Ks. Zbigniew Suchy: – Śpiewamy „Pan kiedyś stanął nad brzegiem…”. Słowo „kiedyś” wydaje się być dość rozciągliwą formą. U Księdza było to raczej „nagle”, bo został Ksiądz nagle „zawędkowany” do kurii. Jak to się stało?
Reklama
Ks. prał. Bartosz Rajnowski: – Było to duże zaskoczenie i dla mnie, i dla mojego proboszcza ks. prał. Tadeusza Szeteli. Było to na wakacjach w roku 1996. Przebywałem wtedy w domu rodzinnym, ale na niedziele przyjeżdżałem do Krosna, by w parafii odprawić Mszę św.
W jedną z sobót zadzwonił do mnie ks. prał. Szetela. W jego głosie dało się wyczuć pewne podenerwowanie. Powiedział mi, że miał telefon z kurii i że mam się zgłosić do Księdza Arcybiskupa. Zdziwiony, zapytałem, kiedy mam jechać. Odpowiedział, że w poniedziałek i że w niedzielę, jak przyjadę, jeszcze porozmawiamy. Rzeczywiście, w niedzielę Ksiądz Prałat dopytywał się, czy coś wiem…, ale ja nie mogłem wiedzieć, o co chodzi. W poniedziałek udałem się do Przemyśla. Przyjął mnie z uśmiechem i otwartością ówczesny kanclerz ks. Józef Bar i powiedział: „No, idź na górę do Księdza Arcybiskupa, to się wszystkiego dowiesz”. Podczas rozmowy Ksiądz Arcybiskup wypytał mnie, jak mi się pracuje na parafii, jak spędzam wakacje, po czym zakomunikował, że chciałby, żebym przyszedł do pracy do kurii w charakterze notariusza, bo poprzednik wybiera się na misje. Ksiądz Arcybiskup chciał, żeby ta zmiana dokonała się jeszcze podczas wakacji. Ustaliliśmy, że od 5 sierpnia podejmę pracę. Wróciłem do Krosna i powiedziałem Proboszczowi, że odchodzę i że będę pracował w kurii, na co Ksiądz Prałat westchnął i powiedział: „Jeszcze gdybyś na studia poszedł…”. Przeprowadziłem się więc do Przemyśla.
– Wiem, że był ktoś, kto Księdzu Arcybiskupowi pomógł tą wędką zarzucić w stronę Krosna. Było to też związane ze zmianami, które z wielkiego świata przywędrowały w końcu także do Polski i do Przemyśla.
– Jak dowiedziałem się wiele lat później, tą osobą był nieodżałowany śp. ks. Wacław Partyka, mój ojciec duchowny w seminarium, który w trzech moich pierwszych seminaryjnych latach był formatorem naszych sumień. Dobra relacja z nim, mimo zmiany ojca duchownego, pozostała. Wielu ludzi z pewnością pamięta ks. Wacława. Był to człowiek, który miał serce na dłoni, do każdego był na „tak”, każdemu chciał pomóc. Tak też było w przypadku moim i moich kolegów z rocznika. A zmiana, o której Ksiądz Prałat wspomniał, dotyczyła pojawienia się komputerów w naszym codziennym życiu. Na trzecim roku seminarium stawiałem pierwsze kroki w tym zakresie pod okiem ks. Wacława i ks. Marka Pieńkowskiego. To był początek mojej pracy na komputerze, związanej z edytorstwem, składem tekstu, drukiem. Później, gdy przyszedł czas pisania pracy magisterskiej, ks. Wacław bardzo nam pomógł w drukowaniu i wydaniu naszych prac. On wówczas pracował w kurii, w Wydziale Duszpasterskim, i myślę, że ta jego obserwacja sprawiła, że wędka podana Księdzu Arcybiskupowi dotknęła mnie w Krośnie.
– Mam do Was trochę pretensji, bo pamiętam, że w tym czasie wymyśliliście z ks. Wacławem specjalną wersję klawiatury, na której pisało się jak na maszynie do pisania – do której byłem przyzwyczajony. Niestety, pewnego dnia pojechałem do redakcji do Częstochowy i musiałem tam napisać odcinek „Mocarza Pokory”. Zasiadłem do redakcyjnej klawiatury i… zeszło mi to pół dnia. Od tej pory postanowiłem się wreszcie przestawić na prawdziwą klawiaturę komputerową. Jestem Wam jednak bardzo wdzięczny, bo bardzo nam to pomogło w stawianiu pierwszych kroków „Niedzieli” w komputerowym świecie, i sporo się wtedy nauczyłem. Wróćmy jednak do tematu: po pewnym czasie pracy jako notariusz został Ksiądz mianowany kanclerzem. Ksiądz Arcybiskup Adam, kiedy rozpoczynaliśmy ten cykl, mówił, że nie dałby sobie rady bez ludzi, którzy mu tutaj pomagają. Stwierdził, że są to ludzie, w których odkryto pewne charyzmaty mające służyć Kościołowi. Jaki charyzmat posiada kanclerz?
Dobre pytanie, które pewnie powinienem sobie często zadawać. Kanclerz ma za zadanie wspomóc biskupa w jego pracy administracyjnej, w redagowaniu korespondencji, w spotkaniach z księżmi, osobami świeckimi, z władzami. Oczywiście, życie przynosi wiele sytuacji, których nie da się przewidzieć. Nie zawsze można wyczytywać w prawie kanonicznym, jak należy w takiej czy innej sytuacji postąpić, jak należy z kimś rozmawiać. Ta nieprzewidywalność życia sprawia, że każdy z nas – świadczących pomoc biskupowi – uczy się na bieżąco. Biskup nie jest w stanie wykonać wszystkich prac samodzielnie, dlatego notariusz, kanclerz, sekretarz, siostry pracujące w archiwum są potrzebni – żeby cała dynamika życia diecezji mogła codziennie sprawnie się toczyć. Każdy z nas stara się wykonać tę swoją pracę najlepiej jak potrafi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu