Na kolejną wielką produkcję polskiej kinematografii czekaliśmy
niespełna rok. Filip Bajon zrealizował Przedwiośnie w szybkim tempie
po zebraniu pieniędzy ze środków publicznych (Komitet Kinematografii,
Telewizja Polska), telewizji prywatnej oraz kredytu bankowego. Po
Ogniem i mieczem i Panu Tadeuszu mamy więc trzecią ekranizację wielkiej
pozycji literatury polskiej. Powieść Stefana Żeromskiego obrosła
od czasu pierwszego wydania legendą oraz polemikami światopoglądowymi,
politycznymi i artystycznymi. Władze komunistyczne w PRL-u zachowały
książkę w kanonie lektur szkolnych, odpowiednio ją interpretując.
W najbardziej skrajnym ujęciu, obowiązującym w okresie stalinowskim,
Cezary Baryka miał jakoby wybrać w przyszłości drogę komunistyczną
aż do świadomej akceptacji ustroju Polski Ludowej. Utwór Żeromskiego,
podatny na skrajne interpretacje, stał się więc orężem w walce o
światopogląd i dusze młodzieży.
Ekranizacja Filipa Bajona pokazuje, że pozostał nim do
dziś. Reżyser, znany z kilku filmów kostiumowych, dokonał znamiennych
zmian w układzie tekstu powieści i jej wymowy ideowej. Zmiany owe
nie wynikają tylko z koniecznych nieraz zabiegów adaptacyjnych, dotyczą
bowiem spraw zasadniczych - przesłania dzieła literackiego. Żeromski
skończył Przedwiośnie wielkim znakiem zapytania, zgodnie z logiką
akcji. Zastanawiamy się, jaki będzie los Cezarego Baryki po doświadczeniach
rewolucji, śmierci rodziców, tragicznej miłości i próbach odnalezienia
się w wolnej Polsce. W filmie znajdujemy zaś wymowę skrajnie pesymistyczną,
zamkniętą. Cezary ginie na końcu pod Belwederem od przypadkowej (policyjnej czy rządowej?) kuli.
Pomimo ukazania terroru bolszewickiego w Baku i dramatycznej
podróży do Polski, reżyser wysuwa na plan pierwszy lewicową i społeczną
wrażliwość Cezarego jako bunt przeciwko niesprawiedliwości i postępowaniu
starszych pokoleń. Redukuje jednocześnie argumenty Szymona Gajowca,
namawiającego Cezarego do organicznej pracy dla państwa polskiego.
Relacje między Baryką a Gajowcem sprowadza głównie do spraw osobistych
- wspomnienia o niespełnionej miłości jego matki. Baryka ma w filmie
mniej argumentów przeciwko komunistom aniżeli w powieści. Widz nie
może więc dostrzec szans dla tak niekorzystnie ukazanej Polski.
W scenach w Nawłoci uderza jednostronność ukazania niektórych
postaci. Żeromski nie oszczędzał bohaterów z polskiego dworku, jednak
pokazał ich wady w odpowiednich proporcjach. W filmie na plan pierwszy
wysuwa się nieustannie pijący alkohol ksiądz Nastek, "w wykonaniu"
znanego aktora kabaretowego. Postać ta wyjęta została jakby z satyry
antyklerykalnej.
W sumie filmowe Przedwiośnie sprawia wrażenie utworu
jednostronnego w stosunku do powieści, pozbawione jest bowiem siły
i blasku dzieła Żeromskiego. Nie dziwi zatem, że koło filmu kręcą
się głównie lewicowi politycy, chcący zbić na nim kapitał polityczny.
Już niedługo czekają nas przecież wybory.
Pomóż w rozwoju naszego portalu