Reklama

Kiedy koniec świata?

Niedziela Ogólnopolska 47/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

AGNIESZKA RACZYŃSKA-LOREK: - Proszę Księdza Doktora, kończący się rok liturgiczny lekturą swoich czytań przypomina o wydarzeniach ostatecznych w historii zbawienia, o końcu tego świata. Jak należy rozumieć dziś te zapowiedzi?

KS. DR JAN KOCLĘGA: - Przede wszystkim potrzeba dzisiaj na nowo odczytywać ostateczne wydarzenia historii zbawienia w świetle tekstów Pisma Świętego, Tradycji i Magisterium Kościoła. Ponieważ współczesne czasy są wyzwaniem dla człowieka, który je kształtuje, nasze "dziś" jest swego rodzaju pułapką dla naszego "jutra". Człowiek jest w stanie dziś unicestwić swoje jutro, stąd pogłębiający się na różnych płaszczyznach chaos wymaga autentycznego powrotu do Bożej prawdy. W czasie, kiedy mamy spory urodzaj na różnego rodzaju wizjonerów i pseudoproroków rzeczy ostatecznych, kiedy niemal każda sekta zapowiada rychły koniec świata, niektóre nawet dokładny jego przebieg, miejsce i czas, wydaje się postawą właściwą pokorna kontemplacja czytań mszalnych oraz brewiarzowych końca roku liturgicznego i żywe uczestnictwo w Uroczystości Chrystusa Króla i Pana Wszechświata.

- Ostatnie wydarzenia na świecie, zamachy terrorystyczne i wojna w Afganistanie budzą niepokój i często słyszy się opinie, że koniec świata jest bliski, że żyjemy w czasie ostatecznym...

- Na pewno ostatnie wydarzenia na świecie budzą eschatologiczną refleksję, ale nie mogą one być utożsamiane z końcem świata, nie mogą być również wyznacznikiem czasu ostatecznego. Trzeba jasno powiedzieć, że czasy ostateczne rozpoczęły się wraz z pierwszym przyjściem Jezusa Chrystusa i będą trwać aż do ponownego przyjścia Pana; tak więc ten ostatni etap historii zbawienia jest zarazem czasem ostatecznym, czasem działającego Ducha Świętego w Kościele, czasem, w którym Duch i Oblubienica, czyli Kościół, mówią: "Panie, przyjdź".

- Co jest istotą tych czasów ostatecznych, jaki jest ich sens?

- Najprościej mówiąc, istotą czasów ostatecznych jest czujne oczekiwanie na przyjście Pana, który już się zbliża. Czasy ostateczne mają silne eschatologiczne napięcie między tym, co już się dokonało, a tym, co ma się jeszcze spełnić. Już dokonało się zbawienie w Chrystusie, już rozpoczęło się odnowienie świata, już przyszedł do nas kres wieków, już zostało zawarte nowe i wieczne Przymierze, ale jednocześnie jeszcze nie przyszedł Pan w majestacie, jeszcze nie ma pełni, jeszcze nie powstały nowe niebiosa i nowa ziemia. Mając jasną perspektywę tego, co już się dokonało w Jezusie, i tego, co jeszcze się dokona w Panu, mamy głęboki sens czasów ostatecznych jako czasu zasługi, jako czasu czujnego oczekiwania na przyjście Chrystusa - Sędziego i Króla.

- Kiedy nastąpi koniec świata i jaki będzie jego przebieg?

- Nie znam daty końca świata, co więcej, mogę zapewnić, że nikt z ludzi ani nawet aniołów nie zna dnia ani godziny przyjścia Pana. Jedno jest pewne: On na pewno przyjdzie, a my wszyscy przed nim staniemy, ale nie tylko my - również całe stworzenie.

- A co nastąpi po tych ostatecznych wydarzeniach, co będzie przedmiotem wieczności z Bogiem?

- Te wielkie wydarzenia eschatologiczne, które nas czekają: powtórne chwalebne przyjście Pana, zmartwychwstanie ciał, sąd ostateczny - będą tak spektakularne i wyjątkowe, że wprost nie sposób ich sobie wyobrazić, niemniej wszyscy weźmiemy w nich udział. To, co się stanie po tych ostatecznych wydarzeniach, to wieczna szczęśliwość zbawionych w niebie, to pełnia królestwa Bożego, ale i dramat wiecznego potępienia dla tych, którzy odrzucili Boga.

- Powrócę jeszcze do tematu końca świata. Jak należy rozumieć biblijną wizję katastrofy kosmosu i zapowiedzi "nowej ziemi i nowego nieba"?

- Tradycyjny obraz apokaliptyczny zniszczenia nie musi oznaczać unicestwienia kosmosu materialnego i nowego aktu stworzenia, lecz ma zastosowanie do wszystkiego, co nie odpowiada woli Bożej: przemijanie postaci tego świata kończy się odrodzeniem. Stąd koniec świata nie musi wcale oznaczać jakiejś gigantycznej katastrofy kosmosu, współczesna teologia akcentuje raczej aspekt odnowienia wszechświata.

- Wydarzenia eschatologiczne, które nadchodzą, budzą respekt. Jaka więc powinna być właściwa postawa wobec nich, tzn. czy powinniśmy się bać końca świata?

- To, czy my będziemy się bać, czy też nie wydarzeń końca świata, nie ma wpływu ani na fakt ich nadejścia, ani na ich przebieg. Uważam, że nie wolno się bać wydarzeń finalizujących historię zbawienia; raczej postawa nadziei i tęsknoty za Panem powinna wypełniać nasze życie, a nie pusty lęk. Natomiast trzeba nam się bać obecnego czasu, w którym decyduje się nasza wieczność z Panem. To tu i teraz ja decyduję o swojej przyszłości. Taka będzie moja wieczność, jakie jest moje życie. Jeśli więc mamy się czegoś obawiać, to tylko obecnego czasu zasługiwania, ażeby nie stracić Bożego zaproszenia do wiecznej szczęśliwości z Nim. Dlatego właściwą postawą wobec eschatologicznych wydarzeń będzie moje życie przepojone Bogiem, będzie postawa nadziei złożonej w Chrystusie. To tu i teraz decyduje się moje tam i jutro, dlatego nie tyle postawa lęku, ile nadziei w Jezusie, postawa wiary, która przekłada się na czyny miłości w naszym życiu, jest właściwa wobec eschatologicznych wydarzeń końca świata.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Legenda św. Jerzego

Niedziela Ogólnopolska 16/2004

[ TEMATY ]

święty

św. Jerzy

I, Pplecke/pl.wikipedia.org

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Święty Jerzy walczący ze smokiem. Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

Św. Jerzy - choć historyczność jego istnienia była niedawnymi czasy kwestionowana - jest ważną postacią w historii wiary, w historii w ogóle, a przede wszystkim w legendzie.

Św. Jerzy, oficer rzymski, umęczony był za cesarza Dioklecjana w 303 r. Zwany św. Jerzym z Liddy, pochodził z Kapadocji. Umęczony został na kole w palestyńskiej Diospolis. Wiele informacji o nim podaje Martyrologium Romanum. Jest jednym z czternastu świętych wspomożycieli. W Polsce imię to znane było w średniowieczu. Św. Jerzy został patronem diecezji wileńskiej i pińskiej. Był także patronem Litwy, a przede wszystkim Anglii, gdzie jego kult szczególnie odcisnął się na historii. Św. Jerzy należy do bardzo popularnych świętych w prawosławiu, jest wyobrażany na bardzo wielu ikonach.

CZYTAJ DALEJ

„Z bł. Prymasem Czuwamy w Domu Matki”

„Cokolwiek bym powiedział o moim życiu, jakkolwiek bym zestawił moje pomyłki, to na jednym odcinku się nie pomyliłem: na drodze duchowej na Jasną Górę” - mówił bł. kard. Stefan Wyszyński.

Modlitwa o jego kanonizację, nowe powołania kapłańskie i zakonne, a także za Ojczyznę zanoszona jest podczas comiesięcznych czuwań „Z bł. Prymasem w Domu Matki”. W sobotę, 27 kwietnia, wieczorną modlitwę poprowadzą członkowie wspólnoty Jasnogórskiej Rodziny Różańcowej. Rozpocznie ją Apel Jasnogórski o godz. 21.00.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję