Przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia rozpoczynało się po "
Andrzejkach", kiedy ucichły zabawy, a rozpoczął się adwentowy post.
Kobiety i dziewczęta przygotowywały świąteczne ozdoby najczęściej
ze słomy, kolorowych bibułek i papierków po cukierkach. Zanim pojawiła
się na wsi choinka, w mieszkaniach wieszano "pająk" wykonany ze słomy
i kolorowych bibułek, obok niego niejednokrotnie umieszczano niewielkie
stroiki. Zwyczaj ten został prawie całkowicie wyparty przez choinki,
które początkowo też zawieszano na belce. Wszystkie ozdoby należało
wykonać własnoręcznie. W wielu domach był zwyczaj ustawiania szopki,
którą najczęściej wykonywano domowym sposobem. Mężczyźni w tym czasie
przygotowywali widowisko zwane "Herodem". Musieli dobrze opanować
tekst, a także uszyć właściwe stroje, zorganizować próby i zadbać,
aby wszystko udało się. Dzieci szykowały coś w rodzaju jasełek z
Maryją, św. Józefem, gwiazdą, kozą i diabłem. W całkowitych ciemnościach,
wczesnym rankiem w środy i soboty, wyruszano do kościoła na "Roraty"
oświetlając sobie drogę łuczywem z drewna sosnowego, a potem latarką
naftową. Na to nabożeństwo wyruszano całą gromadą śpiewając po drodze "
Godzinki". Święta Bożego Narodzenia nazywano "Godami" lub "Kolędą"
a Wigilię "Pośnikiem" albo "Wilią". Dzień wigilijny zaczynał się
wczesnym rankiem, dzieci biegły do stodoły, brały snopek wymłóconej
słomy, robiły powrósła, aby obwiązać nimi wszystkie owocujące drzewa
owocowe w celu zapewnienia dobrego urodzaju na przyszły rok. Przynoszono
też do mieszkania namarzniętą siekierę. Dzieci na chwilę stawiały
na niej stopy, czynność ta miała na celu uchronienie ich przed chorobami
podczas zimy. Następnym zajęciem dzieci było ubranie choinki i zawieszenie
ozdób, ciastek, orzechów, jabłek (tzw. "rajskich" jabłuszek) i umieszczenie
woskowych świeczek. Należało wynieść z domu różne sprzęty, czasem
nawet łóżka, na ich miejsce kładziono słomę i siano, bo nie godzi
się spać w taką noc inaczej niż sam Zbawiciel. Wiele uciechy miały
dzieci, gdy w domu klepisko zaścielono słomą i sianem, wielką radość
sprawiało spanie na sianku pod stołem. W dniu tym należało zachować
ścisły post, nie kłócić się i nie złościć, "bo kto w Wigilię się
złości, dostanie dobrze w kości".
Jeśli ktoś przyszedł w ciągu dnia to należało pozdrowić
rodzinę mniej więcej tymi słowami: "Winszuję szczęścia i zdrowia
z tą świętą Wigilią, byśmy doczekali do Bożego Narodzenia, od Bożego
Narodzenia do św. Szczepana, od św. Szczepana do Jana. od Jana do
Nowego Roku, od Nowego Roku do Trzech Króli, od Trzech Króli do stu
lat, jeśli taka wola Boża". Centralnym miejscem był stół nakryty
białym obrusem, przyozdobiony sianem i gałązkami świerku, pięknie
nakryty z opłatkiem. Czasem stawiano świeczki lub szopkę. Cała rodzina
zebrana przy stole odmawiała głośno pacierz. Ojciec brał do ręki
opłatek, wygłaszał krótkie przemówienie połączone z życzeniami i
łamał się z każdym opłatkiem. Nie zapominano też o zwierzętach, szczególnie
o koniu, krowach, owcach, uważano, że one były w Stajence Betlejemskiej,
dlatego gospodarz z opłatkiem umieszczonym w chlebie, czasem posmarowanym
miodem, wchodził do obory, częstował je i wypowiadał życzenia. Gospodarz
przynosił też do domu snop zwany "królem" umieszczając go w kącie
mieszkania, najczęściej za łóżkiem. W niektórych miejscowościach "
króla" umieszczano dopiero 6 stycznia na cześć Trzech Króli. Sygnałem
rozpoczęcia wieczerzy wigilijnej było pojawienie się na niebie pierwszej
gwiazdki, przywilej wypatrywania miały zawsze dzieci. Na stole należało
umieścić tyle nakryć ile będzie zaproszonych, zawsze dodając jedno
więcej dla kogoś znajdującego się w potrzebie lub na cześć zmarłych.
Tradycyjne potrawy wigilijne to śledzie w różnej postaci, kluski
z makiem, słodkie racuchy smażone na patelni, kapusta z grzybami
na oleju, karp smażony, kapusta z grochem i kutia albo gruca. Kutia
czyli tłuczona w stępie pszenica zmieszana z miodem albo z olejem
występuje na terenie, gdzie silniejsze były wpływy ruskie. Gruca
to kasza gryczana, ale robiona z parzonej i wysuszonej hreczki, okraszona
olejem lub masłem, związana bardziej z terenami o silniejszych wpływach
polskich i w okolicach uboższych. Podczas jedzenia gospodarz nabierał
łyżkę kutii lub grucy, rzucał nią w sufit i liczył ile ziaren przylepiło
się do sufitu, z tego wnioskował ile kop zboża zbierze w przyszłym
roku. Po skończonej wieczerzy młodzież cichaczem wymykała się z domu,
aby zrobić jakiś kawał swojej dziewczynie, sąsiadom lub wrogom. Zdejmowano
furtki, wyścielano słomą ścieżkę od dziewczyny do chłopaka, a czasem
wóz lub sanie znalazły się na dachu. Zdarzało się, że gospodarzowi
wyniesiono ze stodoły nie młócone zboże i ustawiano je w dziesiątki
jak w czasie żniw. Po tych wszystkich wyczynach kto żyw udawał się
na Pasterkę do kościoła.
Pierwszy dzień Świąt miał charakter rodzinny i dlatego
rodziny pozostawały w domu, rzadko kiedy idąc w gości. W uroczystość
św. Szczepana po poświęceniu owsa rozpoczynały się biesiady i pojawiali
się pierwsi kolędnicy, których należało obdarzyć jakimś dobrym ciastem
lub innym poczęstunkiem, rzadko kiedy pieniędzmi.
Najpierw Polacy, potem Rusini
Na omawianych terenach świętowanie Bożego Narodzenia
trwało bardzo długo, najpierw według kalendarza katolickiego świętowali
Polacy, a potem, według kalendarza juliańskiego, Rusini. Starzy ludzie
z łezką w oku wspominają, jak jedni i drudzy pięknie obchodzili te
Święta.. W Kościele Wschodnim, oprócz Bożego Narodzenia, wielkim
świętem jest "Święcenie Jordanu". Procesja udawała się nad rzekę
lub jezioro, aby tam dokonać poświęcenia wody. Przebijano lód i z
tafli lodu ustawiano duży krzyż i ołtarz, po poświęceniu wody wszyscy
nabierali ją w naczynia niosąc do domu, bo będzie potrzebna w czasie
wizyty duszpasterskiej, czyli kolędy. Po nabożeństwie poświęcenia
wody niektórzy śmiałkowie wskakiwali do przerębli. W tych uroczystościach
udział brali także katolicy, do dnia dzisiejszego jeszcze w niektórych
miejscowościach przetrwał obrzęd poświęcenia wody w uroczystość Trzech
Króli. Okres Bożego Narodzenia trwał do 2 lutego i kończył się w
uroczystość Matki Bożej Gromnicznej. Do tego czasu należało rozebrać
choinki i usunąć wszystkie świąteczne ozdoby. Poświęconą w kościele
gromnicę zapalało się w mieszkaniu i rozpoczęto przygotowanie do
wypalenia krzyża. Do tego celu dzieci przygotowywały z papieru specjalną
formę, którą należało zmoczyć w wodzie i przykleić do belki. Następnie
płomieniem świecy znaczono czarny krzyż, aby uprosić Boże błogosławieństwo
i odpędzić złe moce. Obecne obrzędy wigilijne są bardziej skromne,
ale połączone z czytaniem Ewangelii o narodzeniu Jezusa i różnymi
modlitwami jak Anioł Pański, oraz za nieobecnych, chorych i zmarłych.
Cenną pomocą do religijnego przeżycia Wigilii jest książeczka pt.
Wigilia w rodzinie wydana przez Diecezjalne Wydawnictwo Warmińskie.
Dziś już niewiele zostało z tych pięknych polskich obyczajów wieś
powoli umiera, a to właśnie ona była skarbnicą kultury, religijności
i ciekawej twórczości. To przy okazji świąt ujawniały się talenty
i powstawały dzieła sztuki z drewna, słomy lub innych materiałów.
Trzeba uczynić wszystko, aby wiele z tych pięknych obyczajów zostało
przeniesionych na grunt miast, nieraz bardzo młodych i bez żadnej
tradycji, aby zapobiegać bezmyślnemu przeszczepianiu na nasz grunt
tandety w rodzaju "walentynek" czy też innych zwyczajów wziętych
z pogańskiego Zachodu. Powinniśmy pielęgnować nasze zwyczaje, bo
są one piękne, polskie i osadzone głęboko w naszej kulturze i religijności.
Bez nich nie jesteśmy w pełni Polakami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu