Ulica Miodowa, wybudowana pod koniec XV wieku, zamyka dziś rejon Starówki od strony Śródmieścia. Z licznymi pałacami, w tym z pałacem biskupim będącym do niedawna siedzibą Prymasa, jest atrakcją turystyczną. Na jej trakcie miało miejsce wiele wydarzeń historycznych. Jak choćby walki mieszkańców Warszawy w dniach powstania kościuszkowskiego czy też manifestacja wiernych Warszawy przeciwko komunistom piętnującym prymasa Stefana Wyszyńskiego podczas obchodów Millennium w 1966 r.
W połowie Miodowej stoi niewielki, historyczny kościół pw. Przemienienia Pańskiego, będący we władaniu Kapucynów. Świątynia jest niezwykła, bo ufundowana przez króla Jana III Sobieskiego i poświęcona Panu Bogu jako wotum za zwycięstwo nad Turkami. A podarowana ledwie co przybyłym do Polski zakonnikom. Tu pochowane zostało ciało króla i jego małżonki, po pewnym czasie przeniesione na Wawel. Do dziś jednak w murach świątyni pozostaje królewskie serce. W tym też kościele przebywał Jan Paweł II podczas swojej pielgrzymki do Polski w stanie wojennym. Spotkał się tutaj z reprezentantami wszystkich stanów Rzeczypospolitej walczących przeciwko komunistom. Modlił się przed Najświętszym Sakramentem o zwycięstwo Polaków podobne temu nad Turkami.
Dziecięca obrona
Reklama
Zwyczaj szopki i jasełek wprowadził św. Franciszek z Asyżu. Po raz pierwszy urządził szopkę w latach 20. XIII wieku w miejscowości Gubbio, znanej z obłaskawionego przez Franciszka wilka. Pierwsze jasełka odbyły się zaś w Greccio. Jak opisują świadkowie tamtego czasu, (św. Bonawentura), chcąc przypomnieć wiernym narodzenie Pana Jezusa, Franciszek wprowadził do jednej z leśnych grot zwierzęta. Tam też wygłosił kazanie o Panu Jezusie i przy ognisku zaintonował z braćmi pieśni religijne. W te uroczystości włączyła się miejscowa ludność. Od tamtego czasu szopki i jasełka zaczęły pojawiać się we Włoszech, a wkrótce i w całym świecie chrześcijańskim. Również w Polsce. Na dobre jednak rozpowszechnili je dopiero Kapucyni po swoim osiedleniu się w Polsce w XVII wieku.
W podziemiach kościoła Przemienienia Pańskiego na Miodowej, gdzie od święta wystawiana jest szopka, na co dzień stołują się ubodzy. - Przychodzą tu każdego dnia, by zaczerpnąć ciepła, które emanuje z tego miejsca - mówi o. Bogdan Augustyniak, gwardian klasztoru, warszawiak z urodzenia. - I może właśnie dlatego to miejsce jest tak przyciągające, że przesiąka dobrocią ludzi, którzy pracują na co dzień dla ubogich.
W 1948 r., po szybkiej odbudowie zburzonej podczas wojny świątyni, na nowo ustawiono szopkę. Dzięki niej bracia kapucyni, Pius Janowski i Konrad Wyczawski oraz siostra niepokalanka Rafaela Gąsiorowska mają już zapewnione miejsce w historii. Siostra Rafaela opracowała bowiem dekorację, bracia zaś ją skonstruowali i wykonali. Pod wpływem wciąż rosnącej liczby odwiedzających, na prośbę prymasa Stefana Wyszyńskiego, w kilka lat później szopka została jednak przeniesiona z kościoła do jego łukowo sklepionych podziemi. Niedługo potem, w latach 50. ubiegłego wieku, podczas prześladowań zakonu przez komunistów, zażądano jej likwidacji. Szopkę z Dzieciątkiem Jezus obroniły wówczas dzieci, zarówno te z rodzin katolickich, jak i z ateistycznych. Dziś więc, jak i dawniej, poruszani starymi mechanizmami sprzed ponad półwiecza, przed Świętą Rodziną i kolejnymi pokoleniami wiernych paradują nie tylko mieszczanie czy rzemieślnicy, lecz przede wszystkim postaci historyczne. Szopka bowiem, w prezentacji postaci, jak również w opowieści braci zakonników płynącej z głośników, maluje historię Polski na przestrzeni wieków. Idą więc przed widzami kolejni królowie Polski, postaci rozsławiające Rzeczpospolitą, laureaci Nagrody Nobla. Również zasłużeni w walce o niepodległość Polski - zarówno świeccy, jak i kapłani przechodzą niczym w bajecznie kolorowym, choć niemym filmie. Od Mieszka I począwszy przez co znaczniejszych królów, takich jak Władysław Jagiełło czy Jan III Sobieski, a także ludzi walczących później o wolną Polskę w czasie jej zniewolenia - Tadeusz Kościuszko, Jan Kiliński, Romuald Traugutt, Piotr Wysocki, Józef Piłsudski, Stefan Starzyński... Pośród świętych zaś Franciszek z Asyżu, o. Maksymilian Kolbe. A ze współczesnych - poległy za wiarę i wolność ks. Jerzy Popiełuszko. Wszystkim im towarzyszą zwierzęta - wszak to szopka franciszkańska - drzewa i mnóstwo roślin. Od niedawna natomiast, na wysokości oczu kilkulatków, znajduje się miasteczko niczym z bajki, przez które płynie rzeka. Jest wiele pięknych polskich domostw, stawy i złote rybki. Szopka w zdecydowanej większości oparta jest na figurach wykonanych przed ponad półwieczem. Co roku, bądź co kilka lat dodawane są jednak nowe postaci związane z wciąż zmieniającą się historią Polski. Tylko mechanizm szopki nie uległ zmianie. Zbudowana jest na bardzo prostej konstrukcji napędzanej starym silnikiem elektrycznym. W zeszłym roku dodano kilka elementów, m.in. makiety Starego Miasta zburzonego w czasie II wojny, jak i tego już odbudowanego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie szopki
O. Gabriel Bartoszewski posługujący od sześćdziesięciu lat w zakonie, a ponad czterdzieści lat w Warszawie, znał twórców szopki. Z jednym z nich, br. Piusem, budował podobną w Łomży. Mówi o nim, że był to człowiek niezwykłej pobożności. Wspominając zaś powojenne początki warszawskiej szopki podkreśla, że uroku dodawały jej stare obrotowe cymbały, które wygrywały kolędy. Dziś zastąpiono je muzyką z magnetofonu.
O. Gabriel z szacunkiem mówi też o innym pasjonacie: br. Różkowskim. Zdarzyło się nawet, że pochłoniętego pracą tryby szopki zaczęły wciągać w mechanizm... W ostatnim momencie udało się go uratować.
Dziś działaniem szopki zajmuje się br. Jarosław i pan Władysław, emerytowany stolarz. - Przed każdym sezonem trzeba przejrzeć wszystkie mechanizmy, podokręcać, nasmarować - opowiada. Inaczej szopka mogłaby zawieść dzieci.
Podstawowe zadanie
Nad całością jednak czuwa br. Jarosław Wawrzyniec, któremu szopka podlega od piętnastu lat. Podczas opieki zmienił kilka elementów jej wystroju. Część z nich bowiem zdezaktualizowała się. Inne bezpowrotnie się zniszczyły. Lecz przychodzący tu od lat warszawiacy dobrze pamiętają poszczególne figury. - Pytają na przykład: dlaczego zniknęła górka i dzieci zjeżdżające na sankach? Albo: gdzie są drwale piłujący kloce? - mówi brat Jarosław. - Albo: co się stało z młynem? Niestety, figurki te całkowicie się już zniszczyły. Ale dodajemy wiele innych. Jak choćby te zasłużonych mieszkańców Warszawy. Generalnie chcielibyśmy powiększyć szopkę do wielkości całego pomieszczenia. Będzie to jednak możliwe, jeśli uda nam się zebrać pieniądze na nową stołówkę dla ubogich.
- Jednak zadaniem podstawowym, jakie ma do spełnienia szopka bożonarodzeniowa jest katechizacja - mówi o. Bogdan Augustyniak. - Mimo dostępu do środków audiowizualnych do dziś wzbudza ona ogromne wzruszenie. Ta szopka jest z jednej strony dla dzieci, ale równocześnie dla dorosłych. Szczególnie dla tych, którzy są przeintelektualizowani. Ona natomiast jest przekazem do serca. Franciszek był zakochany w Chrystusie i to próbował pokazać nam swoim życiem. Szopka franciszkańska, kapucyńska, ma odzwierciedlać prostotę przekazu, którą Franciszek wniósł w zwykłość ówczesnego chrześcijaństwa. Bardzo potrzebne są nam znaki zewnętrzne. Coś, co nam przypomni o Panu Bogu w momentach, gdy się zapędzimy w życiu codziennym, które jest szybkie i zajmujące nasze myśli. Komentarz do szopki, który emitujemy, ma nam przypomnieć o źródle, z którego możemy zaczerpnąć resztę informacji. Trudno bowiem w ciągu kilku minut komentarza powiedzieć wszystko. Odwołujemy się więc w nim do Ewangelii, do Listów św. Pawła czy też myśli św. Franciszka, dla którego Wcielenie było niezmiernie istotnym momentem uzmysłowienia sobie, że jesteśmy „spod jednej ręki”. Bóg, który staje się człowiekiem, staje się jednym z nas. Maleńkim. Staje się przypomnieniem, że jesteśmy częścią tego świata, który Bóg ukochał. I już na zawsze ma nas w swoim sercu.