Reklama
Z potraw wigilijnych z czasów mojego dzieciństwa pamiętam doskonale smak karpia w sosie polskim, który przygotowywała moja mama, biorąc przepis z niemieckiej książki kucharskiej, gdzie figurował pod taką właśnie nazwą – opowiada Dorota Stempowska, która urodziła się w Książu przed II wojną światową i której rodzina ze strony mamy od kilku pokoleń tam mieszkała i pracowała dla właścicieli ogromnych zamkowych dóbr. Jej ojcem był Polak – Franciszek Wawrzyczek z Cieszyna, a mamą Marta z domu Mendel urodzona w Książu. Tato p. Doroty Stempowskiej znał się doskonale na koniach. Odpowiadał za ich przygotowanie do jazdy, dlatego kiedy zachwycony przygotowanymi przez niego po mistrzowsku końmi przebywający w okolicach Cieszyna w pierwszych latach XX wieku książę Jan Henryk XV Hochberg von Pless zaproponował mu pracę u siebie, Franciszek Wawrzyczek zgodził się na to. W Książu poznał swoją żonę Martę, która była wyznania katolickiego. Został w Książu na zawsze. Warto dodać, że do wspólnoty religijnej tego wyznania w przedwojennym Wałbrzychu należało nie więcej, jak ok. 30 procent mieszkańców. – Mimo tego nasz katolicki kościół w dzisiejszym Szczawienku był zawsze wypełniony w niedziele i święta wiernymi po brzegi. Nie tak, jak zdarza się teraz, że jest pusto – wspomina p. Dorota Stempowska. – Pamiętam też jak z mamą jeździłam pociągiem do Wambierzyc, gdzie oglądałam ruchomą szopkę bożonarodzeniową. W kościele św. Anny zostałam ochrzczona i tu znajduje się wpis o nim, który pokazał mi przed laty w starej księdze dawny długoletni proboszcz parafii pw. św. Anny ks. Sieradzki. Przed wojną chodziłam z rodzicami do tego pięknego kościółka, a jak byłam trochę starsza, to również na Pasterkę po Wigilii. W kościele brałam udział w jasełkach, z którymi jeździliśmy również do kościoła w Szczawnie-Zdroju.
Mój tato dbał o świąteczną tradycję, którą wyniósł ze swojego rodzinnego domu, także dotyczącą wigilijnych potraw. I choć w niemieckich protestanckich rodzinach postu nie ma w Wigilię, to u nas w tym dniu mama od zawsze przestrzegała tej zasady. W domu moich dziadków ze strony mamy dziadek był protestantem, a babcia była katoliczką, dlatego w rodzinie mamy nie tylko, jak wyszła za mąż za Polaka, ale też wcześniej zawsze była postna wigilia, a na stole ryba i sos polski musiały też być. Sos jest najlepszy na drugi dzień, także do mięs – zapewniam! Ja również przestrzegam w swoim domu wigilijnego postu. Taką tradycję przejęli ode mnie do swoich rodzin moja córka, mieszkająca od lat w Poznaniu, do której jeżdżę na święta Bożego Narodzenia, i syn mieszkający w Wałbrzychu. Oni też nie wyobrażają sobie naszych Wigilii bez karpia w sosie polskim. Podaję ten przepis z wielką radością (tłumaczenie według niemieckiej książki kucharskiej). Tym, co po latach mnie zaskoczyło, to brak przepisu na karpia w sosie polskim w polskich książkach kucharskich – dodaje.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Karp w sosie polskim
Na 1/5 kg karpia 3 marchewki, 2 pasternaki, 3 pietruszki, 2 cebule, 1 selera.
Wykonanie: Pokroić w plastry, dodać trochę imbiru, kilka ziaren pieprzu, goździków i 2 listki laurowe. Zalać pół na pół wodą i piwem. Gotować ok. 20 minut.
Reklama
Następnie włożyć dzwony karpia, posolić, dodać pół kostki masła i plastry 1 cytryny. Gotować na małym ogniu przez ok. 10-15 minut. Po ugotowaniu wyjąć karpia i dodać do wywaru utarte pierniki (oraz szklankę czerwonego wina).
Przecierać przez sito. Polać karpia i podąć sos w sosjerce. Można przed włożeniem do piernika zaprawić wywar lekką zasmażką na maśle.
Dorota Stempowska pamięta też, że w rodzinach jej cioć ze strony mamy wspominano często o przygotowywanej na Wigilię obowiązkowej niemieckiej potrawie o nazwie „Śląskie niebo”.
– Moja mama tej potrawy nigdy nam nie robiła, a ja też patrzyłam na ten przepis z dystansem. Zdecydowałam się ją ugotować po raz pierwszy dopiero przed rokiem, kiedy urządziliśmy Wigilię dla członków naszego Niemieckiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego w Wałbrzychu, którego jestem prezesem. Nigdy wcześniej mnie do jej przygotowania nie ciągnęło, ale ta potrawa naprawdę okazała się nad wyraz smaczna. Podaję przepis na to tradycyjne śląskie danie.
„Śląskie niebo”
Składniki: 150 g suszonych gruszek, 60 g suszonych śliwek, 600 g baleronu lub boczku wędzonego, 50 g masła, 30 g mąki, sok z cytryny, sól cukier.
Przygotowanie: owoce namoczyć na ok. 10 godzin w 1 litra zimnej wody. Mięso ugotować w litrze osolonej wody.
Do wywaru dodać namoczone owoce. Gotować do miękkości. Z masła i mąki zrobić zasmażkę. Dodać do niej tyle wywaru, żeby powstał średnio gęsty sos. Doprawić do smaku solą, sokiem cytrynowym i cukrem. Owoce i pokrojone w plastry mięso zalać sosem.
Śląskie niebo podaje się ze śląskimi kluskami oraz czerwoną kapustą.