W 1972 r. francuski kardynał Jean Daniélou ogłosił niewielką rozmiarami, ale bardzo znaczącą książeczkę pt. La culture trahie par les siens („Kultura zdradzona przez swoich”). Znakomity historyk Kościoła starożytnego, ale również czynny uczestnik procesów religijno-kulturowych swego czasu, pokazał w swojej analizie, w jaki sposób dokonała się od wewnątrz degradacja środowiska intelektualistów na Zachodzie. Trzeba podkreślić – jak zaznaczył już w samym tytule – że dokonało się to „od wewnątrz”, tzn. przez naiwne i bezmyślne przyjęcie pewnych nurtów filozoficznych, takich jak scjentyzm, determinizm, modernizm, a w końcu przez „największą perwersję”, którą stało się zapomnienie o Bogu. Do tego zapomnienia przyczyniły się dwa czynniki, a mianowicie: rezygnacja z prawdy o stworzeniu świata i człowieka przez Boga, a następnie „radosna pewność”, że wystarczy patrzeć w siebie, aby odkryć wszystko, co człowiekowi potrzebne jest do szczęścia. Wywód jest klarowny i boleśnie spójny, dowodzący zdrady.
Reklama
Po powrocie ze studiów w 1997 r. z coraz większym niepokojem zauważyłem, że zarysowany przez kard. Daniélou proces w taki sam sposób dokonuje się w Polsce – nasza kultura jest zdradzana przez swoich: przez profesorów, filozofów, ludzi sztuki, twórców kultury, pedagogów itd., czyli wszelkich typów i odcieni intelektualistów, którzy zamiast jej twórcami, stają się jej destruktorami. Owszem, są wywierane naciski zewnętrzne, czasami zwyczajnie nachalne, czasami szatańsko sprytne, ale po to jest nam dana inteligencja, by się im twórczo opierać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gdy przeczytałem książkę Bankructwo polskiej inteligencji prof. Aleksandra Nalaskowskiego, stwierdziłem, że jest w niej udokumentowane to samo, co opisał kiedyś kard. Daniélou, chociaż pokazuje on proces „zdrady” intelektualistów nie na podstawie analizy filozoficznej, ale przez odwołanie się do pewnych zjawisk, które skrupulatnie dokumentuje. Właściwie muszę powiedzieć, że w pełni podzielam zaproponowaną interpretację opisanych zjawisk.
Filozofia i teologia, które są mi najbliższe, każą mi jednak zadać pytanie o to, jak tę dramatyczną sytuację przezwyciężyć i wejść na nową drogę, która prowadziłaby do odbudowy polskiej inteligencji, a tym samym do odbudowania jej znaczenia obyczajowego, kulturowego, a w końcu politycznego. Intelektualistów na szczęście nie brakuje, ale muszą być bardziej ofensywni, aby byli gotowi stanąć po stronie tego, co prawdziwe i słuszne – aby przestali być milczącą mniejszością.
Mały program odbudowania inteligencji
Po pierwsze – człowiek inteligentny musi dzisiaj odbudować pewność opierania się w życiu na prawdzie. Sądzę, że pierwszym problemem dzisiejszej inteligencji jest to, że przyjęła Heglowski schemat interpretowania zjawisk w kluczu: staroświeckie, czyli przestarzałe – nowoczesne, czyli do przyjęcia. Zrezygnowała z interpretowania rzeczywistości w kluczu: prawdziwe, czyli do przyjęcia – fałszywe, czyli do odrzucenia. W tym drugim schemacie wyraża się prawdziwa inteligencja.
Reklama
Po drugie – człowiek inteligentny nie może się dać zawstydzić, tzn. zgodzić się z wywieranym na niego naciskiem, że jest w mniejszości, jeśli opowiada się po stronie prawdy i dobra. Za tym opowiada się na szczęście większość, choć boi się do tego przyznać, czyli milczy.
Po trzecie – człowiek inteligentny stara się być pokorny; wprawdzie uznaje swoją ograniczoność, ale nie trzęsie się pod jej naciskiem i nie ucieka przed nią w nicość, ale odważnie się z nią mierzy, usiłując ją wykorzystać dla swego dobra.
Po czwarte – człowiek inteligentny czuje się odpowiedzialny za sprawy „tej ziemi”, dlatego angażuje się w jej przemianę. Inteligencja, która zamyka się w sobie, fałszuje samą siebie.
Po piąte – człowiek inteligentny poważnie traktuje wiarę chrześcijańską, widzi jej znaczenie zarówno w perspektywie „miasta ziemskiego”, jak i w perspektywie wiecznego powołania. Przez ziemię idzie się do nieba, realizując swoje wieczne powołanie.
Po szóste wreszcie – człowiek inteligentny nie przestaje przeciwstawiać się głupocie w każdym ze wskazanych wyżej aspektów. Wielkie wrażenie wywarło kiedyś na mnie programowe zdanie, które zapisał Georges Bernanos: „Nigdy, nigdy, po trzykroć nigdy, nie przestanę przeciwstawiać się głupocie”. Można by to zdanie uznać za zasadę życia inteligentnego.
Nawrócenie inteligencji
Polska inteligencja w ciągu wieków niejednokrotnie miała także słabsze okresy. Nie jest tak, że dawniej zawsze było lepiej, a teraz jest tylko gorzej. Zapewne dzisiejsze czasy należą do tych gorszych okresów, ale niejeden bankrut zdołał powstać, a nawet stał się filarem obyczaju i kultury. I św. Augustyn uległ manicheizmowi, ale nie dał się mu zniewolić. Podstawą wszystkiego jest nawrócenie, które jest potrzebne także na poziomie rozumu. Do tego wzywał św. Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio, która dzisiaj jest jeszcze bardziej aktualna niż była w 1998 r. Człowiek inteligentny umie się przyznać do błędu, aby z niego wyjść mocniejszym – mocniejszym o pokonany błąd. Nie możemy trwać w bluźnierstwie przeciw rozumowi, bo jest to także bluźnierstwo przeciw wierze. Tylko w radosnej pewności bycia w prawdzie, łącznie z wyraźną gotowością do jej obrony, można być prawdziwym inteligentem.