Rumunki w Radomiu pojawiły się w mocno osłabionym składzie. Zabrakło trzech najlepszych w światowym rankingu zawodniczek z tego kraju. Nie tylko byłej liderki zestawienia, a obecnie 20. Simony Halep, ale także Sorany Cirstei, która zajmuje w nim 24. pozycję i 56. Eleny-Gabrieli Ruse. W tej sytuacji Begu występuje w roli liderki reprezentacji.
W turniejach rangi WTA Linette grała z nią cztery razy i odniosła trzy zwycięstwa, ale w ostatnim pojedynku – w ubiegłym roku w półfinale w Cleveland – górą była Begu. W rankingu Polka plasuje się na 58. miejscu, a Rumunka na 63.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Linette doskonale zaczęła spotkanie. Wygranie pierwszego seta zajęło jej zaledwie 33 minuty. 30-latka grała agresywnie i była lepsza w każdym elemencie tenisowego rzemiosła.
Problemy pojawiły się natomiast w drugiej partii. Dwa lata starsza Begu przełamała Polkę w drugim gemie i po chwili prowadziła 3:0. Linette odrobiła breaka w siódmym gemie i wydawało się, że znów przejmuje inicjatywę. W dziesiątym jednak ponownie zawiódł ją serwis i Rumunka wyrównała stan meczu.
"Miałam bardzo słaby początek drugiego seta. Pojawiły się nowe piłki, trochę zwolniłam grę, a gdy gram wolniej, to zazwyczaj popełniam więcej błędów. Później znów złapałam właściwy rytm. Mimo, że przegrałam ten nieszczęsny dziesiąty gem, to wiedziałam, że jestem na dobrych torach i to ja dyktuję warunki gry" - powiedziała Linette.
Reklama
Trzeci set potwierdza te słowa, bo Polka znów dominowała na korcie. Przełamała rywalkę w trzecim gemie i ponownie w siódmym. Nieco chaotyczny był gem ósmy, w którym serwowała na zwycięstwo w meczu. Begu miała w nim dwa break pointy, ale ostatecznie to Linette wykorzystała drugą piłkę meczową i po niespełna dwóch godzinach mogła cieszyć się z wygranej.
"Po zwycięstwie małe uczucie ulgi pewnie jest, ale przede wszystkim cieszę się, że dodałam małą cegiełkę dla drużyny. Mam nadzieję, że dałam Idze trochę większy oddech, że będzie jej się łatwiej grać. Cieszę się po prostu, że wyszłam i zrobiłam to, co umiałam" - podkreśliła Linette, która dopiero we wtorek wróciła ze Stanów Zjednoczonych i wciąż odczuwa skutki zmiany stref czasowych.
"W końcówce trzeciego seta już byłam troszkę zmęczona, więc cieszę się, że udało mi się zamknąć mecz bez większych dramatów, choć i tak mogło być lepiej. Cieszę się, że przy 5:2 udało mi się sprawę zakończyć" - dodała.
Pojedynek Świątek - Buzarnescu będzie ostatnim akcentem piątkowej odsłony rywalizacji. Sobota ma rozpocząć się od spotkania Świątek - Begu, następnie Linette zagra z Buzarnescu. Jeśli będzie remis, to odbędzie się jeszcze mecz deblowy. Dopuszczalne są jednak zmiany zawodniczek przez kapitanów reprezentacji.
Turniej finałowy BJKC, z udziałem 12 drużyn, odbędzie się w dniach 8-13 listopada w nieznanym jeszcze miejscu. Na razie pewne udziału są reprezentacje Szwajcarii, Australii, Belgii oraz Słowacji. (PAP)
wkp/ co/