Reklama

Polityka

Wygrali Węgrzy, bo wygrał Orbán

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Cóż za Euro-rozczarowanie! Oto Węgrzy, mający jedyną i niepowtarzalną okazję pozbycia się wstrętnego, „nacjonalistyczno-prawicowego” rządu i jego przywódcy – Viktora Orbána oraz wybrania pełnego powagi, kompetentnego, otoczonego sympatią i uznaniem międzynarodowym nowego rządu, do czego przez długi czas zachęcali ich euroatlantyccy politycy, nie skorzystali z okazji. W wyborach parlamentarnych, które się właśnie odbyły, niepomni płynących zewsząd Najwyższych Euro-Pouczeń, gremialnie – bo połową głosów – poparli Fidesz i polityka będącego dla Brukseli symbolem wszystkiego, co najgorsze w Unii Europejskiej.

Z czym poszedł Fidesz do wyborów

Spoglądając kilka lat temu na perspektywę wyborów w 2014 r., można było bez cienia wątpliwości stwierdzić, że sytuacja partii Victora Orbána będzie niezwykle trudna i niewróżąca mu żadnych szans na sukces. Fidesz przejął władzę po 8 latach rządów lewicy, która doprowadziła Węgry na skraj katastrofy gospodarczej i demograficznej. Zadłużenie wyniosło niemal 90 proc. PKB, rosło bezrobocie, jak również zależność od międzynarodowych instytucji finansowych, dbających wyłącznie o własny interes i drenujących kieszenie węgierskich obywateli. Viktor Orbán i jego partia stanęli przed dylematem, znanym skądinąd polskim politykom: albo kosztem cięć i wyrzeczeń reformować państwo (jak się ma do tego kwalifikacje) i stracić popularność, albo – markując reformy, trzymać się kurczowo stołków za cenę pchania kraju do katastrofy gospodarczej i politycznej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Viktor Orbán wybrał drogę reform: spłacił przed czasem długi w Międzynarodowym Funduszu Walutowym i podziękował mu za współpracę. Powstrzymał proces degradacji demograficznej narodu. Zszedł z deficytem finansowym poniżej 3 proc. i zredukował zadłużenie kraju. Zmniejszył w wyraźny sposób biurokrację, w tym liczbę posłów, których w liczących 10 mln mieszkańców Węgrzech było skromne 386 (na pewno dla dobra kraju), a została tylko połowa. Orban zmniejszył też bezrobocie, stworzył dogodne warunki działania dla węgierskiej gospodarki i swoją konsekwentną polityką gospodarczą zapewnił napływ kapitału zagranicznego.

Reklama

Zasadnicze pytanie brzmi: jakim kosztem tego dokonał i jak za reformy, zaciskanie pasa i uzdrawianie gospodarki zapłacili Węgrzy? Ano, Orbán obniżył podatki, wprowadzając podatek liniowy (opodatkowując za to zagraniczne instytucje, głównie fianansowe), rodzina posiadająca troje dzieci w zasadzie nie płaci podatków, zaś uczniowie otrzymują darmowe podręczniki. Podwyższona została płaca minimalna, rodzinny biznes zyskał życzliwe otoczenie prawne, pozwalające mu się rozwijać, o kilkadziesiąt procent spadły ceny energii elektrycznej, tonący w długach Węgrzy płacą mniejsze odsetki, o likwidacji „dobrodziejstwa” kredytów we frankach nie wspominając.

Jednym słowem: Viktor Orbán – prawdziwy mąż stanu, realizuje to, co obejmując ster rządów obiecał swoim wyborcom: „Węgry są niepodległym, suwerennym państwem. Era kolonizacji się skończyła. Dla nas sprawą rangi państwowej jest obniżenie opłat za media, likwidacja reżimu spłacania kredytów walutowych oraz ratowanie rodzin i ich domów. Banki i duże przedsiębiorstwa korzystające na Węgrzech z pozycji monopolisty muszą się przyzwyczaić do nowej sytuacji. Kiedyś miały silną pozycję i rządy socjalistyczne kłaniały się przed ich potęgą, ale teraz to my jesteśmy silniejsi. To one muszą się dostosować do Węgrów, a nie na odwrót”. No cóż, w komentarzu można tylko dodać, że za taką antyeuropejską postawę spotkała Orbána zasłużona kara: nie zgłoszono jego kandydatury na żadne stanowisko w Brukseli!

A gdzie Euro-gratulacje?

Pomimo tego, że Viktor Orbán odniósł tak spektakularny sukces, jakoś nie słychać gratulacji i wyrazów uznania płynących z Brukseli i Berlina, jak również innych „braterskich” stolic. Jest to tym ciekawsze, że Orbán nie tylko wypełnił szereg zaleceń Unii, odnoszących się do spraw budżetowych, lecz także w wyborach pokonał zdecydowanie eurosceptyczną partię Jobbik, która zdobyła 20 proc. głosów. A Viktor Orbán jest zdecydowanym zwolennikiem Unii Europejskiej. Problem tkwi chyba w różnicach odnoszących się do istoty członkostwa w niej, bo tak miejsce w zjednoczonej Europie widzi węgierski polityk: „Wyborcy potwierdzili, że miejsce Węgier jest w UE, ale tylko wtedy, gdy mają one silny rząd narodowy. Węgry znów są miejscem, w którym warto żyć, pracować i zakładać rodzinę. Zadeklarowaliśmy, że nie zawracamy z obranej drogi”.

Reklama

A skąd to tak mocne akcentowanie własnej podmiotowości w zjednoczonej Europie? Ano, Orbán doskonale rozumie to, z czym mają tak wiele problemów nasi rodzimi politycy: „Tej instytucji [Unii Europejskiej] nie trzeba kochać i wielu jej nie kocha, słusznie uważając, że często zwraca się do nas w formie dyktatu. (…) Nie wolno nam jednak tracić zdrowego rozsądku i uderzać w ścianę głową, jak to robi Jobbik. Jak zwykłem o tym mówić – kto nie siedzi przy stole, ten szybko trafi do jadłospisu”. Można jeszcze dodać, że ten, kto nie rozumie tej prawdy, często nie tyle trafia do jadłospisu, co od razu z resztkami z talerza do zmywarki.

Trudno się zatem dziwić, że mając do czynienia z politykiem tak rozumiejącym węgierską rację stanu, wielu unijnym dyrygentom marzą się konkurenci Orbána. A dlaczego węgierscy socjaliści cieszą się tak wielkim międzynarodowym uznaniem – jak cytuje PAP, wyjaśnił sam Orbán, mówiąc, że patrzą oni teraz na Brukselę podobnie jak kiedyś w starych, dobrych czasach oglądali się na Moskwę: „z bezwarunkowym oddaniem”. „Wszystko, co powstało na gruncie narodowym i na szczeblu narodowym, jest dla nich albo niebezpieczne, albo zacofane” – stwierdził Orbán.

Reklama

Kto wygra kolejną rundę?

Wygrane wybory nie kończą walki o przyszłość Węgier – bo w polityce rywalizacja i współpraca trwają ciągle – lecz wprowadzają ją w nową fazę. Ponieważ Orbán w swoich poglądach z punktu widzenia Brukseli jest niereformowalny, wydawało się, że rysuje się szansa przekonania go do zmiany stanowiska innymi argumentami. Oto swojego technicznego czasu dożyła jedyna węgierska elektrownia atomowa w Paks. Budowę nowej, opartej na zachodnich technologiach, można byłoby połączyć z portfelem politycznych żądań, lecz świadomy tego węgierski premier, zręcznie manewrując między Wschodem a Zachodem, jej renowację i rozbudowę powierzył Rosjanom, unikając uwikłania się w zabieganie o pozwolenia Brukseli.

Bardzo znamienne są oceny spektakularnych sukcesów Węgier, płynące od międzynarodowych instytucji finansowych: „Dla Orbána ważne jest, aby odszedł od krótkoterminowych, doraźnych posunięć politycznych na korzyść większej stabilności i zaufania” – powiedział Timothy Ash ze Standard Bank. Tym opiniom wtóruje Reuters: „Dalsza nieprzewidywalna polityka Orbána może odbić się na forincie, zwłaszcza jeśli szef banku centralnego i bliski sojusznik premiera obniży jeszcze i tak już rekordowo niskie stopy procentowe”.

No i proszę, wyszło szydło z worka – kompleksowa reforma kraju, przeprowadzona niespełna tysiącem przemyślanych i fachowo wprowadzonych ustaw, tak bardzo nie odpowiada międzynarodowemu kapitałowi, że zasługuje na miano „krótkoterminowych, doraźnych posunięć politycznych” i jest „nieprzewidywalna”! Zależy jednak, dla kogo, bo zdecydowane i wprowadzane z ogromnymi sukcesami reformy są wyraźną zachętą dla międzynarodowego kapitału do inwestowania na Węgrzech. Jak widać, i w finansach punkt widzenia zależy od punktu siedzenia (i zysku).

Tę ograniczoną do własnych doświadczeń perspektywę widać i w polskich tłumionych reakcjach na sukces Fideszu. Oto jak rodzimy ekspert z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych komentuje sukces Orbána: „Zwycięstwo Fideszu to z pewnością fenomen na skalę europejską. Można je uzasadnić kilkoma czynnikami: błyskotliwą polityką informacyjną, słabością opozycji, a także tym, że partii udało się zbudować wrażenie, że to właśnie ona jest jedynym wiarygodnym reprezentantem węgierskiego interesu narodowego. W zwycięstwie na pewno pomogły też decyzje podjęte tuż przed wyborami, jak ręczna obniżka cen za energię elektryczną oraz otwarcie czwartej linii metra w Budapeszcie”. No i proszę: nie polityka prorodzinna, walka z dyskryminacją rodzimej gospodarki i rodzimych inicjatyw obywatelskich, nie fachowe zarządzanie finansami i wizja polityczna charakteryzująca wybitnego męża stanu, tylko „błyskotliwa polityka informacyjna”! Cóż, takie cuda to tylko w Polsce! Oby do czasu.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie

2014-04-15 12:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Węgry: Spotkanie polskich uczestników Kongresu Eucharystycznego w Domu Polskim

Młodzi polscy pielgrzymi uczestniczący w Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Budapeszcie spotkali się w czwartek w Domu Polskim w Budapeszcie z przedstawicielami Polonii węgierskiej i pomodlili się w tutejszym kościele polskim.

Około stu młodych ludzi, którym towarzyszą delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej bp Wiesław Lechowicz oraz polscy księża i siostry, mieli też okazję spotkać się z metropolitą poznańskim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisławem Gądeckim.

CZYTAJ DALEJ

10 lat temu zmarł Tadeusz Różewicz

2024-04-24 08:39

[ TEMATY ]

wspomnienie

Tadeusz Różewicz

histoiria

wikipedia.org

"Po wojnie nad Polską przeszła kometa poezji. Głową tej komety był Różewicz, reszta to ogon" - powiedział o nim Stanisław Grochowiak. 24 kwietnia mija 10 lat od śmierci Tadeusza Różewicza.

"Nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałaby powojenna poezja polska bez wierszy Tadeusza Różewicza. Wszyscy mu coś zawdzięczamy, choć nie każdy z nas potrafi się do tego przyznać" - pisała o Różewiczu Wisława Szymborska.

CZYTAJ DALEJ

Jadwiga Wiśniewska o tym, w jaki sposób unijni urzędnicy próbują narzucić zieloną ideologię

2024-04-26 07:11

[ TEMATY ]

Łukasz Brodzik

Jadwiga Wiśniewska

YouTube

Rozmowa z europoseł Jadwigą Wiśniewską

Rozmowa z europoseł Jadwigą Wiśniewską

Polityka klimatyczna forsowana przez Komisję Europejską pod hasłem Zielony Ład, coraz bardziej zaczyna doskwierać mieszkańcom naszego kontynentu. Ostatnio dobitnie pokazały to chociażby ogromne protesty rolników w państwach członkowskich. Ale nie tylko, bo zagrożone ubóstwem energetycznym społeczeństwa coraz częściej zwracają się ku stronnictwom sprzeciwiającym się zielonej ideologii.

Tymczasem „unijczycy” nie zamierzają się poddawać. Podczas ostatniej przedwyborczej sesji Parlamentu Europejskiego w Strasburgu ma odbyć się debata pt. „Atak na klimat i przyrodę: skrajnie prawicowe i konserwatywne próby zniszczenia Zielonego Ładu i uniemożliwienia inwestycji w naszą przyszłość”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję