Reklama

Odessa - tak daleka i tak bliska

Niedziela łódzka 5/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Elżbieta Adamczyk: - Proszę Księdza, ile kilometrów dzieli Łódź od Odessy?

Ks. Andrzej Baczyński: - Ok. 1300 km. Odessa jest ponad półtoramilionowym miastem, leży nad Morzem Czarnym w południowej Ukrainie, ponad 800 km od Lwowa.

- Jaka jest historia tego miasta i dlaczego pasjonuje ono wiele osób w Polsce i na świecie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Odessa została założona 210 lat temu na mocy dekretu carycy Katarzyny II na miejscu osady istniejącej od czasów starożytnych, początkowo greckiej, później tureckiej i słowiańskiej. historia tego miasta nie jest zbyt długa, ale zna wiele tragicznych i pięknych momentów. Piękne były na pewno początki i szybki rozwój tego portowego miasta, otwartego na handel z Europą i światem. Jego Starówka powstała od nowa, zaprojektowana i wybudowana przez katolickich architektów i budowniczych. Byli wśród nich Francuzi, Hiszpanie, Niemcy i Polacy. Najbardziej w pamięci potomnych zapisał się pierwszy gubernator miasta książę Emanuel Richelieu. Stare Miasto zostało wzniesione na planie szachownicy, bez centralnego placu i ratusza. Każde pole szachownicy stanowiło odrębną narodowościowo i religijnie dzielnicę z własną świątynią, szkołą, szpitalem. Były dzielnice: francuska, żydowska, polska, włoska, rosyjska. Później wszystko się wymieszało, pozostały nazwy ulic i placów przypominające tę różnorodność narodową.

- Jakie były losy społeczności polskiej w Odessie?

- Były one związane z Kościołem katolickim. Pierwsza świątynia powstała niespełna pół wieku po założeniu miasta w 1856 r. W tym roku obchodzimy 150-lecie erygowania kościoła Matki Bożej Wniebowziętej. Szybko też wokół tego ośrodka skoncentrowało się życie katolików różnych narodowości. Pod koniec XIX w. w katedrze sprawowano liturgię, oczywiście, po łacinie, ale kazania były głoszone już w pięciu językach: po polsku, niemiecku, francusku, włosku i hiszpańsku. Ponieważ wpływy niemieckie były tu bardzo silne, to biskupi ordynariusze byli zawsze pochodzenia niemieckiego. Polacy, pochodzący przede wszystkim z rodzin kolejarskich, pod koniec XIX w. podjęli decyzję o budowie własnego kościoła pw. św. Klemensa. Powstał on poza centrum miasta, wielkością i stylem przypominał piękną łódzką katedrę. Uzyskano też zgodę cara na konsekrację nowego kościoła przez biskupa. Tu trzeba wyjaśnić, że w czasach carskich Odessa nigdy nie była stolicą diecezji, nie wolno było także tu mieszkać biskupowi. Musiał on więc najpierw uzyskać zgodę cara na podróż misyjną. Otóż, biskup przybył wówczas do Odessy i poświęcił aż dwa obiekty sakralne, ponieważ w tym samym czasie katolicy włoscy, hiszpańscy i francuscy wznieśli blisko portu kaplicę dla marynarzy pw. św. Piotra. Ta kaplica konsekrowana 22 września 1913 r. jest dziś kościołem parafialnym parafii salezjańskiej. Był to jedyny kościół otwarty dla kultu Bożego pod panowaniem sowieckim.

Reklama

- To znaczy, że nowy kościół wzniesiony przez Polaków nie przetrwał?

- Niestety, został zburzony w 1936 r. Później na jego miejscu, (na fundamentach kościoła!) zbudowano wielopiętrowy dom mieszkalny, do którego prowadzą autentyczne schody ze zburzonej świątyni. Przetrwał dom parafialny oraz zabudowania dawnego zakonu Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, w których teraz jest meczet - miejsce modlitwy dla coraz liczniejszych muzułmańskich mieszkańców Odessy, przybywających z krajów arabskich i Afganistanu. W tym samym roku (1936) wysadzono w powietrze także katedrę prawosławną w centrum miasta. Jest ona obecnie odbudowana.

- Przypomnijmy może w kilku słowach inne tragiczne momenty w historii Odessy...

- Był czas rewolucji sowieckiej, gdy pozamykano kościoły, aresztowano i wywieziono biskupów i kapłanów, a później czasy stalinizmu z prześladowaniem religii i wywózkami na Syberię, była II wojna światowa i rok 1940, gdy czynna dotąd katedra została zamknięta. Ponownie na jakiś czas otworzono ją w 1942 r. podczas okupacji miasta przez rumuńskie wojska współpracujące z Niemcami. Wówczas nieznany mi z nazwiska kapłan pochodzenia polskiego w krótkim czasie przygotował do I Komunii św. grupę 260 dzieci w różnym wieku. Ta uroczystość miała miejsce 3 maja 1942 r. W 1944 r. katedrę zamknięto definitywnie, przebudowano i zamieniono na obiekt sportowy. Duszpasterzy aresztowano. Wierni przenieśli wiele elementów wyposażenia do niewielkiego kościoła św. Piotra. Wysoki na 5,40 m obraz Matki Bożej Wniebowziętej zajmował w nim ścianę od podłogi do sufitu. Były też inne obrazy, stacje drogi krzyżowej, część ławek, marmurowa chrzcielnica - dar papieża Piusa IX i wielki rzeźbiony konfesjonał. Ocalał tylko jeden z czterech konfesjonałów. Wierni odnaleźli go przypadkowo na dworcu, gdzie służył jako kiosk dla sprzedaży gazet, i wykupili. Kościół św. Piotra pękał w szwach, gromadzili się w nim wszyscy katolicy pozostali w Odessie i całej południowej Ukrainy wraz z Krymem i Mołdawią. Początkowo były nabożeństwa bez księży. Jedynie Liturgia Słowa z ornatem położonym na ołtarzu. Czasem pojawiał się przejazdem jakiś kapłan powracający z zesłania. 8 grudnia 1958 r. do Odessy przyjechał 45-letni salezjanin z Wilna ks. Tadeusz Hoppe i pozostał tu 45 kolejnych lat.

- To był początek epoki salezjańskiej w odeskim Kościele?

- Tak. Dzisiejszy Biskup odeski zwykł mawiać, że to dzięki ks. Hoppe Kościół katolicki przetrwał nie tylko w Odessie, ale na całej południowej Ukrainie i Krymie, co umożliwiło erygowanie tutaj 4 maja 2001 r. diecezji. Podczas pierestrojki Gorbaczowa ks. Hoppe widząc możliwość odzyskania katedry wysłał do przełożonych w Krakowie na Dębnikach prośbę o pomoc duszpasterską. Przyjechał wówczas ks. Ignacy Ryndzionek, który zajął się odzyskaniem katedry u władz i jej remontem. Do 2002 r. salezjanie mieli pod opieką oba kościoły - św. Piotra i katedrę. Dziś katedra powróciła do biskupa miejsca, którym jest obywatel Ukrainy, dawny proboszcz z Podola, z parafii Murafa. Salezjanie prowadzą nadal kościół i parafię św. Piotra oraz Młodzieżowe Ekumeniczne Centrum.

- Od kiedy jest Ksiądz Proboszczem tej wspólnoty?

- Od 2003 r. Przyjechałem prosto z Rzymu po uzyskaniu doktoratu z prawa kanonicznego, aby zastąpić coraz słabszego ks. Tadeusza Hoppe.

- Proszę powiedzieć coś więcej o sobie.

- Urodziłem się w 1963 r. we Lwowie w polskiej rodzinie. Liczba Polaków w tym mieście stanowi ok. 27 tys. osób. We Lwowie też skończyłem polską szkołę. Później służyłem dwa lata w wojsku sowieckim. Aby podjąć naukę w seminarium duchownym, musiałem zameldować się na Łotwie i nauczyć tamtejszego języka. Jednocześnie wiedziałem już, że zostanę salezjaninem. Nie sądziłem, że kiedyś powrócę na Ukrainę, a jednak... 16 stycznia 1991r. Jan Paweł II odnowił działanie diecezji lwowskiej wraz z jej pasterzem abp. Marianem Jaworskim i to właśnie on 18 maja 1991 r. udzielił mi święceń kapłańskich w katedrze lwowskiej. Byłem jednym z dwóch pierwszych prezbiterów wyświęconych oficjalnie po II wojnie światowej w erygowanej na nowo diecezji.

- Czym charakteryzuje się parafia św. Piotra w Odessie?

- Jest to niewielka wspólnota, licząca ok. 240-260 wiernych uczęszczających na jedną z czterech Mszy św. w każdą niedzielę i święta. W tej liczbie jest 45 dzieci. Narodowościowo są to w większości Polacy lub osoby polskiego pochodzenia, żyjące przeważnie w rodzinach mieszanych, katolicko-prawosławnych. Mało jest wśród nich odesytów z dziada pradziada. Większość to potomkowie Polaków przybyłych tu z okolic Żytomierza, Winnicy, Chmielnucka, Tarnopola lub Lwowa w poszukiwaniu pracy, gdy Odessa przeżywała przemysłowy rozkwit po II wojnie światowej. Są też potomkowie zesłańców do Doniecka, Zaporoża i wschodniej Ukrainy. Polacy wybierali to miasto na nowe miejsce do życia przede wszystkim dlatego, że tutaj był otwarty kościół. Religia katolicka pozostaje najważniejszym wyznacznikiem przynależności narodowej. Silne są bowiem w Odessie wpływy rosyjskie co do języka i kultury, a z obywatelstwa wszyscy są Ukraińcami. Podobnie jak odesyci wywodzący się z innych narodów i religii, Polacy także identyfikują się z tym miastem, które oddzielone od innych dużych ośrodków przez morze, step i mołdawskie bezdroża zachowuje od początku swoją odrębność.

- Czy praca duszpasterska w tej społeczności ma swoją specyfikę?

- Jak wszędzie podstawą jest liturgia, katecheza i udzielanie świętych sakramentów. Większy niż gdzie indziej nacisk musimy kłaść na działalność charytatywną, bo są to ludzie biedni i nie oni utrzymują swojego kapłana, ale to on musi im pomóc przetrwać. Obok pomocy doraźnej organizujemy zawsze świąteczne paczki i wspólne posiłki, szczególnie dla osób samotnych i starszych. Poza parafią prowadzimy także oratorium dla młodzieży (w większości bezwyznaniowej, chociaż ochrzczonej w cerkwi). Jest to typowa placówka salezjańska, w której realizujemy działalność sportowo-teatralno-wychowawczą w naszym Salezjańskim Centrum Młodzieżowym. Korzysta z niej codziennie ok. 40 osób z 300-osobowej grupy zapisanych. Jest tam modlitwa i Msza św., ale nie zobowiązujemy nikogo do uczestnictwa w tych nabożeństwach. Prowadzimy także klub dyskusyjny i seanse filmowe, zakończone wymianą opinii. Latem organizujemy kolonie i półkolonie.

- Czy pomagają Polacy z kraju?

- Tak, na ile jest to możliwe z powodu naszego oddalenia. Nasze dzieci biorą udział w parafiadzie w Celestynowie organizowanej przez prof. Sylwestra Porowskiego. Wspólnota Polska i Fundacja Pomocy Polakom na Wschodzie wspomagają nasze kursy języka polskiego i akcje świąteczne. Współpracujemy i utrzymujemy bliskie kontakty z Konsulatem Polskim w Odessie.

- U progu nowego roku życzymy sobie spełnienia marzeń. Jakie są marzenia odeskiego duszpasterza?

- Marzy mi się gruntowny remont naszej małej świątyni, która praktycznie nigdy nie była remontowana. Trzeba także wymienić rozpadające się ławki. Marzy mi się pomoc wolontariuszy znających język rosyjski i przygotowanych do pracy na misjach. Mieliśmy w zeszłym roku takich ochotników z warszawskiego ośrodka Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, którzy robili naprawdę dobrą robotę. Pragnąłbym, aby ok. 10 absolwentów z naszego kursu języka polskiego mogło spędzić tydzień - dziesięć dni w polskich rodzinach, gdzie zostaliby przyjęci z polską gościnnością i chrześcijańską miłością i jeszcze, żeby znalazł się sponsor, który sfinansowałby nam prenumeratę kilkudziesięciu egzemplarzy Niedzieli, jako pomocy duszpasterskiej. Marzę także, ale... może już wystarczy tych marzeń na rok 2006?

- Życzę Księdzu i całej wspólnocie parafii św. Piotra w Odessie, aby te duszpasterskie marzenia się spełniły i jeszcze, aby Pan Bóg błogosławił szczodrą ręką w osobistych sprawach Księdza i każdego z parafian. Szczęść Boże! Dziękuję za rozmowę.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymi ze Słowacji

2024-05-04 22:26

Małgorzata Pabis

    Już po raz 17. do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach przybyła doroczna pielgrzymka katolików ze Słowacji organizowana przez „Radio Lumen”.

    Uroczystej Eucharystii, sprawowanej na ołtarzu polowym w sobotę 4 maja, przewodniczył bp František Trstenský, biskup spiski. W pielgrzymce wzięło udział ponad 10 tysięcy Słowaków.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję