DOROTA NIEDŹWIECKA: Została Pani skazana zgodnie z aktualnym prawem obowiązującym w Kanadzie, które m.in. odmawia jakichkolwiek praw dziecku do momentu narodzenia. Czy jako działacze pro-life próbowaliście doprowadzić do zmiany zapisów w Sądzie Najwyższym?
MARY WAGNER: Tak, wraz ze współpracownikami i zespołem prawników chcieliśmy wnieść pozew przeciwko obecnemu prawu kanadyjskiemu, odwołując się do Sądu Najwyższego na poziomie konstytucyjnym i podważyć zasadność tego, że dzieci nie cieszą się na żadnym etapie rozwoju ochroną prawną. Początkowo nie mieliśmy funduszy z żadnych źródeł prawnych, więc szukaliśmy osoby, która chciałaby te działania finansować. Gdy rozprawa doszła do skutku, okazało się, że sędzia nie chce dopuścić do głosu żadnego eksperta z dziedziny medycyny, który mógłby się wypowiadać z punktu widzenia naukowego, kiedy zaczyna się życie ludzkie. M.in. nie zezwolił na wystąpienie pani embriolog, nie wyjaśniając powodów, jakimi się kieruje.
Za co została Pani skazana na 22 miesiące więzienia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Udałam się do kliniki aborcyjnej za kobietą, która wchodziła do niej, by dokonać aborcji. Weszłam, trzymając w ręku białe róże. Dałam jej jedną z nich i ulotkę informującą o ośrodkach wsparcia dla kobiet w ciąży, których sytuacja niekiedy zmusza do dokonania aborcji.
Bardzo szybko pojawili się pracownicy, którzy zaczęli wypychać mnie do holu. Ja jeszcze starałam się rozdawać róże i ulotki. Ich napór spowodował jednak, że stało się to niemożliwe. Modliłam się po cichu przez 10 minut w holu, a gdy zauważyłam, że do kliniki przychodzą kolejne kobiety z zamiarem dokonania aborcji, starałam się do nich mówić. Byłam zakrzykiwana przez pracowników, którzy kazali mi opuścić klinikę. Po 10 minutach przyjechała po mnie policja. Miała prawo mnie aresztować, ponieważ złamałam nakaz sądowy, który zabraniał mi zbliżania się na 200 m do kliniki aborcyjnej.
Był jeszcze drugi zarzut...
Zakłócanie ładu społecznego z tego względu, że przeszkadzałam w funkcjonowaniu podmiotu gospodarczego, czyli biznesu, jakim jest ta klinika. Sędzia zaoferował mi możliwość tymczasowego zwolnienia, odrzuciłam jednak tę propozycję, bo nie chciałam iść na jakikolwiek kompromis z niesprawiedliwym prawem.
Trzeba mieć dużo odwagi, by nie zaprzestać działania, mimo zakazu. Skąd Pani ją czerpie? Co Panią motywuje?
Świadomość jak ważny to problem w naszej cywilizacji. Pierwsza depenalizacja (rezygnacja z karalności określonego typu czynu, uznawanego dotychczas za przestępstwo lub wykroczenie) aborcji miała miejsce w Kanadzie w 1969 r. Pozostawiono wówczas pewne wyjątki, podobne do tych, jakie są w Polsce w ramach tzw. kompromisu aborcyjnego. Mimo że dostępność do aborcji była ograniczona, od 1969 do 1988 r. na populację 33 mln Kanadyjczyków zabito mniej więcej 100 tys. dzieci.
To, licząc statystycznie, czternaścioro zabitych dzieci dziennie: przez 19 lat, nonstop w każdy dzień tygodnia...
Z danych statystycznych wynika, że mniej więcej jedna czwarta wszystkich poczętych dzieci jest zabijana przez aborcję. Nie licząc tych, które są zabijane przez antykoncepcję.
A jak zmieniono prawo po 1988 r.?
Reklama
Na mocy decyzji Sądu Najwyższego doszło do całkowitej liberalizacji aborcji. Z kodeksu karnego można wyprowadzić wniosek, że człowiek staje się człowiekiem dopiero wtedy, gdy się narodzi. Wcześniej nie funkcjonuje on w prawie.
Początkowo ruch pro-life w sąsiadujących z Kanadą Stanach Zjednocoznych działał z energią i zapałem. A obecnie?
Tak, w USA, gdzie legalizacja prawa aborcyjnego nastąpiła kilka lat później, świeccy i osoby duchowne blokowały kliniki aborcyjne. Początkowo manifestacje pro-life przewyższały liczbą tych, którzy brali udział w słynnych marszach na rzecz praw Afroamerykanów. Okazało się, że dało się zamknąć kilka klinik, gdzie dzieci były mordowane. Można powiedzieć, że dzięki tej działalności jakaś liczba dzieci została uratowana. Potem zaczęły się aresztowania, także masowe, prześladowania, szykany wobec działaczy pro-life. Działania wymiaru sprawiedliwości szybko spowodowały, że pierwotny żar ruchu pro-life przygasł. Mówię o tym, bo można z tego wyczytać, co się dzieje, gdy jesteśmy bierni. W Stanach i Kanadzie spora część sektora służby zdrowia przekształciła się w służbę śmierci. Dochodzi do takich sytuacji, gdzie pod eufemizmami i fałszywą, polityczną oprawą, lekarz jest w stanie zabić pacjenta, powołując się na współczucie i godność umierania.