Reklama

Głos z Torunia

Tata w akcji

Wakacyjne relacje

Przyszedł upragniony czas wypoczynku, dłuższej przerwy od szkoły i nieco krótszej od pracy. Jak go przeżyć, żeby nie okazał się straconym?

Niedziela toruńska 27/2020, str. VIII

[ TEMATY ]

wakacje

wypoczynek

Iwona Ochotny

Jak dobrze, że czas wakacyjnej radości możemy dzielić ze sobą

Jak dobrze, że czas wakacyjnej radości możemy dzielić ze sobą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podobnie, jak w ubiegłym roku, nie będzie nam dane spędzić wakacyjnego czasu na wspólnotowych rekolekcjach. Wtedy „pokonał” nas błogosławiony stan małżonki i oczekiwanie na narodziny kolejnego potomka, a teraz „załatwiła” nas pandemia.

Odmrażanie

Pomimo panujących od długiego czasu dodatnich temperatur, coś wciąż się odmraża: a to kościoły, a to restauracje, a to hotele. Skoro już się odmroziło, mogliśmy zaplanować wakacje. Było to dość łatwe, gdyż z pomocą przyszło nam zaprzyjaźnione małżeństwo – dobrze mieć takich aniołów obok siebie. Temat był szybki, decyzja przyszła jak z płatka, a budżet domowy udźwignie nasze plany i marzenia. Jedziemy w góry! Cóż to była za radość kiedy nasze ustalenia zakomunikowaliśmy dzieciom. Ileż pytań zagościło na ich ustach. Czyste szaleństwo. Postanowione – jedziemy!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W zasadzie nie ma co się dziwić tej obłędnej radości, gdyż minione miesiące dały się we znaki wszystkim, nie tylko naszej rodzinie. Z uwagi na całoroczny trud nauki, pracy i domowych obowiązków, każdy członek naszej rodziny z ogromną satysfakcją przyjął projekt wakacyjnej eskapady.

Plan gry

Reklama

Tata w akcji razem z mamą przygotowali plan gry. Góry to jeden z punktów wakacyjnej przygody. Z uwagi na dostępny czas oraz posiadanie licznej rodziny i dobrych znajomych, nasze letniskowe zamierzenia obudowaliśmy dodatkowymi pozycjami. Najpierw kilka dni w jednym z sanktuariów maryjnych i spotkania z bliskimi naszej rodzinie kapłanami. Następne kilka dni to wspomniane góry, gdzie przebywać będziemy z zaprzyjaźnionym małżeństwem i ich dziećmi. Kolejny punkt wakacyjnego programu to polskie morze. Jednak zanim dojedziemy na piaszczyste i – miejmy nadzieję – słoneczne plaże Bałtyku, zamierzamy spotkać się z kolejnym zaprzyjaźnionym małżeństwem i ich latoroślami.

Dobrze, że posiadamy relacje z różnymi osobami.

Podziel się cytatem

Bliskość

Analizując moment pojawienia się pomysłu na takie, a nie inne spędzenie urlopu, planowanie poszczególnych jego punktów, a także towarzyszące im przygotowania, trudno nie zauważyć, że za każdym razem wiążą się one z jakimiś postaciami, zawsze bliskimi naszej rodzinie. Uświadomiłem sobie właśnie, jak dobrze, że posiadamy relacje z różnymi osobami. Jak dobrze, że czas wakacyjnej radości będziemy mogli dzielić z innymi osobami i przyjaciółmi. Wszystko inne – miejsca, do których się udamy, widoki, które będziemy podziwiać, czy też opalenizna, którą (być może) złapiemy, przechodzą na dalszy plan, są mniej ważne.

Niech każdy z nas przeżyje wakacje w relacji i napawa się nie tylko oferowanymi nam atrakcjami, ale przede wszystkim towarzystwem innych ludzi, oczywiście na czele z małżonkami i dziećmi.

2020-06-30 12:26

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Liturgiczny Survival już w wakacje

Trwają zapisy na trzecią edycję wakacyjnego Liturgicznego Survivalu.

Turnus organizowany przez Duszpasterstwo Liturgicznej Służby Ołtarza Diecezji Bielsko-Żywieckiej odbędzie się nad morzem w Gdyni w dniach 28 czerwca do 9 lipca.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Świętość w codzienności

2024-04-25 11:28

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Przy relikwiach Męczenników z Markowej modlili się wierni z dekanatów: staszowskiego, świętokrzyskiego i połanieckiego.

– Witamy Józefa, Wiktorię i ich dzieci: Stasia, Basię, Władzia, Franciszka, Antosia, Marysię i dzieciątko, które w chwili egzekucji przyszło na świat. Jako rodzice daliście życie siedmiorga dzieciom i jednocześnie chroniliście życie innych ludzi. Nikt nie musiał was przekonywać, że życie każdego człowieka jest wartościowe i zasługuje na szacunek bez względu na pochodzenie czy wyznanie. My małżeństwa chcemy się od was uczyć i stawać w obronie tego, co słuszne nawet za cenę życia i pamiętać, że miłość jest silniejsza od nienawiści – mówili małżonkowie, witając relikwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję