Reklama

Porzadkowanie pojęć

Po balu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Prawdziwy bal - jak każde przedsięwzięcie rodziny - był sprawą poważną. Dobór gości, wybór orkiestry, dekoracje, scenariusz - a równie ważne jak doskonała muzyka były przerywniki w tańcu, zabawy, które miały tworzyć miłą atmosferę i zachęcać do uczestnictwa także tych, którzy z racji wieku nie mogli wykazać się w tanecznych pląsach - to wszystko wymagało znawstwa, wyczucia, wrażliwości, myślenia o potrzebach gości - których w geście wspaniałomyślnej otwartości zapraszało się pod swój dach - z przezornością i wyobraźnią. Dlatego najmilszymi recenzjami nie były wcale notatki w prasie o „balu, który przyćmił swą elegancją wszystkie inne w tym karnawale”, ale liściki z podziękowaniami od poszczególnych rodzin. Bal, jak każda dziedzina aktywności rodziny, był nade wszystko dziedziną żywej twórczości, dziedziną sztuki życia. Jej celem było tworzenie między ludźmi płaszczyzn kontaktu, które owocowały małżeństwami, przyjaźniami. Był też wyrazem ambicji artystycznych, świadczących o osobistej kulturze. Janina z Puttkamerów Żółtowska (1889-1968) pisze w swoich wspomnieniach, ile wysiłku kosztował ją wystrój mieszkania, dobór muzyki, strojów, świateł i potraw, by wszystko razem stanowiło dobrze zharmonizowaną całość i zapewniało odpowiedni nastrój. A dbałość o dobre samopoczucie wszystkich gości była głównym obowiązkiem gospodarzy. „Około drugiej trochę osób wyszło (...) i dawał się odczuć brak panów do zabawiania starszych pań” - notuje Żółtowska z troską w swej szczegółowej relacji z tego „wieczorku tańcującego”. Z wielką starannością przepisuje potem do swego dziennika słowa uznania, jakie spotkały ją po przyjęciu: „Przez parę następnych dni zbierałam wszędzie komplementy. Przy czym ci, którzy byli zaproszeni, a nie przyszli, wyrażali nadmierny żal”.
Wbrew rozpowszechnionym dzisiaj mitom, sztuka życia towarzyskiego nie była wynalazkiem zawodowców, jej inspiracje nie pochodziły od jakichś „instytucji kulturalnych”, ale była ściśle przynależna do życia domów polskich, zwanych dworami. To one tworzyły doświadczenia, a potem normy, kodeksy, kryteria - w zależności od fantazji, wyczucia stylu, talentów domowników - które później stawały się kanonem wspólnej zabawy wielu rodzin. „Dwory opustoszały i nie odgrywają już tej roli, jaką dawniej się szczyciły - pisał W. Łoziński w książce Salon i kobieta (Z estetyki i dziejów życia towarzyskiego), wydanej w 1921 r. we Lwowie. - Nie są już one ogniskami oświaty ani szkołą pięknych obyczajów i ogłady.(...) Zamiłowania do życia domowego zabrakło, a gdzie tego zamiłowania nie ma, tam i o życiu towarzyskim myśleć nie można”. Z tej perspektywy dobrze jest spojrzeć na substytut dawnej zabawy towarzyskiej, jaką dziś stała się dyskoteka. Młodzież - często nawet dzieci - pozbawiona opieki rodziców, bawiąca się w swoim kręgu, przy dźwiękach „muzyki młodzieżowej”, która nie jest jednak bynajmniej wykwitem twórczości młodocianych artystów, ale operatywnych specjalistów z branży zwanej show-biznesem. Oddziaływanie na psychikę elektronicznych technik, wykorzystywanych częstotliwości to oddzielna sprawa, o której mówi się stanowczo zbyt mało. No i stojący przy szosie barak - to oschłe, przypadkowe skojarzenie blachy, szkła i plastiku - który stał się najczęstszym „przybytkiem rozrywki”, w zastępstwie tego, co niegdyś zwane było salą balową (albo świetlicą, gdzie organizowano zabawy ludowe dla mieszkańców wsi i miasteczek, które najczęściej także były rozrywką - w swoim rodzaju - godziwą, z pełną werwy, autentyczną muzyką ludową i kanonem zachowań mieszczących się w pojęciu kultury towarzyskiej).
Czy fakt, że takich balów i zabaw nie ma lub zdarzają się bardzo rzadko, że o prawdziwych balach myślą dziś - i organizują je - środowiska ściśle elitarne, nie jest przejawem dezercji rodzin z pola kultury? Czy nie za łatwo rodziny oddały to pole instytucjom, a one zrobiły z niego to, co dyktowały zasady „kultury socjalistycznej”? Czy nie czas odwojować tę dziedzinę życia bezdusznemu przemysłowi rozrywkowemu, który - jak wszystkie dziedziny gospodarcze - kieruje się kryterium zysku? Dziedzinę życia tak ważną, bo kształtującą nie tylko wrażliwość estetyczną, ale szacunek, atencję, delikatność wobec drugiego człowieka, dziedzinę wychowania, kultury, sztuki. Dziedzinę, która ma więcej wspólnego z polityką, niż można by na pierwszy rzut oka sądzić - o czym będzie za tydzień.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Matko Serdeczna, módl się za nami...

2024-05-02 20:37

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Zasłuchani w „Polską litanię” ks. Jana Twardowskiego zatrzymamy się w stolicy diecezji sandomierskiej ze świadomością, że na jej terenie jest jeszcze kilka innych sanktuariów maryjnych.

Rozważanie 3

CZYTAJ DALEJ

Świętość na wyciągnięcie ręki

Niedziela Ogólnopolska 48/2022, str. 8-11

[ TEMATY ]

Carlo Acutis

bł. Carlo Acutis

bł Carlo Acutis

Fot. z publikacji abp Domenico Sorrentino

O fenomenie „świętego w trampkach”, który skradł serca współczesnej młodzieży i stał się dowodem na to, że świętość jest osiągalna dla każdego, z abp. Domenico Sorrentino z Asyżu, autorem książki Oryginały, nie fotokopie. Karol Acutis i Franciszek z Asyżu, rozmawia ks. Jarosław Grabowski.

Ks. Jarosław Grabowski: Błogosławionego Carla Acutisa pochowano w Asyżu, mieście św. Franciszka. Święty Biedaczyna i „święty w trampkach” to dość oryginalne zestawienie. Czterdziestopięcioletni Franciszek zmarł w 1226 r., a zaledwie 15-letni Carlo – w 2006 r. Ksiądz Arcybiskup napisał książkę na ten temat. Wiemy, że te osoby dzieli wiele, nie tylko czas, a co je łączy?

Abp Domenico Sorrentino: Jest wiele elementów wspólnych. Obydwaj byli zakochani w Stwórcy i stworzeniu. U Franciszka natura lśni blaskiem w sposób bardzo poetycki jak w Pieśni słonecznej. Carlo, który żył w naszych czasach, kochał przyrodę, ale także sport, muzykę, a przede wszystkim internet – to współczesne medium komunikacji. Obydwaj wiedli głębokie życie duchowe. I choć żyli w jakże różnych epokach, to obydwaj uznawali, że cały wszechświat – w tym także technologie – jest wielkim darem Boga.

CZYTAJ DALEJ

W Rokitnie uczczono NMP Królową Polski

2024-05-03 23:30

[ TEMATY ]

3 Maja

Zielona Góra

Rokitno

bp Bronakowski

Angelika Zamrzycka

Rokitno

Rokitno

W Uroczystość NMP Królowej Polski w Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej w Rokitnie bp Tadeusz Bronakowski przewodniczył Mszy św. i modlitwie w intencji Ojczyzny oraz o trzeźwość rodzin.

Tego dnia odbyło się zakończenie pielgrzymki o trzeźwość w rodzinach, która zmierzała w ostatnich dniach ze Szczecina do Rokitna. Eucharystii, która odbyła się w bazylice rokitniańskiej, przewodniczył bp Tadeusz Bronakowski, biskup pomocniczy diecezji łomżyńskiej, który jest przewodniczącym Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. W koncelebrze był też biskup pomocniczy naszej diecezji – bp Adrian Put. Tradycyjnie na zakończenie uroczystości na wzgórzu rokitniańskim wystrzelono salwy armatnie ku czci Matki Bożej Królowej Polski.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję