Reklama

W moim sercu kawałek Afryki

Pewnie nigdy nie postawię swoich stóp na rwandyjskiej ziemi. Nie będę oddychać afrykańskim powietrzem, nie poznam tamtejszej kultury i ludzi. Jednak od pewnego czasu czuję jakąś więź z tym miejscem. Wszystko za sprawą jednego człowieka o. Andrzeja Rusinka, pallotyna, z którym razem pielgrzymowałam jeszcze tak niedawno do Ostrej Bramy, w grupie misyjnej zielonej.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Skromnej postury zakonnik, w jasnym habicie, z zamyśloną twarzą codziennie przenosił nas - może wówczas bardzo strudzonych pątników - do Rwandy - serca Afryki i miejsca swoich długoletnich misji. W rwandyjskim Kibeho jest najważniejsze sanktuarium w Afryce. W ubiegłym roku minęło 25 lat od pierwszych objawień Matki Bożej w tym miejscu, które Kościół uznał oficjalnie w czerwcu 2001 r. Maryja ukazywała się trzem dziewczynkom. Uczennice miejscowej szkoły: Alphonsine Mumureke, Nathlie Mukamazimpaka, Marie Claire Mukangango w różnym czasie miały widzenia Matki Słowa - tak nazwała się podczas widzenia Maryja. Dlaczego przyszła do ludzi? Przestrzegała świat przed strasznymi wydarzeniami. Mówiła o konieczności pokuty i nawrócenia grzeszników, gdyż świat biegnie na zatracenie. 15 sierpnia 1982 r. Matka Boża płakała, zmartwiona tym, że ludzie nie wierzą Bogu i wciąż trwają w swoich grzechach. Poleciła odmawiać dziewczętom i wszystkim ludziom szczególną modlitwę: różaniec boleści, z tajemnicami cierpienia Jej i Jej Syna i prosiła o rozpowszechnienie go w Kościele. Prosiła także, aby na Jej cześć wybudowano kaplicę. W Kibeho powstał więc nowy kościół na cześć Matki Słowa.
6 kwietnia 1994 r. w Rwandzie rozpoczęła się wielka tragedia. W wyniku rzezi plemion Hutu i Tutsi zginęły setki tysięcy ludzi. W samym kościele spalonym i zdewastowanym pochowano ciała 5 tys. osób. - Byłem pierwszym białym człowiekiem z zewnątrz, który widział masowe groby zamordowanych - opowiadał pielgrzymom o. Rusinek. To, co zobaczyłem, przeraziłoby każdego. Tysiące ciał zeschniętych z odrąbanymi maczetami głowami, nogami. Na szyjach niektórych widziałem różańce. Dla mnie ci ludzie byli autentycznymi męczennikami za wiarę - wyznał.
Nawet w świątyni mieszkańcy nie byli bezpieczni. Zniszczony kościół, odbudowany po masakrze, poświęcono w 2003 r. Dziś jest to miejsce modlitwy, pojednania, sanktuarium, do którego podążają pielgrzymi z całej Afryki i innych zakątków świata.
Rwanda do tej pory dźwiga się z tragedii ludobójstwa. Takie rany goją się bardzo długo. Tysiące sierot, ludzi bez dachu nad głową, którzy utracili wszystkich bliskich. Rwanda podnosi się jednak z nieszczęścia. Pracujący tu misjonarze i misjonarki są świadkami wielkiej wiary zwyczajnych ludzi. Aby uczestniczyć we Mszy św., przystąpić do spowiedzi, Rwandyjczycy przemierzają kilkanaście albo kilkadziesiąt kilometrów, a potem czekają jeszcze kilka godzin cierpliwie na swoją kolej - opowiadał misjonarz.
- Nigdy nie bałem się tak jak wtedy, kiedy żołnierze zapakowali mnie i mojego współbrata z misji do ciężarówki. Niepewność. Dokąd nas wiozą? Co z nami będzie? To była chyba najdłuższa podróż w moim życiu. Mieli wycelowane w nas karabiny. Nagle zatrzymali się. Do samochodu po chwili podbiegli przerażeni mieszkańcy. - Ojcze, chcemy się wyspowiadać - krzyczeli. Dla nas było to jasne. Założyliśmy stuły i zaczęliśmy spowiedź. Jakie było zdziwienie żołnierzy. Puścili nas wolno - opowiadał.
My, pielgrzymi, narzekający z powodu 30 stopniowych upałów z pokorą zaczęliśmy słuchać o problemach małych Rwandyjczyków, którzy codziennie idąc do rzeki po wodę, muszą pokonać trasę ok. 18 km. Wracają z ciężkimi baniakami i o pustym żołądku do domów, w których czasem nikt nie czeka. Słuchając takich opowieści, człowiek uświadamia sobie, że każda nasza złotówka przeznaczona na misje jest potrzebna. Przybiera konkretny kształt: odbudowanej szkoły, kościoła, szpitala, kawałka chleba dla głodnego, przywróconej nadziei i wiary i uśmiechu. Od paru lat tego uśmiechu jest więcej również dzięki dziełu bardzo potrzebnemu: Adopcji Serca, za którą to akcję odpowiada w Rwandzie właśnie o. Rusinek. Gdzieś tam w Afryce dzięki otwartemu sercu jakiegoś Polaka lub Polki codziennie mały człowiek idzie do szkoły, by się uczyć. Dostanie ciepły posiłek, potrzebną pomoc. W edukacji społeczeństwa leży przecież przyszłość tego kraju i jego pomyślność.
Także Święta Bożego Narodzenia w dalekiej Rwandzie mają inny smak. - To jest trudny czas. Bez śniegu, opłatka. Zamiast choinki bambusowe drzewko. Tak bardzo brakuje bliskich - rodziny i polskich kolęd - zwierzał się ks. Rusinek, który niejeden raz spędzał już święta w Afryce, z dala od domu. Z drugiej strony nie mógłby nie być tam, wśród Rwandyjczykow, którzy przyjęli go do siebie i pokochali jak brata. Nawet jak odwiedza Polskę, to na krótko. Ziemia mu się pali pod stopami. Już chce wracać. I wraca.
Często myślę o kawałku Afryki, o o. Rusinku, i o wielu innych misjonarzach w różnych zakątkach świata…

Na podstawie wspomnień i lektury „Kibeho. Cud w sercu Afryki” o. Romana Rusinka

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Piastunko karmiąca, módl się za nami...

2024-05-13 20:50

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Madonna karmiąca, którą w dzisiejszym rozważaniu przypomina nam ks. Jan Twardowski uznawana jest za patronkę domostw. Ludowe przekazy mówiły, że w domu, w którym jest jej obraz, nigdy nie zabraknie chleba.

Rozważanie 14

CZYTAJ DALEJ

XI Majówka w Ogrodach Klasztornych

2024-05-14 16:58

Magdalena Lewandowska

Dwórki św. Jadwigi - jej gród co roku przyciąga dzieci i dorosłych.

Dwórki św. Jadwigi - jej gród co roku przyciąga dzieci i dorosłych.

Zapraszamy serdecznie na wyjątkową majówkę w ogrodach klasztoru Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy.

Już po raz 11., tym razem 26 maja, Siostry Boromeuszki zapraszają do Trzebnicy. – Tradycyjnie majówkę organizujemy pod koniec maja, blisko dnia mamy i dnia dziecka. W tym roku odbędzie się dokładnie 26 maja, w dzień matki. To doskonała okazja do rodzinnego świętowania, a jednocześnie do oddania czci naszej najlepszej mamie Maryi – mówi Lilianna Sicińska.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję