Reklama

Nasze kościoły są zagrożone

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 4/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. Andrzejem Ignatowiczem, przewodniczącym diecezjalnej komisji ds. sztuki i architektury sakralnej, proboszczem parafii pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze, o kradzieżach w kościołach naszej diecezji rozmawia ks. Dariusz Gronowski

Ks. Dariusz Gronowski: - W ciągu kilku ostatnich lat dokonano kilkudziesięciu kradzieży w obiektach sakralnych na terenie naszej diecezji. Czy nasze kościoły rzeczywiście są zagrożone?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. Andrzej Ignatowicz: - Moim zdaniem bardzo! Szczególnie małe, wiejskie kościółki. Ta fala kradzieży jest dla nas czymś nowym, czymś obcym.

- W jakim sensie obcym?

- Mieszkańcy naszej diecezji traktują wyposażenie kościoła jako coś świętego, poświęconego Panu Bogu. Choć mamy tu społeczność mieszaną, bo wiele osób przyjechało przecież ze Wschodu, we wszystkich jest ten sam duch szacunku do tego, co święte. Ludzie wiedzą, co to jest sacrum, co to jest kościół, wiedzą, czemu to służy. I zasadniczo w mentalności polskiej świętość jest nienaruszalna. Oczywiście, są złodzieje, ale dotychczas nie wyciągali rąk po rzeczy święte, mając świadomość, że jest to świętokradztwo. Kradzież w kościele to zjawisko obce naszej polskiej mentalności.

Reklama

- Czyli jaka jest ta oryginalna mentalność polska w tej sferze?

- Zmiany w mentalności są bardzo duże. Mówiąc obrazowo, kiedyś człowiek nie dojadał, ale na kościół dał, bo wiedział, że to miejsce jest szczególne. I dlatego w kościołach są po dziś dzień tak bezcenne przedmioty, ponieważ cała społeczność składała w darze Panu Bogu to, co jest najpiękniejsze, najcenniejsze, najszlachetniejsze. Także zresztą przepisy liturgiczne od wieków wymagały, by w kościele nie było rzeczy byle jakich, by to miejsce było szczególne, piękne, by wszystko współbrzmiało, by wszystkie elementy tworzyły klimat sacrum, który będzie pomagał ludziom w modlitwie.

- Co oznacza dla tak uformowanego człowieka kradzież w jego kościele?

- Jeśli 40 czy 50 lat ludzie chodzili do tego samego kościoła i w pewnym momencie przychodzą do kościoła pustego, bo ktoś wszystko ukradł (jak mówi jeden z proboszczów: „Jak kamień w wodę”), to jest to próba ich wiary, to jest naruszenie pewnej fundamentalnej struktury, która kształtowała się przez lata. To jest dramat dla tych ludzi. To trochę tak, jakby bezpowrotnie stracili kogoś bliskiego.
Przez taką kradzież największą krzywdę robi się parafianom. Materialnie jest to niewymierne, dlatego że ich wiara, odniesienie do Pana Boga przez lata formowały się w tym konkretnym klimacie, znali każdy szczegół, mieli swoje osobiste przeżycia modlitewne pod tą właśnie konkretną figurą. Były to często modlitwy, które zostały wysłuchane. Tyle ważnych rzeczy w ich życiu działo się właśnie w obecności tych figur Apostołów, tej gotyckiej Matki Bożej i teraz wszystko to zostało im zabrane. Pustka! Pozostają tylko wspomnienia, zdjęcia.

- Jak to się stało, że tyle dzieł sztuki przetrwało zawieruchę wojenną, nie zostały rozgrabione ani przez Niemców, ani przez Rosjan?

- To bardzo złożone zagadnienie. Mogę na niektórych przykładach wskazać, że ludzie wynosili bezcenne rzeczy do własnych domów, do piwnic, chowali gdzieś, a później, gdy zawierucha wojenna mijała, wyciągali i przynosili do kościołów. Czasem dziś ludzie nawet nie wiedzą, kto to schował. Znam taką parafię, gdzie od 1631 r. przetrwały księgi parafialne, i to w komplecie! Pytam się: „Jak to zrobiliście?”. Oni też nie wiedzą, bo współdziałali z jednym, drugim, trzecim proboszczem, utożsamiali się z tym kościołem. To było ich, to była ich mała ojczyzna i nie pozwolili na to, by to, co ich określało, zostało im zabrane, zniszczone, spalone. Widząc co się dzieje w sąsiedztwie, chowali wszystko, co się dało, a zostawiali tylko bezwartościowe rzeczy. Ci ludzie chcieli chronić swoje dziedzictwo.

- A jak Ksiądz ocenia współczesne podejście do kościoła, do sacrum?

- Miejsca takie jak kościół są powolutku, acz skutecznie desakralizowane. Odbierana jest im świętość. Gdy patrzę na swój kościół, nowy kościół, to muszę powiedzieć, że ci, którzy go budowali, traktują go z ogromną miłością. Oni się cieszą każdym nowym drobiazgiem. Ale później przychodzi jakaś grupa, która dopiero od pewnego czasu ma kontakt z tą nową świątynią, i nie wie, jak się w niej zachować. Zdarza się, że młodzież, którą przecież wychowujemy religijnie, jakoś nie czuje sakralnej atmosfery świątyni. Coś tutaj szwankuje.

- Czy młodzież może mieć swój udział we włamaniach do kościołów?

- Kiedy patrzy się na włamania do kościołów, to w niektórych przypadkach można ręcz jednoznacznie stwierdzić, że we włamaniu brał udział człowiek niewielkiego wzrostu, bo otwór czy wyłamana krata, czy wygięte pręty umożliwiają wejście tylko osobie niewielkiej postury. Tak więc udział młodych ludzi jest tu bardzo prawdopodobny.
W mojej parafii nie ma żadnych obiektów zabytkowych, jestem więc spokojny, ale nie do końca, ponieważ wiem, że profanacja, dewastacja w każdej chwili może nastąpić. Przecież osiedle, na którym znajduje się parafia pw. Ducha Świętego, ma nie najlepszą opinię. Przeżywałem już sprawy sądowe, kolegia w związku z dewastacją dokonaną przez młodzież.
Zresztą każdy chyba proboszcz mógłby powiedzieć, że jest jakaś grupa, która ciągle coś chciałaby poprzewracać, poprzestawiać, bo nie czuje tego, że jest w kościele, nie czuje swoich tradycji, korzeni, nie utożsamia się z nimi. Daje się też zauważyć, może bardziej w mieście niż na wsi, niepokojące zjawisko braku świadomości, że należy się do konkretnej parafii, za którą jest się odpowiedzialnym. A w przykazaniach kościelnych jest przecież takie sformułowanie: „troszczyć się o potrzeby wspólnoty kościoła”. Chodzi tu przede wszystkim o konkretną wspólnotę, konkretną parafię.

- Według jakiego scenariusza dokonywane są najczęściej kradzieże?

- Rabunki są dokładnie planowane, dobrze przygotowane. Bywa że psy w sąsiedztwie są odurzane, jak najprawdopodobniej stało się nie tak dawno w Klenicy. Złodziej wcześniej dokładnie rozpoznaje teren, sprawdza, czy są zabezpieczenia, alarmy. Z raportów policji wynika, że kradzieże najczęściej są dokonywane między 2. a 4. w nocy, czyli wtedy, gdy ludzie śpią naprawdę głębokim, błogosławionym snem. I najczęściej wszystko dzieje się, kiedy jest bardzo brzydka pogoda, żeby przypadkiem ktoś z sąsiedztwa nie wyszedł z domu.
Ludzie podejrzewają, że złodzieje czy też informatorzy muszą być miejscowi. Na przykład w Przybymierzu złodzieje dokonali włamania i przewrócili wszystko do góry nogami. Włamanie było w czasie, gdy proboszcz wyjechał na rekolekcje i sprawcy musieli to wiedzieć. Wiedzieli, co robi proboszcz, jaka jest organizacja życia parafii, czyli to nie są przypadkowi ludzie, jakiś - przepraszam za słowo - „menel” chodzący po ulicy i myszkujący, co by tu podwędzić, by dorobić, który przyjdzie i wykręci kawał dźwigu i zaniesie na złom. Ci złodzieje albo mają zlecenie, albo mają doświadczenie i robią to w sposób przemyślany, nie spieszą się.

- Czy parafianie mogą coś zrobić w tej sprawie?

- Trudno wymagać od nich za wiele. Ludzie dziś się boją, prawdopodobnie pod wpływem mediów i różnych doświadczeń życiowych. Czują, że jeżeli rozpoznają włamywacza, może im się stać jakaś krzywda, może czekać ich zemsta. W rozmowie z parafianami słyszałem takie głosy.

- Czy gdyby taki człowiek zadzwonił na policję, coś mu naprawdę grozi?

- Jeżeli ktoś zauważy coś niepokojącego i zdecyduje się zadzwonić, to może zadzwonić do proboszcza. Jeżeli zadzwoni na policję, to musi mieć pewność, że chodzi o kradzież. A do proboszcza może zadzwonić i zasugerować, że coś się dzieje, że coś widzi, że ktoś się tam kręci koło kościoła. Czujności nigdy za wiele.

- Kradzieży będzie coraz więcej czy ustaną?

- Teraz mamy otwarte granice, a więc kradzieży jest i będzie coraz więcej. Fakt, że znajdujemy się w pasie przygranicznym, pozwala złodziejom na szybkie przemieszczanie się, na szybki wyjazd z kraju. W pół godziny jest się na granicy. A kto w pół godziny zdąży zorientować się, że czegoś brakuje w kościele? Gdy ludzie, przychodząc do kościoła, widzą, że na ołtarzu nie ma figur, nie wiedzą, czy te figury proboszcz dał do konserwacji, czy zostały skradzione, czy może jest mały remont i trzeba było je uchronić przed ewentualną dewastacją. Oni nie wiedzą. Proboszcz o tym wie, ale zanim zorientuje się, co się stało, złodzieje już dawno są za granicą.

- Jest na to jakaś rada?

- Może trzeba zacząć mówić parafianom, co mają? Dlatego że parafianie najczęściej tego nie wiedzą. Spotykałem się z takimi głosami: „Proszę księdza, gdybyśmy wiedzieli, że to takie cenne...”. Jeżeli podczas wykonywania dekoracji z okazji Pierwszej Komunii św., ślubu czy bierzmowania ludzie potrafią wbić do gotyckiej rzeźby gwóźdź, to ja nie mam do nich pretensji, dlatego że oni po prostu nie wiedzą, co to jest. Trzeba, żeby proboszcz uczulił swoich parafian: „Zobaczcie, to jest bardzo cenne i to też. Jeżeli my tego nie uchronimy, to nam wyniosą”. Może większa świadomość wiernych zaowocuje zwiększoną troską o dobra materialne, o zabytki w kościele. Jestem przekonany, że większość parafian nie wie, co ma w swoim kościele. Oczywiście, w takiej sytuacji dokładna informacja może dojść też do potencjalnych złodziei, więc ewentualnemu wyjaśnieniu powinno towarzyszyć zamontowanie odpowiednich zabezpieczeń.
Zdarza się czasem, że sami proboszczowie nie wiedzą, co mają, bo w protokole zdawczo-odbiorczym mają napisane tylko: „obiekty zabytkowe”, ale nie znają ich historii, wartości. W takim przypadku mogą zwrócić się o pomoc do osób kompetentnych. Teraz wiele obiektów na naszym terenie wchodzi w zakres ochrony poprzez wpisanie ich do rejestru zabytków. Jest to również i gwarancja, że państwo nie dopuści do ich zniszczenia, ponieważ zobowiązuje się dofinansowywać te obiekty w ramach konserwacji i zabezpieczania, ale oczywiście tylko w pewnym wymiarze. Gros pieniędzy musi wyłożyć wspólnota parafialna. Tylko konserwator może powiedzieć, ile kosztuje konserwacja takich obiektów zabytkowych. Niestety, pieniądze, jakie trzeba wyłożyć, by uratować obiekt zabytkowy, przerastają nie tylko wyobrażenia parafian, ale także ich możliwości.

- W obliczu narastającego zagrożenia musimy więc dbać o to, by nie utracić naszego dziedzictwa religijnego i kulturowego...

- Tak. Szczególnie warto zabezpieczyć małe, wiejskie kościółki. Ale w jakimś stopniu chodzi tu generalnie o wszystkie obiekty. Nawet jeżeli nie mają cennego wyposażenia, to należy je i tak chronić, choćby montując instalację przeciwpożarową. To szczególnie dotyczy kościołów drewnianych, których na terenie naszej diecezji pozostało zaledwie kilkanaście. Cenna jest tu sama architektura, nawet mimo braku bogatego wyposażenia. A choćby nawet w kościele nie było żadnych cennych przedmiotów, zawsze jest ryzyko profanacji i jakaś forma zabezpieczenia z pewnością by się przydała.

- Dziękuję za rozmowę.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Papież zapewnił kobiety, osadzone w Zakładzie Karnym w Giudecca, że zajmują one szczególne miejsce w jego sercu.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Stanisław Dziwisz kończy 85 lat

2024-04-26 23:45

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Stanisław Dziwisz był przez 39 lat najbliższym współpracownikiem Karola Wojtyły, najpierw jako sekretarz arcybiskupa krakowskiego, a następnie osobisty sekretarz Ojca Świętego. Jako metropolita krakowski w latach 2005 – 2016 pełnił rolę strażnika pamięci Jana Pawła II i inicjatora wielu dzieł jemu poświęconych. Zwieńczeniem jego posługi była organizacja Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016, które zgromadziły 2, 5 mln młodych z całego świata.

W Rabie Wyżnej i w Krakowie

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: trwać w Chrystusie - to nasze zadanie

2024-04-28 15:22

[ TEMATY ]

ks. Wojciech Węgrzyniak

Karol Porwich/Niedziela

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

My jesteśmy jak latorośle. Jezus jest winnym krzewem. I to tak naprawdę On dzięki swojemu słowu nas oczyszcza. Jego Ojciec robi wszystko, żeby ta winorośl funkcjonowała jak najlepiej, a naszym zadaniem, jedynym zadaniem w tej Ewangelii, to jest po prostu trwać w Chrystusie - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Piątej Niedzieli Wielkanocnej 28 kwietnia.

Ks. Wojciech Węgrzyniak zaznacza, że „od czasu do czasu zastanawiamy się, co jest najważniejsze, cośmy powinni przede wszystkim w życiu robić”. Biblista wskazuje, że odpowiedź znajduje się w dzisiejszej Ewangelii. „Przede wszystkim powinniśmy trwać w Chrystusie” - mówi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję