Przełom sierpnia i września to w Szczecinie czas wielu uroczystości.
Przypomnijmy: 30 sierpnia to rocznica - już 22.! - Porozumień Sierpniowych.
Od lat w ten dzień przed stocznią szczecińską zbierał się spory tłumek
ludzi, by się modlić i manifestować swe przywiązanie do idei solidarności.
Stałem w tym roku trochę z boku i przyglądałem się uczestnikom. Mało
już było tych, którzy przed bez mała ćwierć wiekiem rozpoczęli walkę
z systemem - a niemal każda ze znaczących wówczas osób teraz szła
w innym zespole. Z kwiatami szły przede wszystkim oficjalne delegacje
samorządów i zakładów pracy, a także ci, którym dziś potrzeba solidarności
w przeciwstawieniu się grożącej nędzy. Z boku ulotki rozdawali młodzi
anarchiści - podczas modlitwy Anioł Pański zapalali sobie papierosy.
Szwaczki klaskały, gdy konferansjer przypominał, jak stoczniowcy
rozprawili się z prezesem "Odry". Gwizdały na siebie delegacje dwóch
zakładów pracy: jeden strajkował, drugi nie chciał. Strajk pierwszego
z nich (pracownikom od dawna nie płaci się za pracę) może spowodować
plajtę i brak pracy dla drugiego (a tam na razie płacą). Jak bardzo
potrzeba dziś zrozumienia słowa "solidarność"!
31 sierpnia była w Szczecinie wielka feta - odsłonięcie
pomnika Bartolomeo Colleoniego. Organizatorzy zaprosili mnie jako
radnego, ale nie poszedłem. Byłem zwolennikiem starań o powrót rzeźby
do Szczecina - w końcu to kopia najsłynniejszego bodaj dzieła wielkiego
rzeźbiarza Andrei Verrocchio. Nie mam nic przeciw temu, by przeznaczać
nawet spore pieniądze na upiększanie miasta. Chce się żyć i pracować,
gdy wokół jest pięknie. Ale pomnik postawiono tak, jakby włoski kondotier
sprzed kilkuset lat był najważniejszym szczecinianinem tysiąclecia.
Potężny cokół, plac, środek miasta - nagle fanaberia kolekcjonera
dzieł sztuki stała się najważniejszym pomnikiem w mieście, a facet
wynajmujący się za pieniądze do prowadzenia wojny w obojętnie jakiej
sprawie (bez oporów przechodził z jednej strony na drugą), okazał
się być ważniejszy niż ludzie, którzy 1970 i 1980 r. poświęcali się
tu, w Szczecinie, dla dobra naszego narodu! Bo na porządny pomnik
czczący tamte dokonania ciągle miasta nie stać!
1 września - w pełnej nauczycieli i uczniów katedrze
Ksiądz Arcybiskup odprawił Mszę św. rozpoczynającą nowy rok szkolny.
To nic, że młode poczty sztandarowe nie bardzo wiedziały, jak się
ubrać i jak się zachować w kościele - po prostu na przyszłość trzeba
ich tego nauczyć. Ważne, że młodzieży było tym razem zupełnie sporo,
że dopisali też nauczyciele, że śpiew i atmosfera były naprawdę na
poziomie. Ale najważniejsze, by każda szkoła, by każdy nauczyciel
podjął wyzwanie wychowania do prawdziwej solidarności. Tego się trzeba
uczyć ciągle na nowo, a co będzie, gdy któreś polskie pokolenie się
jej nie nauczy? Uroczystości powinny uczyć i uczą, wychowują. Tylko
czego? Czego uczą spory przy stoczni? Czego uczy pomnik Colleoniego
w centrum miasta? Jaką rozmowę o tym może poprowadzić szczeciński
nauczyciel?
Pomóż w rozwoju naszego portalu