Pan Niedziela odjął od znaczącego roku 2000 liczbę lat, które od niego upłynęły, czyli 15, i wyszedł mu rok 1985. Rok jakże odległy, przywołujący zupełnie inną epokę: koniec stanu wojennego, przemiany ustrojowe, pierwsze kroki kapitalizmu, wyjazdy na zachód Europy, apogeum pontyfikatu św. Jana Pawła II... Na tym tle ostatnie 15 lat wydało mu się zupełnie pozbawione wielkości tamtych czasów. Tamto półtorej dekady było olbrzymem, ostatnie zaś lata sprawiały wrażenie tylko nieco większego błysku na firmamencie osobistego życia Niedzieli.
– Czemu się tak wiercisz? – Niedzielowa z dozą niecierpliwości obsztorcowała męża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Żona leżąca obok niego, widząc, że coś naprawdę gnębi jej towarzysza życia, ujęła go za rękę i zapytała łagodniej:
– O czym tak myślisz?
Kiedy Niedziela wszystko jej opowiedział, żona spokojnym głosem jęła mu przypominać ważne i mniej spektakularne zdarzenia ostatnich lat: śmierć św. Jana Pawła II i jego pogrzeb, który zgromadził niespotykaną rzeszę najważniejszych ludzi z całego świata; akces do UE, który – choć nie stał się panaceum na wszystkie kłopoty, to jednak okazał się potrzebnym i słusznym krokiem. Również zmiany i osiągnięcia gospodarcze, a także codzienną przedsiębiorczość Polaków... Czyż nie mogło to posłużyć za przykład dla innych?
Reklama
Niedziela słuchał tego wszystkiego i nagle zaczął mieć wątpliwości co do słuszności własnych ocen i odczuć.
– A Kościół? – nadal nie odpuszczała wyliczanki jego żona. – Kościół musiał na nowo zdefiniować zasadność swojej obecności. I co? W efekcie okazał się mocnym oparciem dla społeczeństwa. Zobacz, Niedzielny, pomimo różnych trudności Polska jako naród trwa! I radzi sobie nie gorzej niż za rządów komunistycznych.
– Pewnie masz rację – powiedział Niedziela. – Ale przecież rozsądek podpowiada, żeby z taką optymistyczną oceną wstrzymać się na pewien czas. Wydaje mi się, że tylko odpowiednia perspektywa da nam możliwość prawdziwego zweryfikowania naszych osiągnięć pierwszych lat XXI wieku. Mimo twojego pogodnego spojrzenia za siebie widzę tylko piarowskie sztuczki rządzących, erystyczne zagrywki macherów od wizerunku i społecznej komunikacji. Ale ludzie tego nie dostrzegają... Tak, dopiero z odpowiedniej odległości czasowej, z odpowiedniego dystansu obecna rzeczywistość odkryje przed nimi swoją prawdziwą, ohydną twarz zakłamania. Ale wtedy będzie za późno!
– To nie znaczy, że mamy tylko pluć, złorzeczyć, narzekać – argumentowała ze stoickim spokojem Pani Niedzielowa. – Taki sposób widzenia świata nic nie zmieni. Trzeba dostrzegać pozytywne strony tego, co jest nam dane. Bo szczęście i spokój mieszkają w nas... pod warunkiem, że współlokatorem jest Bóg.
Niedziela milczał, a małżonka dodała jeszcze:
– Przecież masz w sobie Bożą bojaźń. Posłuchaj jej podpowiedzi... I swoje ego przywołaj do porządku, a będziesz spał spokojnie... Dobranoc, kochanie!
Po takim stanowczym dictum Panu Niedzieli nie pozostało nic innego, jak tylko grzecznie przykryć się puchową kołdrą i szybko zasnąć.