Prawdopodobnie jesteśmy świadkami jednej z najgorszych kampanii samorządowych. Na kilka tygodni przed zaplanowanymi na 7 kwietnia wyborami do rad gmin, powiatów, województw oraz na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast kampanii praktycznie nie było widać. Choć zmieniło się to nieco na finiszu, to jednak próżno szukać poziomu politycznych emocji z poprzednich wyborów samorządowych i zeszłorocznych wyborów do parlamentu. – Trudno się prowadzi lokalną kampanię wyborczą, gdy rząd przejmuje władzę, toczy ostry konflikt z prezydentem, a opinia publiczna skupia się np. na komisjach śledczych. Cały czas polityka ogólnopolska absorbuje uwagę Polaków, a przekaz na temat programów samorządowych schodzi na dalszy plan – mówi dr hab. Jarosław Flis, socjolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Reklama
Wybory samorządowe są pierwszym prawdziwym sprawdzianem preferencji wyborczych, od czasu gdy PiS stracił władzę w Polsce. W wyborach na prezydentów miast ta partia tradycyjnie nie ma szans – z małymi wyjątkami – bo w zdecydowanej większości średnich i dużych miast wygrają kandydaci bezpośrednio lub pośrednio wskazywani przez koalicję rządzącą. Dlatego też wyborczy bój rozegra się o władzę w województwach. – W tym aspekcie najbardziej miarodajne są wybory do sejmików wojewódzkich, w których ponad 95% głosów zostanie zebranych przez partie, które są reprezentowane w Sejmie. To będzie pierwszy sprawdzian polityczny od czasu zmiany władzy w Polsce – mówi Marcin Palade, socjolog polityki, autor opracowań i analiz z zakresu geografii wyborczej w Polsce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
PiS straci w sejmikach
W skali ogólnopolskiej wynik wyborczy Prawa i Sprawiedliwości oraz Koalicji Obywatelskiej będzie wyrównany, a mniejsza frekwencja niż w wyborach do parlamentu może dać partii Jarosława Kaczyńskiego większą przewagę. Ale nawet jak PiS uzyska sporo ponad 30% głosów w danym województwie, to i tak KO, Trzecia Droga i Lewica sumarycznie mogą uzyskać wystarczającą większość, by wybrać marszałka i cały zarząd województwa.
Według analiz wyborczych Marcina Paladego, PiS na pewno utrzyma władzę na Podkarpaciu. Niepewne są wyniki w województwach lubelskim i podlaskim – wygrana może się przechylić w stronę PiS albo koalicji ugrupowań przeciwnych partii Jarosława Kaczyńskiego. Kolejnym regionem z niepewnym wynikiem wyborczym jest Małopolska. – Prawo i Sprawiedliwość nie potrafiło się otworzyć na wyborców o umiarkowanych poglądach, a od ostatnich wyborów upłynęło zbyt mało czasu, by wyborcy zrażeni do niektórych działań nowego rządu znów byli gotowi zagłosować na Zjednoczoną Prawicę. Na erozję elektoratu partii tworzących obecny rząd trzeba jeszcze poczekać – uważa Palade.
Reklama
Zupełnie inna była sytuacja, gdy na fali wygranych wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2015 r. także wybory samorządowe w 2018 r. były sukcesem dla Zjednoczonej Prawicy. Wcześniej miała ona władzę w jednym sejmiku wojewódzkim na Podkarpaciu, a po ostatnich wyborach samorządowych rządziła aż w ośmiu województwach. Obecnie utrzymanie czterech do pięciu województw to bardzo optymistyczny wariant dla PiS. – Wydaje się, że województwa na zachodzie Polski są poza zasięgiem. Dlatego też nadrzędnym celem PiS będzie pozostanie główną partią opozycyjną w tych sejmikach. Ale nie jest to pewne, bo może się okazać, że np. na Pomorzu Trzecia Droga wskoczy na drugie miejsce – mówi dr Flis.
Rozczarowanie Trzecią Drogą
Obok utrzymania władzy na Podkarpaciu i bliskiej samodzielnej większości w województwie lubelskim jest też wyborcza szansa np. na skonstruowanie koalicyjnej większości w województwach podlaskim, świętokrzyskim, a nawet małopolskim. Poparcie dla PiS w skali ogólnopolskiej powinno wyraźnie przekroczyć ponad 30% i być zdecydowanie większe niż w 2014 r. Wówczas partia też wygrała wybory, z przewagą ponad 2% nad PO i wynikiem 27% w skali ogólnopolskiej, ale oznaczało to utrzymanie władzy tylko na Podkarpaciu. Wiele zależy od przepływu elektoratów między Trzecią Drogą i Konfederacją w ww. województwach, a politycy PiS powinni poważnie myśleć o ewentualnych koalicjach w tych sejmikach, gdzie może im zabraknąć pojedynczych mandatów.
Reklama
Według cyklicznych badań United Surveys dla Wirtualnej Polski, najbardziej rozczarowany polityką nowego rządu jest elektorat Trzeciej Drogi. Tylko nieco ponad 50% głosujących na formację Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza uważa, że zmiany w Polsce idą w dobrą stronę. Aż 34% twierdzi, że nic się nie zmieniło albo że zmiany idą w złym kierunku. W wyborach do parlamentu w 2023 r. na ostatniej prostej elektorat Konfederacji przeszedł właśnie do Trzeciej Drogi, a teraz jest możliwy odwrotny mechanizm. Według badań United Surveys, na kilkanaście dni przed wyborami samorządowymi PiS ma 33,5% poparcia z przewagą 2 punktów procentowych nad KO, ale ciekawe zjawisko widać na ostatniej pozycji sondażowego podium. Trzecia Droga spada z 13,5% do 8,9% poparcia, a na podium wchodzi Konfederacja z prawie 10%.
W wyborach do małych gmin i powiatów znacznie większe znaczenie mają wyniki lokalnych komitetów wyborczych. Nagonka na PiS powoduje, że spora część innych ugrupowań nie będzie skłonna do wchodzenia w koalicję z partią, która w zeszłym roku została odsunięta od władzy. Wielu kandydatów niezależnych na stanowisko wójtów i burmistrzów miast otrzymuje ciche poparcie od PiS, ale oficjalnie nie startują pod partyjnym szyldem. W niektórych powiatach partia miała nawet spore problemy, by skompletować swoje listy wyborcze. Choć na wschodzie Polski sytuacja wygląda o wiele lepiej dla PiS, to jednak w dużych i średnich miastach ma on niewielkie szanse. Przede wszystkim będzie się starał zachować swoich prezydentów w Stalowej Woli, Chełmie i Zamościu.
Polityczna przyszłość
Spadek poparcia dla PiS jest naturalnym zjawiskiem po zeszłorocznej zmianie władzy w Polsce. – Część wyborców po prostu patrzy na skuteczność polityków i zaraża się entuzjazmem po wygranych wyborach, ale także ten ich polityczny optymizm maleje po porażce. Partie tworzące koalicję rządową są na fali wznoszącej, a PiS nie zdążył się jeszcze przegrupować – wskazuje dr Flis.
Na zmianę nastrojów wyborczych i większe zużycie obecnej władzy trzeba poczekać. Pierwsze poważniejsze wahnięcia mogą być odczuwalne dopiero za kilka miesięcy. Przez ten czas rząd będzie zwalczał główną partię opozycyjną. Celem PO jest jednak również osłabianie swoich koalicjantów. W ostatnich latach Donald Tusk przejął sporą część lewicowego elektoratu, bo Lewica straciła ok. 30% posłów w ostatnich wyborach do Sejmu, a teraz widać pierwsze symptomy zwalczania Trzeciej Drogi.
Marzeniem zwolenników PO jest przejęcie elektoratów zarówno Lewicy, jak i Trzeciej Drogi. Ale te mniejsze partie też mają swoje marzenia poszerzenia grona wyborców. – Platforma Obywatelska jest o jedną czwartą słabsza, niż gdy przejmowała władzę w 2007 r. Rządzi, bo PiS osłabł, a nie dlatego, że może się pochwalić przytłaczającą siłą. Różnicę zrobiły wynik Trzeciej Drogi i utrzymanie się wyników Konfederacji i Lewicy. Problem dotyczy raczej tego, czy te partie kiedyś rozbiorą samą Platformę – zauważa dr Jarosław Flis.