Pasquale Micatrotta ma 9 lat, chodzi do IV klasy szkoły elementarnej we włoskim mieście Campobasso (to tu w czasie wojny odpoczywał II Korpus Polski po zwycięskiej bitwie o Monte Cassino...), mieszka jednak na wsi, gdzie jego ojciec Giovanni uprawia rolę. Mama choruje, musi stale poddawać się zabiegom leczniczym i systematycznie łykać pigułki. Pasquale ma jeszcze małą siostrzyczkę, która wymaga opieki. Ot, zwykła niezamożna rodzina, ze zwykłymi kłopotami i marzeniami: żeby było lepiej, a w każdym razie - nie gorzej...
Z końcem ubiegłego roku Pasquale znalazł się na ustach wszystkich: został jednym z czworga laureatów dorocznej nagrody pt. „Najlepsze dziecko Włoch”. Najlepsze dziecko? Najlepiej się uczące? Najlepsze w grze w piłkę? A może - najładniejsze? Nic podobnego! Chodzi po prostu o dziecko, o dzieci wyróżniające się swą dobrocią! Tę nagrodę ustanowiła grupa mądrych ludzi z Triestu ku czci działaczki dobroczynnej Hazel Marie Cole; co roku dyrektorzy szkół i nauczyciele zgłaszają kandydatury swych uczniów i uczennic, a po niezbędnej weryfikacji otrzymanych informacji, specjalne jury wydaje werdykt. Potem następuje ogłoszenie wyników w telewizji i innych mediach, a na koniec - uroczyste wręczenie dyplomu, medalu i polisy na 1000 euro dla każdego laureata; polisa będzie mogła zostać zrealizowana w gotówce po ukończeniu przez zwycięzców 18. roku życia.
Czym odznaczył się Pasquale? W uzasadnieniu werdyktu jury podało, że mimo niedostatku, w jakim żyje, zachowuje pogodę ducha i wykazuje męstwo ponad swój wiek. To on dba o porządek w domu, dogląda siostrzyczki, pilnuje, aby mama zawsze i o właściwej porze zażyła lekarstwo. Jeśli trzeba, pomaga ojcu na roli. Po odebraniu nagrody oświadczył: „Jestem zadowolony. Ale to jest nagroda dla całej mojej rodziny!”.
Równie dobrych dzieci, jak Pasquale, na pewno nie brakuje w Polsce. Ale one nikogo nie interesują. Co innego, gdyby na przykład podpaliły dom, albo, powiedzmy, udusiły kogoś... O, wtedy byłoby o nich dużo na ekranach telewizorów i na stronach gazet... Zło jest przecież tak atrakcyjne medialnie! A dobro?
Myślę, że włoski pomysł nagrody dla „najlepszego dziecka roku” jest jak najbardziej godny zaszczepienia na naszym gruncie. Promujmy dobre wzorce! Nagradzajmy za dobroć! Niech o dobrych dzieciach dowiaduje się cała Polska. Może to dałoby też coś do myślenia tym „złym”?
Post scriptum. 27 lutego br. w Świebodzicach 7-letni Kubuś Smykowski, zauważywszy, że z jego mamą dzieje się coś niedobrego, zawiadomił samodzielnie pogotowie, które przyjechało na czas. W ten sposób uratował mamę przed zaczadzeniem. W nagrodę „za dzielną postawę” dostał od burmistrza Świebodzic dyplom i zegarek. Czy to nie za skromna nagroda?
Pomóż w rozwoju naszego portalu