Reklama

Kobieta z Mali z plemienia Banbara

Niedziela legnicka 12/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

S. Małgorzata Fudalej ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Najświętszej Maryi Panny Królowej Afryki od lat pracuje na misjach w Afryce. Ostatnio była misjonarką w stolicy Mali - Bamako. Była też w Burkina Faso i Czadzie. Pochodzi z miejscowości Karpniki koło Jeleniej Góry. Obecnie wróciła do Polski na studia, które odbywa w Lublinie. Z Czytelnikami „Niedzieli Legnickiej” dzieli się swoimi wspomnieniami z misji.

Przez ostatnie kilka lat pracowałam w Mali, w plemieniu Banbara. Interesowało mnie szczególnie życie kobiet, z którymi przyszło mi przebywać. Przysłowie: Suba be te, komaa ba be mówi, że w życiu ważna jest rodzina i przyjaciele. Gdy tego nie ma, to znaczy, że osoba nic w życiu nie osiągnęła. Głównym powołaniem kobiety afrykańskiej jest małżeństwo i liczne potomstwo. Nie spotyka się tam raczej osób samotnych - te uważane są za egoistów. W Polsce i wielu innych krajach, aby kogoś poślubić, potrzebne jest uczucie. W Mali sprawa ślubu jest dość skomplikowana. Dziewczyna przygotowuje się do niego już od pierwszych dni życia. Mówi o tym przysłowie: Fa be Muso nini a den ye, tzn. ojciec szuka żony dla swojego syna. Umowa jest przypieczętowana pewną sumą pieniędzy. Dziewczynka dorastając uczy się prac domowych: prania, gotowania, sprzątania, zajmowania się młodszym rodzeństwem. Mieszkając u pewnej rodziny, widziałam, że już 6-, 7-letnie dziewczynki wykonywały te prace. Nie miały prawie czasu na zabawę. Czasami w ich malutkich rączkach pojawiała się laleczka zrobiona z kolby kukurydzy. Słodyczy dzieci niemal nie widziały. Nieczęsto miały też dostęp do nauki. Nie mogą być za bardzo wykształcone, ponieważ mężczyźni wolą kobiety pokorne. Właśnie gdy dziewczynka ma 7-8 lat, trzeba już zacząć przygotować jej posag. W tym celu dziecko jest wysyłane do miasta, do rodziny tzw. petit bonne („mała służąca”). Nazywa się je potocznie „nr 52” - od autobusu, którym jedzie do miasta i ma 52 miejsca siedzące. U takiej rodziny dziewczynka ma ciężkie życie. Wstaje o 4 rano, gotuje wodę, przygotowuje obiad, pierze, bawi dzieci - i tak do późnych godzin nocnych, za niewielką opłatą. W wieku dojrzewania, gdy zebrana już odpowiednia suma i dziewczynka wchodzi w wiek dorosły, (często jest to 12 lat), zaczyna się następny etap. Dziewczyna zaczyna pomieszkiwać kilka dni w rodzinie „celata” - przyszłego męża. Jest to coś w rodzaju stażu. Przyszła teściowa wnikliwie podpatruje ją w pracach domowych - czy nadaje się dla jej syna. W tym czasie jej ojciec otrzymuje zapłatę: 1 worek soli, 3 garście cola (co przypomina kasztany, ma działanie narkotyczne), złoto, pieniądze. Im lepiej dziewczyna pracuje, tym jest droższa. W większości nie zawiera się małżeństw pomiędzy nyamakala, tzn. ludźmi pochodzącymi z innych plemion. Rolnicy poślubiają rolników, rybacy rybaków itd. Gdy starsze siostry dziewczyny jeszcze nie wyszły za mąż, musi ona czekać na ślub tradycyjny. Może mieszkać jako nieoficjalna żona u rodziny przyszłego męża. Widziałam przypadki, kiedy trwało to nawet 9 lat. W niektórych regionach bicie żon jest „mile widziane” - specjalnym bacikiem (podobno mniej boli niż ręką). Z tego powodu w prezencie ślubnym para młoda dostaje bacik. Jedno z przysłów mówi: „Bij żonę co rano, nawet jeśli nie wiesz dlaczego, a ona sama będzie wiedziała”. Nie może ona krzyczeć ani na męża, ani na teściową.
Data ślubu, zwana „furami”, jest ustalona przez Radę wioski. I nie odbywa się to co roku. W dniu ślubu pan młody musi ofiarować przyszłej żonie: koszyk kaszy, jedną kozę, worek soli i miskę masła ze specjalnego drzewa. Uroczystość odbywa się w czwartek. Rano kobieta prowadzana jest do domu pana młodego przez swoją rodzinę. Rodzina jest obficie raczona mięsem kozim ze specjalnie przygotowanym piwem z prosa. Śluby odbywają się zbiorowo i przygotowywane są przez całą wioskę. Szef wioski przewodniczy ceremonii i na cały glos oznajmia wszystkim, co kto przyniósł w prezencie. Wygląda to dość śmiesznie i trwa całymi godzinami. Potem są tańce, osobno między kobietami i mężczyznami. Świętowanie trwa przez wiele dni. Następnie przez osiem dni pani młoda leży w chatce na łóżku pod moskitierą, przykryta specjalnym długim materiałem i ma odsłonięte tylko jedno oko, którym patrzy na odwiedzające ją osoby. Nie może wychodzić na zewnątrz. Panuje tam wielożeństwo, jest zatem jest jedną z kilku żon. Często rodzi do 10 dzieci. Każda z żon dostaje chatkę, którą zamieszkuje z dziećmi. Może się zdarzyć, że mąż będzie starszy nawet o 50 lat. Mąż ma swój osobny domek. Trzyma też pieniądze całej rodziny. Nieszczęściem dla kobiety jest bezpłodność. Wtedy może być wykluczona z rodziny. Żona musi urodzić syna. Jedna z moich znajomych miała 4 wspaniale córki, a sama była pielęgniarką. Mąż ją zostawił dla innej kobiety, ponieważ chciał mieć syna. Gdy mąż umiera, żona z dziećmi musi opuścić rodzinę. Jest to dla niej trudne, często zostaje zmuszona do poślubienia brata zmarłego męża; może być nawet 7. lub 8. żoną. Często widziałam, że te kobiety potrafiły się jednak cieszyć z drobnych rzeczy, np. ze zdrowia, z tego, że mogły zjeść chociaż jeden posiłek dziennie.
Według tradycji, kobieta musi być całkowicie poddana mężowi. Pracuje ciężko, ale dzieci dużo jej pomagają. Często dzieli się obowiązkami z pozostałymi żonami. Zabronione jest mówienie do męża po imieniu. Kobieta nazywa go ojcem dzieci albo sotigui (szef rodziny). Jedno z przysłów Mali mówi: Jama be yoro min na, ma hine be yen. Oznacza to, że każdy człowiek ma wady i zalety, powinniśmy być jednak miłosierni dla siebie. W każdym człowieku jest dobre serce.
Myślę, że te słowa mogą, chociaż po części, opisać moje spotkanie z ludem Banbara. Są oni bardzo ciepli i gościnni. Przeżyłam z nimi wiele pięknych chwil, może nie w tak bogatej scenerii jak w Polsce, ale otrzymałam od nich bardzo dużo ciepła. Wiele mnie nauczyli i pozwolili uświadomić sobie, że powinnam być wdzięczna Bogu za chwile obecne, dziękując Mu za każdy dzień i za każdą spotkaną osobę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

107. rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie

2024-05-13 07:48

[ TEMATY ]

Fatima

Matka Boża Fatimska

pl.wikipedia.org

Łucja dos Santos wraz z młodszą Hiacyntą Marto

Łucja dos Santos wraz z młodszą Hiacyntą Marto

Dziś przypada 107. rocznica objawień Matki Bożej w Fatimie. Maryja w Fatimie przypomniała, że zdobycie nieba jest celem naszego życia - powiedział PAP kustosz Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach ks. Marian Mucha. Dodał, że objawienia są wciąż aktualne, ponieważ dziś ludzie żyją jakby Bóg nie istniał.

13 maja 1917 r. Matka Boża objawiła się trójce dzieci - rodzeństwu Franciszkowi i Hiacyncie Marto oraz ich kuzynce Łucji dos Santos, w portugalskiej miejscowości Cova da Iria, znajdującej się dwa i pół kilometra od Fatimy na drodze do Leirii.

CZYTAJ DALEJ

Turniej ATP w Rzymie - Hurkacz awansował do ćwierćfinału

2024-05-14 19:33

[ TEMATY ]

tenis

Hubert Hurkacz

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Rozstawiony z numerem siódmym Hubert Hurkacz wygrał z Argentyńczykiem Sebastianem Baezem (nr 17) 5:7, 7:6 (7-4), 6:4 w 1/8 finału tenisowego turnieju ATP rangi Masters 1000 na kortach ziemnych w Rzymie. Polak zanotował aż siedemnaście asów serwisowych.

Było to pierwsze spotkanie tych zawodników. Hurkacz grał o awans do trzynastego ćwierćfinału turnieju Masters 1000. Rywal po raz pierwszy stanął przed taką szansą.

CZYTAJ DALEJ

Ania Broda: pieśni maryjne są bezcennym skarbem kultury

2024-05-14 15:52

[ TEMATY ]

muzyka

pieśni maryjne

Magdalena Pijewska/Niedziela

Pieśni maryjne są bezcennym skarbem kultury ze względu na piękno języka, słownictwo i oryginalne melodie - mówi KAI Ania Broda. Pieśni biblijne i apokryficzne, balladowe i legendy, pogrzebowe i weselne, pielgrzymkowe czy mądrościowe - to pobożnościowe, ale i kulturowe bogactwo tradycyjnej muzyki, jaką Polacy przez pokolenia oddawali cześć Maryi. O dawnych polskich pieśniach maryjnych - ich znaczeniu, źródłach, rodzajach i bogactwie - opowiada wokalistka, cymbalistka, kompozytorka i popularyzatorka dawnych polskich pieśni. Wydała m. in. z Kapelą Brodów płytę "Pieśni maryjne".

- Jest tak wiele ważnych dla mnie pieśni maryjnych, że trudno mi wybrać, które lubię najbardziej. Każda z nich ma swoje miejsce w mojej codzienności i swoją funkcję. Mam wrażenie, że jest to zbiór pieśni religijnych niezwykle zróżnicowany w formie tekstowej, w narracji, ale też w formie muzycznej. Takie pachnące ziołami i kwiatami królestwo pomocy. Niebieskie Uniwersum z liliami w herbie - opowiada w rozmowie z KAI Ania Broda.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję