł się wykluczony z tego powołania!

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję