Reklama

Różaniec zamiast psychologa

Niedziela bielsko-żywiecka 22/2007

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mariusz Rzymek: - Walki w obronie tytułu mistrza wagi półciężkiej federacji WBC niemal wyłącznie toczą się w USA. Tam też rozwija się twoja kariera, a ty jak gdyby nigdy nic mieszkasz sobie w Gilowicach na Żywiecczyźnie. Nie myślisz o przeprowadzce do USA, w celu doglądania interesów?

Tomasz Adamek: - Nie biorę tego pod uwagę. W Gilowicach czuję się swobodnie. Tutaj znają mnie wszyscy, nie ma natarczywości, jest spokój. Życie w mieście to z reguły nieustająca gonitwa za pieniędzmi, a to mnie nie interesuje. Gdy ktoś mnie pyta, gdzie po walce jadę na wczasy, odpowiadam, że do Gilowic. Tutaj najlepiej odpoczywam.

- Jak w Gilowicach ludzie patrzą na sukcesy krajana?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Tutaj cieszą się, tak przynajmniej myślę. W końcu dzięki mojej osobie o miejscowości nagle stało się głośno w Polsce i na całym świecie. Ludzie to doceniają. Ja z kolei cieszę się, że mogę Gilowice godnie reprezentować.

- W drugiej walce z Briggsem leżałeś na deskach, a mimo to podjąłeś walkę i zwyciężyłeś. Taką postawą w pewnym sensie zatuszowałeś niekorzystne wrażenie, jakie pozostawił na polskim pięściarstwie Andrzej Gołota uciekając z ringu podczas potyczki z Tysonem.

- Polacy w Chicago i w całych Stanach cierpliwie czekali na następcę Gołoty. Na kogoś, kto pozwoli wierzyć w zwycięstwo. Gołota dał im dużo radości, miał w końcu sporo wygranych walk, ale te najważniejsze jednak przegrał. W Chicago, gdy po raz drugi wygrałem z Brigsem, ziściłem ich oczekiwania. Na dodatek udało mi się pokazać dobry, twardy boks, czym zyskałem sobie wielu kibiców z całego świata.

- Jaka była medialna oprawa tamtej walki?

- Walkę z Briggsem transmitowała HBO, która jest medialnym potentatem na rynku bokserskim. Z tego co wiem, na żywo była ona oglądana w 54 krajach. Taka oprawa to dla boksera wielka nobilitacja.

- Podczas rewanżowej walki w obronie mistrzowskiego pasa byłeś liczony. Jak się wtedy czułeś? Czy nie obawiałeś się, że ta walka kompletnie wymyka się spod twojej kontroli?

- Wielokrotnie podkreślam swoją wiarę w zwycięstwo. Podczas pierwszej konfrontacji z Briggsem pomimo złamanego nosa, walczyłem wszystkie 12 rund i wygrałem. Ta wiara pomogła mi także w trakcie rewanżu. Mimo, iż w pierwszej rundzie upadłem przez własny błąd, wstałem z wiarą, że wszystko pójdzie dobrze. I tak się też stało. Jestem człowiekiem z gór, a w naszej mentalności nie ma słowa „poddać się”. Takie rozwiązanie lub unikanie walki byłoby dla mnie hańbiące.

- Jednym słowem masz mocną psychikę?

- Mocna psychika jest w sportach walki indywidualnej bardzo ważnym elementem. Jeśli jej nie masz, strach sprawia, że dajesz za wygraną. Tak jak Andrzej Gołota, gdy uciekł z ringu przed Tysonem.

- Mimo bardzo dobrego startu na amerykańskich ringach, w zmaganiu z mało znanym Chadem Dawsonem podwinęła ci się noga. Jakie wyciągnąłeś wnioski z tej przegranej walki?

- Wniosek jest tylko jeden. Byłem wtedy chory. Dopadło mnie zatrucie organizmu, co zresztą potwierdziły później wyniki badań. Na ringu nie byłem sobą. Brakowało mi świeżości i szybkości.

- Wielu internatów winą za klęskę z Dawsonem obarczyło Ziggiego Rozalskiego, który miał błędnie tłumaczyć polecenia trenera McGirta.

- To tylko spekulacje kibiców i dziennikarzy. Bokserski żargon, nawet w wydaniu angielskim, nie jest zbyt rozbudowany. Przynajmniej nie na tyle, by go nie rozumieć. Na dodatek, walka z Dawsonem nie była pierwszą walką, do której poprowadził mnie McGirt. Jego uwagi nigdy zresztą nie były dla mnie nieczytelne. Przegrana z Dawsonem nie jest więc efektem złego tłumaczenia ale, jak już wcześniej powiedziałem, zatrucia. Na dwa dni przed walką dostałem biegunki, której nie mogłem się pozbyć, i to mnie osłabiło.

- A może to nerwy i stres przed pojedynkiem spowodowały, że organizm nie wytrzymał?

- W żadnym razie. Zawsze byłem człowiekiem silnej wiary, i myślę, że także w przyszłości nigdy mi jej nie zabraknie. Tutaj jednak coś ewidentnie było nie tak. Trudno mi jednak powiedzieć, czy to jedzenie, czy może woda zaszkodziły. Mogę się tego jedynie domyślać.

- Po wygranej walce Chad Dawson oświadczył, że nie będzie walki rewanżowej. Jak sądzisz, co musiałoby się stać żeby zmienił zdanie?

- To jest duża polityka. Wszystko zależy od stacji telewizyjnych, od tego, czy są walką zainteresowane, czy nie. W dużej mierze to one ją aranżują.

- Do pojedynku w Spodku poprowadzi cię Andriej Gmitruk, a nie McGirt. Czy to znaczy, że definitywnie zerwałeś z nim współpracę?

- Walka jest w Polsce, treningi są w Polsce więc drugi trener jest zbyteczny. Gdy będę boksował w USA, być może będzie to McGirt. Nie jest jednak powiedziane, że na pewno nie będzie zmian.

- Jeszcze na miesiąc przed zaplanowaną walką w katowickim Spodku nawet Ziggy Rozalski na łamach „Dziennika” twierdził, że nie uda się jej zorganizować. Skąd wzięło się tyle spekulacji?

Reklama

- Wielu ludzi, wielu dziennikarzy, koniecznie chciało coś na temat gali w Spodku napisać, wypowiedzieć się i wychodziły z tego kompletne bzdury. A wystarczyło przecież zasięgnąć informacji bezpośrednio u źródła, by przeciąć rodzące się plotki. Dla niektórych okazało się to jednak zbyt trudne.

- W wielu wywiadach podkreślasz swoją przynależność do Kościoła katolickiego. Jak więc jako katolik radzisz sobie z przykazaniem: „gdy ktoś cię uderzy nadstaw mu drugi policzek”?

- To jest sport, który opiera się na szermierce na pięści. Do ringu nie wychodzi się jak na wojnę. Całe piękno tego sportu to wielość uników i trafień. I za to ludzie kochają boks. Jeżeli nawet po walce jestem poobijany i mam opuchlizny, to nie jest to wynik czyjejś nienawiści. Po prostu, pomimo nie wiem jak solidnego treningu, nie da się wszystkich ciosów uniknąć.

- Jaką modlitwą najczęściej się modlisz?

- Zawsze modlę się na różańcu i podczas tej modlitwy proszę Boga i Maryję o zwycięstwo. Różańcem też dziękuję za udaną walkę. Już nieraz zdarzało się, że radością ze swego triumfu dzieliłem się z Matką Bożą na Jasnej Górze.

- Co konkretnego, jako sportowcowi, daje tobie modlitwa?

- Przede wszystkim wewnętrzny spokój. To sprawia, że się nie denerwuję. Przed każdą walką śpię spokojnie. Nie mam z tym żadnych kłopotów. Wielu zawodników nie daje sobie rady ze stresem i z napięciem jakie towarzyszy każdej walce. Żeby oswoić strach potrzebują porady psychoterapeutów. Ja tego nie potrzebuję. Mam różaniec.

- Inni bokserzy też pewnie modlą się do Boga o zwycięstwo, a nie mają tyle szczęścia. Czy możesz wytłumaczyć dlaczego?

- Ja nie tylko modlę się o zwycięstwo. Proszę Boga byśmy wraz z rywalem nie doznali ciężkich kontuzji. Później Bogu za to dziękuję. Jestem Mu bardzo wdzięczny, że spośród tych 21 walk jakie zakończyłem przed czasem, nie było żadnej, po której rywal został kaleką lub mocno ucierpiał na zdrowiu. W boksie sama modlitwa jednak nie wystarcza, by odnieść zwycięstwo. Trzeba ją jeszcze podbudować ciężką pracą i odpowiednią motywacją.

- Dla wielu osób boks jest sportem brutalnym, w którym liczy się posłanie przeciwnika na deski, a w najlepszym razie zadanie mu jak największej liczby ciosów. Pewnie tej opinii nie podzielasz?

- Wchodząc do ringu zawsze myślę o zwycięstwie, a nie o zrobieniu krzywdy przeciwnikowi. I taki sposób zachowania jest przez Kościół akceptowany. Nie ma jednak co przesadzać z brutalnością sportu. W rankingu dyscyplin niebezpiecznych, jaki sporządzono w USA, jest on dopiero na siódmym miejscu. Gdy zaś chodzi o przypadki śmiertelne, jakie w boksie się zdarzają, to nie są one wynikiem zadanych ciosów, ale wagi. Każdy bokser przed walką zrzuca trochę kilogramów. Ja poprzez forsowny trening tracę 4-5 kg, ale są i tacy, co „robią” 14 kg. Dla takich bokserów każdy cios w głowę to wielkie niebezpieczeństwo. Odwodniony, pozbawiony amortyzacji mózg może tego nie wytrzymać, a wtedy wszystko kończy się śmiercią.

- Często na konferencjach prasowych pięściarze wyzywają się, a nawet biją. Jednym słowem dają się poznać z jak najgorszej strony. Patrząc na to można odnieść wrażenie, że ilość uderzeń na głowę, przekłada się u nich na zanik szarych komórek.

- U wielu osób funkcjonuje stereotyp, że bokser to brutal, taki „crazy man”. W jakiejś mierze potwierdzają to wybryki niektórych pięściarzy. Słyszy się przecież o kłopotach Andrzeja Gołoty i o wybrykach Darka Michalczewskiego. Tymczasem ja jestem normalnym facetem, mężem i ojcem. Przynajmniej takim staram się być. Myślę, że moja postawa pokazuje, iż świat boksu jest niezmiernie pod tym względem zróżnicowany.

- Co jednak sprawia, że nawet grubo przed walką część pięściarzy nie potrafi utrzymać adrenaliny na wodzy, czego wyrazem są bójki na wspomnianych już konferencjach prasowych?

- To jest show i nic więcej, choć z polskiej perspektywy może to wyglądać inaczej. W USA poza ringiem żaden bokser nie pozwoli sobie na oczach widzów specjalnie uderzyć przeciwnika. Musi to być wcześniej uzgodnione i ukartowane. W przeciwnym razie za takie ekscesy grożą procesy sądowe i potężne odszkodowania.

- Taka agresja przed walką jest więc ukartowana?

- Przychodzi promotor i mówi: „zróbcie jakiś dym”, i niektórzy bokserzy decydują się wtedy na sfingowaną bójkę. Są to jednak rzadkie przypadki. Większość bokserskich czempionów to milionerzy, którzy znają swoją markę i renomę. Oni na takie tanie chwyty sobie już nie pozwalają.

- Czemu Tomasz Adamek, mimo iż miał tytuł mistrza WBC, musiał walczyć z mało znanym Chadem Dawsonem, a nie z najbardziej sławnymi bokserami tej kategorii wagowej?

- Zwycięskie walki stoczone w Europie nie mają w USA żadnego znaczenia. Mimo, iż miałem ich na koncie 28, nikt nimi specjalnie się nie interesował. Nazwisko i prestiż musiałem więc wyrabiać sobie od samego początku. Co prawda wielkim przełomem w mojej amerykańskiej karierze były dwie walki z Briggsem, ale jak się okazało, nie przyniosły na razie przeciwnika z wielkim nazwiskiem.

Boks w najlepszym wydaniu

W katowickim Spodku 9 czerwca dojdzie do walki w boksie o mistrzowski pas federacji IBO między pretendentem do tytułu Tomaszem Adamkiem, a aktualnym czempionem Luisem Andresem Pindą z Panamy. Po raz pierwszy Tomasz Adamek wystąpi w kategorii junior ciężkiej. Pochodzący z Gilowic bokser do tej pory walczył w wadze półciężkiej, gdzie zdobył, a następnie obronił pas federacji WBC. Na zmianę kategorii wagowej miała wpływ zwiększona ostatnio masa ciała Adamka.

mr

2007-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Była sumieniem pielęgniarek

Niedziela rzeszowska 19/2018, str. IV

[ TEMATY ]

bp Kaziemierz Górny

Hanna Chrzanowska

Jerzy Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie, s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie,
s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Katarzyna Czerniawska: – Ksiądz Biskup był świadkiem życia bł. Hanny Chrzanowskiej. W jakich okolicznościach miał Ksiądz Biskup okazję poznać Hannę Chrzanowską?

CZYTAJ DALEJ

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Prymas Polski podczas uroczystości odpustowych ku czci św. Wojciecha: chcemy z nadzieją patrzeć w przyszłość

2024-04-28 13:12

[ TEMATY ]

abp Wojciech Polak

PAP/Paweł Jaskółka

„Przyzywając wstawiennictwa św. Wojciecha chcemy, w tych bardzo niespokojnych czasach, patrzeć z nadzieją w przyszłość - z nadzieją dla Polski, z nadzieją dla Europy, z nadzieją dla całego świata” - mówił Prymas Polski abp Wojciech Polak witając przybyłych na trwające w Gnieźnie uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha.

Nawiązując do hasła przewodniego tegorocznych obchodów „Służyć i dać życie - pielgrzymi nadziei”, abp Wojciech Polak wyraził przekonanie, że główny patron Polski może być i dla nas szczególnym przewodnikiem i orędownikiem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję