Kolejna wizyta Ojca Świętego w Polsce. Tym razem w Krakowie. Tylko
cztery dni - a może aż cztery? Co zrobić, aby być blisko, żeby tylko
przez moment zobaczyć twarz Ojca Świętego? - to najczęściej stawiane
pytanie przez osoby, które wybierały się na spotkanie z wielkim Polakiem.
My, to znaczy Magda i Justyna, poszłyśmy na żywioł. Najpierw "
walka" o miejsce w pociągu i 10 godzin jazdy. Jest Kraków! Wspaniała
atmosfera, wszyscy oczekują - Kraków oszalał! Łagiewniki, Sanktuarium
Miłosierdzia Bożego - tam trzeba było dotrzeć na własnych nogach.
Nieważne zmęczenie, ciężki plecak. Mobilizowało nas pragnienie spotkania
Ojca Świętego. Miejsca do sektorów ograniczone, więc stałyśmy daleko,
na jednej z bocznych ulic. W zasięgu wzroku miałyśmy tylko Klasztor
i Sanktuarium, a przy odrobinie szczęścia widziałyśmy telebim. To
jednak wystarczyło, aby odczuć atmosferę i połączyć się duchowo z
Ojcem Świętym. Byłyśmy bardzo szczęśliwe, kiedy przez moment widziałyśmy
Ojca Świętego przejeżdżającego samochodem. Jest to przeżycie, którego
nie można opisać, trzeba to przeżyć.
Błonia krakowskie - 2,5 mln ludzi, nocne czuwanie, aby
mieć jak najlepsze miejsce. I tu miałyśmy szczęście, z daleka widziałyśmy
ołtarz, bardzo dobrze widziałyśmy telebim, na którym śledziłyśmy
cały przebieg uroczystości, a żeby radość nasza stała się pełna,
podczas wjazdu na Błonia miałyśmy Ojca Świętego w zasięgu ręki, który
kierował delikatny uśmiech w naszym kierunku. Łzy same płynęły. Wtedy
wiedziałyśmy, że warto było dla tej chwili być. Każde słowo Ojca
Świętego było oczekiwane i entuzjastycznie przyjmowane.
Jest to wielki człowiek - ma moc! Żar lał się z nieba,
lecz mimo zmęczenia, które dało się wyczuć w głosie Ojca Świętego,
rozmawiał z nami młodymi! Wiemy, że liczy na nas, widzi w nas przyszłość
narodu!
W poniedziałek 19 sierpnia pojechałyśmy do Zakopanego,
żeby jeszcze tam duchowo łączyć się z Papieżem. Weszłyśmy na Giewont
w 101. rocznicę postawienia krzyża na szczycie - ludzi było sporo,
bo każdy chciał być jak najbliżej, kiedy będzie przelatywał śmigłowiec
z Ojcem Świętym. Godzina 16.30, lecą trzy śmigłowce! To Ojciec Święty,
Krupówki zamarły, wszyscy stali i pozdrawiali. Górale rozpalali ogniska
przed domami na znak łączności i jedności w modlitwie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu