4200 powołań
Tradycyjnie już w dzień po uroczystej Eucharystii celebrowanej
przez Ojca Świętego odbyło się spotkanie powołaniowe młodych ze wspólnot
neokatechumenalnych z całego świata. 29 lipca do sanktuarium Męczenników
Kanadyjskich w Midland, w stanie Ontario, przybyło około 40 tys.
przedstawicieli tych wspólnot. Młodzi Polacy, którzy zjawili się
w Midland, mieli zaszczyt spotkać się tam z Prymasem Polski kard.
Józefem Glempem, który w krótkiej katechezie zachęcał ich do całkowitego
pójścia za Chrystusem i odkrywania swego powołania do bycia "solą
ziemi i światłem świata". Ksiądz Prymas w sposób szczególny zwrócił
się do tych, których Bóg wzywa do kapłaństwa i życia konsekrowanego,
dodając im odwagi i zapewniając, że podążanie za głosem Pana prowadzi
do życia w obfitości. "Głos powołania można porównać do szukania
jakiejś stacji w radiu - powiedział kard. Glemp - Kręcicie gałką,
słyszycie trzaski, szumy i przebijający się dźwięk poszukiwanej stacji.
Jeszcze trudno zrozumieć, co tam mówią, bo radio nie jest dostatecznie
wyregulowane, ale macie pewność, że to ta rozgłośnia". Katechezie
Księdza Prymasa przysłuchiwali się także obecni w Midland seminarzyści
z warszawskiego Seminarium Misyjnego "Redemptoris Mater", którzy
w czasie takich właśnie spotkań podejmowali decyzję o wstąpieniu
do seminarium.
Na spotkanie przybyło wielu biskupów i kardynałów, a
prowadzącymi je byli - jak zawsze - inicjatorzy Drogi Neokatechumenalnej.
Owocem zgromadzenia było 4200 powołań. 2700 młodych mężczyzn i 1500
młodych kobiet wyraziło chęć wstąpienia do seminariów duchownych
i klasztorów. Na znak swej decyzji wstawali i szli po błogosławieństwo
do zasiadających na podeście kardynałów. Jako ciekawostkę podam,
że z grupy, której byłam członkinią, liczącej 64 osoby i gromadzącej
przedstawicieli pięciu diecezji (w tym także reprezentantów diecezji
włocławskiej), na spotkaniu powołaniowym z miejsc powstało pięć osób.
Byłam też świadkiem powstania pewnej pięknej, młodej, zakochanej
pary, która siedziała tuż przed nami. Gdy wracali z podestu, pobłogosławieni
przez kardynałów, z ich twarzy biła niewypowiedziana radość.
Wystarczy trochę wiary
Mówiło się, że aby jechać na ŚDM do Toronto, trzeba mieć dużo pieniędzy. Jednak znalazł się ktoś, kto bardzo umiejętnie podważył te słowa. "Nie trzeba mieć dużo pieniędzy, wystarczy mieć trochę wiary". O tym, że w twierdzeniu tym jest wiele prawdy, zdaje się przekonywać fakt, że wśród młodych polskich pielgrzymów, którzy dotarli do Toronto, milionerów było raczej niewielu. "Gdy zapisywałam się na pielgrzymkę do Toronto, byłam bezrobotna - opowiada Ola - mało tego, nie miałam nawet perspektyw na pracę. Widziałam jednak w swoim życiu owoce poprzednich spotkań, na których byłam, i czułam, że Bóg mimo wszystkich moich problemów finansowych zaprasza mnie i tym razem na Światowe Dni Młodych. Wierzyłam, że jeśli jest Jego wolą, żebym tam dotarła, wszystko się jakoś ułoży. Dwa miesiące później dostałam pracę, zgodę na urlop i przyleciałam do Kanady". Janek stracił pracę na jakiś czas przed wyjazdem do Toronto: "Dostałem odprawę i zastanawiałem się, na co ją przeznaczyć. Wtedy przyszło mi do głowy, że mógłbym pojechać właśnie do Toronto". Szymon przyleciał na miejsce ze znikomą ilością dolarów kanadyjskich. Gdy wykupił tygodniowy bilet na metro i zrobił kilka koniecznych zakupów żywnościowych, w portfelu zostało mu kilkanaście centów. "Miałem sześć dni do powrotu - mówi - kilka osób zaproponowało mi drobne, bezzwrotne pożyczki, a któregoś popołudnia podszedł do mnie na ulicy jakiś Amerykanin, wręczył dziesięć dolarów amerykańskich i... zniknął". Wszyscy są zgodni co do tego, że wartości łask otrzymanych w czasie Światowych Dni Młodzieży nie da się przełożyć na żadne pieniądze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu