Reklama

Jestem admiratorem słowa

„Stare Dobre Małżeństwo” to zespół, który czaruje i olśniewa poezją nadając jej nowy, niezwykły wymiar. Z Krzysztofem Myszkowskim, twórcą muzyki i wokalistą zespołu, rozmawia Anna Pawłowska

Niedziela łomżyńska 52/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Pawłowska: - Komponuje Pan muzykę do istniejącego już wiersza. Jak powstaje taka melodia?

Krzysztof Myszkowski: - Nie ma żadnych konkretnych reguł. Jestem admiratorem słowa. Od poety (Adama Ziemianina przyp. red.) otrzymuję tekst. Zapoznaję się z tym stopniowo. Mam to gdzieś w głowie, podświadomości i tak sobie brzdąkam na gitarce w domu. Jak zaczyna mi się jakaś figura melodyczna układać, to zazwyczaj wiem dokładnie, który z tych wierszy ukrytych w szufladzie do tego pasuje. Nie ma jakiegoś strasznego naginania.

- Ciężko jest ułożyć melodię do wiersza?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Raczej nie mam z tym problemów. Robię jakiś przesiew, selekcję. Nie wszystkie te melodie, w moim odczuciu, są odpowiedniej jakości. Pokazuję kolegom, jak im się to nie podoba, wraca znowu do archiwum. Najczęściej nie poprawiam już. Tak jak już powstaje w tym pierwotnym nacięciu, to zostaje niezmienione.

- Pisze Pan melodie szczególnie do wierszy pana Adama Ziemianina, Edwarda Stachury, wcześniej Bolesława Leśmiana. Dlaczego ci poeci, a nie np.: Mickiewicz czy Słowacki?

- Bo ich dla siebie odkryłem. Na poszczególnych etapach mojego życia, mogę słowami tychże poetów komentować swoje życie. Czyli, jak był Stachura, ja byłem wtedy dosyć młodym człowiekiem, a młodość niesie ze sobą elementy jakiegoś buntu czy wewnętrznego sprzeciwu, co u Stachury było dosyć czytelne i ja to w sobie odkrywałem na swój użytek. Potem pojawił się Adam Ziemianin, który jeździ z nami w trasy, mamy bardzo dobry kontakt jako przyjaciele, dużo rozmawiamy, przeżywamy pewne sytuacje w drodze. Łatwiej zrobić z tego piosenkę autorską. On pisze wiersz, ja wymyślam melodię i robi się.

Reklama

- Chce Pan powiedzieć coś szczególnego ludziom przez te utwory?

- Nie czuję jakiejś wielkiej misji. Chcę im opowiedzieć o tym, co mnie spotyka ciekawego. Czasami są to rzeczy przyjemne, piękne, a czasami zapisy jakiejś frustracji, chandry czy jesiennej depresji, z tego też się życie składa i przez to robi się to wielowymiarowe, uniwersalne. Jak sądzę, dzięki temu każdy może sobie coś z tego wybrać dla siebie w zależności od nastroju, chwili, pory roku, dnia, nocy...

- A dlaczego w ogóle poezja śpiewana?

- To jest ballada poetycka. Poezja śpiewana jest to coś dla mnie sztucznego, dopisywanie jakichś dziwnych rzeczy do dziwnych wierszy. A ballada poetycka są to opowieści o życiu słowami szlachetniejszej próby niż „ja ciebie kocham, a ty odeszłaś”.

- Czy w obecnych czasach ciężko jest wyjść do ludzi z balladą poetycką, z poezją?

- Właśnie nie. Zawsze się znajdzie grupa ludzi wrażliwych ponad miarę, którzy tęsknią do tej „zielonej doliny poezji”, żeby w tej szarzyźnie, kiedy świat poszedł w złą stronę, znaleźć odrobinę wytchnienia i w sposób nie nachalny staramy się to im dać na miarę możliwości.

- Młodym ludziom poezja, nawet śpiewana, kojarzy się z nudami i smętami. Ale w Waszych utworach jest magia, radość, energia i magnes, który przyciąga ucho. W czym tkwi Wasz sekret?

- W naturalności może. Sam termin poezja śpiewana ma już takie negatywne konotacje. Raz, że w szkole belfrzy tłuką do głowy: „Co poeta chciał powiedzieć?” - to jest zabójstwem dla poezji. Po drugie, ten gatunek zwany poezją śpiewaną jest taki zawiesisty, przekombinowany i przez to nienaturalny. Utarł taki stereotyp, że bard to smęciarz, nudziarz i kupa nieszczęścia, a tak wcale nie musi być. To jest tylko kwestia spojrzenia na to innym okiem i uchem. W naszym kraju ten gatunek, zwany też Krainą Łagodności nigdy nie miał dobrego mentora, opiekuna, który pokazałby wielowymiarowość tego zjawiska.

- No właśnie, nie jesteście bardzo popularni w mediach. Czy nie czujecie się troszkę zapomniani?

- Nie. To media powinny czuć się zapomniane przez ludzi i Boga. To urąga mojej inteligencji, co się dzieje w radiu czy telewizji. To jest skandal!

- Jesteście bardzo otwarci w stosunku do publiczności. Taka życzliwość zaciera trochę granice między fanami a artystami. Czy fani wykorzystują to prywatnie?

- Oczywiście. Często w garderobie jest pełno ludzi, ale to jest akurat miłe. Znaczy, że jest żywy oddźwięk, że ludzie się interesują, chcą dotknąć, sprawdzić. A my jesteśmy dla ludzi, więc nie widzę powodu, żeby się przed nimi alienować i odcinać od nich. Kończy się trasa, jadę do domu i mogę się wtedy alienować, a tak to jestem do dyspozycji, na wyciągnięcie ręki.

- O czym opowiada najnowsza płyta „Beretka dla Bejdaka” i kim jest Bejdak?

- Jest to nazwa po trosze wymyślona na użytek poezji. Bejdak to taki nieudacznik życiowy, szarak, bidak (sic!), ale nie złośliwy, nie nachalny. Mnóstwo takich jest na świecie, nad którymi się nikt nie pochyli i my staramy się to robić. Jeżdżąc w Bieszczady widzę wielu takich. Gdzieś tam siedzą tacy bidni, pokręceni ludzie, pogubieni, a niosą ze sobą wiele ciekawych historii, dramatycznych i przezabawnych. W każdym z nas jest trochę z takiego Bejdaka. Mamy kompleksy, słabości. Nie jest sztuką lansować szeroko uśmiechniętych ludzi sukcesu, tylko pochylić się nad takimi trochę patałachami życiowymi. Także takie jest zadanie tej twórczości i tych ostatnich paru płyt. Jest to temat przewijający się i na Bieszczadzkich Aniołach, na Kinie Objazdowym” i teraz na „Beretce. Taka trylogia swego rodzaju.

- Jesteście w Łomży już po raz kolejny. Jak odbieracie publiczność łomżyńską?

- Jest taka uważnie słuchająca, czujna. Wiekowo też zróżnicowana, ale słuchają bardzo uważnie.

- Kiedy znowu przyjedziecie do Łomży?

- Robimy to cyklicznie, ale żeby nie było za często. Rok, dwa lata to jest taka sensowna przerwa, żebyśmy coś nowego przygotowali, żeby ludzie mogli zobaczyć, co u nas nowego słychać. Żeby to było swego rodzaju święto.

- Dziękuje za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas w Sosnowcu przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża

2024-03-28 23:35

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Kościelne postępowanie w bulwersującej sprawie sprzed miesięcy dobiega końca - powiedział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej sede vacante. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, którą odprawił w sosnowieckiej bazylice katedralnej, przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża.

- Po podjęciu ostatecznych decyzji, zostanie o nich poinformowana opinia publiczna. Także w sprawie, która w ostatnich dniach spowodowała, że diecezja sosnowiecka znalazła się na czołówkach gazet, jestem zdeterminowany, by wszystko wyjaśnić i adekwatnie zareagować. Proszę przyjąć moje zapewnienie, że nic w tej, jak i w żadnej innej gorszącej sprawie, nie jest i nie będzie zbagatelizowane - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Sercanie: niepokoją nas doniesienia o sposobie prowadzenia postępowania w sprawie ks. Michała O.

2024-03-28 19:21

Red.

Niepokoją nas doniesienia płynące od pełnomocnika ks. Michała, mecenasa Krzysztofa Wąsowskiego, dotyczące sposobu prowadzenia postępowania - piszą księża sercanie w opublikowanym dziś komunikacie. To reakcja zgromadzenia na działania prokuratury związku z postępowaniem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości. Dementują pogłoski, jakoby ich współbrata zatrzymano w niejasnych okolicznościach w hotelu. Wzywają do modlitwy za wszystkich, których dotknęła ta sytuacja.

Publikujemy treść komunikatu:

CZYTAJ DALEJ

Msza Wieczerzy Pańskiej. Wolność wypełniona miłością

2024-03-29 07:01

Paweł Wysoki

Ten, kto kocha na wzór Jezusa, nie jest zniewolony sobą, jest wyzwolony do służby, do dawania siebie - powiedział bp Adam Bab.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję