Ostatnim gestem dobrej woli marszałek Ewy Kopacz na wniosek klubu PiS było wycofanie z porządku minionego posiedzenia Sejmu głosowania nad przyjęciem Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Szczęście w nieszczęściu, ktoś w PO już pod nieobecność premiera Donalda Tuska opamiętał się i dostrzegł, że największe państwa Unii Europejskiej nie ratyfikowały tej konwencji i co więcej, wykazują wobec niej daleko idącą powściągliwość.
Jak tu poważnie potraktować ten dokument, skoro wymieniając przyczyny przemocy w rodzinie, przechodzi się w nim obojętnie wobec nałogu pijaństwa, pracoholizmu czy innych uzależnień i nie zajmuje się choćby wpływem na ludzkie zachowania przemocy ukazywanej w mediach? Dlaczego jego autorów nie interesuje np. uprzedmiotowienie kobiety w środkach przekazu, przedstawianie jej jako obiektu pożądań seksualnych, co często kończy się gwałtem czy innym rodzajem przemocy? Nie znajdziemy też w konwencji słowa potępienia wobec rozwiązłego trybu życia jako przyczyny przemocy mam na myśli np. homoseksualizm czy pedofilię. Co w takim razie dla ideologów z Brukseli jest główną przyczyną przemocy wobec kobiet, przemocy domowej, a także różnych innych patologii? Otóż życie w małżeństwie i rodzinie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
To naprawdę niebywałe, aby międzynarodowa, brukselska konwencja tak zdecydowanie uderzała w polską Konstytucję (art. 18 stoi na straży małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, chroni macierzyństwo i rodzinę); aby obca nam ideowo konwencja za główną przyczynę zniewolenia i dyskryminacji kobiety uważała m.in. trwałość związku małżeńskiego, rolę mężczyzny jako ojca i kobiety jako matki: dokument utrzymuje, że różnice w pojmowaniu ról męskich i żeńskich stanowią źródło stereotypów i ostatecznie przemocy względem kobiet. Cóż, widać, że w tym wszystkim chodzi o promowanie już od przedszkola edukacji w zakresie „niestereotypowych ról płci” jak napisano czyli homoseksualizmu i transseksualizmu. Niestety, w tym duchu napisana jest cała konwencja i jak uważają zdrowo myślący eksperci ma ona zniszczyć trwałość małżeństwa i rodziny, odebrać rodzicom prawo do wychowania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, wywierać presję antykoncepcyjną i aborcyjną, seksualizować dzieci i młodzież. Dlatego według analizy prawnej dokument jest sprzeczny z Konstytucją RP rujnuje elementarne zasady życia społecznego, będzie służyć rozbijaniu więzi rodzinnej za pomocą prawa, otwiera również furtkę do rozmywania naturalnej tożsamości człowieka jako kobiety i mężczyzny.
Jest sprawą oczywistą, że przemocy nie wolno tolerować, zwłaszcza gdy jest skierowana w słabszych. Aby jednak skutecznie z nią walczyć, należy właściwie rozpoznać jej przyczyny. Tymczasem konwencja nie wprowadza nowych instrumentów pomocy ofiarom przemocy, za to forsuje radykalną postać ideologii gender. Oprócz walki o prawa kobiet znajdujemy w niej takie pojęcia, jak płeć społeczno-kulturowa czy tożsamość płciowa, które są rozumiane inaczej niż płeć biologiczna.
Małżeństwo i rodzina oczekują dzisiaj wsparcia od państwa, a nie walki z nimi. Zasadne jest pytanie: Czy polscy posłowie odważą się odrzucić ten typowo ideologiczny brukselski bełkot, godzący w tradycyjny model małżeństwa i rodziny?