Reklama

Służył swoim życiem i cierpieniem

Abp Zygmunt Zimowski, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych, odszedł do wieczności 12 lipca 2016 r.
Świadectwem o watykańskim ministrze zdrowia dzieli się abp Wacław Depo, metropolita częstochowski, w rozmowie z Lidią Dudkiewicz

Niedziela Ogólnopolska 30/2016, str. 8-9

Archiwum abp. Zygmunta Zimowskiego

Abp Zygmunt Zimowski był współpracownikiem trzech papieży: św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka

Abp Zygmunt Zimowski był współpracownikiem trzech papieży:
św. Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LIDIA DUDKIEWICZ: – Rozmawiam ze świadkiem życia abp. Zygmunta Zimowskiego i jego przyjacielem. Wiem też, że Ksiądz Arcybiskup dostąpił łaski spotkania z tym bliskim współpracownikiem trzech papieży na krótko przed jego przejściem na drugą stronę życia. Proszę powiedzieć, w jakich okolicznościach odbyło się to ostatnie spotkanie.

ABP WACŁAW DEPO: – Miałem łaskę spotkania z Księdzem Arcybiskupem, a jednocześnie – okazuje się – ziemskiego pożegnania się z nim w sobotę 9 lipca br. w szpitalu w Dąbrowie Tarnowskiej, tuż przed pielgrzymką Rodziny Radia Maryja do Częstochowy – a wiemy, że abp Zimowski był bardzo związany z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. W czasie tego naszego spotkania trzymałem go za ręce i zapewniałem o modlitwie przed obliczem Matki Bożej Jasnogórskiej. Patrząc wtedy na mnie, powiedział wzruszające słowa: „Przez ręce Maryi zawierz wszystkie środowiska, w których wzrastałem w łasce, poczynając od rodziców i domu rodzinnego, przez szkołę, seminarium duchowne, uniwersytety – studia na uniwersytecie w Lublinie, potem w Innsbrucku, po Rzym, okres dla mnie bardzo ważny przy boku kard. Ratzingera i św. Jana Pawła II. Zawierz to wszystko przez Maryję Jezusowi Miłosiernemu, a ja Was błogosławię”. Potwierdziłem, że zabieram to wszystko ze sobą. Wtedy Arcybiskup Zygmunt poprosił o swój pierścień, który otrzymał od św. Jana Pawła II, i mnie pobłogosławił. To było nasze ostatnie spotkanie na tej ziemi. Jego błogosławieństwo czuję na czole. Dziękuję Bogu, że postawił tego Pasterza na drodze mojego kapłańskiego i arcybiskupiego posługiwania. W duchu św. Pawła mogę powiedzieć, że „i w życiu, i w śmierci należymy do Boga”.

– Sięgnijmy do początku Waszej pięknej przyjaźni, czyli do czasu, gdy Ksiądz Arcybiskup znalazł się w zasięgu oddziaływania abp. Zimowskiego...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Było to na przełomie 2000 i 2001 r. Ojciec Kazimierz Wójtowicz, zmartwychwstaniec, zaproponował, abym napisał wprowadzenie do kazań kard. Josepha Ratzingera, które miały się ukazać w 50. rocznicę jego święceń kapłańskich. Miało to swoje konsekwencje, bo potem, gdy zbliżała się konsekracja biskupia ks. Zimowskiego, powiedział on do mnie: „Odkryłem cię już w Watykanie przez to wprowadzenie do kazań”. A wkrótce skierował życzenie, abym w katedrze radomskiej wypowiedział słowa prośby o święcenia biskupie dla niego wobec kard. Josepha Ratzingera, prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Tak więc nasze pierwsze spotkanie odbyło się przez mój wstęp przygotowany do książki z tekstami kard. Ratzingera. I miałem też radość wyjątkowego spotkania jeszcze w czasie, gdy byłem rektorem seminarium w Radomiu. Bp Zimowski jako pasterz radomski zaprosił wtedy do siebie wszystkich współpracowników z kongregacji, którzy wspomagali Benedykta XVI w jego dziele utwierdzania i pomnażania wiary w Kościele Chrystusowym.
Dziś abp. Zimowskiego widzę jako świadka wiary, głęboko wpisującego się w hasło kard. Ratzingera, obecnie papieża seniora Benedykta XVI: „Współpracownicy Prawdy”.

– Jakim człowiekiem był abp Zimowski, tak z bliska?

– Podobnie jak bp Edward Materski był on dla mnie najpierw ojcem, a dopiero później bratem. Jako szczególną łaskę traktuję fakt, że pełnił funkcję współkonsekratora podczas moich święceń biskupich w katedrze zamojskiej w 2006 r. i obok abp. Józefa Michalika, który był głównym konsekratorem, wprowadzał mnie w tajemnice biskupstwa. Wejście abp. Zimowskiego w moje życie, ale również – jak zauważałem – w życie innych ludzi to było zawsze, by użyć określenia św. Jana Pawła II, „promieniowanie ojcostwa”. Abp Zimowski nie szukał siebie, lecz zawsze pytał, co może uczynić dla innych. Bardzo ubolewał, jeżeli coś gorszącego działo się w Kościele. Mówił wtedy: „Nie tak uczyliśmy się Kościoła, nie tak ma wyglądać nasza wiara w Chrystusowy Kościół”. Twierdził, że musimy robić wszystko, aby prowadzić do oczyszczenia. I czynił to do końca.

Reklama

– Po odejściu abp. Zimowskiego usłyszeliśmy, że „był zakochany w Kościele”. Ksiądz Arcybiskup potwierdza to jako jego przyjaciel?

– Tak, powiedział to kard. Stanisław Dziwisz. Ale jeszcze zwrócił uwagę, że abp Zimowski bardzo kochał Polskę, co miało ogromne znaczenie, bo przecież przez swoją misję w Watykanie, swoją wcześniejszą służbę dla Kościoła i szerokie działania podejmowane w ostatnich latach tak naprawdę był on obywatelem świata. Ale zawsze wracał do Polski, bo Polska była dla niego rzeczywiście matką. Dlatego trzeba to podkreślać, że jego wypowiedzi – czy to w Watykanie, czy w różnych wywiadach w innych miejscach na świecie – były przepełnione miłością do Kościoła i miłością do naszej Ojczyzny, do Polski.

– Od abp. Zimowskiego często słyszeliśmy słowa Jana Pawła II z listu apostolskiego o cierpieniu „Salvifici doloris”: „Czynić dobro cierpiącym i czynić dobro poprzez własne cierpienie”. Używał też w odniesieniu do Jana Pawła II określenia: „Człowiek szlifowany cierpieniem”. Ksiądz Arcybiskup tak określał też cierpiącego abp. Zimowskiego...

– Tego określenia będę nadal używał, ponieważ jest to forma świadectwa, które najbardziej przemawia. Abp Zimowski od dawna służył ludziom chorym i cierpiącym. Nie wszyscy wiedzą o tym, że gdy jeszcze pracował w Kongregacji Nauki Wiary, w swojej rodzinnej miejscowości – w Kupieninie – wybudował Dom Radosnej Starości z kaplicą pw. Świętych Piotra i Pawła, w której przeżywał wszystkie swoje rocznice, zarówno święceń kapłańskich, jak i konsekracji biskupiej. To miejsce było dla niego szczególnie ważne, aby nie tylko głosić tajemnicę cierpienia w Chrystusie, ale też konkretnie pomagać cierpiącym. Utworzył tam również ośrodek i szkołę dla dzieci niepełnosprawnych. W ubiegłym roku, kiedy zaczął już przechodzić przez swoje stacje cierpienia i był tym „człowiekiem szlifowanym cierpieniem”, powiedział wprost, tak proroczo w związku z Nadzwyczajnym Jubileuszem Miłosierdzia: „Uczmy się na nowo powiązania uczynków miłosiernych względem ciała z uczynkami miłosiernymi względem duszy. Nie wolno tego rozdzielać”.

– Jakie najważniejsze przesłanie abp Zimowski pozostawił jako swój testament dla pracowników służby zdrowia i dla chorych?

– To wypływa z Pisma Świętego, konkretnie ze słów, które przyjął on razem z całym rocznikiem swoich święceń kapłańskich, a które później wpisał do swego hasła biskupiego: „Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć”. Wydaje mi się, że Arcybiskup Zygmunt cały czas realizował tę drogę ewangelicznego słowa samego Jezusa Chrystusa.

– Wiemy, że abp Zimowski często był gościem archidiecezji częstochowskiej. W 2015 r. koronował obraz Kalwaryjskiej Matki Zawierzenia na Kalwarii w Praszce. Te wizyty zawsze łączył z pielgrzymowaniem na Jasną Górę. Czy można powiedzieć, że był biskupem maryjnym?

– Potwierdzam to całym sercem. Żył niejako w ramionach Maryi. Wiem, że zawsze zabierał ze sobą obraz Matki Bożej Łaskawej z Mędrzechowa, z kościoła parafialnego, gdzie został ochrzczony. Ten obraz umieścił w swoim domu biskupim w Radomiu, a później znalazł się on na głównej ścianie jego kaplicy w domu w Watykanie. Oczywiście, zabierał też ze sobą obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. I właśnie w obliczu Maryi spoglądającej na niego szukał – jak same tytuły tych wizerunków mówią – łaski od Boga na różne drogi posługiwania i tej przedziwnej pomocy, którą otrzymujemy od Maryi z Jej jasnogórskiego obrazu.

– Z pewnością wymowne jest też miejsce spoczynku abp. Zimowskiego.

– Tak. Wyrażam wdzięczność biskupowi radomskiemu Henrykowi Tomasikowi za to, że miejscem spoczynku abp. Zimowskiego jest kaplica Matki Bożej Częstochowskiej w katedrze radomskiej. Tam również znajduje się epitafium bp. Edwarda Materskiego – został on pochowany na miejscowym cmentarzu, ale przez ten znak w sposób szczególny jest tam obecny. Abp Zygmunt Zimowski w pewnym sensie powraca więc do katedry, w której został konsekrowany w 2002 r. przez kard. Josepha Ratzingera. A nam będzie go brakowało, bo tak pięknie żył, aby służyć. Pozostajemy w łączności w tajemnicy świętych obcowania, mając świadomość, że razem jesteśmy w rękach Boga.

2016-07-20 08:35

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Ks. Wojciech Węgrzyniak zaznacza, że „od czasu do czasu zastanawiamy się, co jest najważniejsze, cośmy powinni przede wszystkim w życiu robić”. Biblista wskazuje, że odpowiedź znajduje się w dzisiejszej Ewangelii. „Przede wszystkim powinniśmy trwać w Chrystusie” - mówi.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Byśmy byli jedno

2024-04-29 10:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Instytut Pamięci Narodowej przygotował widowisko słowno-muzyczne poświęcone historii Kościoła w czasach komunizmu. Inscenizacja miała miejsce w kościele pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Świętego Jana Bosko w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję