Reklama

O niezwykłej nocy wigilijnej...

Niedziela warszawska 52/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Kończyłem już swoją pracę habilitacyjną. Tych kilka miesięcy spędzonych na zbieraniu materiałów w Irkucku i okolicach Bajkału minęło tak szybko... Ludzie dowiedzieli się, że niedługo wyjeżdżam. Pewnego dnia w Wierszynie podeszła do mnie bardzo leciwa niewiasta, chwyciła moje dłonie i zaczęła je całować. Z początku nie rozumiałem, o co jej chodzi. Po chwili już wiedziałem: ona błagała o pomoc. OJestem już stara. Prawie 60 lat nie było u nas księdza, a ja chcę przed śmiercią wyspowiadać się i przyjąć Komunię św. Tyle lat nikt nie chrzcił tu dzieci, nie było Mszy św. Przyślij tu do nas księdza!...".

ELŻBIETA RUMAN: - I to właśnie Ksiądz Biskup spełnił marzenie staruszki z zapomnianej syberyjskiej wioski?

BISKUP TADEUSZ PIKUS: - Pojechałem tam, choć Syberia kojarzyła mi się tylko ze zsyłkami i prześladowaniami. Moskwa, w której pracowałem już od pewnego czasu, dostarczała mi wystarczająco wielu wrażeń. Jednak od spotkania z panem Franciszkiem, naukowcem, historykiem wiedziałem, że powinienem tam pojechać. On obiecał błagającej go kobiecie, że spełni jej prośbę. Z jego relacji wynikało, że ci ludzie tak bardzo czekają na kapłana. Dwa miesiące wcześniej miałem innego gościa z Syberii. "Panie ksiądz - przywitał mnie pan Eugeniusz Wrzaszcz, wykładowca jednej z wyższych uczelni w Irkucku - proszę przyjechać do nas. Jest w Irkucku kościół zbudowany przez katolików, lecz od ponad 50 lat nieczynny, bo od tego czasu nigdy nie było u nas księdza. Zamieniono go na salę muzyki organowej. Za Irkuckiem, w tajdze jest wieś zamieszkana przez samych Polaków; oni też marzą, żeby przyjechał do nich ksiądz".

Do tej właśnie wsi, Wierszyny, trafił pan Franciszek, a kobieta, którą spotkał, to była ich jedyna katechetka. Od 1936 r. sama chrzciła z wody wszystkie rodzące się tam dzieci... Kiedy później spotkałem ją Wierszynie, ona całowała moje, a ja jej ręce. Miała łzy w oczach, patrzyła na mnie z uśmiechem; nie musiała nic mówić, byłem pewny, że rozumiemy się bez słów.

Ustaliłem termin przyjazdu na święta Bożego Narodzenia 1990 r. Z prośbą o pomoc w zorganizowaniu wyjazdu zwróciłem się do polskiego konsula, który ostatecznie pojechał tam ze mną. Wysiadając na lotnisku w Irkucku czułem się trochę jak don Camillo w Moskwie, maszerując w futrzanej czapie obok konsula, pana Daszkiewicza. Czekali na nas przedstawiciele władz miejskich oraz zarząd stowarzyszenia polskiego "Ogniwo". O jedenastej - jak mnie poinformowano - miałem spotkanie z B.A. Goworinem, przewodniczącym rady miejskiej Irkucka. Na miejscu zorientowałem się, że mój przyjazd jest oficjalną wizytą " głowy Kościoła rzymskokatolickiego w ZSRR" - jak podała później jedna z gazet. Pamiętać trzeba, że ja byłem przecież tylko zwykłym księdzem wysłanym do Moskwy przez Księdza Prymasa.

- Dobre przyjęcie Księdza na Syberii ułatwiła z pewnością uchwała przyjęta wtedy przez władze sowieckie, dająca wolność wyboru religii i pozwalająca brać udział w obrzędach związanych z kultem?

- Niewątpliwie sytuacja była sprzyjająca. Jednak ludzie przez kilkadziesiąt lat wychowywani bez Boga zupełnie nie wiedzieli, jak się zachować w zetknięciu ze sprawami religijnymi. Ja też zdałem sobie sprawę, że przyjechałem odprawić Pasterkę ludziom, którzy nigdy nie byli obecni na Mszy św. Będąc jeszcze u mnie w Moskwie, pan Wrzaszcz pytał: "Tylko my boimy się, bo nie wiemy, co mamy robić w czasie nabożeństwa, czy można wtedy grać lub śpiewać?". Przysłali wtedy do mnie organistkę, dałem jej śpiewnik i nuty, wyjaśniłem porządek Mszy św. Jednak teraz z drżeniem myślałem, jak mnie przyjmą, kiedy wyjdę do ołtarza prowizorycznie zbudowanego na scenie koncertowej, przebrany w liturgiczne szaty, uzbrojony w nieznane im sprzęty. Nie mogą czuć się jak w teatrze - postanowiłem, choć bałem się chyba bardziej niż oni.

Miałem jeszcze kilka oficjalnych spotkań tego dnia, zwiedzałem znajdujące się w świątyni prawosławnej muzeum etnograficzne, którego jednym ze znaczących eksponatów był wypchany niedźwiedź brunatny, upolowany dwa lata wcześniej na ulicach Irkucka. Po wyjściu z muzeum oglądałem zmianę warty pionierów przy grobie nieznanego żołnierza. Mróz był około 30 stopni. Mali chłopcy i dziewczynki w surowej musztrze, defiladowym krokiem przechodzili ulicą, wymieniali czwórki na warcie i sami zamieniali się w posążki... Straszne.

Myślami cały dzień byłem w nieczynnym kościele, który już niedługo będzie zapełniał się zupełnie nieznanymi mi ludźmi. Przywiozłem z sobą dużą ilość opłatków. Czasu było coraz mniej. Nadchodziła godzina, o której - jak głosiły porozwieszane w całym mieście plakaty - miała się zacząć Msza św. Kościół się zapełniał, wszyscy siedzieli cicho, byli bardzo oficjalni, oczekujący - jak przed koncertem. W prezbiterium, przed organami umieściliśmy wszystkie niezbędne do Mszy św. paramenty. Nieoceniony okazał się przy tym konsul, który był też później jedynym ministrantem. Pojawił się organista, przyprowadzając ze sobą kilkunastoosobowy chór dziewcząt, słuchaczek wyższej szkoły muzycznej. Poinformował mnie, że mają przygotowane wszystkie części stałe Mszy św. oraz cztery kolędy. Wszystkie teksty były w języku polskim.

- To niesamowite! Jak bardzo chcieli dobrze się przygotować!

- To było niesamowite! Organista dodał tylko, że nie wiedzą, kiedy co należy śpiewać. Powiedziałem, że będę ich informował na bieżąco w trakcie Mszy św. Kiedy stanąłem przed nimi - był tam przekrój wielu narodowości, nie brakowało i Buriatów - na początek wziąłem do ręki duży opłatek i pokazałem go wszystkim. "To jest chleb" - powiedziałem. "Dzisiaj w wielu chrześcijańskich domach zbiera się przy stole rodzina i każdy bierze do ręki kawałek takiego chleba. Następnie jeden drugiemu daje kawałek swojego chleba do zjedzenia. Jest to znak przyjaźni, życzliwości, pokoju i braterstwa. Czynimy to dzisiaj na pamiątkę narodzenia Jezusa Chrystusa. Jest On Synem Bożym, który stał się człowiekiem. Narodził się po to, aby wybawić nas od zła, nienawiści, niesprawiedliwości i od śmierci. Dzięki Niemu będziemy żyć zawsze. Jezus Chrystus jest jak chleb, który daje życie i to życie wieczne w miłości.

Gdy łamiemy chleb, to nie może być w naszym sercu niechęci, gniewu, czy nienawiści. Trzeba wybaczyć wszystko, co było złe i życzyć drugiemu samego dobra. Chleb, jako pokarm, jest dobrem, bo utrzymuje nas przy życiu. Dlatego oprócz dobrych słów przekazujemy kawałek chleba. W naszych warunkach domem jest to miejsce i tutaj stanowimy jedną rodzinę ludzką. Proszę, aby każdy wziął do ręki kawałek chleba i przełamał go z sąsiadem".

Rozdaliśmy chleb. Ludzie - na początku dość niepewnie - zaczęli go dzielić. Lody zaczęły pękać, wzruszenie topiło się we łzach... Po kilku dniach jedna z uczestniczek Mszy św., około pięćdziesięcioletnia, powiedziała mi na jednym ze spotkań: ONigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego, aby nieznajomy człowiek zwrócił się do mnie, podał mi rękę, uśmiechnął się, a ja się go nie bałam. Bardzo chciałam, żeby to trwało".

- To dzielenie się opłatkiem przemieniło grupę wcześniej obcych ludzi we wspólnotę, która miała przeżyć swą pierwszą w życiu Eucharystię...

- Ubrałem się w ornat i wyszedłem do Mszy św. W ogromnej ciszy pocałowałem ołtarz i dałem znak chórowi - popłynęła kolęda: Bóg się rodzi, moc truchleje... Świątynia wypełniła się wielogłosowym, przepięknym śpiewem chórzystek. Powietrze jakby zawirowało. Organy wiodły melodię i zbierały wszystkie głosy w jeden. Wszyscy słuchali.

Rozpoczynając Mszę św. powiedziałem do zebranych, aby czuli się swobodnie i nie myśleli, jak się mają zachowywać. Kiedy zobaczą, że wznoszę ręce do modlitwy, niech wstaną, gdy zaś je opuszczę, niech usiądą.

Nadszedł moment Komunii św. Powiedziałem, że mam w ręku Chleb podobny do tego, który wcześniej łamaliśmy. Podobny, ale nie ten sam. Tamten był pokarmem dla ciała - pokarmem doczesnym, ten zaś dla duszy - pokarmem wiecznym. Teraz ten Chleb tylko ja mogę spożyć, wy zaś wówczas, kiedy przygotujecie się do tego.

Wtedy więcej nie mogłem i nie potrafiłem im wyjaśnić. Była już późna noc, kiedy się rozstawaliśmy. Rozchodzili się do domów. Niebo było jasne i gwiaździste, podobne jak w wielu innych miejscach na ziemi. Lecz tutaj wydarzyło się coś ważnego. Nowo narodzony Jezus ogrzał zziębnięte serca dalekich, irkuckich braci.

Fragment z Komsomolskiej Prawdy Syberii, irkuckiej gazety: " Po raz pierwszy w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat pod sklepieniem budowli polskiego kościoła w noc 24 na 25 grudnia została odprawiona Msza św. poświęcona nadejściu katolickiego Bożego Narodzenia. Służbę prowadził ksiądz z Polski Tadeusz Pikus, który przyjechał do Irkucka z tą misją. Został zaproszony przez wojewódzki związek sowiecko-polskiej przyjaźni oraz przez stowarzyszenie ´Ogniwo´, które jednoczy naszych krajan polskiego pochodzenia".

Cóż, może w prawdzie religii jest owa siła do tego, czego nie mogą dokonać ani partie, ani parlament, ani zespoły zawodowe.

Brzmią przypowieści z Ewangelii św. Łukasza. Roznoszą w rzędach opłatki - chleb, który trzeba rozłamać z sąsiadem, z krewnymi, po prostu z człowiekiem, życzyć mu zdrowia i szczęścia.

Czy to symbol, ryt? Lecz ile w nim wzniosłego moralnego znaczenia. Ludzie uśmiechają się do siebie ciepło, przyjaźnie, zupełnie nieznajomi, i na pewno wielu z nich jest niewierzących. Jak wielka jest potrzeba duszy do uczestniczenia w ludzkim współżyciu, jak mało zostało miejsc, gdzie można by wsłuchać się porywy naszej duszy i odkryć, że możemy być dobrymi i kochającymi, a także przerazić się swoją złośliwością i nietolerancją, którą przynosimy z pracy, z kolejek i tramwajowego tłoku.

W czasie dzieciństwa naszych matek dzielono ludzi na białych i czerwonych, a w moim dzieciństwie na faszystów i naszych. Teraz nasz świat rozdrabnia się na setki podziałów: narodowych, politycznych, społecznych i innych maści. W świątyni tego wieczoru głównie brzmiały słowa: "człowiek", "miłość", "pokój", "dobro". To jest strasznym i największym deficytem w naszym społeczeństwie...

Wigilijnej opowieści bp. Tadeusza Pikusa wysłuchała Elżbieta Ruman

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas: przyszłość świata nie zależy od polityków, ale ludzi, którzy niosą nadzieję

2024-12-25 08:49

[ TEMATY ]

pasterka

Boże Narodzenie

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Przyszłość świata nie zależy od polityków, strategów, generałów i potentatów finansowych, ale ludzi, którzy niosą innym nadzieję - powiedział metropolita warszawski abp Adrian Galbas w czasie pasterki. Nikogo w Kościele, rodzinie, ojczyźnie nie skreślajmy, ale podnośmy w górę - zaapelował.

W uroczystość Narodzenia Pańskiego metropolita warszawski przewodniczył mszy św. o północy w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła na stołecznym Ursynowie.
CZYTAJ DALEJ

Bełchatów: pasterka pod przewodnictwem kard. Grzegorza Rysia

2024-12-25 12:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Ks. Paweł Kłys

- Minęło 2000 lat minęło od narodzin Jezusa, a powszechne jest przekonanie i wiara, że pokój możesz narzucić siłą na swoich warunkach! A Jezus mówi: nie narzucisz pokoju siłą! - mówił kard. Ryś.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: czasem Bóg kojarzy nam się z mieszanką księgowej i policjanta

2024-12-25 19:29

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Abp Adrian Galbas

BP KEP

Czasem Bóg kojarzy nam się z mieszaniną okrutnej księgowej i surowego policjanta; tymczasem On jest całkiem inny: dostępny, bliski, zawsze gotowy na spotkanie - mówił podczas mszy św. w uroczystość Narodzenia Pańskiego metropolita warszawski abp Adrian Galbas.

Mszę św. z okazji uroczystości Narodzenia Pańskiego abp Galbas odprawił w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję