Pamiętam koniec lat 60., kiedy pracowałem jako notariusz w Kurii Biskupiej w Częstochowie. Kanclerz ks. prał. Władysław Karlik dość często prowadził rozmowy z ówczesnymi władzami komunistycznymi. W jednej z not do urzędu pisał, że odebranie części placu kościelnego i przeznaczenie jej na poszerzenie ulicy przyczyni się do utrudnień w sprawowaniu liturgii w parafii, a hałas uliczny będzie zakłócał porządek nabożeństw.
Po prawie 60 latach od ustąpienia władzy komunistycznej i PRL-owskiej jesteśmy w Częstochowie świadkami przedziwnych sytuacji. O propozycjach opodatkowania pielgrzymów, o wprowadzeniu opłat za parkowanie w pobliżu Jasnej Góry, mało - o propozycji dofinansowywania z budżetu miasta in vitro już pisaliśmy. Teraz trzeba stwierdzić, że zaczyna się nas lekceważyć - delikatnie mówiąc - kościoły i ich pracę duszpasterską, organizując w ich pobliżu szczególne imprezy muzyczne. Pewnym preludium były już występy hałaśliwych zespołów rockowych na placu Biegańskiego w trakcie dorocznego zjazdu motocyklowego na Jasną Górę, rozpoczynającego sezon. Ostatnio w dniu zakończenia prestiżowego Festiwalu Muzyki Sakralnej „Gaude Mater”, w niedzielę 6 maja, naprzeciw kościoła św. Jakuba przez większą część dnia trwały głośne próby do innego wieczornego jubileuszowego koncertu Muńka Staszczyka, które uniemożliwiały sprawowanie Mszy świętych i uczestnictwo w nich.
Mamy oto do czynienia z kolejną bardzo nieprzyjemną sytuacją. Decydenci częstochowscy podzielili bowiem plac Biegańskiego na strefę sacrum i profanum. Jak łatwo się domyślać, część profanum zawsze będzie się starała zakłócić sacrum, czyli sprawowanie liturgii, bo odgłosy przekazywane z estrady to uniemożliwiają. Pomyślmy, jak by to było odebrane, gdyby w czasie jakiejś ważnej imprezy świeckiej parafia św. Jakuba urządziła np. wielką procesję z udziałem orkiestry dętej. Czy organizatorzy takiego koncertu, jego wykonawcy i uczestnicy byliby z tego zadowoleni?
Pytam także tych, którzy decydują o koncertach na pl. Biegańskiego w Częstochowie: czy nie wiedzą, że w niedzielę odprawiane są Msze św? Trzeba to wziąć pod uwagę, planujac czas prób przed wieczornym koncertem. Czy wolno dokonywać zamachu na katolickie nabożeństwa, sprawowane od wieków w tych świętych miejscach, których uczestnikami są ludzie wierzący, spokojni, od lat czczący Pana Boga i chcący nabierać sił do dalszego swojego życia? Czy mogą się skupić, gdy do murów kościelnych wdziera się niesamowity wrzask? Czy wolno tak zrobić? Przecież w Częstochowie jest wiele innych miejsc, daleko od świątyń, gdzie można organizować takie imprezy.
Jeszcze raz podkreślam: Aleje Najświętszej Maryi Panny wymagają szacunku z racji Sanktuarium Jasnogórskiego oraz samej ich nazwy. Ten święty trakt przylega do Jasnej Góry. Poza tym Częstochowa jest zbyt ważnym ośrodkiem pątniczym w Polsce i na świecie, byśmy tu, w tym mieście, tego nie zauważali. Dlatego szkoda, że została naruszona idea Królewskich Alei Najświętszej Maryi Panny, „Via Sacra” wszystkich pielgrzymów, z tymi, którzy jej obronie w czasach komunistycznych poświęcili wiele zdrowia i wysiłku - mam tu na myśli zasłużonego biskupa częstochowskiego Stefana Barełę i kard. Stefana Wyszyńskiego. To w Alejach witali zawsze pielgrzymów, m.in. starej, uświęconej wielowiekową tradycją pielgrzymki warszawskiej.
Dzisiaj widzimy, jak jest zagospodarowana Maryjna Aleja. Powinniśmy szanować to, co w historii miasta było piękne, cenne i święte. Nie da się myśleć o Częstochowie bez Jasnej Góry. To miasto zyskało sobie miano duchowej stolicy Polski właśnie dzięki Jasnej Górze. Dlatego Sanktuarium Jasnogórskie powinno być otoczone przez nasze władze największym szacunkiem. To, że dla niektórych naszych obywateli nic ono nie znaczy, nie daje podstaw, by mogło być poniżane, nikt nie ma prawa odbierać jej wartości. Częstochowa niewątpliwie korzysta z Jasnej Góry, przyjmuje hołdy i honory właśnie z racji tego, że jest miastem tak znanego sanktuarium. Gdziekolwiek na świecie powiemy o miejscu swego pochodzenia, ludzie uśmiechają się do nas przyjaźniej, kojarząc miasto z Cudownym Obrazem Jasnogórskim.
Tak się składa, że rządy w Częstochowie sprawują dziś ludzie, którzy określają się jako lewica. Nie upoważnia ich to bynajmniej do niezauważania tego, co dla nas ważne i święte. Są ponadto jeszcze sprawy łączące się z naszą godnością jako obywateli tego miasta. Byliśmy pierwsi, którzy nadali honorowe obywatelstwo Janowi Pawłowi II, a on nazwał je dobrym miastem. To dzięki Jasnej Górze Jan Paweł II aż 6 razy w czasie swojego pontyfikatu przybywał jako pielgrzym do Częstochowy, tu zostawił także swoje wota, swoją krew.
Musimy mieć świadomość bycia obywatelami miasta, jakim jest Częstochowa. Dawniej tę godność wypisywano na grobowcach zasłużonych mieszkańców miasta. I obywatel Częstochowy to przede wszystkim człowiek mądry i kulturalny, który zna i szanuje historię swojego miasta, dla którego Jasna Góra i jej otoczenie to miejsca wyjątkowe, będące naszą wizytówką, mogące przynieść nam chlubę, ale także ośmieszenie na arenie całego świata.
Chlubą Częstochowy winna też być „Niedziela”. Niejedno wielkie miasto chciałoby mieć takie swoje wysokonakładowe pismo, i to z taką tradycją. Tymczasem częstochowianie wydają się go nie dostrzegać, a na niestosowne usunięcie - z nakazu miasta - tablicy z napisem „Niedziela wita pielgrzymów” w al. Sienkiewicza nie było zbyt wielu reakcji, zwłaszcza ze strony radnych miasta.
Czy więc mamy świadomość tego, że „nob-lesse oblige” - szlachectwo zobowiązuje? Że być obywatelem duchowej stolicy Polski to rzecz zobowiązująca? Zdarzające się w tym mieście coraz częściej sytuacje trudne dla polskich katolików, a także dla Kościoła lokalnego, świadczą o tym, że ktoś albo chce nas do czegoś innego przyzwyczaić, albo sprawdza naszą wytrzymałość i nasze reakcje. Incydent, który zaobserwowaliśmy 6 maja, budzi przerażenie. Dlatego muszę raz jeszcze postawić pytanie: Czy my wszyscy mamy świadomość odpowiedzialności za sacrum w Częstochowie? Wszyscy, mieszkańcy i pielgrzymi, mamy prawo czuć się tutaj dobrze, bezpiecznie i bez przeszkód zdążać do Maryi Królowej Polski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu