Reklama

Nie tylko w Jedwabnem Niemcy palili ludzi w stodole

W początkowej fazie II wojny światowej, 10 lipca 1941 r., Niemcy w Jedwabnem spalili w stodole, dziś już wiemy, ok. 300, a nie 1600 żydowskich mieszkańców tego małego miasta. Dokładną liczbę zamordowanych wówczas Żydów nieprędko poznamy, gdyż na żądanie kręgów rabinackich, polskich i zagranicznych, ekshumację zwłok pomordowanych przerwano.

Niedziela Ogólnopolska 24/2003

wikipedia.com

Fragment pomnika upamiętniającego pomordowanych Żydów z Jedwabnego

Fragment pomnika upamiętniającego pomordowanych Żydów z Jedwabnego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Znana jest natomiast liczba więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, kilku narodowości, w przeważającej większości Polaków - bo ich ekshumowano - spalonych przez Niemców w ostatnich chwilach wojny, 13 kwietnia 1945 r., w stodole w Gardelegen pod Magdeburgiem, w Niemczech. Liczba ta wynosi 1016 osób. W wymienionym dniu, w przeddzień wejścia wojsk amerykańskich, Niemcy z obozu koncentracyjnego w Mauthausen i z okolicznych mniejszych obozów zebrali ponad tysiąc więźniów. Zgromadzili ich w Gardelegen, w stodole wysłanej słomą, gdy już nad okolicą przelatywały amerykańskie samoloty. Stodołę otaczał tłum uzbrojonych Niemców: esesmanów, żołnierzy Reichswehry, młodzieży z Hitlerjugend, cywilów. Drzwi do stodoły pozamykano, na zewnątrz słychać było głosy, rozmowy, śmiechy, tupot nóg. Stodołę podpalono. Uwięzieni w niej szmatami, kocami stłumili chwilowo ogień. Niemcy skierowali wówczas w kierunku stodoły ogień karabinowy, wrzucali granaty, wzniecające płomienie. Uwięzieni początkowo sądzili, że to alianckie samoloty bombardują stodołę. Rozległy się jęki, krzyki, wołania: Mordują! Wewnątrz stodoły była krew, miazga trupów. Siedem osób wydobyło się z morza ognia, poszerzając rękami i nożami szpary w cementowych ścianach stodoły. Przedostali się z płonącej stodoły, spod masy trupów, na zewnątrz. Pomogła noc. Trzech zostało zabitych, reszta się uratowała - wszyscy Polacy. Pozostali spłonęli w stodole.

Żołnierze 102. amerykańskiej Infantry Division, która wkroczyła nad ranem do Gardelegen (wśród nich także Amerykanie polskiego pochodzenia), zobaczyli sczerniały od ognia i dymu beton stodoły, z rozwalonymi drzwiami, a za nimi, osłupiali z przerażenia, dostrzegli stosy nadpalonych trupów. W obliczu niesłychanej zbrodni, przejęci zgrozą, rozstrzelali z miejsca 22 esesmanów znajdujących się w pobliżu, mimo że jeden, prosząc o litość, całował ich buty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W Gardelegen Amerykanie natychmiast przystąpili do grzebania ciał pomordowanych w stodole więźniów. Pod stosem trupów znaleźli dających oznaki życia siedmiu Polaków, trzech Rosjan i straszliwie popalonego Francuza. Buldożerami amerykańscy żołnierze pogłębili pobliską fosę. Zrobili w niej miejsce na grzebanie zabitych, w większości Polaków. Do grzebania częściowo spalonych ponad tysiąca zwłok Amerykanie zmobilizowali Niemców, mieszkańców Gardelegen i okolicznych miejscowości. Część z nich przed kilkudziesięciu godzinami asystowała bądź brała udział w mordowaniu zapędzonych do stodoły Polaków i więźniów innych narodowości.

W niecodziennym, swoistym pochodzie szli teraz ku fosie elegancko ubrani, schludni, ogoleni, szacowni mężczyźni, mieszkańcy Gardelegen, by pochować w dole niedopalone strzępy ludzkie. Żonom tych mężczyzn nakazali Amerykanie wydać wszystkie prześcieradła. I szli tak z prześcieradłami, porządnie złożonymi na rękach, błyszczącymi bielą, do miejsca pomordowania więźniów. Kiedy dotarli do stodoły, Amerykanie kazali im całować resztki ludzkie, których nie strawił w stodole ogień. Następnie polecili Niemcom, mieszkańcom Gardelegen, owijać nadwęglone zwłoki w przyniesione z ich domów prześcieradła i nieść je w stronę fosy. Tam przekazywali oni owinięte ciała swoim współrodakom, układającym je w dole. Czynili to, tytułując siebie wzajemnie, z całą powagą: Herr Doctor, Herr Ingenieur, Herr Geheimrat.

W dwu turach przenieśli Niemcy ofiary z miejsca zbrodni do miejsca pochowania. W pierwszej turze przeniesiono 574 popalone ciała, w drugiej - 442. Łącznie mieszkańcy Gardelegen na rozkaz Amerykanów przenieśli spod stodoły do dołów grzebalnych, ucałowawszy uprzednio i zawinąwszy w prześcieradła, 1016 ciał pomordowanych - przeważnie Polaków.

Po pewnym czasie Amerykanie polecili Niemcom zbudować w Gardelegen, dla ofiar ich mordu, odrębny cmentarz. Przeniesiono tam ekshumowane ciała. Na cmentarzu tym stanęło 1016 krzyży. Spaleni, różnych narodowości, byli chrześcijanami. Tylko 4 krzyże opatrzone są imieniem i nazwiskiem. Na 301 widnieją wyłącznie numery obozowe. Reszta, 711 krzyży, to krzyże nie tylko bezimienne, ale nawet bez numeru obozowego, nadanego przez Niemców.

Reklama

Jeden dzień dzielił ich wszystkich od wyzwolenia z niemieckiej niewoli. Dnia tego nie doczekali. Opis ich gehenny i męczeńskiej śmierci w stodole w Gardelegen przedstawił, o wiele szerzej, już przed ponad trzydziestu laty, Melchior Wańkowicz*. Wykorzystał on relacje przekazane mu przez uratowanych z masakry w Gardelegen Polaków. Poszukiwał ich nawet w Ameryce. Dotarł także do materiałów archiwalnych, ustnych relacji niemieckich i amerykańskich. W swoich publikacjach zamieścił zdjęcia resztek stodoły w Gardelegen, w której Niemcy spalili 1016 więźniów z okolicznych obozów. W jednej z książek Wańkowicz prezentuje również zdjęcie okolicznościowej tablicy w Gardelegen, informującej w języku angielskim i niemieckim o dokonanej tam zbrodni.

Publikacje M. Wańkowicza zawierają zaledwie część dokumentacji dotyczącej spalenia przez Niemców w Gardelegen ponad tysiąca zniewolonych przez nich ludzi. Wańkowicz stwierdza: "Mam dokumenty, zeznania". Pisarz już nie żyje. Dokumenty te i zeznania być może znajdują się w posiadaniu rodziny... Nie zostały dotąd udostępnione badaczom. Zawierać mogą niewątpliwie znaczące szczegóły dotyczące zbrodni ludobójstwa dokonanej przez Niemców w Gardelegen, a niewykluczone, że i w innych miejscach.

Instytut Pamięci Narodowej powinien jak najszybciej zainteresować się zbrodnią dokonaną w Gardelegen, w większości na Polakach. Idąc w ślad za spuścizną dokumentacyjną M. Wańkowicza, IPN musi dotrzeć do archiwaliów niemieckich i dokumentacji amerykańskiej oraz rychło zdobyć relacje ocalonych od masakry w Gardelegen Polaków, o ile oni jeszcze żyją. IPN nie może poprzestawać wyłącznie na badaniach okoliczności spalenia przez Niemców kilkuset Żydów w Jedwabnem. Ma obowiązek wyjaśnienia również okoliczności spalenia przez Niemców jeszcze większej liczby Polaków w stodole w Gardelegen, k. Magdeburga w Niemczech.

Postawiono tam 1016 krzyży. Niemych krzyży. Czy jeszcze tam stoją? Obowiązkiem IPN względem narodu polskiego jest sprawdzić to i sprawę zbrodni w Gardelegen dogłębnie wyjaśnić.

* Melchior Wańkowicz, "Od Stołpców po Kair", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969, ss. 599-611, tenże; "W pępku Ameryki", wyd. II, Iskry 1974, ss. 273-276, ilustr. 47.
Gorąco dziękuję p. Janowi Kopańskiemu z Tomaszowa Mazowickiego za zwrócenie mojej uwagi na powyższe prace Melchiora Wańkowicza.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Warszawa: pokaz słynnego filmu Krzysztofa Żurowskiego "Duszochwat" o św. Andrzeju Boboli

2024-05-16 19:24

[ TEMATY ]

film

Warszawa

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Pokaz znanego filmu "Duszochwat", w reżyserii Krzysztofa Żurowskiego, ukazującego niezwykłe dzieje i męczeństwo św. Andrzeja Boboli SJ, odbędzie się 19 maja o godz. 19.00 w Kinie Duchowym Carmelitanum w klasztorze karmelitów bosych przy ul. Solec 51 w Warszawie. Po projekcji filmu odbędzie się spotkanie z reżyserem.

Film Krzysztofa Żurowskiego ma charakter poetyckiej impresji na temat życia świętego i dziejów jego kultu.

CZYTAJ DALEJ

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły się słowa Patrona Polski?

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Episkoapt News

Święty Andrzej Bobola nie pozwolił o sobie zapomnieć – sam zaczął upominać się o swój kult. Po śmierci ukazał się w Pińsku, Wilnie aż wreszcie w Strachocinie. Joanna i Włodzimierz Operaczowie w swojej najnowszej książce – biografii św. Andrzeja Boboli „ Boży Wojownik” poszukują odpowiedzi dotyczących specjalnej misji świętego oraz opisują proroctwo, które wyjawił o. Alozjemu Korzeniewskiemu.

Dominikanin o. Alojzy Korzeniewski należał do ludzi twardo stąpających po ziemi. Był wcześniej nauczycielem fizyki w gimnazjum w Grodnie i przełożył na język polski holenderski podręcznik do tego przedmiotu. Interesował się między innymi nowatorską ideą lotów balonem. Gdy w Grodnie zamieszkał wywieziony przez Rosjan ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, odwiedzał o. Korzeniewskiego w jego laboratorium i rozmawiał z nim o balonach. Po wojnach napoleońskich dominikanin trafił do Wilna. Jako płomienny kaznodzieja często poruszający tematy patriotyczne naraził się władzom carskim, które zmusiły jego przełożonych do zakazania mu głoszenia kazań i słuchania spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 17.): Ale nudy!

2024-05-16 20:55

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Co zrobić z nudą w czasie różańca? Czy trzeba ciągle myśleć o zdrowaśkach? Co łączy różaniec z drzewem i z kroplówką? Zapraszamy na siedemnasty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, jak Maryja dokarmia duszę na różańcu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję