„Rozwodzimy się”. Te słowa zburzyły spokój niejednej rodziny. Wywróciły świat do góry nogami. Jednak problem kryzysu małżeńskiego dotyczy coraz większej liczby małżeństw i niestety coraz częściej kończy się cywilnym rozwodem. Ciągle jednak pozostajemy małżeństwem w rozumieniu Kościoła katolickiego. Ta sytuacja stwarza wiele napięć, krępujących sytuacji, nie mówiąc już o wyrzutach sumienia. Kościół jest rozwodom przeciwny, słusznie twierdząc, że obok argumentów religijnych, tzw. pełna, szczęśliwa rodzina daje gwarancję nie tylko dobrego wychowania dzieci, ale także stanowi podwaliny narodu. Bez instytucji rodziny społeczności rozsypują się jak domek z kart. Wszystkie kraje, które niegdyś wychwalały pod niebiosa tzw. wolne związki, teraz wydają miliony na promowanie tradycyjnej rodziny, i to mającej więcej niż jedno dziecko. Bo pomysł na lekkie i niezobowiązujące traktowanie drugiego człowieka, pozostawił po sobie zgliszcza, nie oferując nic w zamian.
Problem rozwodów dotyczy także Stanów Zjednoczonych i mieszkających tutaj Polaków. Określenie „małżeństwa chicagowskie” nie bez przyczyny jest tak powszechnie znane. Kościół pamiętając słowa, że człowiek jest jego drogą, stara się wesprzeć ludzi dotkniętych dramatem rozwodu. A czyni to sposobami, jakie przynależą do instytucji kościelnej. Jest modlitwa i wsparcie duchowe - to oczywiste. Ale są także ruchy i stowarzyszenia, które stawiają sobie za cel ratowanie małżeństw w kryzysie - np. Ruch Domowego Kościoła. Kościół nie opuszcza osób, które po rozwodzie żyją samotnie, ale i tych pozostających w nowych cywilnych lub nieformalnych związkach. W niemal każdej polskiej diecezji istnieją duszpasterstwa związków niesakramentalnych. Mają swoich duszpasterzy i regularne spotkania. Kościołowi zależy, by ludzie ci nie czuli się wyrzuceni poza nawias społeczności wierzących. Stąd wielce potrzebna wydaje się inicjatywa Mszy św. w intencji osób dotkniętych w różny sposób rozwodem.
Zaproszenie to skierowane jest więc do wielu osób, nie tylko do rozwodników. Terapeuta rodzinny wyjaśnia, że rozwód działa jak kamień rzucony w wodę - zatacza coraz szersze i szersze kręgi. W małżeński kryzys, a w ostateczności rozwód, wciągane są kolejno dzieci, bliższa i dalsza rodzina, nawet przyjaciele. Cierpienie w różnym stopniu staje się udziałem ich wszystkich. Najtrudniej przeżywają ten stan, niestety, dzieci. Pewnych sytuacji, zwłaszcza z prawnego punktu widzenia, nie da się cofnąć. Na stałe do naszego słownika weszły takie określenia jak: „drugie małżeństwa”, „weekendowi tatusiowie”, „alimenty i zasiłki” czy wreszcie „dzieci z pierwszego i drugiego związku”. Taka jest rzeczywistość wokół nas, wobec której osoby wierzące nie pozostają obojętne. A włączając się we wspólną modlitwę dowodzimy nade wszystko wierności najważniejszemu przykazaniu chrześcijaństwa - miłości bliźniego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu