W czerwcu bieżącego roku królowa brytyjska Elżbieta II obchodziła
swój złoty jubileusz - 50. rocznicę objęcia tronu. Jednym z punktów
uroczystych obchodów była wizyta monarchini na słynnych wyścigach
konnych w Epson; królowa jest znana z zamiłowania do tych gonitw.
Właśnie wtedy miało miejsce nieoczekiwane zdarzenie - ekipa brytyjskiej
telewizji BBC została wyproszona z terenu gonitw i nie mogła sfilmować
tego punktu uroczystości. Jaki był powód takiej decyzji? Kamerzysta
i operator dźwięku zjawili się bez przepisowych na taką okoliczność
fraków i cylindrów. Nikt nawet nie próbował ich tłumaczyć, że przecież
byli tylko w pracy. Władze telewizji wyraziły ubolewanie z powodu
incydentu i przeprosiły rodzinę królewską oraz wszystkich zaproszonych
za niegodne zachowanie swych pracowników. Praca pracą, ale szacunek
dla monarchii obowiązuje wszystkich. Możemy się dziwić, czy uśmiechać;
możemy mówić, że to angielski tradycjonalizm, ale fakt pozostaje
faktem - oprócz tego, co można i czego nie można, jest też to, co
wypada i czego nie wypada.
Wspominam o tym wydarzeniu w "Dusznych pogawędkach",
aby zwrócić uwagę Czytelników na bardzo ważną - jak mniemam - sprawę:
nasz szacunek dla miejsc świętych, dla wszystkiego, co ma związek
z wiarą, religią, Panem Bogiem.
Oczywiście - rozpocznę od stroju... Sezon wakacyjno-urlopowy
mamy już co prawda za sobą, ale może warto wrócić pamięcią do tego
czasu. Czy nie spotykamy nieraz latem w naszych świątyniach ludzi
ubranych tak, jakby byli na plaży? Nie można mylić kościoła z miejscem
wypoczynku. Strój, który w jednych okolicznościach jest jak najbardziej
na miejscu, w innych wygląda po prostu nieprzyzwoicie. Lato tegoroczne
faktycznie było upalne, ale czy to usprawiedliwia takie zachowania
niektórych? Widząc nieraz bardzo skąpe ubrania uczestników Liturgii,
zadawałem sobie pytanie: czy wybraliby się w takim stroju na przykład
prosić dyrektora o podwyżkę? Pewnie nie, bo zostaliby wyrzuceni sprzed
drzwi. Ale do Pana Boga przychodzą prosić w różnych sprawach. Czyli
- kto jest ważniejszy? Kto zasługuje na większy szacunek? Przed kim
odczuwamy większy respekt? No właśnie...
Kolejna sprawa - zachowanie w kościele... "Dom mój ma
być miejscem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców"
- taki zarzut stawia Chrystus przebywającym w świątyni jerozolimskiej.
Czy nie można tych słów nieraz odnieść do tego, co dzieje się dziś?
Ci ludzie, którzy przyszli do kościoła, jakby nie wiedząc po co.
Przed rozpoczęciem Liturgii rozmowy w najlepsze, śmiechy - bo przecież "
Msza jeszcze się nie rozpoczęła". Czy to znaczy, że Chrystus jeszcze
nie jest obecny? Czy nie można już z Nim porozmawiać, przedstawić
Mu swoich spraw? Zapomnieliśmy o tym? I znowu można by zapytać: -
czy można się tak zachowywać np. w filharmonii czy teatrze? Tu jest
przecież coś więcej niż filharmonia.
Uczestnictwo w Liturgii - dokumenty Soboru Watykańskiego
II silnie akcentują to, by uczestnicy Liturgii nie byli jedynie milczącymi
widzami. Dawniej - gdy Msza św. była sprawowana w języku łacińskim
- rzeczywiście można było mówić o "wysłuchaniu". Ale dziś? Po to
właśnie wprowadzono do liturgii języki narodowe, by spotkanie eucharystyczne
było prawdziwą modlitwą ludu Bożego pod przewodnictwem kapłana. Co
z tego, jeśli zdarza się tak, że wierni nadal wolą tylko stać i obserwować.
Bywa i tak, że na wezwanie "Pan z wami" kapłan musi sobie odpowiedzieć
sam. Może nie są to przypadki bardzo częste, ale zadajmy sobie dziś
pytanie o swój udział w modlitwie, śpiewie, akcji liturgicznej. To
nie teatr, to nie filharmonia - to nasze spotkanie z miłującym Ojcem,
z Synem składającym siebie w ofierze, z Duchem Świętym, który chce
nas umacniać na dawanie świadectwa.
Wszystkie te wspomniane sprawy zdają się świadczyć o
naszym szacunku - lub jego braku - wobec Pana Boga i wyznawanej wiary.
Skoro okazujemy cześć ludziom, skoro tej czci żądamy i dla siebie,
tym bardziej pamiętajmy o tej należnej Bogu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu