W związku z przedwczesną śmiercią ks. Emila Cudaka na facebookowym profilu Polskiej Szkoły Milenijnej im. Mikołaja Reja w Chicago i Oak Lawn Illinois, w której posługiwał do końca swoich dni, pojawił się taki wpis: „Smutna to dla nas wiadomość, bo odszedł niespodziewanie w Boże Narodzenie i nie zdołaliśmy nawet podziękować mu za tyle lat pracy, pomocy i nauki w naszej szkole”. Pojawiło się tam także okolicznościowe zdjęcie ks. Emila. W jego tle widnieją schody prowadzące kapłana do nieba.
Owa metafora schodów wpisana była niejako w życie ks. Emila. Ciekawa rzecz, że rocznik jego święceń (1974), jako jedyny w 90-letniej historii Kościoła częstochowskiego, przyjął święcenia kapłańskie właśnie na... schodach obecnej bazyliki archikatedralnej Świętej Rodziny w Częstochowie. W przypadku ks. Cudaka okazało się to wręcz prorocze, bo jego kapłańskie posługiwanie było szczególnym wspinaniem się po schodach życia dedykowanego Bogu i ludziom. Jego osoba zaś może stanowić przykład dla innych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Początki powołania
Reklama
Zrodziło się ono w domu rodzinnym w miejscowości Turzyn w powiecie włoszczowskim, a potem w Łazach (diecezja sosnowiecka). Rodzice śp. ks. Cudaka – Władysław i Anna z domu Gawlikowska – mieli jeszcze czworo dzieci: Eugeniusza, Romualda, Bogusława i Marię. Rodzeństwo w rozmowie z „Niedzielą” jednogłośnie stwierdza, że Emil od wczesnego dzieciństwa wiedział, iż będzie księdzem. – Zbierał nas wszystkich i naśladował liturgiczne obrzędy podpatrzone podczas Mszy św. – mówią jego bracia i siostra. – On nam odprawiał, a my byliśmy jego parafianami – dopowiadają i wspominają, że był pogodnym, radosnym i żywym dzieckiem. Lubił jeździć na rowerze, pływać. – Uczył się też na tyle dobrze, że jedna z jego nauczycielek stwierdziła, iż „szkoda go dawać do jakiejś szkoły zawodowej” – podsumowują z uśmiechem.
Dlatego też wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w Częstochowie, a po jego ukończeniu – do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Częstochowskiej w Krakowie. Tam zakiełkowało w jego sercu ziarno misyjnego powołania. Podkreślił to bardzo wyraźnie arcybiskup senior archidiecezji częstochowskiej Stanisław Nowak podczas Mszy św. pogrzebowej w Łazach 8 stycznia br., mówiąc o misyjnej pasji i żarliwej wierze śp. ks. Cudaka, o jego powołaniu do misji, które zrodziło się podczas seminaryjnych studiów – ówczesny kleryk Emil był odpowiedzialny za koło misyjne.
Posługa w Polsce
Zanim jednak ks. Cudak wyjechał na misje do Zambii, a potem do Kamerunu (w sumie spędził 20 lat na Czarnym Lądzie), to najpierw 10 lat pracował w czterech parafiach (zob. biogram). W pamięci współpracujących z nim księży, a przede wszystkim wiernych zapisał się jako niezwykle gorliwy, pobożny, skromny, cudowny kapłan.
Reklama
– Zawsze pamiętał o parafiach, w których pracował. Jak tylko mógł, to do nich przyjeżdżał. Przysyłał życzenia świąteczne. Ostatnie – na kilka dni przed swoją niespodziewaną śmiercią w Wigilię Bożego Narodzenia zeszłego roku – opowiada w rozmowie z „Niedzielą” ks. kan. Alfred Piśniak, ksiądz emeryt, były proboszcz parafii pw. św. Marcina w Wiewcu i przyjaciel zmarłego (razem przyjęli święcenia kapłańskie). – Nie przywiązywał też żadnej wagi do rzeczy materialnych. Nie był nimi nigdy zniewolony. Co miał, to rozdawał – mówi ks. prał. Eugeniusz Bubak, obecny proboszcz parafii pw. św. Brata Alberta w Zawierciu, długoletni misjonarz w Kamerunie i przyjaciel śp. ks. Emila.
Przyznam, że takiego także go zapamiętałem. Kiedy przygotowywał mnie do przyjęcia Pierwszej Komunii św. w parafii pw. św. Marcina w Wiewcu (archidiecezja częstochowska), byłem wprawdzie jeszcze dzieckiem i początkującym ministrantem, jednak często doświadczałem od niego życzliwości oraz wsparcia. Nie byłem w tym kimś wyjątkowym – ks. Emil był taki dla wszystkich, bez jakiegokolwiek wyjątku.
– To był Boży szaleniec – dosadnie określa go ks. Piśniak. – Naznaczony był też stygmatem misji – dodaje.
Upragniona Afryka
W roku 1984, z błogosławieństwem bp. Stanisława Nowaka, ówczesnego ordynariusza Kościoła częstochowskiego, ks. Cudak wyjechał na misje do Afryki. Posługiwał kilkanaście lat w Zambii oraz sześć lat w Kamerunie (diecezja Doumé-Abong’ Mbang – parafia Mbegue). „Księże Emilu, miałam okazję spotkać Cię na zambijskiej ziemi. Pozostaniesz w pamięci jako oddany ludziom misjonarz, pełen radości i życzliwości dla drugich. Byłeś przykładem dla mnie, początkującej misjonarki. Odpoczywaj w pokoju” – taki wpis na wieść o jego śmierci zamieściła w Internecie s. Jeremia Mrowiec ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza, posługująca w Chilangi w Zambii.
Reklama
Afryka nie zapomniała o gorliwym misjonarzu. 30 grudnia ub.r. we wspomnianej parafii Mbegue odprawiono Mszę św. w jego intencji pod przewodnictwem bp. Jana Ozgi, ordynariusza kameruńskiej diecezji Doumé-Abong’ Mbang. O tym ważnym wydarzeniu napisał w specjalnym liście podarowanym rodzinie zmarłego kapłana misjonarz – ks. Franciszek Filipiec, marianin, pracujący w Kamerunie.
Eucharystia w kraju, gdzie – jak wspominał w wywiadzie zamieszczonym swego czasu w „Niedzieli” ks. Emil – „nie ma asfaltu, drogi są błotniste i wyboiste, nie ma też prądu, a domy są bardzo proste: z drzewa, kryte liśćmi palmowymi, a ludzie zajmują się rolnictwem: uprawiają maniok, orzeszki ziemne, kukurydzę, kawę”, zgromadziła bardzo wielu wiernych, którzy pamiętają ks. Cudaka. Katechista Syriac, jego przyjaciel, podczas tej Mszy św. wymienił dzieła, które zmarły pozostawił po sobie. – Najważniejsze są te niematerialne. To wielka miłość do drugiego – podsumował. Bp Ozga zaś w kazaniu podkreślił skromność śp. ks. Emila i jego „postawę darmowości”. – Kiedy pewnego razu przyjechał do mnie, o nic nie prosił, nic nie chciał załatwić. Chciał po prostu spotkać się ze swoim biskupem jak z ojcem – mówił Ksiądz Biskup.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że obecny arcybiskup senior Stanisław Nowak bardzo wspierał pracę misyjną ks. Cudaka. Także dzięki „Niedzieli” i jej obecnemu honorowemu redaktorowi naczelnemu – ks. inf. Ireneuszowi Skubisiowi udało się zebrać potrzebne pieniądze, by ks. Emil mógł zakupić terenowe auto, którym docierał do wiernych w afrykańskim buszu.
Praca w USA
Reklama
Ks. Emil Cudak w 2003 r. wyjechał do Stanów Zjednoczonych. – Znał kilka języków, m.in. angielski i hiszpański – opowiada o nim ks. kan. Jan Mucha, obecny proboszcz parafii pw. św. Bartłomieja Apostoła w Dobryszycach (archidiecezja częstochowska), kolega zmarłego, z którym spotykał się na co dzień w USA. W amerykańskich parafiach zbierał fundusze m.in. na misje. – Ludzie zapamiętali ks. Emila jako ciepłego i pogodnego człowieka, bardzo poważnie traktującego misyjne powołanie – dopowiada ks. Mucha. – Posługiwał też w polskojęzycznych placówkach wśród wielu modlitewnych wspólnot. Był niezwykle pracowitym, sumiennym i bezkonfliktowym człowiekiem. Czynnie uczestniczył w życiu parafialnym, w spowiedziach, spotkaniach itd. – podsumowuje ks. Jan.
Ks. Cudak zmarł nagle 24 grudnia 2014 r. w Queen of the Universe Parish w Chicago, gdzie proboszczem jest ks. José Antonio Murcia Abellán. Warto zaznaczyć, że parafianie znający ks. Emila zebrali potrzebne fundusze (kilkanaście tysięcy dolarów), by mogło dojść do pogrzebu w Polsce.
Bez wątpienia ks. Emil był cudownym człowiekiem. Zostawił po sobie tyle dobra, że zaprocentuje ono w tych, którzy go znali. By go sobie przypomnieć lub poznać jego osobę – polecam film: www.youtube.com/watch?v=Z5iorfGWIOo, a także: www.youtube.com/watch?v=mbCPRnOvsjE.