Reklama

Kapadocja ziemia chrześcijan

Kapadocja swym pięknem przyciąga miliony turystów z całego świata.
Jednak nie wszyscy odwiedzający ten region Turcji wiedzą, że był on kolebką chrześcijaństwa i monastycyzmu w Azji Mniejszej, przez niektórych uważaną za drugą Palestynę

Niedziela Ogólnopolska 27/2016, str. 48-49

Margita Kotas/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kilimy zawieszone na kamiennym murze, wiklinowe kosze pełne kolorowej biżuterii i szmacianych laleczek, stragany kuszące świeżymi i suszonymi owocami, różnymi gatunkami orzechów i migdałami. – Bu meyvalar taze mi? – Bu çok pahali! Czy te owoce są dojrzałe? To za drogo! – słychać pokrzykiwania klientów. Uçhisar byłoby sennym, typowym tureckim miasteczkiem, gdyby nie górująca nad nim osobliwość – tufowa skała w kształcie pięści z wydrążonymi oknami i tunelami. Z wierzchołka tej naturalnej twierdzy – najwyższego punktu w regionie – można oglądać rozłożone u jej stóp domy i skalne formacje w pobliskiej Dolinie Göreme. Nieco dalej na horyzoncie, jeśli tylko przejrzystość powietrza na to pozwala, zobaczymy wulkan Erciyes Daği, trzeci co do wielkości szczyt w Turcji (3916 m n.p.m.) – sprawcę niezwykłego krajobrazu tej krainy. Miliony lat temu w wyniku wybuchu wulkanu ziemie w promieniu setek kilometrów zalała niszczycielska lawa. Późniejsze zjawiska atmosferyczne wyrzeźbiły jej powierzchnię – utworzyły korytarze, doliny i wzgórza o fantazyjnych kształtach kominów, grzybów i stożków.

Najstarsze znaleziska archeologiczne w Kapadocji pochodzą sprzed 5 tys. lat przed Chrystusem. Region ten znajdował się na skrzyżowaniu cywilizacji, wchodził kolejno w skład imperiów: hetyckiego, perskiego, rzymskiego i osmańskiego. Był areną wielu wojen. Dziś Kapadocja – najpiękniejsza kraina Anatolii – przyciąga miliony turystów z całego świata. Atrakcyjność tych ziem dostrzegana była jednak już przed tysiącami lat.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kraina Pięknych Koni

Pierwsi mieszkańcy tych ziem docenili przede wszystkim wyjątkową żyzność gleby. Ich głównym zajęciem była uprawa winorośli i warzyw. Z czasem dali się poznać jako hodowcy słynących z wytrzymałości i piękna koni. Po raz pierwszy region ten został wspomniany na epitafium perskiego króla Dariusza. Nazwany tam został Katpatuka – Krainą Pięknych Koni. Sami mieszkańcy Kapadocji doczekali się natomiast w X wieku miana jaskiniowców. A wszystko to za sprawą odkrycia przez nich wyjątkowych właściwości okolicznych skał. Wulkaniczny tuf z łatwością bowiem daje się żłobić i zachowuje miękkość aż do zetknięcia z powietrzem. W ten sposób powstawały na tym terenie nie tylko pojedyncze domy, ale też całe miasta – co osobliwe, wiele z nich pod ziemią.

Reklama

Największe z podziemnych miast – Derinkuyu (Głęboka Studnia) jest jedną z licznych atrakcji Kapadocji. Na przybywających turystów czekają dziesiątki straganów z materiałowymi lalkami w ludowych strojach, sprzedawanymi przez handlarki w szarawarach, jak żywcem wyjęte z początków XX wieku. Główna atrakcja – podziemne Derinkuyu – składa się z sieci domostw ze stajniami, kuchniami, wytwórniami wina, magazynami żywności i broni, 52 szybami wentylacyjnymi, kościołami, szkołą dla misjonarzy i cmentarzem, a wszystko to na 20 poziomach, z których zaledwie 8 udostępnionych jest dziś turystom. Najniższe korytarze Derinkuyu położone są 55 m pod ziemią. Nic dziwnego zatem, że w tym podziemnym mieście mogło się bez trudu ukrywać przez wiele miesięcy nawet 10 tys. mieszkańców.

Dolina nie do odkrycia

Ze względu na te szczególne walory Kapadocja coraz częściej stawała się miejscem uciekinierów prześladowanych za przekonania polityczne czy religijne. Pierwsze wzmianki o chrześcijanach w Kapadocji sięgają czasów Apostołów. Wiele źródeł podaje, że z misją ewangelizacji przybyli tu Apostołowie Andrzej, Piotr i Paweł, którzy założyli pierwsze gminy chrześcijańskie. Św. Piotr do prześladowanych chrześcijan z Kapadocji napisał swój Pierwszy List.

Już w III wieku kraina ta była jednym z głównych centrów chrześcijaństwa. W IV wieku Kapadocja stała się także ważnym ośrodkiem teologicznym. Stąd pochodzili trzej tzw. kapadoccy ojcowie Kościoła – św. Bazyli Wielki, jego brat św. Grzegorz z Nyssy i św. Grzegorz z Nazjanzu. W Kapadocji za ich sprawą rodziły się mocne fundamenty obrony wiary przed różnymi herezjami tego czasu. To oni również przyczynili się do ostatecznego określenia przez Kościół dogmatu o Trójcy Świętej, a św. Bazyli wprowadził w 370 r. osobne świętowanie Bożego Narodzenia, które do tego czasu obchodzono razem z Chrztem Pańskim. IV wieku sięgają także początki monastycyzmu w Kapadocji, która stała się azylem dla tysięcy pustelników. Jak głosi tradycja, jednym z najstarszych świętych mnichów kapadockich był setnik Longin – świadek ukrzyżowania Chrystusa. Pustelnicy, gromadząc wokół siebie naśladowców, dali początek pierwszym chrześcijańskim zakonom. W 360 r. Bazyli Wielki stworzył dla nich regułę, która obowiązuje do dziś w greckim Kościele prawosławnym (bazylianie), a zarazem stanowi wzór dla reguły św. Benedykta w Kościele katolickim. W okresie tym w miękkich tufowych skałach powstawać zaczęły pierwsze mnisze cele, a z czasem klasztory i kościoły. Chroniący się tu chrześcijanie nazwali dolinę, w której znajdowały się klasztory, Göreme – „nie do odkrycia”. Na szczęście dla współczesnych sztuka ta jednak udała się pewnemu francuskiemu uczonemu, który odkrył dolinę w 1907 r. podczas konnej wyprawy do Kapadocji. Uczonym tym był jezuita o. Guillaume de Jerphanion.

Reklama

Sztuka bizantyjska

Powstałych w Kapadocji obiektów sakralnych było co najmniej kilkaset, niektóre źródła podają, że nawet kilkanaście tysięcy. Prawdopodobnie w okresie od VI do IX wieku w samym regionie Göreme znajdowało się 400 kościołów. Na terenie Doliny Göreme, na obszarze o promieniu ok. 6 km, wykraczającym poza granice Parku Narodowego Göreme – muzeum pod gołym niebem – znajduje się 350 kościołów i kapliczek, w większości pochodzących z IX-XI wieku. Część z nich będzie dostępna dopiero po zakończeniu prac restauracyjnych, które prowadzone są przez UNESCO we współpracy z władzami Turcji. Park Narodowy Göreme został bowiem ze względu na swoje dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze w 1985 r. wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Reklama

Architektura kościołów oparta jest na wzorcach bizantyjskich, a zachowane freski są prawdziwymi arcydziełami wielkich bizantyjskich mistrzów. Niestety, tysiące fresków i mozaik zniszczono bezpowrotnie w latach 726 – 843 wskutek działalności ikonoklastów, którzy starotestamentalny zakaz czczenia bożków z chwilą pojawienia się na tych terenach islamu połączyli z jego zakazem przedstawiania podobizn Boga. Wielką rolę w zwalczaniu ikonoklazmu odegrali kapadoccy Ojcowie Kościoła, a po jego upadku do Göreme przybyło wielu twórców ikon z Grecji.

Dziś Dolina Göreme przyciąga tłumy zwiedzających. Ich liczba sprawia, że niewiele jest czasu na spokojną kontemplację arcydzieł znajdujących się w kościołach. Turyści niemal gęsiego przemierzają trasę prowadzącą do kilku najczęściej odwiedzanych obiektów. Kościół z Klamrą z freskami ukazującymi sceny z życia Jezusa. Kościół z Sandałem, który swą nazwę wziął od dwóch odcisków stóp znajdujących się pod freskiem Zmartwychwstania. Ciemny Kościół, z racji słabego dostępu światła, słynący z doskonale zachowanych żywych kolorów fresków. Kościół Matki Boskiej z wieloma wyobrażeniami Maryi. Kościół Jabłkowy, nazwany od trzymanego w ręku przez wyobrażonego na fresku Jezusa rzekomego jabłka, które najprawdopodobniej jest kulą ziemską. Kościół Wężowy, w którym urzekają pięknem przedstawienia św. Onufrego, cesarza Konstantyna i św. Heleny trzymającej w ręku krzyż, św. Jerzego i św. Teodora walczących ze smokiem-wężem. Kościół św. Barbary, który dzięki wymalowanym we wnętrzu czerwonym wapnem liniom wygląda jak zbudowany z kamienia. Spacer przez dolinę przypomina pielgrzymkę, niestety, kościoły udostępnione są jedynie do zwiedzania i niemożliwe jest sprawowanie w nich kultu. Co gorsza, wiele z kaplic i kościołów wykorzystywanych było przez tutejszych mieszkańców jako gołębniki. Co nie udawało się Osmanom, powoli udało się ich spadkobiercom...

Upadek kapadockiego chrześcijaństwa

Kapadocja w 1515 r. została włączona do imperium osmańskiego. Czyniło ono wszystko, by zlikwidować ostatni bastion chrześcijaństwa na swoim terytorium. Mimo tego jeszcze przez długi czas Kapadocja stanowiła liczące się centrum prawosławia. Do połowy XIX wieku jedna trzecia populacji północno-wschodniej Turcji, na terenie której leży ten region, była chrześcijańska i ormiańska (Ormianie w północno-wschodniej Anatolii pojawili się już w VII wieku przed Chrystusem). Najpierw imperium usunęło stąd Greków. W 1915 r. Turcy dopuścili się ludobójstwa na 1,5 mln Ormian, których jedyną winą była wiara w Chrystusa.

2016-06-29 08:12

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Co nam w duszy gra

2024-04-24 15:28

Mateusz Góra

    W parafii Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szklane Domy w Krakowie można było posłuchać koncertu muzyki gospel.

    Koncert był zwieńczeniem weekendowych warsztatów, podczas których uczestnicy doskonalili lub nawet poznawali tę muzykę. Warsztaty gospelowe to już tradycja od 10 lat. Organizowane są przez Młodzieżowy Dom Kultury Fort 49 „Krzesławice” w Krakowie. Ich charakterystycznym znakiem jest to, że są to warsztaty międzypokoleniowe, w których biorą udział dzieci, młodzież, a także dorośli i seniorzy. – Muzyka gospel mówi o wewnętrznych przeżyciach związanych z naszą wiara. Znajdziemy w niej szeroki wachlarz gatunków muzycznych, z których gospel chętnie czerpie. Poza tym aspektem muzycznym, najważniejszą warstwą muzyki gospel jest warstwa duchowa. W naszych warsztatach biorą udział amatorzy, którzy z jednej strony mogą zrozumieć swoje niedoskonałości w śpiewaniu, a jednocześnie przeżyć duchowo coś wyjątkowego, czego zawodowcy mogą już nie doznawać, ponieważ w ich śpiew wkrada się rutyna – mówi Szymon Markiewicz, organizator i koordynator warsztatów. W tym roku uczestników szkolił Norris Garner ze Stanów Zjednoczonych – kompozytor i dyrygent muzyki gospel.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: na Błoniach zakończył się Marsz Nadziei

2024-04-25 07:59

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Biuro Prasowe Jasna Góra

„Każde Życie jest Ważne”, „Pomagamy, Wspieramy, dajemy Nadzieję” - z takimi hasłami i przesłaniem zakończył się na jasnogórskich Błoniach Marsz Nadziei. To w ramach ogólnopolskiej kampanii Pola Nadziei, która zwraca uwagę na działalność hospicjów i wszystkich pacjentów dotkniętych niepełnosprawnościami i chorobą nowotworową. Uczestnicy przy figurze Niepokalanej pomodlili się i złożyli kwiaty.

W Marszu wzięli udział uczniowie częstochowskich przedszkoli i szkół, mieszkańcy miasta, a także pacjenci hospicjum. - Od czterech lat korzystam z pomocy hospicjum. Jestem pacjentem onkologicznym, a moi bliscy już nie żyją. Pracownicy dali mi wsparcie i opiekę, są dla mnie jak rodzina. Czuję się jakby podarowano mi drugie życie - powiedział pan Dariusz, pacjent częstochowskiego hospicjum. Dodał, że Marsz jest dla niego manifestacją i apelem, że „osoby chore też mają prawo do normalnego funkcjonowania”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję