Reklama

Trzeźwy sierpień (cz.2)

Liczy się trud szukania prawdy

Niedziela łódzka 32/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ELŻBIETA ADAMCZYK: ­ Czy ma Pan swoją teorię na temat obecności cierpienia w życiu człowieka?

DR ANTONI PISARSKI: ­ Mam pewne przekonania na ten temat. Na kartach Biblii, w opisie grzechu pierwszych rodziców, Adam po zjedzeniu zakazanego owocu mówi do Boga: "Usłyszałem Twój głos w ogrodzie i przestraszyłem się, bo jestem nagi..." (Rdz 3, 10). Chyba po raz pierwszy w Biblii pojawia się słowo "strach". Z czego on wynika? Z zerwania pierwotnej więzi ze Stwórcą. Wyobrażam sobie, że życie w raju nie było niezmąconą idyllą. Myślę, że pierwsi ludzie doznawali pewnych trudności i zmagań, ale ponieważ mieli łączność z Bogiem i ufali Mu, życie ich podlegało niezmiennemu porządkowi, zmierzało do określonego celu. To dawało poczucie sensu i szczęścia. Przez grzech człowiek odciął się od źródła życia, bez którego obejść się nie może. Szuka go więc teraz w drugim człowieku, który równie jak on, biedny i słaby, zawodzi, nie może dać poczucia spełnienia i bezpieczeństwa. Szuka sensu i spełnienia w sobie samym, usiłuje się zrealizować i nie znajduje nasycenia, doświadcza jakiejś niepojętej niemożności, nie jest w stanie akceptować tego, co boli, lecz czasem boleć musi, bo jak mówi poeta:

"to nie jest takie proste

wstawać jeść śniadanie pracować

zmieniać wyjaśniać radzić

pisać z córką wypracowania

rozmawiać z żoną milczeć z żoną

(...)

dotykać tego wszystkiego dotykać..."

Ojciec Święty często przypomina o koniecznym rozróżnieniu " być" i "mieć" w życiu człowieka.

­ Czy nie sądzi Pan, że frustracje w życiu ludzi wywołuje właśnie opieranie się na dobrach przemijających, tak jakby one były wieczne. Mam na myśli pieniądze, władzę, zdrowie, piękno i młodość ciała lub związek z drugim człowiekiem.

­ Wcześniej czy później prowadzi to do kryzysu, ponieważ żadne z tych dóbr nie może uwolnić człowieka od strachu przed śmiercią rozumianą nie tylko jako koniec wszystkiego, ale bardziej jeszcze jako "życiowe bankructwo", "że się w życiu nie zrealizuję", od strachu wywołanego przez poczucie zagrożenia czymś, co jest silniejsze ode mnie, nad czym nie mam władzy.

­ A przecież świadomość, że życie ludzkie zmierza nieuchronnie do śmierci odróżnia ludzi od zwierząt, czy ta przewaga nad naturą nie powinna umacniać?

­ Myślę, że siła leży nie tyle w samej świadomości śmierci, co w wierze w to, co jest tam, po drugiej stronie. Żeby zdawać sobie z tego sprawę, trzeba zastanawiać się nad przyczyną i celem swojego życia. Nie robi się tego. Bieg spraw temu nie sprzyja. Filozofowanie, nawet takie "po chłopsku", wyszło z mody.

­ To prawda, jeszcze do niedawna ludzie prości, szczególnie żyjący na wsi, słynęli z mądrości życiowej. Oni wiele czasu poświęcali na refleksje o życiu. Dziś już nawet wykształcenie nie prowokuje do myślenia. Dlaczego?

­ Trudno powiedzieć. Faktem jest, że my, ludzie wykształceni, żyjący w mieście, posiadający pewną kulturę techniczną, dostęp do książek i mediów, żyjemy coraz bardziej w sposób powierzchowny i prymitywny. Z mojego dzieciństwa pamiętam dobrze wujka. Był rolnikiem, pracował ciężko, ale znajdował czas wieczorami, by usiąść z dziećmi i snuć opowieści o życiu i ludziach, w których przekazywał nam swoją mądrość i doświadczenie. Mówił np. o przemienności, która charakteryzuje życie, o zmaganiu, które niesie ono ze sobą. Robił to w sposób zrozumiały dla naszego wieku. Lubiłem jego opowieści, ale dzisiaj, gdy wieczorem wracam do domu po pracy, to albo nie mam czasu, albo zmęczenie powoduje, że nie chcę rozmawiać z dziećmi w taki pogłębiony sposób.

­ Dzieci zachowały chyba jeszcze ciekawość świata. Może wystarczy posłuchać o co pytają i spróbować odpowiedzieć?

­ Jasne, ale nie jest obojętne, co im odpowiemy. Dzielimy się tym, co mamy, kim jesteśmy. Dzieci są doskonałymi obserwatorami. Nie dają się zwieść słowom, jeśli za nimi nie idzie przykład życia. Wcześniej czy później dziecko powie rodzicowi, który oszukuje: nie chcę tak żyć jak ty i ucieknie w jakieś dziwne ideologie, do grup nieformalnych lub sekt albo w narkotyki.

­ Dlaczego teraz tak wielu młodych ludzi chwyta się na lep "bombardowania miłością" w sektach?

­ Bo każdy człowiek ma w genach potrzebę bycia kochanym.

­ Dziecko wie, co to znaczy być kochanym, ale czy dzisiejsi rodzice umieją kochać swoje dzieci?

­ Myślę, że tak, że wiemy, co to znaczy kochać i być kochanym. Chodzi przede wszystkim o akceptację. Nie o pobłażanie nieustanne, ale przyjęcie osoby takiej, jaką jest, z wadami i zaletami. Chodzi o akceptację i gotowość wzięcia na siebie słabości drugiej strony.

Najsilniej pozytywnie oddziałuje w naszym życiu to, że był ktoś, kto mimo naszych niedoskonałości obdarzył nas swoją cierpliwą miłością i usłużył nam, chociaż nie zasłużyliśmy na taki gest. Dawał nam więcej niż nam się należało, bo nas kochał.

­ Jeśli tak jest, jeśli umiemy kochać, to czego jeszcze potrzeba, żeby świat był lepszy i mniej było w nim ludzi uciekających w uzależnienia?

­ Najpełniejszą odpowiedź na to pytanie daje św. Paweł w Hymnie o miłości. Ale w pewnym sensie to także sprawa wychowania i uczenia mądrości. Szkoła np. nie uczy myślenia. Nie ma już w programie edukacji filozofii, bo komu to potrzebne ­ mówią. Ale zapomina się, że filozofia to nie tylko teoretyczne rozważania, można myśleć filozoficznie o rzeczach praktycznych. Filozofia prowokuje nasz umysł do stawiania pytań i szukania na nie odpowiedzi, a w szczególności na to zasadnicze pytanie: Jaki jest sens tego, co się wydarza w życiu człowieka? Jeśli jako człowiek jestem powołany do tego, aby szukać prawdy, to aby było to możliwe, muszę posiadać zdolność snucia podstawowej refleksji nad faktami swojego życia, nad znaczeniem wydarzeń. Muszę posiadać umiejętność stawiania pytań. To jeszcze nie wszystko, konieczne jest podejmowanie wysiłku w poszukiwaniu prawdy. Jest problem, gdy brak świadomości związku pomiędzy wysiłkiem i nagrodą. Współczesny człowiek stał się impotentem w znoszeniu trudu własnej egzystencji. Wydaje się być coraz mniej zdolny do podejmowania wysiłku poszukiwania prawdy, rozumianej jako odkrywanie sensu własnej historii, celowości zdarzeń. Jego własna historia staje się dla niego niezrozumiała. Może nie było nikogo, kto objaśniłby mu sens tych zdarzeń albo nikt nie nauczył go stawiania pytań. Nikt nie pokazał mu, że w życiu liczy się trud szukania prawdy, że wszystko jest w jego funkcji, w przeciwnym razie życie stanie się mdłe jak nie posolona zupa, statyczne jak chleb bez zaczynu, ciemne jak noc pozbawiona światła gwiazd i księżyca.

­ Czy może temu trudnemu zadaniu sprostać współczesna szkoła?

­ Wsparta przez rodzinę i Kościół. Młodzież powinna uczyć się dyscypliny myślenia, szerokiego spojrzenia na życie, nie tylko w perspektywie konsumpcji. Powinna uczyć się umiejętności dochodzenia do sensu zdarzeń, do rozumienia pojęć takich jak np. wolność, prawda, odpowiedzialność, aby nie zatrzymywać się na reklamowych hasłach. Dziś króluje nominalizm: prawdą jest to, co ja uważam za prawdę. Każdy ma swoją prawdę i swoją rację, nawet jeśli nie ma racji, nikomu nic do tego. Dlatego jest, co jest. Wolno wszystko, wolno nawet twierdzić, że narkotyki są dobre, bo poszerzają świadomość. Jak odróżnić prawdę od kłamstwa? Potrzebujemy podstawy, na której opieramy całe nasze funkcjonowanie, tj. relacje, stosunek do siebie samego i innych itp. Konsekwencją postrzegania prawdy jedynie jako opinii, prywatnego sądu, czegoś relatywnego, jest przekonanie, że nie warto jej poszukiwać, bo jest niedefiniowalna i niemożliwa do odnalezienia. W konsekwencji skazujemy się na dramat wiecznych złudzeń i wątpliwości, niemożność odróżniania prawdy od fałszu, brak fundamentu, na którym budujemy nasze życie. Jestem przekonany, że człowiek nosi w sobie potrzebę poszukiwania prawdy. Nawet jeśli jeszcze nie na poziomie świadomości, to szuka jej na poziomie fizjologicznym (wyrazem tego jest trud trzeźwienia, zmaganie z chorobą najpierw właśnie na poziomie fizjologicznym). Często też człowiek panicznie ucieka od prawdy o sobie, bo bywa bolesna. Jeśli jednak w swoim poszukiwaniu wykazuje elementarną uczciwość, to mimo różnych zakrętów dotrze do prawdy.

­ Abp Carlo Maria Martini jest autorem słów, które mnie zachwyciły: "Człowiek pyta o sens tego całego cierpienia, o sens życia. Może nie zawsze szuka sensu religijnego, lecz to nie jest ważne. Zawsze powinniśmy pójść do każdego człowieka szukającego sensu i być blisko niego". Po kolejnym spotkaniu z terapeutami Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Łodzi myślę, że chyba na tym polega wasza praca. Czy mam rację?

­ Tak, na pewno. Czasem jest już tak, że wszyscy postawili kreskę na człowieku. Rodzina rozsypana, środowisko ma go dość, do Boga nie pójdzie, bo się boi lub ma do Niego pretensje, wtedy Ośrodek pozostaje ostatnim miejscem, gdzie może przyjść. Tutaj terapeuta nie ma powodu, by go osądzać lub nienawidzić, podobnie lekarz. Tutaj krok po kroku odzyskuje wiarę w siebie, najpierw na poziomie czysto biologicznym i psychicznym. Później odkrywa, że możliwe jest lepsze życie. To, że ludzie do nas przychodzą, jest też dowodem, że istnieje wpisana w serce człowieka tęsknota za prawdą. Przychodzą, by się leczyć, żeby móc żyć w sposób sensowniejszy. Są wśród nich ludzie zamożni i tacy, którzy nic nie mają. Są młodzi i starsi. Nigdy nie próbowałem definiować jednej, najważniejszej przyczyny istnienia uzależnień. Byłby to wyraz pychy, ale być może gdzieś u podstawy ucieczki w uzależnienia znajduje się utrata sensu życia. Pewne jest natomiast to, że uzależnienie nie leczone odbiera możliwość znalezienia tego sensu. To jest rzecz pewna. Dopiero wyjście z nałogu daje szansę uporządkowania życia. Często pojawia się wtedy potrzeba powrotu do Boga. U nas z takimi pacjentami spotyka się ks. Zbigniew Paradowski i dobrze, że zdecydował się pomagać nam w ten sposób. Wielu pacjentów naprawdę tego potrzebuje.

­ Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją się cuda!

Niedziela Ogólnopolska 12/2024, str. 68-69

[ TEMATY ]

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Jej prababcia i ojciec św. Maksymiliana Kolbego byli rodzeństwem. Trzy lata temu przeżyła nawrócenie – i to w momencie, gdy jej koleżanki uczestniczyły w czarnych marszach, domagając się prawa do aborcji.

Pani Sylwia Łabińska urodziła się w Szczecinie. Od ponad 30 lat mieszka w Niemczech, w Hanowerze. To tu skończyła szkołę, a następnie rozpoczęła pracę w hotelarstwie. Jej rodzina nigdy nie była zbytnio wierząca. Kobieta więc przez wiele lat żyła tak, jakby Boga nie było. – Do kościoła chodziłam jedynie z babcią, to było jeszcze w Szczecinie, potem już nie – tłumaczy.

CZYTAJ DALEJ

Radio TOK FM odpowie finansowo za język nienawiści

2024-04-19 13:50

[ TEMATY ]

KRRiT

Tomasz Zajda/fotolia.com

Urząd skarbowy ściągnie z kont należącego do Agory radia Tok FM 88 tys. złotych. To kara, jaką na stację nałożył przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji za używanie języka nienawiści.

Krajowa Rada ukarała Tok FM za sformułowania znieważające, poniżające i naruszające godność najważniejszych osób w państwie, w tym Prezydenta Rzeczypospolitej. KRRiT ukarała kwotą 80 tys. złotych tę samą rozgłośnię za pełne nienawiści wypowiedzi na temat podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego „Historia i Teraźniejszość”. Pracownik stacji stwierdził na antenie, że książkę „czyta się jak podręcznik dla Hitlerjugend”. Autor tych słów pracuje obecnie w TVP info.

CZYTAJ DALEJ

Przegląd Niedzieli Wrocławskiej na 21 kwietnia 2024

2024-04-19 15:22

ks. Łukasz Romańczuk

Co znajdziemy w najnowszym numerze "Niedzieli Wrocławskiej"? Zapraszamy do posłuchania przeglądu prasy

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję