I gwiazda może rzucać mroczny cień, zwłaszcza gdy zdaje się jej, że potrafi przyszłość wywróżyć… Nawet idący za tą Betlejemską zbłądzili do pałacu Heroda dzieciobójcy…
Już wszystko dopięte na święta: potrawy, prezenty, ozdoby, figurki stłoczone w szopce… Niczego już nie brakuje, więc życzymy pomyślności, by było tak, jak umyśliliśmy sobie, bez niespodzianek, bo wiemy, co najlepsze, a od złego zachowaj nas, Boże…
Pewien bożonarodzeniowy apokryf opowiada, jak to Maryja usiadła przy Nowonarodzonym, patrząc na Niego dumna i szczęśliwa. Była sama, gdy nagle szum skrzydeł dał znać o wielkim Aniele zjawiającym się w progu. Anioł oślepił Ją swoim blaskiem, a głos jego zabrzmiał jak trąba, gdy powiedział, że przybył porozmawiać o przyszłości Maleństwa. Ujął wróżebnie dłoń Maryi, uniósł nad żłóbkiem skrzydło, mówiąc: „Spójrz w przyszłość, Matko, i ujrzyj Syna”. I ujrzała Maryja jakiś ogród nocą, a w nim modlącego się o odwrócenie kielicha goryczy Jej Syna. „A Bóg nie odpowiadał, bo nie obchodziło Go Jego cierpienie - podpowiedział Anioł - tak jak Jego przyjaciół, którzy spali”. Maryja nie pojmowała, czemu… Zaraz pojawił się następny obraz i postać szlachetnego Arcykapłana drącego szaty i krzyczącego, że On dopuścił się bluźnierstwa… I znów inny obraz, i głos Anioła: „To trzej przestępcy skazani na śmierć”. Jednym z nich był On… A potem obraz konającego w agonii i charczącego: „Boże, czemuś mnie opuścił...?”. Maryja nie mogła uwierzyć. - To nieprawda! On nie mógł stać się złoczyńcą! To nieprawda! Ale Anioł był nieubłagany: „Te obrazy mówią prawdę”. Maryja nie mogła nie wierzyć. Pochyliła się nad Dzieckiem, szlochając: - Moje Dziecko… Co mogę zrobić, by Cię ocalić przed tym, co ma przyjść? Przed tym strasznym bólem… Może lepiej byłoby, gdybyś się nie narodził lub umarł z pierwszym oddechem, bo wróciłbyś do Boga… I wtedy znów głos Anioła: „Po to właśnie przyszedłem, Maryjo, bo od Ciebie zależy, czy Twój Syn zostanie tu, czy odejdzie”. Wśród tłumionego szlochu usłyszał: „Pan mi Go dał… i jeśli Pan Go zabierze, poddam się Jego woli”. Ale Anioł powiedział: „Jednak to od Ciebie zależy. Widziałaś przyszłość - wybieraj”. Maryja miała pod powiekami tamte obrazy z haniebną śmiercią, w opuszczeniu nawet przez Boga… Lecz w tej chwili Dziecko uśmiechało się szczęśliwe. I przypomniała sobie twarz Syna oskarżanego, na krzyżu… Nie było na niej winy czy zła… Anioł ponaglał: „Czy już wybrałaś? Czy oszczędzisz cierpienia i zła swojemu Synowi?”. I wtedy Maryja powiedziała powoli: - Nie mnie, prostej kobiecie, pojmować zamiary Boga. Pan mi Go dał. Jeśli zabierze - Jego wola. On Mu dał życie - nie ja będę Mu je odbierać. Być może są rzeczy, których nie pojmuję… Może widziałam tylko część, a nie całość… Życie mojego Dziecka nie jest moje… Anioł wyciągnął ramiona, by w nich złożyła Dziecko, ale odmówiła… Zaszumiał więc, olśnił i zniknął. A Synek wyciągnął do Niej rączki i uśmiechem zdawał się mówić: „Dobra robota”…
A gdzieś w bezkresie Anioł Lucyfer (on to był bowiem) pieklił się: „I pomyśleć, że przegrałem z głupią, ciemną kobietą! Jeszcze Jego poddam pokusie…”. I przemknął po niebie jak smuga ognia. Ponoć ją właśnie Magowie wzięli za gwiazdę i nie wiedzieli, czy to znak Boga, czy szatana. Lecz gdy dotarli do stajni i ujrzeli, jak podawane z rąk do rąk Dziecko uśmiecha się do wszystkich, powiedzieli: „Ono kocha wszystkich! Nigdy dotąd nie było takiego Dziecka…”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu