Parę minut po wybuchu byłem na miejscu - mówi KAI o. Śliż. Na miejscu były już wozy strażackie i karetki pogotowia oraz ludzie w piżamach - zszokowani mieszkańcy kamienicy. Zaprowadziliśmy ich do sal duszpasterskich, podaliśmy gorące napoje i jedzenie. Na miejscu pojawili się ratownicy medyczni i psycholodzy, wszyscy zostali otoczeni znakomitą opieką. Szybko przybyli prezydent Katowic Uszok i dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej ks. Krzysztof Bąk. Część osób zdecydowała, że uda się do swoich rodzin, pozostali zdecydowali zamieszkać w ośrodku Caritasu.
Wróciłem przed chwilą z Caritasu, rozmawiałem z dyrektorem i dam na stronę naszej parafii informację o tym, co jest potrzebne, rzecz jasna, pieniądze są "najwygodniejszą" formą pomocy, gdyż ubrania muszą odpowiadać rozmiarami - mówił o. Śliż. Dodał, że Urząd Miasta też zadziałał, poszkodowani oglądali proponowane przez miasto lokale zastępcze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O. Śliż mówił też, że ci, co przeżyli, bardzo ciężko przeżywają śmierć swoich sąsiadów. - Więzy sąsiedzkie i rodzinne na Śląsku są bardzo mocne, wczoraj mieszkańcy domu zaczęli się liczyć, sprawdzać, czy wszystkim udało się uratować. Widoczna była więź i sąsiedzka troska. Poszkodowani zostali otoczenie opieką duchową, rozmawiał z nimi o. Śliż, przeor klasztoru Piotr Ciuba oraz dyrektor Caritasu ks. Bąk.
"Nie żyje troje naszych parafian poszkodowanych w czwartkowym wybuchu gazu w kamienicy przy ul. Chopina, Brygida, Dariusz i Remigiusz Kmiecikowie. Dwanaście innych osób, które ucierpiały podczas wybuchu znajduje się w ośrodku Caritasu przy ul. Chopina" - czytamy na stronie internetowej parafii. Jej proboszcz zapewnia, że parafianie będą pamiętać o nich w modlitwie. Ci, co przeżyli potrzebują pomocy. Nie buntują się przeciw losowi, może dlatego, że Ślązacy mają wpisaną "dziedziczną" świadomość, że zawsze może się zdarzyć wypadek w kopalni. Może z czasem zacznie docierać do nich, co się wydarzyło, ale nie będą pozostawieni sami sobie - zapewnia o. Śliż.