Reklama

Obrazy i słowa

Granice państw i moralności

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przyszło mi odbyć pierwszą w życiu podróż za wschodnią granicę. I jest to przeżycie z gatunku niezapomnianych. Nawet nie chodzi o to, co zobaczyłem i spotkałem za nią, ale o to, co było moim udziałem na niej samej.
Od kilkunastu już lat wyjeżdżam do krajów Europy Zachodniej. Wystarczy przekroczyć polsko-niemiecką granicę i można już jechać bez przeszkód na Gibraltar. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że granice prawie nie istnieją. Ale one istnieją i to bardzo dobrze strzeżone, jak na przykład te na wschodniej ścianie. Nawet przy niewielkim ruchu samochodów trzeba na niej spędzić co najmniej trzy godziny i to bez względu na to, w którą stronę się jedzie. By dostać się na drugą stronę, trzeba pokonać cały system bram i szlabanów strzeżonych przez pograniczników zaopatrzonych nie tylko w broń krótką. Oprócz paszportu, dokumentów samochodu (skrupulatnie sprawdzanych wraz z numerami podwozia) jest jeszcze cały system "tałonczików", pieczątek i opłat. Kto go nie zna, niech się przygotuje na niezłe perturbacje. Mało kto wie, że przed wjazdem z powrotem do Polski trzeba uiścić podatek za używanie dróg. Ale jeśli ktoś nie ma "kwitancji" może zawsze dać urzędnikowi do ręki po przejeździe szlabanu. A że następny urzędnik znów o "kwitancję" zapyta, to już inny problem.
Tak rozbudowany system sprzyja oczywiście łapówkarstwu i różnego rodzaju machlojkom. Kilkugodzinna "poczekalnia" na granicy pozwala na trafne skojarzenie, kto z kim i za ile tutaj współpracuje w procederze bezkolizyjnego przekraczania granicy. I w gruncie rzeczy wszyscy są ostatecznie zadowoleni. Podróżni w miarę szybko przekraczają granicę, a mniej lub bardziej urzędowi "obsługiwacze" granicy zarabiają kasę.
Kilka dni później przyszło mi stanąć w kolejce po wizę do jednego z krajów za Oceanem Atlantyckim. Też - jakby nie było - granica. I też - jakby nie było - gehenna. W oczekiwaniu na rozmowę z konsulem ludzkość spędza kilka godzin w upale, by dowiedzieć się, że na zdjęciu niewystarczająco widoczne jest ucho albo coś w tym guście. Ostatecznie wizę dostaje się albo i nie, i do końca nie bardzo wiadomo, od czego to zależy. Ale i tutaj ludzie potrafią zrobić biznes. Pomijam tych kilkunastu oferentów tanich biletów, którzy się kręcą dookoła, bo to w końcu uczciwy interes. Są ciekawsze i mniej skomplikowane metody zarobku. Otóż na teren ambasady nie można wejść z telefonem komórkowym. Informacja o tym znajduje się na wejściowej bramie. Co więc ma zrobić ten, kto przyszedł sam i nie ma komu tej komórki zostawić? Rozwiązanie problemu jest naiwnie proste. Okoliczne biura specjalizują się w przechowywaniu komórek za jedne 10 zł od sztuki. Niech komórkę zostawi tylko 10 osób, a przecież codziennie przed ambasadą tych osób ustawia się kilkaset. Łatwo wyliczyć, jaki to intratny biznes.
Mówi się, że popyt kształtuje podaż. Dopóki będą tacy, co będą wkładać pieniądze w rękę, będą także i tacy, którzy będą brać. Zawsze znajdzie się lekarz, co wystawi fałszywe dokumenty do renty czy urzędnik, który wypisze na lewo tę czy inną "kwitancję". I zawsze będą tacy, którzy za "kwitancję" zapłacą. Tak będzie zawsze, dopóki nie da się normalnie, uczciwie, po ludzku. Czy to się kiedyś zmieni? Chyba nie. Bo zawsze będą tacy, którzy zechcą na ludzkiej naiwności zarobić łatwo przychodzące pieniądze. Ale czy znaczy to, że trzeba się na to zgodzić? Odpowiedź jest niby prosta. Nie. Ale mało kto zdecyduje się wrócić za graniczny szlaban, by uczciwie zapłacić "kwitancję" w kasie. Zrobi wszystko, by za szlaban nie wracać. Zapłaci na lewo, wprost do urzędniczej, dyskretnie wyciągniętej ręki. Niestety. ´

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Turniej WTA w Madrycie - Świątek awansowała do finału

2024-05-02 17:32

[ TEMATY ]

tenis

Iga Świątek

Turniej WTA

PAP/Daniel Gonzalez

Iga Świątek

Iga Świątek

Liderka światowego rankingu tenisistek Iga Świątek łatwo wygrała z Amerykanką Madison Keys 6:1, 6:3 i awansowała do finału turnieju WTA 1000 na kortach ziemnych w Madrycie. Mecz trwał godzinę i 11 minut.

Polka nadspodziewanie łatwo poradziła sobie ze znakomicie spisującą się w stolicy Hiszpanii doświadczoną Amerykanką (nr 18), która wyeliminowała m.in. swoją rodaczkę Coco Gauff (nr 3) i Tunezyjkę Ons Jabeur (nr 8).

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Werona czeka na papieża: pielgrzymka pod znakiem pokoju

2024-05-03 10:24

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Werona

materiał prasowy

Dziesięć lat od ostatniej Areny Pokoju, w Weronie odbędzie się kolejne spotkanie przypominające o dziedzictwie tego włoskiego miasta, które leży na „skrzyżowaniu kultur i narodów”. - Udział papieża w tym wydarzeniu przyczyni się do wzmocnienia naszego wołania na rzecz pokoju i sprawiedliwości - mówi burmistrz Damiano Tommasi. Franciszek będzie w Weronie 18 maja, w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego.

Misyjne zaangażowanie na rzecz pokoju

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję