W jakimś skromnym, biednym domu,
W konspiracji, po kryjomu,
Jezus stanął za uczniami
I powiedział: Pokój z wami!
Ci swe głowy odwrócili
I się bardzo przestraszyli.
- Czy to Rabbi, Pan i druh,
Może zjawa albo duch!
- Czemu żeście tak zmieszani,
Tacy jacyś skołowani?
Serce wasze się buntuje,
Bo miłości wam brakuje.
Patrzcie! Oto ręce, nogi,
W których rzymski żołnierz srogi
Gwoździem dużym zrobił dziury.
Dotykajcie moich ran,
To Ja jestem, Bóg wasz, Pan,
Bowiem duch, jak dobrze wiecie,
Nie ma ciała ani kości.
Bądźcie, proszę, już radośni!
Jednak oni nie wierzyli.
Tylko oczy w tejże chwili,
Przecierali ze zdumienia.
- Macie tu coś do jedzenia?
Spytał poirytowany.
- Oczywiście! Rybę mamy,
Szybko Tobie ją podamy.
Gdy zjadł dużą porcję ryby;
Zrozumieli, że ich Pan
Jak im mówił z martwych wstał.
- Zanim od was stąd wyruszę,
Wiedzcie: Dziś się wypełniło,
Tak jak napisane było,
U Mojżesza, u Proroków,
A to stało się w tym roku!
I oświecił ich umysły,
Aż ich wątpliwości prysły,
Które mieli do tej pory.
- Niechaj już ucichną spory.
Pisma dawno podawały:
Mesjasz przyjdzie Zmartwychwstały!
W Jego imię nawrócenie
A i grzechów odpuszczenie...
Choć nie będę was nagradzał,
Wiemy, że Pan się ukazał
I z uczniami swymi jadł.
Co to było? Ktoś już zgadł?
Pomóż w rozwoju naszego portalu