Po tytule felietonu z poprzedniej „Niedzieli”: „Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie”, ponownie sięgam do słów poruszającej pieśni pasyjnej i tym razem zapisuję w tytule słowa: „Gdy grom się zbliża, pośpiesz do Krzyża”. Ale zanim przejdę do dalszych refleksji, krótka informacje, że autorem wspomnianej pieśni pasyjnej pt. „W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie” był o. Karol Bołoz Antoniewicz – jezuita, kaznodzieja i misjonarz oraz poeta i kompozytor. Pieśń po raz pierwszy drukiem ukazała się w wydanym w 1857 r. tomiku poezji, już po śmierci autora, który niosąc pomoc zarażonym na cholerę (w zorganizowanej przez niego w wielkopolskiej Obrze placówce jezuickiej), sam padł ofiarą epidemii.
Epidemia to nie jedyne słowo i zjawisko, które łączą tamte czasy ze współczesnością. Odwołując się do tytułu felietonu, takim pojęciem wspólnym jest jeszcze poprzedzony błyskawicą grom. Owszem, takim gromem może być też epidemia, która potrafi wywrócić życie społeczne do góry nogami. Doświadczamy tego dzisiaj, gdy świat od przeszło roku zmaga się z pandemią koronawirusa. Niezależnie od tego, jak ją oceniamy, rzeczywiście sparaliżowała ona życie świata. W połowie XIX wieku doświadczali tego o. Antoniewicz i jemu współcześni, gdy starali się pomagać chorym dotkniętym epidemią cholery, choroby o wiele groźniejszej i powodującej większą śmiertelność niż COVID-19.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Dobrze jednak wiemy, że w przynagleniu, by pospieszać do krzyża, nie chodzi tylko o ochronę przed zjawiskiem przyrodniczym czy przed niespodziewaną i nieprzewidywalną w skutkach zarazą. Gromem może być wojna, rewolucja społeczna czy kryzys ekonomiczny. Gromem może być śmierć bliskiej osoby czy utrata lub rozbicie rodziny. Wreszcie gromem w życiu każdego z nas może być grzech, a zwłaszcza grzech śmiertelny, bo niszczy naszą więź z Bogiem.
W czasie Wielkiego Postu mamy szansę nie tylko pośpieszyć do Chrystusowego krzyża, ale wręcz do niego przylgnąć i w ten sposób szukać duchowego umocnienia, a może także rozwiązania życiowych problemów, choćby wokół biły gromy. Czasem trzeba wrócić z bardzo daleka, z krańców wiary, albo nawet z przestrzeni niewiary, bo wcześniej górę wzięły ludzkie emocje czy słabości, poczucie zawodu lub krzywdy, bo może zabrakło dobrych ludzi wokół – mądrze kochających rodziców, poważnie traktujących sakrament małżonków, odpowiedzialnych przełożonych, sprawdzonych przyjaciół, wiernych powołaniu i misji duszpasterskiej kapłanów, bo ktoś uległ podszeptom, że życie w oddaleniu od Boga jest łatwiejsze, że dopiero wtedy człowiek ma „wolność wyboru”…
Słowa „pośpiesz do Krzyża” są przynagleniem. Bo nawet jeśli błyskawice i gromy nie wywołuje spustoszenia, jeśli są tylko ostrzeżeniem, to czy powinniśmy eksperymentować, by sprawdzić na ile jesteśmy bezpieczni?