Reklama

Kości zostały rozrzucone

Nie znamy miejsc pochówku Traugutta, Hubala, Nila-Fieldorfa, rotmistrza Pileckiego, Łupaszki. I choć poszukiwania trwają od lat, być może nigdy nie będziemy ich znać

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ksiądz prałat Józef Maj, proboszcz parafii św. Katarzyny w Warszawie, czekał na to przez lata. Bo o tym, że na Służewie znajdują się masowe groby straconych w stalinowskich więzieniach, mówiono i pisano sporo, jednak wszystko pozostawało w sferze przypuszczeń.
- W końcu lat 80. zwróciłem się do władz więziennictwa o odtajnienie dokumentów. Odzewu nie było - mówi. Przełomem było odnalezienie tajnej notatki dawnego naczelnika więzienia na Rakowieckiej, z której wynikało, że straceni tam chowani byli obok cmentarza na Służewie. A stąd już tylko krok do wskazania, gdzie konkretnie.
Władze musiały sprawą zająć się teraz na serio, bo wcześniej robiły to niemrawo. Przed rokiem wykonano tam odwierty. Niestety, śladów pochówków nie znaleziono. Prace wstrzymano. - Wiercono zbyt płytko. Przecież pochówki odbywały się najprawdopodobniej w głębokim wąwozie - mówi ks. Maj, który uważa, że trzeba zrobić więcej. Wszak chodzi o setki bohaterów, o uczczenie ich, i o budowę mauzoleum.
Do tego droga jest jednak daleka: instytucje, w tym Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, muszą mieć twarde dowody, gdzie konkretnie znajdują się pochówki bohaterów. Ludzka pamięć jest złudna, pewne bywają dokumenty, a te są jednak bardzo przetrzebione.
Przekonali się o tym prokuratorzy prowadzący ekshumację zwłok Aleksandra Życińskiego ps. „Wilczur”, porucznika poakowskiej partyzantki, rozstrzelanego w 1948 r. Miejsce pochówku „Wilczura” i jego podkomendnych w podkieleckim Zgórsku wskazali w latach 50. żonie porucznika świadkowie. Przez lata zapalała tam znicze. Gdy jednak rozkopano wskazane miejsce, nic nie znaleziono. - Las się zmienia, osoba wskazująca to miejsce kilkadziesiąt lat temu mogła się pomylić - mówił po zakończeniu prac Andrzej Jankowski z kieleckiego IPN. Zwłoki mogły też zostać przeniesione, tak UB zacierał ślady.

Nie ma pieniędzy na Traugutta

Jerzemu Wągrodzkiemu, kustoszowi muzeum na warszawskiej Cytadeli (Rosjanie zabili tu kilkuset powstańców styczniowych i bojowców PPS), tajne pochówki straconych po II wojnie przypominają stare carskie wzory.
- Nie wydano zwłok chyba żadnego ze straconych po powstaniu styczniowym. Rosjanie nie chcieli, żeby groby bohaterów stały się miejscem kultu. Miejsca pochówku równano z ziemią, nie mógł zostać żaden ślad - mówi Wągrodzki. Już markiz de Custine pisał w relacji z Rosji w 1869 r.: „Zrozumiałem, że w Rosji ofiary nie mają grobów”.
- Tę metodę przejęli bolszewicy. Zacierali materialne ślady po ludziach, uważając, że tym łatwiej znikną z pamięci. W Katyniu groby ukryto w pobliżu trudno dostępnej willi NKWD. Potem te wzory przejęli polscy komuniści - dodaje historyk prof. Wojciech Roszkowski.
Grobów nie mają do dziś Romuald Traugutt, ostatni przywódca powstania styczniowego i czterech jego najbliższych współpracowników, powieszonych na stokach Cytadeli w 1864 r. Przed kilkoma laty, wydawało się, że odkryto ich szczątki. W kościele na Bielanach ekshumowano fragmenty kości i pięć czaszek z trumny, którą zakonnicy w okresie międzywojennym przenieśli tu z okolic dzisiejszego Dworca Gdańskiego. Do trumny włożono kartkę z napisem: „Tu znajdują się szczątki z powstania styczniowego - Traugutta i jego towarzyszy”.
Jednak badania genetyczne prowadzone w 2003 r. przez dr. Piotra Kuźniara z Zakładu Medycyny Sądowej warszawskiej Akademii Medycznej niewiele dały. - Zwłoki najpewniej przysypane były wapnem, wyługowano materiał genetyczny. Nie udało się wyodrębnić DNA - mówi. Konieczne były dalsze próby. Badania wzięła na siebie Akademia, ale dłużej nie mogła ich finansować. Zostały wstrzymane.
Sprawa nadal jest otwarta. - Jeżeli pieniądze się znajdą, są możliwe dalsze prace - deklarował wkrótce po ich przerwaniu dr Kuźniar. Potrwałyby od kilku tygodni do kilku miesięcy, potrzeba na nie przynajmniej kilkanaście tysięcy zł. Pewności, że to szczątki Traugutta, jednak nie ma i chyba dlatego chętnych do opłacania badań nie można było znaleźć. Szczątki zostały złożone z powrotem na Bielanach. To już chyba ostatni, ale wciąż stosunkowo świeży trop w sprawie Traugutta.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Bohaterowi są niebezpieczni

O tym, że bohaterowie są niebezpieczni także po śmierci wiedzieli naziści. Stefana Starzyńskiego, prezydenta Warszawy i bohaterskiego komisarza cywilnego z dowództwa obrony miasta, aresztowano w końcu września 1939 r. i trzymano początkowo na Pawiaku. Przez lata jego dalsze losy nie były znane. Dziś wiadomo, że wywieziony został najpewniej do Berlina, a później do kopalni w Baelberge, gdzie w 1944 r. został zamordowany. Na Powązkach znajduje się tylko jego symboliczny grób.
Grobu swojego dziadka Henryka Dobrzańskiego, legendarnego Hubala, zabitego przez Niemców w kwietniu 1940 r. długo szukał Henryk Sobierajski. Jego dziennikarskie śledztwo niewiele dało. Tym bardziej, że wcześniej bezowocne poszukiwania prowadzili profesjonaliści, m.in. tuż po wojnie podkomendni Hubala, a potem peerelowskie MSW. Kopano w koszarach w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie miał zostać przewieziony tuż po śmierci, i w pobliskim lesie.
Ale Hubal mógł nie mieć i może nigdy już nie mieć grobu: na odnalezionym kilka lat temu zdjęciu z 1940 r. widać zwłoki partyzanta przygotowane do spalenia. Zagadka Hubala, o którym mówiono, że jest „spóźnionym o 300 lat Kmicicem”, wydawała się bliska jeszcze kilkanaście miesięcy temu, gdy zapaleńcy i badacze historii zawiadomili IPN, że Hubala pochowano najpewniej po kryjomu na cmentarzu w Wąsoszu Górnym, niedaleko Częstochowy.
W latach 50., podczas prac budowlanych we wsi, natrafiono na zwłoki polskiego majora. Przeniesiono je obok krzyża powstańczego. Opowieści wydawały się prawdopodobne, gdyż wiele ze znanych wątków dotyczących śmierci Hubala, pokrywało się z relacjami mieszkańców. - Wskazania były konkretne. Można było zakończyć dyskusje i wbić łopatę w ziemię - mówi dr Maciej Korkuć z krakowskiego IPN.
W maju ub.r. pracownicy IPN szukali na cmentarzu w tej podczęstochowskiej miejscowości kości majora Hubala. Kilka miesięcy wcześniej jednak prace w Wąsoszu w maju ub.r. nie przyniosły rezultatów. - Nie wykluczamy, ze szczątki mogą się znajdować na tym cmentarzu i że prace będą kontynuowane - zaznacza dr Korkuć. Tyle, że potrzebne są kolejne konkrety, nie można rozkopywać całej okolicy.

Reklama

Śladami rotmistrza Pileckiego

Według bardzo ostrożnych obliczeń, w latach 1944-56 zginęło w walkach ok. 8 tys. żołnierzy antykomunistycznego podziemia, kilkanaście tysięcy zamordowano na mocy wyroków sądowych, albo bez wyroku. Służew może być ich największą nekropolią. Relacje o tym, jak nocą grzebano tu zwłoki, zbierała w końcu lat 80. dziennikarka Małgorzata Szajnert. - Pracowałam przez półtora roku, ale informacje, które zgromadziłam, nie zaprowadzą nikogo na miejsce, w którym spoczywa mąż, ojciec lub brat - skonstatowała z rezygnacją.
Tym bardziej, że część pola, gdzie odbywały się pochówki, włączono potem do cmentarza, a część oddano pod budowę bloków i parkingu. Ks. Maj sądzi, że to właśnie pod parkingiem może znajdować się nawet kilkaset ciał. Właśnie tu, jak przypuszcza, mogą być szczątki generała Emila Nila-Fieldorfa, dowódcy Kedywu AK, straconego na Rakowieckiej. Być może jest też grób niezłomnego rotmistrza Witolda Pileckiego, o którego istnieniu wielu dowiedziało się dopiero ze spektaklu „Śmierć rotmistrza Pileckiego” pokazanego w TVP.

Żeby za dużo nie wyjaśnić

Człowiek, który dostał się w ręce aparatu bezpieczeństwa stawał się przedmiotem. - Jednak jego zwłoki mogły stać się niebezpieczne. Dlatego robiono wszystko, żeby po straconych zaginął wszelki ślad - podkreśla dr Krzysztof Szwagrzyk z wrocławskiego IPN, od lat badający zbrodnie pierwszej dziesięciolatki PRL.
Urzędowe próby odnalezienia tajnych nekropolii w czasach odwilży w 1956 r. były pozorne. Efekty mogły przynieść tylko poszukiwania rodzin i przyjaciół ofiar. Dochodzili prawdy na własną rękę, bez jakiejkolwiek pomocy ze strony więzienia, UB, prokuratury i sądów. W końcu lat 50. dawni akowcy szukali miejsc pochówków gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”, mjr. Zygmunta Szyndzielarza, czyli słynnego „Łupaczki” i kpt. Gracjana Froga, „Szczerbca”. Udało się odnaleźć szczątki tego pierwszego.
Maria Leśnikowska, znana dziennikarka, nigdy nie poznała swojego ojca, bo gdy urodziła się, on już siedział na Rakowieckiej. Jej matka całymi latami usiłowała dowiedzieć się, gdzie jest jego grób. W końcu trafiła na Powązki, odnalazła grabarza, który wskazał gdzie mniej więcej mogli go zakopać. Na tzw. Łączce jej matka postawiła krzyż.
Na Łączce zamordowanych na Mokotowie zaczęto chować w końcu lat 40. Tu trafił jako NN („nazwisko nieznane”) Jan Rodowicz, „Anoda”, dowódca Akcji pod Arsenałem. W styczniu 1949 r. miał wyskoczyć przez okno z gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Znał „Anodę” szef zakładu pogrzebowego, dzięki temu już w marcu 1949 r. rodzina mogła dokonać ekshumacji. Trzeci pogrzeb „Anoda” miał w 1995 r. po drugiej ekshumacji w związku ze śledztwem w sprawie jego śmierci.
Gdy po upadku komunizmu prokuratorzy Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, poprzedniczki IPN, zaczęli prowadzić śledztwa w sprawie tajnych pochówków nadzieje były ogromne, ale efekty mizerne. Powód: brak dobrych świadków i dokumentacji w archiwach. Ci, którzy mogliby wskazać miejsca pochówków tajemnicę zabrali do grobu.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Ryś: w Kościele nic nie dzieje się bez Ducha Świętego!

2024-05-16 21:20

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Lubię przypominać, że Duch Święty jest jak woda - jest pokorny. Z wodą jest tak, że niczego bez niej nie ma, ale nikt jej nie zauważa – mówił kard. Grzegorz Ryś podczas spotkania autorskiego.

16 maja w Wyższym Seminarium Duchownym w Łodzi odbyło się spotkanie z kard. Grzegorzem Rysiem poświęcone jego najnowszej książce „Duch Święty”. Wydarzenie rozpoczęło się modlitwą, po której metropolita łódzki odniósł się do treści książki, podkreślając znaczenie miłości i nadziei w Duchu Świętym.

CZYTAJ DALEJ

Czy miłujesz Mnie?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Grażyna Kołek

Rozważania do Ewangelii J 21, 15-19.

Piątek, 17 maja

CZYTAJ DALEJ

Kardynałowie Nycz i Ryś krytycznie o decyzji prezydenta Warszawy ws. symboli religijnych

2024-05-17 20:17

[ TEMATY ]

Warszawa

kard. Kazimierz Nycz

Kard. Grzegorz Ryś

symbole religijne

flickr.com/episkopatnews

Kard. Kazmierz Nycz

Kard. Kazmierz Nycz

To próba zaprowadzenia “urawniłowki” w pluralistycznym społeczeństwie - tak zarządzenie prezydenta Warszawy w sprawie symboli religijnych w stołecznych urzędach komentuje dla KAI kard. Kazimierz Nycz. Z kolei kard. Grzegorz Ryś stwierdza: “Neutralność, która domaga się tego, żeby każdy ‘wyzerował’ się ze swoich przekonań i poglądów nie buduje wspólnoty międzyludzkiej”.

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski nie chce symboli religijnych w przestrzeniach stołecznych urzędów. Jest to zapisane w jego wydanym w ub. tygodniu zarządzeniu dotyczącym “Standardów równego traktowania w Urzędzie m.st. Warszawy”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję